Liczne obostrzenia, restrykcje i zamknięcia branży gastronomicznej doprowadziły sporą jej część do upadku, a praktycznie całą resztę do poważnych problemów finansowych. Przyjrzymy się różnicom pomiędzy Anglią i Polską: jakie restrykcje i w jaki sposób były wprowadzane, jak ucierpiała branża i kto na tym wszystkim zyskał?
Pierwsza i podstawowa różnica pomiędzy oboma krajami polega na tym, że Anglicy wszystkie swoje obostrzenia wprowadzali zgodnie z prawem. Polski rząd natomiast złamał Konstytucję RP już pierwszym epidemicznym obostrzeniem, które nakazywało zamknięcie lokali gastronomicznych z możliwością sprzedaży jedzenia tylko w trybie na wynos. Bez wprowadzenia stanu wyjątkowego Rada Ministrów nie jest należycie umocowana do ustanawiania takich ograniczeń.
Legalne czy nie, restrykcje wyrządziły ogromną krzywdę gastronomii. Zarówno Polska, jak i Anglia doświadczyły dwóch okresów zupełnego zamknięcia restauracji. Anglicy przeszli te dwa pandemiczne lata nieco lepiej, jako że w tym czasie mieli okresy pełnego otwarcia branży w okolicach lata – dzięki temu już w maju 2021 r. obroty angielskiej gastronomii były bliskie tym sprzed pandemii. Polscy ministrowie zdrowia w tym czasie wymyślali coraz to nowsze, niepoparte żadnymi badaniami restrykcje. W efekcie polska gastronomia była praktycznie bez przerwy albo zamknięta, albo poddana dotkliwym obostrzeniom.
Polscy przedsiębiorcy (a także konsumenci) wykazali się dużą kreatywnością w obchodzeniu obostrzeń. Świetnym przykładem jest sztuczne stworzenie stosunku pracy pomiędzy klientem a restauratorem (zlecenie – jednej z kawiarni w Chełmie – polegało na wystawieniu opinii na temat serwisu w lokalu), które pozwalało klientom-pracownikom przebywać w kawiarni, pomimo zakazów rządowych. Anglicy poważniej i z większym szacunkiem podchodzili do prawa stanowionego w zakresie COVID-19: praktycznie całe społeczeństwo (przynajmniej na początku) przestrzegało restrykcji. Szacunek do prawa to jedna z łatwiej zauważalnych różnic między oboma krajami, mająca swoje korzenie w imperialistycznej historii Anglii i naznaczonej okupacją zaborców, a później komunistów historii Polski. Polacy mają tendencję do uważania prawa za element opresji ze strony władzy. Z kolei w Anglii zaufanie na linii społeczeństwo – władza działa w obie strony, czego świetnym przykładem był obowiązek noszenia maseczek. Każdy obywatel, który uzna, że nie może nosić maseczki, jest zwolniony z tego obowiązku. Nie jest wymagany stempel od lekarza, a jedynie ustna deklaracja obywatela. Powodem może być zarówno astma, jak i klaustrofobia czy stany lęku uogólnionego.
Równi i równiejsi
Patrząc na kolejne ogniwa łańcucha branży gastronomicznej, łatwo zauważyć, że każdy zapłacił srogą cenę za decyzje rządu. Dostawcy produktów do branży gastronomicznej nie zostali objęci większością finansowych zapomóg. Dlaczego? Ponieważ nie zostali przez rząd zamknięci. Luty 2021 r. to dla angielskich dostawców ledwie 63% przychodów w porównaniu z lutym 2020 r. Skutek jest dość ewidentny, jednak rząd nie widzi problemu. Można to porównać do sytuacji, w której rządzący zamykają wszystkie drogi i środki transportu a mimo wszystko oczekują, żeby obywatel dojechał do pracy. Sytuacja w Polsce wygląda bardzo podobnie. Dostawcy produktów do branży gastronomicznej pozbawieni są świadczenia postojowego – filaru tarczy antykryzysowej, z tego samego powodu co w Anglii.
Rządy wyraźnie faworyzują pracowników kosztem przedsiębiorców. Tak w Anglii, jak i w Polsce, programy ochrony zatrudnienia wystarczyły na pokrycie (przynajmniej w dużej części) wynagrodzeń około 30 proc. rynku pracy. Przedsiębiorcy natomiast, czyli ci, którzy te miejsca pracy tworzą, dostali wsparcie zupełnie nieproporcjonalne do skutków, z którymi przyszło im się mierzyć w następstwie rządowych restrykcji. Świadczenie postojowe dla polskich przedsiębiorców wystarczyłoby np. na wynajem ledwie 6 m2 lokalu gastronomicznego w Warszawie (liczonych wg cen z 2018 r.). Zapomogi brytyjskiego rządu wyglądają już trochę poważniej – pozwalają na wynajem około 30 m2 lokalu użytkowego w Londynie. To wciąż jednak mało, a koszt lokalu to tylko pierwsze z licznych obciążeń przedsiębiorców.
Warto wspomnieć o grupie zupełnie zapomnianej przez statystykę i zapomogi rządowe: młodych ludziach, którzy dopiero planowali na rynek pracy wejść, a zostali tej szansy pozbawieni lub im ją poważnie ograniczono. Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego w Polsce oraz angielski GUS raportują praktycznie te same, zatrważające fakty. Grupa wiekowa 18-24 lata przejawia najwyższe poziomy stanów depresyjnych czy lęku uogólnionego. Ponadto konsumpcja alkoholu średnio- i wysokoprocentowego wzrosła w Anglii o 24,4% od początku pandemii. Depresja i alkohol to gotowy przepis na długoletnie problemy z wydajnością młodych pracowników (tych, którzy w ogóle będą zdolni pracować).
Cui bono?
Gdzie można znaleźć beneficjentów zmian i zapaści w branży gastronomicznej? Zadłużone, wyczerpane przedsiębiorstwa gastronomiczne stanowią na pewno łatwy łup dla zamożnych inwestorów. Do tego spadek ilości transakcji gotówkowych (w Polsce w 2021 r. aż 70,7 proc. transakcji odbyło się bezgotówkowo) i zamawianie jedzenia do domu to dwa główne czynniki powodujące astronomiczne zyski dla branży finansowej i technologicznej. Ta pierwsza zbiera plony z obsługi transakcji bezgotówkowych, wynajmu terminali czy prowadzenia kont bankowych. Druga zapewnia możliwość zamówienia jedzenia do domu przez aplikacje, co było jedyną dostępną formą jedzenia “w restauracji” podczas lockdownów.
Za restrykcjami w Polsce i w Anglii nie stały badania naukowe ani zwykła logika. Oczywiście, początek pandemii był na całym świecie jednym wielkim polem doświadczalnym, ale gdy można już było zrobić pierwsze podsumowania i wyciągnąć wnioski, nie wszystkie kraje kwapiły się do powrotu do normalności. Tu punkt dla Anglii za otrząśnięcie się i rzeczowe podejście do sprawy w 2022 r. Brak naukowego uzasadnienia dla dalszych restrykcji spowodował, że Anglia zdjęła wszystkie obostrzenia w związku z COVID-19 a od 24 lutego 2022 r. nie ma już obowiązku kwarantanny po zakażeniu wirusem. Kiedy Anglia przechodzi nad COVID-19 do porządku dziennego, minister zdrowia w Polsce od 1 marca wprowadza nakaz szczepień w służbie zdrowia: za brak szczepień grozi utrata pracy. Projekty ustaw typu lex confident, nakaz szczepień dla medyków czy wymaganie testu COVID-19 przed przyjazdem do Polski spoza strefy Schengen (ale w ramach Schengen już nie) to tylko kilka absurdów, niepodpartych ani faktami ani logiką.
Pracownicy branży gastronomicznej wyszli prawie suchą nogą z kryzysu stworzonego przez rządy, kiedy przedsiębiorcy tonęli w długach i musieli zamykać lokale. Ciekawa obserwacja logiki rządzących dotyczy ich polityki wobec dostawców produktów do restauracji: “nie zamknęliśmy Cię, więc nie należy Ci się wsparcie”. Warto też pamiętać o młodych ludziach pogrążonych w depresji i nadmiernym spożyciu alkoholu, o których również rząd zapomniał.
Spadek dochodów, balansowanie na granicy upadku, bankructwa, lęk o przyszłość, długi, depresja, samobójstwa, spadek wydajności pracownika, zwolnienie obrotu gospodarczego – to wszystko skutki, które będziemy odczuwać wszyscy przez długie lata. No może z wyjątkiem branż finansowej i technologicznej, którym nie starcza czasu na przeliczenie wszystkich zysków.
Więcej na temat oceny ekonomicznych skutków metod zastosowanych do walki z pandemią przeczytacie Państwo w kolejnej części Raportu Instytutu Ordo Iuris poświęconemu ograniczeniom praw i wolności wprowadzanych w Polsce w związku z epidemią Covid-19.