Francuskie elity wierzyły, że ich kraj wraz z dobrobytem i wysokim poziomem rozumianej permisywnie wolności osobistej jest na tyle atrakcyjny, że przybysze i ich dzieci zintegrują się. Tym bardziej, gdy cały czas zarówno na nich jak na tubylcach będzie prowadzona intensywna inżynieria społeczna w szkołach i mediach – wszyscy zostaną wychowani do porzucenia wyjściowych tożsamości religijnych i etnicznych, by stać się świadomymi obywatelami laickiej Republiki.
81% – tylu Francuzów deklaruje, że czuje się „osobiście zagrożonych przez terroryzm we Francji”. Zaledwie 2% deklaruje, że „w ogóle nie czuje się zagrożonych”. Aż 52% uważa, że w związku z terroryzmem ich kraj nie da rady zapewnić bezpieczeństwa podczas igrzysk olimpijskich, zaplanowanych w Paryżu latem 2024 r. Badanie przeprowadziła pracownia ELABE dla reprezentującej polityczno-kulturowy główny nurt telewizji BFMTV – odpowiednika naszego TVN24.
Aż 84% uważa, że zagrożenie płynie „od wewnątrz” – ze strony potencjalnych terrorystów „znajdujących się już w społeczeństwie francuskim” – tylko 16% deklaruje, że wyłącznie „z zewnątrz”, 44% „wyłącznie od wewnątrz”, a 40% z obu tych kierunków. Skąd owi potencjalni terroryści wzięli się we Francji? To efekt wieloletnich działań kolejnych rządów, osiedlających na terenie państwa setki tysięcy (a wraz z potomkami: miliony) imigrantów pozaeuropejskich, w tym pochodzących z krajów muzułmańskich, przy ignorowaniu oczywistych różnic kulturowych między nimi a Francuzami. Następnie zaś przyznających imigrantom i ich potomkom prawa socjalne i polityczne, na czele z obywatelstwem.
Polityka ta była i cały czas jest realizowana w imię kolejnych „generacji praw człowieka”, „uniwersalnej misji Republiki”, oczyszczenia się z win kolonializmu i państwa Vichy oraz interesów wielkiego kapitału, zainteresowanego tanią siłą roboczą. Francuskie elity wierzyły, że ich kraj wraz z dobrobytem i wysokim poziomem rozumianej permisywnie wolności osobistej jest na tyle atrakcyjny, że przybysze i ich dzieci zintegrują się. Tym bardziej, gdy cały czas zarówno na nich jak na tubylcach będzie prowadzona intensywna inżynieria społeczna w szkołach i mediach – wszyscy zostaną wychowani do porzucenia wyjściowych tożsamości religijnych i etnicznych, by stać się świadomymi obywatelami laickiej Republiki.
Wizje te okazały się niebezpieczną utopią. Wymowny jest przykład „najnowszego” terrorysty. Armand Rajabpour-Miyandoab 2 grudnia zaatakował nożem na ulicy w Paryżu, przypadkowych przechodniów – zabił jedną osobę i dwie ranił, zanim został obezwładniony przez policję.
26-letni dżihadysta nie przybył do Francji z Lampedusy, nie przypłynął przez Morze Śródziemne. Nie został sprowadzony przez Komisję Europejską ani Władimira Putina. Urodził się i wychował we Francji. Jest obywatelem Francji. Ba – jego rodzice przyjechali z Iranu jako świeccy uciekinierzy niechcący żyć w Islamskiej Republice. Nie wychowywali go na muzułmanina, a gdy miał sześć lat zmienili jego imię z Iman na rdzennie, stereotypowo francuskie Armand.
Armand był idealnym kandydatem na obywatela laickiej Republiki. Jako dorosły wybrał jednak islam i dżihad, a nie dobrobyt i prawa człowieka. Trafił nawet już wcześniej do więzienia za działalność w organizacji terrorystycznej. Nie można go było jednak deportować, ponieważ jest obywatelem Francji – teoretycznie nie różni się niczym od Francuza z dziada pradziada. Papier zniesie wszystko, także ideologiczną fikcję. Obywatelstwo lub prawo pobytu można by przyznawać nawet w paczce chipsów, a następnie twierdzić, że „to przecież taki sam Francuz/Polak jak my” albo że „imigrant jest legalny, więc nie będzie z nim problemu”.
Jak widać, po wyjściu z więzienia Armand bynajmniej nie zmienił poglądów. Zaatakowany przez niego niedaleko wieży Eiffla niemiecki turysta nie żyje. 23-latek przyjechał do Paryża na wakacje z dziewczyną, wcześniej byli razem w Disneylandzie i Luwrze, co relacjonowali zdjęciami w mediach społecznościowych. Z kolei inna angielska turystka otrzymała od terrorysty cios młotkiem w oko. Rajabpour-Miyandoab niczego nie żałuje – po ujęciu przez policję w pełni przyznał się do czynu i go usprawiedliwił. Swój czyn uzasadnił „prześladowaniem muzułmanów w świecie” i postawą Francji wobec Izraela. Gdyby złapała go później, z radością zabiłby więcej przypadkowych Europejczyków.
Niebezpiecznie jest w centrum Paryża, ale nie tylko. Dwa tygodnie wcześniej w małej, prowincjonalnej miejscowości Crépol liczącej 532 mieszkańców zabity przez imigrancki gang został 16-letni Thomas. Raniono 17 innych osób obecnych na wiejskiej zabawie. Sprawcy deklarowali w trakcie, że przyjechali „rżnąć białych”. Rząd Macrona próbuje przeciwdziałać zamachom poprzez intensywniejszą inżynierię społeczną czy zakazywanie działalności organizacji islamskich, ale występuje w roli strażaka-podpalacza – cały czas osiedla co roku kolejne setki tysięcy imigrantów.
Ani „walka z rasizmem” ani „potrzeba rąk do pracy” nigdy się nie kończą. Tak samo jak nigdy nie kończy się powtarzanie, że państwo po prostu nie było dość dobre dla przybyszy i wystarczająco „inkluzywne” – choć we Francji nawet nielegalni imigranci mogą liczyć na darmową opiekę zdrowotną czy ubiegać się o mieszkanie od państwa. Naturalne jest, też że o ile dla pierwszego pokolenia jakakolwiek praca w Europie jest awansem, to drugie ma już wyższe aspiracje niż obsługiwanie tubylców.
Wpuścić człowieka jest znacznie łatwiej niż się z nim pożegnać – skutecznie deportowane jest zaledwie 6% osób z sądowym nakazem opuszczenia terytorium Francji. Każdy urodzony na terenie Francji ma prawo do obywatelstwa w wieku 18 lat, jeśli zamieszkuje we Francji między 11. a 18. rokiem życia. Każdy urodzony we Francji z rodziców urodzonych we Francji także. Pełne prawa polityczne otrzymują więc de facto potomkowie wszystkich imigrantów, którzy trwale osiedlą się w kraju. Każdy imigrant ma też prawo sprowadzenia swojej rodziny.
Państwo francuskie jest w stanie w ostatnich latach powstrzymywać widowiskowe zamachy w których ginęłoby kilkadziesiąt osób w rodzaju tych na Bataclan z 2015 r. W sprawie Armanda policja również zareagowała szybko. Cały czas plenią się jednak setki dotykających pojedynczych ofiar ataków nożem, napaści czy gwałtów, których liczba rośnie z roku na rok. Republikańska utopia zderza się z rzeczywistością. Skoro 84% zgadza się, że potencjalni terroryści są już w społeczeństwie, w ostatnich latach coraz częściej poprawność polityczna, jak również podstawowe elementy wolności osobistej schodzą na dalszy plan. Według tego samego sondażu aż 75% ankietowanych poparłoby zmianę konstytucji umożliwiającą prewencyjne (!) przetrzymywanie w zamkniętych ośrodkach wszystkich uznanych za „potencjalnie niebezpiecznych mogących być islamistycznymi radykałami”.
Francuzów zapytano także, jakiemu politykowi „byliby w stanie zaufać w sprawie obrony Francji i jej mieszkańców przed zagrożeniem terrorystycznym”. Zdecydowanie wygrała Marine Le Pen, której zaufałoby 41%, a nie ufałoby 58%. Dalej znaleźli się rządzący już minister spraw wewnętrznych Darmanin i prezydent Macron – po 31% wskazań pozytywnych i 68% negatywnych. Na szarym końcu głoszący hasło „kreolizacji Francji” przywódca proislamskiej lewicy Jean-Luc Mélenchon, któremu zaufałoby w tej sprawie 14%, a nie zaufałoby 86%.
Ostatecznie o przyszłości Francji rozstrzygną Francuzi. Dla nas ważne jest jednak, by nie iść tą samą drogą. A to zupełnie możliwe – dziś w Polsce również króluje paradygmat sprowadzania taniej siły roboczej, także pozaeuropejskiej i muzułmańskiej, przy ignorowaniu różnic kulturowych. Polskie obywatelstwo imigrant może uzyskać nawet po trzech latach pobytu stałego. Biznes wywiera silną presję i także od polityków prawicy łatwo usłyszeć, że problematyczni są tylko nielegalni imigranci albo socjal.
„Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”
Tekst powstał w ramach projektu: „Kontra – budujemy forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.