Rozmaite patologie, których pełno we współczesnej Europie czy USA, wielu prowadzą do defetyzmu, frustracji lub rozpaczy. W środowiskach prawicowych, patriotycznych czy katolickich łatwo spotkać postawę osobistego żalu. Myśli – szkoda, że żyję teraz, kiedy chwała Europy zgasła już na zawsze. Traktowania godnego polegnięcia w Okopach Świętej Trójcy jako planu maksimum. W takie toksyczne koleiny z pewnością chcą nas wpędzić wrogowie naszej cywilizacji, narodu, rodziny i chrześcijaństwa. Dlatego do tej beczki dziegciu warto dolać solidną porcję miodu.
„Współczesny świat wkroczył w epokę, w której rozum nie jest już w stanie kontrolować namiętności. Człowiek opanowany został przez cielesne pożądania, pychę władzy i pragnienie rozpusty. Nienawidzi wszystkiego, do przeszkadza mu w osiągnięciu zadowolenia. Gardzi cierpieniem, odszedł od łaski i popadł w końcu w grzech cielesnego mędrkowania, i to go ostatecznie odsunęło od Boga”.
Czy to komentarz któregoś konserwatywnego profesora do skutków maja 1968 r.? Fragment kazania tradycjonalistycznego księdza? Może cytat ze słynnego podręcznika do Historii i Teraźniejszości? Otóż nie. To słowa św. Maksyma Wyznawcy. Z VII wieku. Napisane czternaście wieków temu. Ponad dwa tysiące lat historii naszej cywilizacji są pełne wzlotów i upadków. Oczywiście, pewne zjawiska są specyficzne dla naszych czasów, choćby w związku z przemianami technologicznymi. W czasach świętego Maksyma nie wymyślono jeszcze choćby transowania i okaleczania dzieci. Wtedy częściej zabijano się na wojnach, a rzadziej mordowano swoje potomstwo (choć to pierwsze zdarza się i dzisiaj, a to drugie zdarzało się i wtedy). Każda epoka ma swoją specyfikę. Podstawowe problemy, dylematy, pokusy, wyzwania i zadania, przed którymi staje każdy z nas w swoim życiu, są jednak zawsze te same.
Powody do radości z życia teraz mamy z pewnością jako Polacy. Gdybyśmy urodzili się wcześniej na przestrzeni poprzednich trzech wieków, nie mielibyśmy swojego państwa, w którym kultywowanie polskości jest czymś normalnym, a nie systemowo zwalczanym. W którym polscy patrioci mogą swobodnie żyć i głosić swoje przekonania, a nie są prześladowani i zabijani. Przemarsz stu tysięcy Polaków z rodzinami przez centrum Warszawy, trzymających flagi narodowe, wznoszących patriotyczne okrzyki, śpiewających pieśni religijne, nie byłby możliwy. Musielibyśmy żyć pod zaborami lub okupacją, mierzyć się z trudnymi dylematami potencjalnych insurekcji, powstań, ruchów oporu. Walczyć czy spokojnie wychowywać dzieci? Komu możemy otwarcie powiedzieć co myślimy i próbować się z nim zbliżyć, a komu lepiej nie ufać?
Czego byśmy nie mówili o Polsce po 1989 r., której wady były i są bardzo liczne, żyjąc w niej możemy ze współczuciem myśleć o poprzednich pokoleniach. O Wieszczu, który pisał „urodzony w niewoli, okuty w powiciu, Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu” – i to o czym! O chwilowej iluzji, że Napoleon zwróci nam niepodległość i pobije Rosjan. O cudownym dziecku Adolfie Bocheńskim, który w latach 30. snuł wraz z młodymi kolegami wizje odbudowy polskiego imperium, a potem ginął na obczyźnie, według relacji szukając śmierci w obliczu zagłady niepodległości. O Marianie Hemarze, urodzonym pod zaborami, doświadczającym niepodległości i rozkwitu polskiej kultury w dwudziestoleciu, a potem klęski wrześniowej, wygnania i symbolicznego odebrania obywatelstwa przez rząd w Warszawie. O wszystkich dzielnych polskich żołnierzach i ich rodzinach, którzy doznali chwały 1920 roku lub powstań wielkopolskiego i śląskich, a potem po trudach i poniżeniach okupacji umierali w ciemnej nocy stalinizmu.
A współczesna Polska jest nie po prostu wolna, nie jest tylko „ciasna ale własna”. W 1990 r. nasza gospodarka była 20 razy mniejsza od francuskiej i 19 razy mniejsza od włoskiej. Dziś jest już tylko odpowiednio 4 i 3 razy mniejsza. Poziom życia Polaka w ciągu kilku lat będzie przy utrzymaniu obecnych trendów wyższy niż Hiszpana. Mieliśmy wyjściowo 32% niemieckiego PKB na głowę z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, a mamy już 69%. W tej bogacącej się Polsce jest też znacznie więcej instytucji, organizacji społecznych i kulturalnych promujących zdrowe wartości niż u progu III RP.
Powody do zadowolenia mamy też z perspektywy szerszej walki o przetrwanie naszej cywilizacji i europejskich narodów. Osobiście bardzo cieszę się, że nie musiałem jako dorosły człowiek zaangażowany w życie publiczne męczyć się w złotych dekadach tryumfu demokracji liberalnej i paradygmatu liberalno-progresywnego między końcem zimnej wojny a kryzysem finansowym z 2008 r. i jego reperkusjami. Dziś już widać, że historia się nie skończyła, a żadna „zdobycz” nie jest nieodwracalna – vide zeszłoroczny wyrok Sądu Najwyższego USA wysyłający na śmietnik historii po aż 49 latach federalne „prawo do aborcji”.
Gdy porównamy sytuację polityczną w siedmiu największych państwach zachodnich – USA, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech, Hiszpanii i Polsce – dziś i dekadę temu, w dokładnie każdym z nich widzimy wzrost poparcia dla sił kontestujących status quo z perspektywy narodowej, tożsamościowej, patriotycznej. Wszędzie powstają podzielające te wartości środowiska intelektualne działające poza poprawnością polityczną, szukające sposobów odbudowy swoich narodów i naszej cywilizacji. Rozwój technologii ma wiele wad, ale pozwala też sieciować się najróżniejszym tego typu środowiskom, od trumpistowskich popkulturowych nacjonalistów po tradycjonalistów katolickich. Powstaje morze prawicowych memów i podcastów. Nikt nie musi czuć się sam. Media głównego nurtu wyją z przerażenia, dostarczając treści pozwalających poczuć się potężnym jak Żyd z kawału czytający Völkischer Beobachter.
Oczywiście absolutnie nie należy popadać w samozadowolenie ani myślenie życzeniowe w rodzaju rojeń o nowym polskim imperium. Czeka nas trudna walka, a podczas niej wiele zagrożeń. Należy po prostu unikać skrajności – tak defetyzmu jak hurraoptymizmu. Wykonywać cierpliwą, systematyczną pracę organiczną. A gdy tracimy zapał, odpoczywać, ładować baterie i przypominać sobie, że warto żyć właśnie teraz.
Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.