KUŹ: Niemiecka doktryna cynicznego pacyfizmu

flickr.com

Wsparcie Berlina dla natowskiej strategii odstraszania na wschodzie zawsze było problematyczne. W przypadku nowego kanclerza wiele wskazuje zaś na jeszcze większą niż poprzednio pobłażliwość wobec Kremla.

Kanclerz socjaldemokrata w koalicji z Zielonymi to coś, co przywodzi w Polsce na myśl mieszane skojarzenia związane z polityką zagraniczną rządu Gerharda Schrödera. Człowieka, który wspierał wprawdzie członkostwo Polski w UE, ale równocześnie jako pierwszy niemiecki kanclerz od czasu wojny zerwał z orientacją atlantycką na rzecz spojrzenia eurazjatyckiego. Krytykował więc otwarcie politykę USA, rozpoczął budowę pierwszej nitki Nord Stream, a na starość został po prostu zupełnie oficjalnie lobbystą Władimira Putina.

Obejmujący właśnie rządy Olaf Scholz pewnie nie posunie się tak daleko, ale będzie jeszcze mniej skory do wywierania presji w zakresie hard power na Rosję niż Angela Merkel. Oczywiście sama „Mutti” unikała potrząsania szabelką, ale już jej współpracownicy – bynajmniej. Pod koniec października minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer opowiedziała się zdecydowanie za doktryną odstraszania wobec Rosji, nie wykluczając wykorzystania do tego celu również broni nuklearnej znajdującej się w Niemczech obecnie w ramach programu nuclear-sharing. Przy okazji obchodów 30-tej rocznicy polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak proponował natomiast utworzenie z Polską wspólnych jednostek bojowych. 

Wojownicze wypowiedzi Annegret Kramp-Karrenbauer wyraźnie kontrastują z ostrożnymi słowami Olafa Scholza, który o Rosji powiedział tyle, że powinna zrozumieć, że „obowiązują rządy prawa, a nie prawo siły”. Wspominał on również, że chce z Putinem rozmawiać w ramach swojej bliżej nie określonej „nowej polityki wschodniej”. Zaplecze polityczne Scholza jest jednak w swym wschodnim pacyfizmie i atlantyckim sceptycyzmie znacznie bardziej zdecydowane. Szef frakcji SPD Rolf Mützenich nazwał wypowiedzi Kramp-Karrenbauer nieodpowiedzialnymi. W zeszłym roku tenże sam Mützenich lobbował zaś za tym, aby z terytorium Niemiec zniknęły amerykańskie głowice nuklearne. 



Szczęściem w nieszczęściu dla wschodnich sąsiadów Niemiec jest fakt, że tekę ministra spraw zagranicznych obejmie liderka partii Zielonych – Annalena Baerbock, która do polityki Władimira Putina ma – jak na niemieckie standardy – wybitnie krytyczny stosunek. Nie ma się jednak co łudzić. W razie otwartego ataku Rosji na Ukrainę ten niemiecki rząd nie zdobędzie się na wiele ponad deklaracje wsparcia humanitarnego i wyrazy oburzenia, dając kolejny pokaz czegoś co można określić doktryną cynicznego pacyfizmu. Doktryna ta pozwala m.in. na robienie z rządami mającymi na koncie zbrodnie i gwałcące prawo międzynarodowe podboje interesów, ale zabrania już w imię pokoju czynnego bronienia ich ofiar.  

Dlatego właśnie w rozmowach koalicyjnych SPD, FDP i Zielonych brak właściwie było tematu Nord Stream 2. Wobec bezprecedensowej koncentracji wojsk rosyjskich Amerykanom udało się ostatecznie uzyskać tylko czasowe wstrzymanie certyfikacji gazociągu.

Według przecieków prasowych Niemcy nie dołączyły jednak do naprędce kleconej przez Waszyngton cichej koalicji wsparcia dla Ukrainy i obrony wschodniej flanki NATO. Istotnie jest coś zastanawiającego w tym, że na polskiej granicy z Białorusią tak szybko znaleźli się żołnierze brytyjscy i estońscy, ale już nie niemieccy. 

Miesiąc miodowy pogromcy Trumpa, Joe Bidena i germańskiej księżniczki, którą ów Trump jakoby ciemiężył, wyraźnie się kończy. Nie będzie raczej pomiędzy Waszyngtonem a Berlinem powrotu do dawnego partnerstwa w przywództwie. Polska może jednak niemieckim pacyfistom zaproponować dalsze i bardziej świadome utrwalanie podziału ról w polityce transatlantyckiej. Berlin jako najpotężniejsza gospodarka UE nie napotykałby na nasz opór budując z Waszyngtonem dogodne dla siebie stosunki gospodarczo-dyplomatyczne, my zaś postulowalibyśmy w zamian większe zrozumienie dla naszej potrzeby prowadzenia wraz z USA niezależnej od Berlina polityki bezpieczeństwa. Niemcy nie zdają bowiem kolejnych sprawdzianów z zapewniania stabilności na wschodzie. Dla nas zaś gra idzie o coś znaczenie więcej niż dobre samopoczucie głosujących na SPD sytych, pokojowych i bezpiecznych mieszczuchów. 


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!