STANISŁAWSKI: 19.X.2021

Nigdy nie chciałem być wokalistą rockowym, ale tytuł tego felietonu powinno się zaśpiewać barytonem, jak Kazik Staszewski. Bo „19.X.” (a jeszcze pisane z tym szykiem, z tym sznytem, rzymską dziesiątką, na pohybel digitalizacji) mogłoby być wyryte w lastryko, odlane w mosiądzu, kogucio i podniośle. A ja chciałbym, żeby zabrzmiało to jak pointa w „Lewe lewe loff”: „Ale żadne słowa tego nie opiszą / Co poczuć może człowiek ciemną jesienną nocą / Dlatego już kończę ten list / Listopad 1993”.


https://twitter.com/DariuszRosati

Takie myśli przychodzą zwykle nad ranem, w mokrym wietrze, który klei liście do szyb, gasi znicze, zostawiając na butach bryzgi stearyny. Żadnego  w nich triumfalizmu ani lukru, najwyżej znużenie klaskającym stylonem biało-żółtych i biało-czerwonych flag, światłem przenośnych kamer, które razi jak latarka. Strasznie męczący jest przymus uroczystości rocznicowych, z których nie sposób zrezygnować, bo jesteśmy coś winni zmarłym, rodzinom, pamięci, ale są one już tylko obowiązkiem, spełnianym niechętnie we wczesnym zmroku. Ktoś z władz dzielnicy, ktoś z IPN, ktoś z PAP i z Episkopatu. Kilku hutniczych emerytów, którzy podjechali tu 116 ze złego osiedla Wrzeciono, wystarczy, żeby ukruszyły się dwa ząbki plastikowego suwaka i już tabaczkowa kurtka rozchyla się zdradliwie na brzuchu; w reklamówce portfel i elemy albo marsy z filtrem. Żółty, żyłkowany jak od linijki liść grabu dryfuje w czarnej kałuży jak łódź pogrzebowa Kleopatry i tyle całego tego niewyględnego, norwidowskiego splendoru. Więc i te myśli są niewyględne: jak Szemkel, czarny i nerwowy, który nic nie ceni swojej godności i był wielokrotnie karany za przemyt grzeszników; jak ci połatani, kulawi księża z kartek powieści Bruce Marshalla lub Cronina, kartek, które sypią się z grzbietów klejonych PAXowskim klejem. Jak święci, generalnie rzecz biorąc, którzy, znużeni i rozbawieni stearyną i stylonem, przyklejają się czasem nad ranem do szyb, do czoła.

Jakim wiatrem niesiony, jakim podmuchem przykleił się Jerzy do pamięci Dariusza? Błyskotliwy, cholernie przystojny, cholernie inteligentny Dariusz: trudne dzieciństwo, wunderkind na studiach (SGPiS cum matematyka na UW!), habilitacja tuż po trzydziestce. I ta kariera, zupełnie nieprawdopodobna jak na PRL: konsultant UNIDO, praktyki w nowojorskim Citibanku, stypendium Fulbrighta. Czy z Manhattanu w ogóle widać Suchowolę?

Nie widać, a mnie właśnie te wczesne lata obchodzą. Nie myszkuję po teczkach, w których Dariusz nigdy nie wyszedł poza status „kandydata na tajnego współpracownika” albo „zabezpieczenia przed rozpracowaniem”. Coś nie zagrało, były tylko rozmowy, dzieci chodziły do tej samej szkoły, ale nic ponadto; niech wzmożeni prawicowi dziennikarze wklejają do zjadliwych kawałków o Dariuszu nadany mu na wyrost pseudonim „Buyer”; , mnie zaczęły bardziej obchodzić liście.

Nie było widać Suchowoli i nie sposób było jej dostrzec, te orbity są tak odmienne, jak zdarza się tylko bardzo odległym kometom. Nie na zasadzie odwracania z zakłopotaniem głowy; po prostu, bo patrzy się w inną stronę. Czasami padało na nie to samo światło dalekiej gwiazdy: Jerzego też zachwyciły Stany lat 70., też miał teczkę kandydata na TW („Materiały zdjęto z ewidencji dn[ia] 4.05.[19]82 z powodu odmowy współpracy”). Ale potem? Jakieś duszpasterstwa, bielanki, paczki. A na drugiej orbicie? „Optymalizacja struktury w organizacjach gospodarczych”.

Żadnej uchwały ku pamięci Jerzego nie podjęło prezydium Komitetu Uczelnianego PZPR, którego I sekretarzem był Dariusz w feralnym roku 1984. I nic nie wiemy o tym, by podczas jego krótkiego zasiadania w Radzie Nadzorczej FOZZ delegowani przez WSI koledzy zabawiali go w przerwach obrad anegdotami o tym, jak działa samozaciskająca się pętla. A potem kometa sunęła ku niebotycznym już wyżynom – rektor, minister, IREX, ECON, TFI. „Na niedawne przyjęcie z okazji rubinowych godów, czyli 40. rocznicy ślubu Dariusza i Teresy, zjechało 120 gości. Żadnych przypadkowych osób, same znane nazwiska” – pisał ongiś reporter, specjalizujący się w życiu celebrytów. Owszem, w restauracji Stary Dom na Puławskiej bywają serwety z czarnego lnu, ale dlaczego miałyby się zaraz kojarzyć z mokrą sutanną? Bruegel Institute, Ernst & Young, kolekcje, jasno, coraz jaśniej; jeżeli Wisła, to tylko widziana z okna business class. Część wspólna zbiorów „Jerzy” i „Dariusz” była pusta, po prostu pusta. Aż do tego 19.X.2021, do tweetu posła Rosatiego: „Dzisiejsze kłamstwa @MorawieckiM w PE to zaprzeczenie wszystkiego, o co walczył bł. J. Popiełuszko”.

Trzydzieści siedem lat leciał ten listek, tyle, co ziemskich lat Jerzego; trzydzieści siedem lat sukcesów, triumfów i sławy. Pierwszy dyrektor Instytutu Gospodarki Światowej, dyrektor Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego, partner w firmie consultingowej, członek zespołu, doradcy, konsultanci, lewe lewe loff, Rada Fundacji Baltic Business Forum, ONZ, Genewa, Ordery Zasługi Włoch i Grecji, lewe lewe lewe loff. Trzydzieści siedem lat bez jednej myśli, i nagle mokry ślad na czole, brzoza czy grab, tyle tego leci teraz z wiatrem. I chociaż diagnoza może wydawać się mylna, to niech z nią polemizują wzmożeni dziennikarze, mnie obchodzi już tylko ten listek, to „błogosławiony”, choćby napisane skrótem dla tweetowej ekonomiki znaków, ten Jerzy, przed którym po 37 latach nie dało się uciec, ten mokry ślad na czole, którego nie daje się wytrzeć żadną jedwabną chustką, to małe brzozowe piętno, lewe lewe lewe loff loff loff.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Wojciech Stanisławski
Wojciech Stanisławski
doktor nauk humanistycznych, historyk, publicysta, kurator w Muzeum Historii Polski, stały współpracownik m.in. „Teologii Politycznej” i programu „Sądy Przesądy”, juror Fundacji Identitas. Entuzjasta i melancholik, stara się przyglądać w bibliotekach losom „białej” emigracji rosyjskiej, Bałkanów, Europy Środkowej i literatury polskiej, co w przypadku rodziny wielodzietnej bywa wyzwaniem. Bicyklista.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!