Pan narodu, margrabio, nie zmienisz,
Tu rozsądku rzadko się używa,
A jedyne, co naprawdę umiemy,
To najpiękniej na świecie przegrywać!
W listopadowy wieczór, 29-tego miesiąca w roku 1830, był to poniedziałek, generał intendent artylerii, senator Królestwa Kongresowego Maurycy Hauke jechał konno Krakowskim Przedmieściem wraz z szefem swojego sztabu podpułkownikiem Filipem Mieciszewskim. Obok w karocy jechała żona Haukego z młodszymi dziećmi. W pewnym momencie drogę zastąpili im zbuntowani podchorążowie – była to bowiem ta noc listopadowa.
Generała rozpoznali – był człowiekiem bardzo dla Polski zasłużonym i znanym. W wojsku od 15. roku życia, brał udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1792 r. W 1798 r. wstąpił do Legionów Polskich we Włoszech, służył w wojsku Księstwa Warszawskiego, odznaczył się wybitną organizacją obrony Zamościa przez oddział około 4 tys. żołnierzy w 1813 r., utrzymując miasto od lutego do listopada. Ostateczny akt kapitulacji zawierał słowa: „Przez wzgląd na piękną obronę, którą zrobił Garnizon, Officerowie zatrzymają szpady, konie, własności i ekwipaże swoje, podoficerowie i żołnierze, tornistry, ubiór i wszelkie własności”.
Po 1815 r. Hauke zdecydował się pozostać w wojsku królestwa, utworzonego na podstawie postanowień Kongresu Wiedeńskiego. Jak we wszystkich podobnych przypadkach, i jego decyzja wywołała u niektórych krytykę. Ale trzeba przecież pamiętać, że podchorążowie, którzy zbuntowali się pod przywództwem Piotra Wysockiego, także byli żołnierzami tego samego wojska, które było uznawane za wojsko polskie, choć pod rosyjską kontrolą. Utrzymanie tej formacji wielu uważało za ważne dla przyszłości narodu.
Powstańcy zatem Haukego poznali i zażądali, aby ich poprowadził. Reakcja musiała ich nieprzyjemnie zaskoczyć. Hauke nie tylko nie wybuchł entuzjazmem, ale przeciwnie: nazwał powstanie głupotą, a żołnierzom kazał wracać do koszar. Odpowiedź była brutalna: Hauke i towarzyszący mu Mieciszewski padli od kul powstańców – na oczach żony i dzieci generała. W ciele Haukego naliczono potem 11 dziur od pocisków. Z trupów zdarto carskie ordery. Żona Haukego zmarła rok później, najprawdopodobniej nie wyszedłszy z szoku po wydarzeniach listopadowej nocy.
Hauke nie był jedyną ofiarą podochoconych podchorążych. W podobnych okolicznościach i miejscu, bo koło kościoła pw. Św. Krzyża, zginął tej samej nocy generał Stanisław Trębicki. Oficer wojska Księstwa Warszawskiego, odznaczony Virtuti Militari i Legią Honorową przez Napoleona w 1813 r. Nadzorował Szkołę Podchorążych z poruczenia księcia Konstantego, ale wprowadzał tam nowoczesne metody szkolenia. Gdy spotkali go podchorążowie, zażądali, aby objął nad nimi dowództwo. Trębicki ostro się sprzeciwił, wywiązała się sprzeczka i w końcu padły strzały. Generał padł martwy.
Kolejna ofiara to generał Stanisław Florian Potocki. Podczas powstania kościuszkowskiego adiutant księcia Józefa Poniatowskiego, bohater wojen napoleońskich. Był przeciwnikiem powstania i starał się przeciwstawić pomysłom podchorążych. Nie jest do końca jasne, czy postrzelili go właśnie oni – co wydaje się bardzo możliwe – czy ktoś inny. Faktem jest, że dostawszy śmiertelny postrzał, skonał w nocy z 29 na 30 listopada. Napis na jego grobie na Powązkach głosi: „Zgon jego był wyobraźnią życia, gdyż tak spokojnie umarł, jak ten, którego żadna zgryzota sumienia nie dręczyła, a na chwilę przed skonaniem te ostatnie słowa wyrzekł: »Byłem zawsze cnotliwym człowiekiem, i dobrym Polakiem«”.
Byli wśród zabitych oficerów również tacy, którzy sprzeciwili się powstaniu czynnie i w pełni już świadomie. Tak było choćby z generałem Ignacym Blumerem, który został zabity w potyczce o warszawski Arsenał. Ale również Blumer miał na koncie wspaniałe dokonania. Walczył, podobnie jak Hauke, w wojnie polsko-rosyjskiej, tak samo walczył w Legionach Polskich, bronił Modlina przed Rosjanami w 1813 r. Po upadku Księstwa Warszawskiego i powołaniu Królestwa Kongresowego, pozostał w wojsku.
To samo dotyczy generała Tomasza Jana Siemiątkowskiego, któremu w noc listopadową wielki książę polecił bronić Pałacu Saskiego i placu. Siemiątkowski walczył pod Napoleonem, był kawalerem Legii Honorowej. Widząc w pobliżu Pałacu Brühla żołnierzy, gotujących się do ataku, podjechał do nich na koniu, prawdopodobnie chcąc ich od tego zamiaru odwieść. Tam również doszło do kłótni, po czym generał został postrzelony. Zmarł następnego dnia w swoim służbowym mieszkaniu w Pałacu Saskim.
Bodaj najbardziej kompromituje powstańców zabójstwo gen. Józefa Nowickiego, bohatera między innymi Powstania Kościuszkowskiego, który zabity został z powodu… pomyłki. Powstańcy pomylili go bowiem z gubernatorem Michaiłem Iwanowiczem Lewickim.
Tę tragiczną scenę opisał Stanisław Wyspiański w „Nocy listopadowej”, przy czym w roli „mylącego” nazwiska występuje tam Makrot, tajny agent carski, co jest już wymysłem krakowskiego malarza i dramatopisarza.
MAKROT
(rzuca się ku karecie)
Kto jedzie!?
WOŹNICA
Jenerał Nowicki!
MAKROT
He? Kto, mówisz, jedzie?
TŁUM
(otacza karetę)
MAKROT
Patrzajcie! Chresty na piersiach na przedzie!
Zdrajca! Ty zdrajca Lewicki! Znam ja cię!
Cha, cha, cha, przedajniku! Będziesz wisiał, bracie!
(pada kilka strzałów)
MAKROT
Och — trup! — trup!
1 GŁOS
Wyciągnąć trupa!
POSPÓLSTWO
(wywleka trupa z karety)
2 GŁOS
Zobaczcie kto to?!
WOŹNICA
Nowicki generał!
(zeskakuje z kozła)
2 GŁOS
Za Lewickiego zabit! — Nieszczęście! Szlachetny
poległ za zdrajcę!
WOŹNICA
(wyprowadza konia w boczną uliczkę)
1 GŁOS
Kto rzekł, że to zdrajca!?
Kto nazwiska pomylił?
2 GŁOS
Wieszać!
TŁUM
(wskazując Makrota)
To on!!
2 GŁOS
Rajca!
We krwi mu wytrzeć pysk!
TŁUM
(rzucają się na Makrota, przewracają na ziemię i wleką)
Niech wisi w górze!
Naści pij! Na latarnię! Krew, krew, krew na murze!
Nazwiska wszystkich opisanych wyżej oficerów znalazły się na pomniku, który powstał na Placu Saskim z inicjatywy Rosjan i został odsłonięty równo w 11. rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego. Znienawidzony przez warszawian pomnik stał aż do roku 1917, gdy został rozebrany za zgodą okupacyjnych władz pruskich.
W czasie, gdy go odsłaniano, pierwszy przywódca powstania Piotr Wysocki był na zesłaniu na Syberii i jeszcze 16 lat dzieliło go od amnestii i powrotu do Polski, gdzie osiedlił się w Warce.
Jacek Kaczmarski tak śpiewał w piosence „Starość Piotra Wysockiego”:
Czasem mówi jak człowiek
Rękę poda uśmiechnie się uprzejmie
A czasem błyśnie szaleństwem spod powiek
I wtedy ma w oczach Syberię
Nocą pali światła w oknach
I krzyczy matki straszą nim dzieci
Generale Sowiński reduta od krwi mokra
Niech pan nas Bogu poleci!
Powstanie Listopadowe, do którego przyłączyły się starsze dzieci zamordowanego generała Haukego, a także wielu Polaków z innych zaborów, w tym z pruskiego, kojarzonego zwykle ze spokojną pracą organiczną, było jeszcze relatywnie sensowne w porównaniu ze styczniowym, wynikłym już głównie z emocji, czy tym bardziej warszawskim. Polska miała własne wojsko, choć pod dowództwem Rosjan na najwyższym szczeblu, a od likwidacji Księstwa Warszawskiego minęło raptem 15 lat. To tak, jakbyśmy dzisiaj mówili o wydarzeniach z 2006 r. – dawno, ale przecież nie jakaś prehistoria sprzed dwóch czy trzech pokoleń. Czy powstanie miało szanse z powodu sytuacji międzynarodowej, jak niektórzy kalkulowali, to już całkiem inna sprawa. Faktem jest, że ta kalkulacja nawet zadziałała, tyle że odwrotnie niż liczono. Zamiast dać szansę powstaniu z powodu spodziewanej interwencji rosyjskiej we Francji i Belgii, tychże interwencji Petersburg poniechał, żeby załatwić sprawę bliższą i ważniejszą, czyli stłumić polskie powstanie.
Trudno zaakceptować narrację stosowaną między innymi przez wielu polityków obozu dzisiaj rządzącego, jednowymiarową i hurrapatriotyczną. Tak jak w Konfederacji Targowickiej znaleźli się bohaterowie wcześniejszej Konfederacji Barskiej oraz uczestnicy Sejmu Wielkiego, tak wśród zwalczających Powstanie Listopadowe byli ludzie z ogromnymi dla Polski zasługami. Przeciwstawiać ich dzisiaj jako „zdrajców” podchorążym „bohaterom i patriotom” może tylko ktoś o bardzo uproszczonym widzeniu historii. Racje absolutnie nie rozkładały się tak prosto.
Można dzisiaj starać się odtworzyć motywacje „lojalistów”, gdy stawali naprzeciwko młodych, zapalczywych podchorążych. Byli to w większości ludzie, którzy przeżyli wiele i mieli za sobą ogromne rozczarowania. Najpewniej uważali, że da się coś uratować z polskiej autonomii, także za pomocą polskiego wojska, jeśli będziemy działać spokojnie i nie będziemy się buntować. Zapewne nie mieli złudzeń, że akcja podchorążych może przynieść jakiekolwiek dobre skutki. I, jak się okazuje po latach, mieli rację.
Podobna, choć nie identyczna historia powtórzy się 33 lata później, a Przemysław Gintrowski będzie o niej śpiewał tekstem napisanym przez Jerzego Czecha w piosence „Margrabia Wielopolski”:
Pan narodu, margrabio, nie zmienisz,
Tu rozsądku rzadko się używa,
A jedyne, co naprawdę umiemy,
To najpiękniej na świecie przegrywać!
Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.