Mówiąc o II wojnie o Trybunał Konstytucyjny można domniemywać zbliżającą się perspektywę, jaka czeka ten organ w obecnej kadencji Parlamentu. Politycy nowej większości niejednokrotnie powtarzali hasła o potrzebie “naprawy” Trybunału wskazując na panującą sytuację w tej instytucji jako przykład destrukcji rządów prawa dokonanej przez rząd Zjednoczonej Prawicy. – Jakub Chruściel prezentuje chronologię zdarzeń, które doprowadziły do dzisiejszego kryzysu instytucji Trybunału Konstytucyjnego.
PO czyli betonowanie swojej władzy
Aby dokładniej nakreślić problem jaki istnieje, należy cofnąć się w czasie o kilka lat. Kiedy w 2015 roku wszystko wskazywało na to, iż Prawo i Sprawiedliwość wygra jesienne wybory, rząd PO-PSL dokonał nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przyznając sobie prawo do wcześniejszego wybrania 5 członków przyszłej kadencji Trybunału. Reforma miała za zadanie zapewnić zachowanie wpływu w tej instytucji. To działanie stało się podstawą kryzysu ustrojowego, który jako spór polityczny i prawny ostatecznie nabrał rozpędu podczas rządów Zjednoczonej Prawicy.
Działania rządu PO-PSL skutkujące naruszeniem obowiązującej procedury wyboru członków Trybunału nie spotkały się wówczas z na tyle znaczącą krytyką, aby rząd ten porzucił swoją inicjatywę. Zaprzestanie prób obsadzania 5 członków, podczas gdy w normalnych warunkach rząd PO-PSL mógłby dokonać wyboru 3 członków, prawdopodobnie uchroniłoby TK przed późniejszymi perturbacjami. Zmiany dokonane w ostatnich miesiącach tego rządu stały się “moralną” podstawą w przekazie nowego obozu władzy do przeprowadzania reformy w Trybunale podczas okresu “dobrej zmiany”.
PiS, czyli rollercoaster w Trybunale
Reforma sądownictwa była jednym z głównych postulatów wyborczych Zjednoczonej Prawicy. Obóz ZP powoływał się na zdegenerowanie “kasty sędziowskiej” mającej swój rodowód w okresie PRL i obsadzającej stanowiska w czasach post-PRLu. Wskazywano na to, iż prawo stało się interesem dla elitarnej grupy, a nie walką o sprawiedliwość. Hasła te nie mogły również nie dotknąć Trybunału Konstytucyjnego. Działania rządu PO-PSL stały się dla nowej władzy przykładem obrony dawnych stosunków w instytucjach państwowych i prawniczych.
Kiedy Sejm, w ramach którego władzę sprawował rząd PO-PSL, dokonywał wyboru 5 sędziów do TK, politycy prawicy wskazywali na wady prawne, jakie posiadał ten wybór. Wybór na Prezydenta Andrzeja Dudy, był sygnałem, iż Polskę czekają zmiany również w przypadku wyborów parlamentarnych. Jedną z pierwszych decyzji, jakie podjął nowy Prezydent, był sprzeciw wobec zaprzysiężenia członków TK wskazanych przez Sejm.
Po wygranych wyborach Zjednoczona Prawica poszła dalej, przygotowując szereg ustaw, które miały naprawić funkcjonowanie organu konstytucyjnego. Sprawa wyboru sędziów i pierwszych ustaw ostatecznie wylądowała w Trybunale Konstytucyjnym, który postanowił, iż wybór 3 sędziów został dokonany prawidłowo, podczas gdy wybór 2 kolejnych był niezgodny z Konstytucją, a także iż ustawa zmieniająca funkcjonowanie TK przygotowana przez PiS jest niekonstytucyjna. Wyrok zapadł już podczas pierwszych rządów Zjednoczonej Prawicy. Nowa władza zapoczątkowała wówczas okres braku natychmiastowego ogłaszania części wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
Mimo wyroku TK Sejm VIII kadencji dokonał wyboru 5 sędziów Trybunału, a Prezydent dokonał ich zaprzysiężenia. Od tego czasu część środowisk przeciwnych Zjednoczonej Prawicy nazywa wybranych w ten sposób sędziów “dublerami”.
Ustawa swoje, Trybunał swoje…
Zjednoczona Prawica uchwaliła ustawę, na mocy której Trybunał Konstytucyjny co do zasady ma orzekać w pełnym składzie, co wymaga udziału co najmniej 13 sędziów. Nowelizacja została zaskarżona do Trybunału, który rozpatrzył ją i uznał za niekonstytucyjną, orzekając w składzie niezgodnym z nią (w rozprawie wzięło udział 12 sędziów). W związku z powyższym strona rządowa odmówiła opublikowania wyroku, powołując się na niewystarczającą ilość sędziów w składzie orzekającym do jego wydania.
Nowa władza i jej postulaty
Koalicja Obywatelska szła do wyborów z hasłem polepszenia relacji z Unią Europejską oraz dopuszczeniem aborcji do 12. tygodnia życia. Lewica proponowała jeszcze większą liberalizację dotyczącą prawa do przeprowadzania zabiegów przerywania ciąży. Obietnice przedwyborcze i rzeczywistość często nie idą w parze, warto się jednak przyjrzeć temu, na jakie trudności w przeprowadzeniu napotkałyby wskazane propozycje oraz jakie mogłoby być ich uzasadnienie w kontekście wywarcia wpływu na TK przez nową władzę.
Przywołane postulaty mogą natrafić na problemy prawne wynikające z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego. Na mocy obowiązujących przepisów nie ma możliwości wprowadzenia postulatu dotyczącego aborcji, ponieważ podważałby on opublikowane wyroki TK z 1997 roku oraz wspomniany już wyrok z 2020 roku. Wyroki TK mogą zostać również ominięte. Nowa władza, próbując wprowadzić postulat aborcji do 12. tygodnia, mogłaby pójść w stronę stworzenia furtki w postaci dekryminalizacji przeprowadzania aborcji i pomocnictwa w dokonywaniu. W tym przypadku władza mogłaby się powoływać na domniemanie konstytucyjności, a jakakolwiek interwencja Trybunału byłaby dla TK obciążeniem. Podważenie statusu Trybunału i przeprowadzenie reform (naruszających co prawda prawo) pozwoliłoby na wprowadzanie trwałych gruntownych zmian w prawie aborcyjnym, co byłoby bardzo trudne do odwrócenia, mając w pamięci skalę protestów proaborcyjnych z 2020 roku.
Wydawać się może, że protesty te byłyby znacznie liczniejsze niż protesty obrońców Trybunału. Koalicja rządząca mogłaby w społeczeństwie przedstawiać się jako ta, która próbuje wyzwolić kobiety spod “nieludzkiego” Trybunału Konstytucyjnego, dając im prawo do decydowania o własnym ciele. Wówczas Trybunał mógłby stać się głównym wrogiem ulicy, a argumentacja za przeprowadzeniem czystki w Trybunale odnosiłaby się do politycznych haseł o “naprawie instytucji” po rządach PiSu.
Świeże powyborcze postulaty
Po ogłoszeniu wyników wyborów do mediów przedostawały się irracjonalne pomysły o możliwości podważenia składu TK przy zastosowaniu uchwały Sejmu. Tego typu pomysły na pewno nie skutkowałyby “przywróceniu praworządności”, które to hucznie głosiły od 8 lat siły ówczesnej opozycji.
Symptomem zmierzania do konfliktu, w której rolę odegra TK, są również działania nowego premiera. Donald Tusk ogłosił, że rząd będzie zmierzał do wprowadzenia aborcji do 12. tygodnia. Są tylko 2 sposoby, aby doprowadzić do wprowadzenia tego postulatu w życie. Pierwszym z nich jest zmiana Konstytucji, na co obecny rząd nie ma wymaganej liczby głosów; drugi może oznaczać próbę podważenia statusu sędziów TK oraz podważania wydanych i opublikowanych wyroków. Stworzy to kolejne pole do interpretacji prawników i otworzy po raz kolejny wojnę o Trybunał…
Perspektywa na przyszłość sędziów TK, czyli zmiany na twardo vs łagodny kurs
Niektórzy prawnicy zdążyli już zająć skrajne stanowisko w sprawie “oczyszczenia” polskiego systemu prawnego. Prof. Marek Safjan podkreślał, po pierwsze, że należy poprzez uchwały Sejmu odwołać zaprzysiężonych sędziów TK, którzy, jego zdaniem, zasiadają w tym organie bezprawnie, a także, iż wyroki wydawane przez skład TK, w którym znajdowali się “dublerzy”, nie mają mocy prawnej.
Część środowiska prawniczego próbuje również podważać status Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego wskazując na możliwość wygaśnięcia jej kadencji jako prezesa. Jako Prezes TK Przyłębska mogłaby zablokować odsunięcie sędziów od orzekania, czym godziłaby w zamiary nowej władzy.
Nieco inny pogląd na całą sprawę opiera się na przekonywaniu do uchwalenia przez Sejm ustawy, która miałaby na celu opróżnienie miejsc zajmowanych przez “dublerów”. Takie działanie wymagałoby jednak kompromisu z Prezydentem Andrzejem Dudą, od którego podpisu zależałoby całe przedsięwzięcie.
Pierwsze działania
Nowa władza opublikowała w Dzienniku Ustaw wyrok Trybunału Konstytucyjnego, dodając do niego adnotację w której powoływała się na wyroki ETPC, wskazując, że “Trybunał Konstytucyjny jest pozbawiony cech trybunału powołanego ustawą, gdy w jego składzie zasiada osoba nieuprawniona”.
Tego typu działanie, występujące w Polsce po raz pierwszy, wskazuje, że działania władzy będą zmierzały do podważenia statusu sędziów i nieuznawania mocy prawnej orzecznictwa organu konstytucyjnego w aktualnym składzie.
Zagranica za zmianami?
Wydaje się, że zmianom w Trybunale Konstytucyjnym będą kibicowały również zagraniczne instytucje i ośrodki. Zachodząca kolizja prawa konstytucyjnego z prawem unijnym, stanowiąca poważny problem, mimo wynikającego z Konstytucji i orzecznictwa TK nadrzędnego charakteru Konstytucji, może zostać naruszona wolą polityczną. Wspomniana wola polityczna będzie podważała orzecznictwo organu konstytucyjnego, a stosowała normy wywiedzione z prawa unijnego i orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, naruszając tym samym polski porządek prawny.
Nieprzychylnie o orzecznictwie i funkcjonowaniu obecnego Trybunału Konstytucyjnego wypowiadał się chociażby były Prezes Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Niemiec oświadczający, iż polski organ konstytucyjny jest “atrapą”. Zagraniczne instytucje, takie jak np. Europejski Trybunał Praw Człowieka, dopuściły się nawet w swoim orzecznictwie podważania statusu “sędziów dublerów”, na co odpowiedział Trybunał Konstytucyjny uznając podważanie statusu sędziów w Polsce przez ETPC za niezgodne z obowiązującym w Polsce prawem i będące przekroczeniem kompetencji tego organu.
Trybunał Konstytucyjny nie ma już mocy?
Sprawa Kamińskiego i Wąsika pokazuje, że nowa władza nie przebiera w środkach. Podważenie prezydenckiej prerogatywy w postaci prawa łaski (zgodnie z wyrokami Trybunału Konstytucyjnego, konstytucyjne prawo łaski obejmuje prawo do zastosowania abolicji indywidualnej, wyłącza również prawo do oceny zastosowania tego prawa przez inne organy, np. przez Sąd Najwyższy) pokazuje, iż przepisy i ich wykładnia dokonana przez Trybunał Konstytucyjny w nowej rzeczywistości mogą stracić realną moc.
Rząd podważa orzeczenia Trybunału, nie tworząc żadnego aktu prawnego i nie powołując się na żaden, uznając, iż organ konstytucyjny został obsadzony w sposób niezgodny z przepisami, a więc jego orzeczenia są niewiążące z mocy prawa. Dzieje się tak, mimo tego, iż Konstytucja RP wskazuje na ostateczną moc orzeczeń Trybunału.
Jak na spór reaguje PiS?
Nowa opozycja nie zamierza pozostać bierna wobec widma podważania statusu Trybunału. Jednym z najbardziej znaczących głosów stojących po stronie zmian dokonanych w okresie “dobrej zmiany” jest sędzia Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz. Wskazuje on, iż proponowane nowe rozwiązania podważają status organu konstytucyjnego. Przywołuje on także wyroki TK stanowiące o niemożliwości podważania statusu sędziów.
Zaradkiewicz skomentował dodanie adnotacji do najnowszego wyroku TK i stwierdzenia płynące z obozu władzy o tym, że teraz każdy wyrok, który wydał skład podważany przez władzę będzie opatrzony tego typu wstępem. Wskazał, iż w Konstytucji nie ma wzmianki o możliwości dodawania anonimowych adnotacji przy publikacji wyroków.
Ważną rolę w obronie Trybunału może również odegrać Prezydent Andrzej Duda, który będzie mógł bronić swojej decyzji z początków pierwszej kadencji prezydenckiej i prawa do zaprzysiężania członków TK. Może on również szukać działań mających być podstawą do znalezienia rozwiązań kompromisowych, które pozwolą wszystkim stronom uznać, że nie mają zastrzeżeń do obsady organu. Postawa Prezydenta będzie pewnie związana ze sposobem traktowania go i respektowaniem korzystania z jego konstytucyjnych uprawnień przez nową władzę.
Dwa polityczne wyjścia i zagrożenia
W przypadku, jeśli ta kadencja Sejmu nie znajdzie rozwiązania, które zadowoliłoby każdą ze stron, może nas w Polsce czekać stan permanentnego podważania statusu sędziów. Koalicja Obywatelska będzie podważać sędziów wybranych przez PiS, a PiS nie pozostanie dłużny i będzie robił to samo z przyszłymi nominatami KO.
Znalezienie rozwiązania problemu może kosztować naruszenie obowiązujących przepisów prawa, poprzez ich rozbudowaną interpretację. Pierwszym celem władzy, jak już to zostało wspomniane, będzie doprowadzenie do podważenia statusu sędziów organu konstytucyjnego, odsunięcie ich od orzekania, a następnie powołanie nowego składu.
Jeśli chodzi o to, co nastanie po obsadzeniu na nowo TK, należy wskazać, że ścierają się ze sobą dwa poglądy. Pierwszy z nich oznacza wznowienie postępowań, które zostały wydane przez skład w ramach, którego były obecne “osoby nieuprawnione”. Tego typu rozwiązanie prowadziłoby do możliwości orzekania w inny sposób niż zostało to uczynione przez obecny skład organu konstytucyjnego. Rozwiązanie to byłoby kuszące dla nowej władzy z powodu szansy na podważenie wyroku TK w sprawie aborcji, co ułatwiłoby realizację postulatu wyborczego.
Część głosów wskazuje na to, że aby uchronić kraj przed chaosem (zwolennicy poglądu o błędnym obsadzeniu TK przywołują liczbę około 100 orzeczeń TK, które należałoby unieważnić), po odsunięciu “dublerów” nowo wybrany skład TK mógłby orzekając w pełnym składzie “ratyfikować” orzeczenia poprzedniego składu. Pytanie, czy postąpiłby tak ze wszystkimi orzeczeniami, czy unikałby potwierdzenia obowiązywania tych uznawanych za kontrowersyjne. Co ponownie stworzyłoby możliwość do orzekania inaczej, niż zostało to zrobione dotychczas.
Niektórzy proponowali również możliwość wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów TK. Tego typu działanie miałoby charakter precedensu w historii działania tego organu. Uniemożliwiłoby także jego dalsze funkcjonowanie i pogłębiłoby problem.
Chaos realną wizją przyszłości?
Trybunał Konstytucyjny może być jednym z najważniejszych bastionów Zjednoczonej Prawicy po utracie władzy. Może on uznawać akty prawne uchwalane przez nową władzę za niekonstytucyjne, co utrudni jej funkcjonowanie.
Zmiany w TK, jakikolwiek przyjmą charakter, będą miały za cel pomóc nowej władzy w realizacji jej programów politycznych. W przeprowadzeniu zmian pomoże część znaczących środowisk prawniczych. Przychylnym okiem na zmiany spojrzą również instytucje europejskie, które oczekują od TK bardziej przyjaznego orzecznictwa względem prawa unijnego.
Zmiany w Trybunale są kluczowe dla nowej władzy, bowiem pozwolą jej na przeprowadzanie innych skomplikowanych reform (między innymi sprawa KRS, czy sędziów powołanych podczas funkcjonowania jej poprzedniej kadencji) i sprzątanie po “dobrej zmianie” bez obaw o możliwość podważenia realizowanych rozwiązań, przez organ, którego skład w sporej części został wybrany przez poprzednią władzę.
A może jednak jest pozytywne zakończenie?
Piotr Trudnowski przypomniał niedawno, że Klub Jagielloński już w grudniu 2015 roku, a więc w czasie “pierwszej wojny o Trybunał” zaproponował wybór składu organu konstytucyjnego większością ⅔ Sejmu. Rozwiązanie to sprzyjałoby transparentności wyboru, pozwalałoby na udział opozycji w wyborze sędziów, a skład organu, byłby wobec tego wynikiem kompromisu politycznego. Pozwoliłoby to na uchronienie państwa od sytuacji, w której aktualnie się znajdujemy.
Iskierką nadziei na poprawę sytuacji jest zwiększona liczba propozycji głoszonych przez polityków obecnej kadencji. Zaczęło się od Krzysztofa Bosaka, który zaproponował “reset konstytucyjny”, w ramach którego składy najważniejszych organów wymiaru sprawiedliwości miałyby zostać wyzerowane i powołane na nowo. Na tę propozycję wstępnie pozytywnie zareagował Prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że jest gotowy do rozmowy z każdym, kto zaproponuje konkretne propozycje.
Zdaje się, że mimo początkowej niechęci, również strona rządowa byłaby gotowa na tego typu rozwiązanie. Donald Tusk zaproponował niedawno podobne rozwiązanie do tego, o którym wspominał Piotr Trudnowski, a które ma być przygotowywane przez Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara. W pomyśle rządzących skład TK miałby zostać wybrany większością ⅗ głosów.
Wspomniane propozycje budzą nadzieję na to, że wszystkie strony sporu politycznego prędzej czy później usiądą do rozmów i zaprowadzą nowy porządek, który zakończy wojnę o Trybunał Konstytucyjny.