DUDEK: Kto nam zabiera 4 czerwca? Rzecz o pamięci historycznej

Wybory kontraktowe z 1989 r. w Krakowie. Fot. Andrzej Stawiarski, ipn.gov.pl

Gdy lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk wezwał przeciwników rządu na marsz „w samo południe” w rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów, poczułem się okradziony z czegoś bardzo ważnego. Wydawać by się mogło, że chociaż takie dni jak święta państwowe, w tym przypadku Dzień Wolności i Praw Obywatelskich, nie powinny stanowić kawałka sukna, które drą między siebie polityczne koterie.

Zamiast dokumentów historycznych i wspomnień uczestników tamtych wydarzeń, media sympatyzujące z opozycją zaserwują nam agitację pre-kampanijną polityków PO i przedstawicieli pozostałych partii — w tym zapewne Włodzimierza Czarzastego, co nada sytuacji jeszcze bardziej gorzki smak. Bowiem akurat ten polityk szczególnie nie powinien podczepiać się pod wykorzystywanie tej rocznicy, z uwagi na to, po której był wówczas stronie. Święto nie upamiętnia przecież tylko demokratycznego plebiscytu, ale również, a może przede wszystkim – odrzucenie poprzedniego ustroju, którego lider Nowej Lewicy bronił. Pewne role historyczne wypada grać do końca, jeżeli nie chce się popadać w śmieszność.

Czerwcowe bańki i rocznice

Tym bardziej, że główne hasła marszu opozycji będą dotyczyć, jak zapowiadają wypowiedzi polityków, obrony wolności i demokracji, jakby wartości te były zagrożone powrotem słusznie minionej epoki PRL. Jest to teza zupełnie nieuprawniona, o czym opozycja powinna doskonale wiedzieć, chociażby dlatego, że poza jej najwierniejszym elektoratem, nikt jej przez ostatnich osiem lat nie kupił.

Spodziewać się można, że także politycy PiS będą na swój sposób obchodzić ten dzień we własnej bańce, jednak będzie to rocznica o trzy lata młodsza, związana z upadkiem rządu Jana Olszewskiego. O ten fakt trudno mieć pretensje, z bardzo prostego powodu – rocznica ta nie ma aż tak doniosłego znaczenia dla historii Polski, nie stanowi żadnej poważnej cezury, jest mitem funkcjonującym tylko po „prawej stronie”, w dodatku negatywnym, jest dniem gniewu pewnego środowiska, mitem opartym na wątłych podstawach, bo gdyby nie romantyzowana uchwała lustracyjna gabinet i tak zostałby odwołany.

Nie jest również 4 czerwca obchodzony jako święto państwowe. Problemem jest zastępowanie 4 czerwca 1989 tym z 1992 roku, czasem wręcz unieważnianie go.

Możemy się spodziewać w Telewizji Polskiej tradycyjnej już emisji „Nocnej Zmiany” Jacka Kurskiego – dokumentu o tyle wybitnego w bogactwie swoich materiałów archiwalnych, co jednostronnego i stworzonego pod konkretną narrację. Jego wyświetlenie w najlepszym czasie antenowym w ostatnich latach dobrze oddaje to, jaka jest hierarchia dwóch rocznic dla obozu prawicy.

Zawłaszczanie historii, psucie pamięci

Jest to dość paradoksalne, jako że w wyborach kontraktowych 1989 r. mandaty senatorskie zdobyli bracia Kaczyńscy, zaś Donald Tusk odmówił wówczas Bogdanowi Borusewiczowi kandydowania ze względu na krytyczną ocenę Okrągłego Stołu. Lider Platformy Obywatelskiej wytknął to prezesowi PiS w słynnej debacie w 2007 roku.

Z kolei dla środowisk alternatywnej prawicy skupionej wokół Konfederacji data 4 czerwca jest wyłącznie „dniem zdrady”, (podwójnej zresztą, bo to nie kto inny jak Janusz Korwin-Mikke był autorem uchwały lustracyjnej z 1992). Ruchy te kontestują III RP jeszcze bardziej od PiS i, sięgając po symbole, odwołują się raczej do historii przedwojennej, czego najlepszym przykładem jest „przejęcie” 11 listopada w formie Marszu Niepodległości. Dla zwolenników tej formacji, grupy zdominowanej przez młodzież, to właśnie rocznica powrotu Polski na mapę Europy jest okazją do manifestowania swojego patriotyzmu. W porównaniu z nią 4 czerwca 1989 niemalże nie istnieje.

Rzecz jasna, główną wadą rocznicy wyborów kontraktowych jest stosunkowa bliskość czasowa tego wydarzenia, przez co nie zdążyło się ono zatrzeć na tyle, aby wyłączyć je z dzisiejszych podziałów. W dyskursie politycznym istnieje bowiem silna pokusa budowania analogii historycznych wszędzie, gdzie się tylko da. „My jesteśmy nową-starą Solidarnością, a wy nową-starą komuną” – tak w uproszczeniu wygląda przekaz obu głównych partii, bo Lewica i PSL z oczywistych przyczyn nie może się do żadnego z tych chórów przyłączyć. W konsekwencji prowadzi to nie tylko do zawłaszczania dat i symboli, ale także psucia pamięci historycznej, polegającej na niejakim unieważnianiu zasług opozycjonistów z tamtego okresu.

Najlepszym tego przykładem była fala krytyki dotycząca odznaczenia Antoniego Macierewicza Orderem Orła Białego, jakby jego wysoko kontrowersyjna aktywność polityczna i usytuowanie po tej „złej stronie” dzisiejszego sporu unieważniała jego wybitne osiągnięcia sprzed 1989 roku, z powołaniem Komitetu Obrony Robotników na czele. Podobnie zresztą okładani przez prawicę (choć raczej przez jej krewkich zwolenników niż polityków) bywają inni bohaterowie tamtych czasów, którzy dziś są przeciwnikami obecnego rządu.

 

Odzyskać 4 czerwca

Być może nadszedł czas podjęcia próby odwojowania tego dnia i zorganizowania obywatelskich obchodów 4 czerwca, które nie byłyby zaprzęgane na użytek dzisiejszych sporów? Klasa polityczna udowodniła, że nie jest do tego zdolna, choć, co ma posmak gorzkiej ironii – sama ustanowiła to święto uchwałą sejmową dziesięć lat temu.

Jeżeli jako społeczeństwo obywatelskie nie weźmiemy sprawy w swoje ręce, może okazać się, że jako wspólnota polityczna stracimy coś dla nas fundamentalnego.

Jest to przecież nic innego jak początek III RP – epoki państwa polskiego w którym wszyscy żyjemy. Za przykład posłużyć mogą nam zachodni sąsiedzi. Niemcy dobrze wykorzystują symbol upadku muru berlińskiego jako moment upadek komunizmu i koniec zimnej wojny, choć wydarzenie to miało miejsca dopiero pół roku po wyborach kontraktowych w Polsce. Jeżeli nie troska o wspólnotę, to chociaż prawda historyczna i pamięć o znaczeniu Polski dla dziejów świata powinny być motywem, dla którego należy stanąć w obronie 4 czerwca 1989 roku.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Jakub Dudek
Jakub Dudek
Publicysta, bloger, obserwator i komentator życia publicznego

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!