TYSZKA-DROZDOWSKI: Technologiczna eskalacja

Siódmego października 2022 roku zimna wojna między USA a Chinami weszła w fazę technologicznej eskalacji. Administracja Bidena zapowiedziała wprowadzenie nowych restrykcji eksportowych, które odetną Państwo Środka od najbardziej wartościowych elementów amerykańskiego łańcucha dostaw w obszarze półprzewodników. „Ameryka – jak zauważył jeden analityk – odłącza od Chin cały łańcuch dostaw zaawansowanych technologii, zanim Chiny zdołają go «uwewnętrznić»”. Te posunięcia cofną chiński sektor chipów o lata, nasilając jednocześnie dążenie do samowystarczalności. – pisze Krzysztof Tyszka-Drozdowski w tekście, który w wersji anglojęzycznej został opublikowany pierwotnie na portalu The Ciritc.

Trump jako pierwszy odpowiedział na neomerkantylistyczną ofensywę Chińskiej Partii Komunistycznej. Wobec agresywnego, prowadzonego z państwowej inspiracji, technologicznego szpiegostwa i kradzieży własności intelektualnej, wobec barier w dostępie do rynku i dumpingu, republikański prezydent wprowadził Export Control Reform Act. Agencje rządowe miały skoncentrować się na technologiach, które wcześniej nie podlegały restrykcjom. Jake Sullivan, National Security Advisor Bidena, określił te technologie mianem „force multipliers”, czyli mnożników siły. Zaliczają się do nich między innymi superkomputery i AI oraz wszystko, czego potrzeba, by te technologie rozwijać. Administracja Bidena wprowadziła restrykcje dotyczące najnowszych chipów,  software’u niezbędnego do ich projektowania i przyrządów służących do ich wytwarzania. Zakazała również pracować personelowi amerykańskich firm z podmiotami z chińskiego sektora zaawansowanych półprzewodników. Od teraz taki rodzaj relacji będzie wymagał specjalnej licencji.

Dlaczego nowe ograniczenia są aż tak szerokie? Przedtem obejmowały tylko te technologie i firmy, które współpracowały bezpośrednio przy militarnych przedsięwzięciach. Zaawansowane półprzewodniki, superkomputery i AI nie stanowią jednak neutralnej technologii, lecz warunek  możliwości modernizacji nowoczesnego arsenału.

 

Zakaz sprzedaży chipów i sprzętu bezpośrednio do instytucji lub podmiotów powiązanych z chińską armią był do tej pory nieskuteczny z dwóch względów. Po pierwsze, Chińczycy ustanowili sieć shell companies, spółek wydmuszek, która pozwalała obejść im amerykańskie obostrzenia. Po drugie, chiński sektor technologiczny działa w ramach „civil-military fusion”, fuzji cywilno-militarnej, co oznacza, że granica między technologią wykorzystywaną do celów komercyjnych a technologią wojskową jest płynna. O wszystkim ostatecznie rozstrzyga państwo i interes wojska, a każda technologia jest dual use, czyli podwójnego użytku – cywilnego lub wojennego. W tej sytuacji jedynym wyjściem dla administracji Bidena było tym razem odciąć cały chiński ekosystem technologiczny w dziedzinie zaawansowanych półprzewodników.

Choć wiele niezbędnych narzędzi do produkcji chipów oraz software do ich projektowania są w amerykańskich rękach, to istotne elementy łańcucha dostaw znajdują się też w innych krajach. Unilateralizm inicjatywy Waszyngtonu może okazać się jej najsłabszą stroną, jeżeli firmy z innych krajów zrozumieją, że mogą teraz zdobyć o wiele większy udział w chińskim rynku, który i tak dla wielu stanowi podstawowe źródło zysków. Jeśli USA nie przekona sojuszników, by dołączyli się do restrykcji, to długofalowo te starania mogą okazać się mniej skutecznie niż zakładano.

Już gdy Biden zaproponował sojusz Chip 4, Koreański rząd był niechętny wobec tej inicjatywy (w końcu 48% eksportów Samsunga trafia do Chin). Wobec technologicznej eskalacji znalezienie rozwiązania, które zadowoli wszystkich, wydaje się mało prawdopodobne, jeśli nie wprost niemożliwe.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Reakcje strony chińskiej były jak dotąd nieznaczne. Komuniści nie dokonali skoordynowanego propagandowego odwetu. Po części wynika to z faktu, że trwa Kongres Partii. Komentując jednak ogłoszenie przez U.S. nowych export controls, ekspert od Chin, Tanner Greer, przypomniał, że technologia stanowi dla CCP klucz do tego, aby „make China great again” i wypełnić historyczną misję Partii. Półprzewodniki stanowią kluczowy element, bez którego tej ambicji nie uda się osiągnąć. USA postanowiło w tej misji przeszkodzić.

Wraz z dojściem Xi Jinpinga do władzy, rozwojowi technologicznemu przyznano najwyższy priorytet. Na XX Kongresie Partii, jej przywódca stwierdził niedwuznacznie, że dla Chin „ nauka i technologia muszą stać się najważniejszą siłą produktywną, talent najważniejszym zasobem, a innowacje najważniejszym dążeniem”. Wcześniej kładł również szczególny nacisk na “samowystarczalność technologiczną” (科技自立自强), traktując aspirację do suwerenności w tym obszarze jako najważniejsze zadanie w dobie nasilających się napięć między USA a Chinami. Xi wyznaczył Liu He – swojego człowieka od trudnych wyzwań gospodarczych – do nadzoru nad sektorem półprzewodników. Wcześniej Liu był zaangażowany na innych newralgicznych odcinkach, kierując próbami uzdrowienia chińskiego sektora finansowego oraz reprezentując swój kraj w negocjacjach handlowych z administracją Trumpa. Wobec restrykcji eksportowych, ma on czuwać nad objęciem przemysłu chipów tzw. „systemem całego narodu”.

To mechanizm mobilizacji wszystkich zasobów, który za czasów Mao wykorzystano do gwałtownej industrializacji, a później do zbudowania bomby atomowej, zaś niedawno – do osiągnięcia wyników na Olimpiadzie. “Dla naszego kraju technologia i innowacje to nie tylko wzrost gospodarczy”, stwierdził Liu, “to także kwestia przetrwania”.

 

Mimo priorytetowego traktowania, Chiny osiągają mieszane rezultaty w sektorze półprzewodników. Ich strata do tajwańskiego TSMC jest nadal duża, a przełom, który ogłosiła chińska firma SMIC – produkując chipy w klasie 7 nanometrów – pozostanie iluzoryczny bez zaawansowanego oprzyrządowania pozwalającego na masową produkcję, do którego Ameryka odcięła Pekinowi dostęp. Chińczycy nie zdołali, jak dotąd, przebić się do kategorii najbardziej zaawansowanych chipów, ich potencjał produkcyjny koncentruje się na półprzewodnikach starszej generacji. Jeśli chodzi o tzw. foundries, w wolnym tłumaczeniu „odlewnie”, czyli złożone fabryki o bardzo subtelnych procesach produkcyjnych, gdzie wytwarza się chipy, to chińskie firmy posiadają tu niewielki udział w światowym rynku (w przypadku ich dwóch największych firm w tym sektorze wynosi on 7%). W kategorii logic semiconductors, do których zaliczają się procesory (CPUs) i procesory graficzne (GPUs), udział chińskich firm jest jeszcze mniejszy. Największą stratę do liderów rynku odnotowują w zaawansowanych urządzeniach litograficznych, bez których nie można stworzyć najbardziej chipów z najwyższej klasy. Największe sukcesy odniesiono w projektowaniu półprzewodników: tutaj firmom z ChRL udało się dokonać prawdziwego skoku i pod tym względem tylko USA wyprzedzają Chiny. Ich udział w tym segmencie wzrósł z 3.6% w 2004 r. do prawie 43% w 2019 r. Specjalizacja w łańcuchu dostaw półprzewodników jest tak złożona i trudna do zduplikowania, że dążenie do samowystarczalności w tej dziedzinie Pekin słusznie traktuje tak samo poważnie jak program nuklearny.

Żaden kraj nie osiągnął w dziedzinie chipów samowystarczalności, a biorąc pod uwagę złożoność sektora – jest to prawdopodobnie niewykonalne. Ambitny plan samodzielności technologicznej, Made in China 2025, zakładał, że 70% chińskiego zapotrzebowania będzie zaspokajane przez narodowych producentów. Na chwilę obecną chińskie firmy pokrywają jedynie około 20% tych potrzeb.


CZYTAJ TAKŻE:

BEHRENDT: Japonia bliżej NATO

Wielka wojna zachodnioafrykańska – dlaczego zagraża Europie?


Chiny posiadają jednak również wiele atutów – jak tani kapitał i tanią siłę roboczą. Ich rynek jest ogromny. Mimo tego, że co roku w Chinach kilka razy więcej studentów niż w USA kończy kierunki ścisłe i inżynieryjne, to deficyt uzdolnionych inżynierów wciąż stanowi problem. Chińska Partia Komunistyczna zdaje sobie z tego sprawę i uruchamia na kolejnych uczelniach programy poświęcone inżynierii elektrycznej, ze szczególnym naciskiem na półprzewodniki. Cicha, praktyczna wiedza, którą zgromadzili inżynierowie z tajwańskiego TSMC (lidera w dziedzinie produkcji najbardziej zaawansowanych chipów) nie da się po prostu łatwo zrekonstruować. To praca pokoleń, której nie można przeskoczyć. Pekin jest tego świadom i dlatego rozpoczął wojnę o talent, werbując inżynierów z tajwańskich i zachodnich firm. Taipei powołało nawet specjalne biuro śledcze, które ma przeciwdziałać próbom podkradania najlepszych pracowników. Być może ten deficyt pokryją Chińczycy wracający ze Stanów do ojczyzny. Wobec natężających się napięć między dwoma mocarstwami, „ponad 1,400 chińskich naukowców wróciło z USA do Chin w 2021 r., o 22% więcej niż w zeszłym roku”.

Amerykańska strategia zawiera dwa aspekty. Z jednej strony wysiłek, aby odciąć Chiny od narzędzi i zasobów, które pozwoliłyby im wybić się na prowadzenie w dziedzinie zaawansowanych chipów. Drugi jej aspekt dotyczy amerykańskiego potencjału w tej dziedzinie. Tutaj amerykański sektor półprzewodników miał wzmocnić CHIPS Act. Skala tej inicjatywy okazała się niewystarczająca, jak zauważył David P. Goldman. Proponuje ona 11 miliardów dolarów na ośrodki badawcze nad półprzewodnikami, podczas gdy dla przykładu budżet R&D Samsunga (jednego z liderów na rynku) wynosi 16 miliardów. „Biorąc pod uwagę ogromną populację i wielką pulę uzdolnionych ludzi, przekonuje Goldman, Chiny stanowią większe zagrożenie od tego, jakie kiedykolwiek stanowiła Rosja, a mimo to Stany wydają [na technologię – przyp. K.T-D.] jedynie ułamek tego – w stosunku do wielkości amerykańskiej gospodarki – co wydawały w latach 80.”

Co więcej, CHIPS Act, zamiast oznaczać krok ku odbudowie amerykańskiej bazy przemysłowej, został przejęty przez lobby firm zajmujących się półprzewodnikami. Zamiast przełomu, mamy zapomogę dla korporacji. Ich nacisk zmienił kształt ustawy nie do poznania, pozwalając na wykorzystanie tych środków nie tylko na odkupowanie akcji, lecz także na inwestycje w Chinach.

 

Jak zareagują Chiny? Po restrykcjach, które uderzyły w Huawei, rewanż był w zasadzie żaden. Cios, który administracja Bidena wymierzyła w same warunki możliwości chińskiego postępu technologicznego w najbardziej kluczowych sferach, jest całkiem innej mocy. Skutki tych nowych regulacji ujrzymy dopiero za jakiś czas i najpewniej Pekin będzie czekał na ich rezultaty, zanim zdecyduje się na odpowiedź. Odwet może przyjąć subtelną formę bliższych związków z amerykańskimi korporacjami, ostatnimi przyjaciółmi Chin w Ameryce. Ich interesy w Państwie Środka miałyby przełożyć się na lobbowanie w Waszyngtonie i wpływanie na ośrodki władzy tak, by te obrały mniej konfrontacyjny kurs. Wydaje się, że bastiony oporu wobec decoupling powoli padają. Mówi się o tym, że w nadchodzących miesiącach Waszyngton wprowadzi kolejne regulacje w postaci mechanizmu monitorującego inwestycje amerykańskich firm. Jego rezultatem będą restrykcje na inwestowanie kapitału w Chinach.

Nasuwa się pytanie: czy Chinom zostało dużo do stracenia? Czy tę próbę zahamowania rozwoju technologicznego odbiorą jako zagrożenie egzystencjalne? Jak wpłynie to na ich strategię wobec Tajwanu? Mówi się, że gdy spytano Zhou Enlai, chińskiego premiera i współpracownika Mao, jak ocenia Rewolucję Francuską, to miał odpowiedzieć, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by osądzać jej skutki. Jest zbyt wcześnie, by ocenić, co pociągną za sobą ostatnie posunięcia Waszyngtonu. Nie ulega jednak wątpliwości, że w przyszłości przyciągną uwagę historyków.


Tłumaczenie powstało w ramach projektu: „Kontra – budujemy forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Krzysztof Tyszka-Drozdowski
Krzysztof Tyszka-Drozdowski
urodzony w Warszawie w 1991 r. W 2019 roku zadebiutował zbiorem esejów "Żuawi nicości". W 2021 roku w wydawnictwie ARCANA ukazała się jego debiutancka powieść "Zamknięte raje". Obie książki nominowano do Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Publikował liczne artykuły zarówno w prasie polskiej (Plus Minus, Arcana, Do Rzeczy, Teologia Polityczna), jak i zagranicznej (The American Conservative, The Critic, UnHerd, American Affairs Journal). Pracuje nad kolejną powieścią. W przyszłym roku nakładem wydawnictwa ARCANA ukaże się jego praca o Charles’u Maurrasie, "Forma rzymska. Myśl Charles’a Maurrasa."

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!