KITA: Macron przeciw ludowi, czyli wieczna Bastylia

Miliony ludzi na ulicach, tysiące rannych w starciach policjantów i demonstrujących, barykady i podpalenia, protesty ciągnące się już kilka miesięcy. I po co to wszystko? Czy stopniowe podwyższanie wieku emerytalnego o trzy miesiące rocznie do wieku 64 lat osiągniętego w 2031 r. to zrozumiały powód tak poważnej awantury? A jeśli lud tak bardzo nie chce tej reformy, czemu Macron jest tak zdeterminowany? Wreszcie – czemu Francuzi tak protestują, a dopiero co wybrali na prezydenta człowieka zapowiadającego podwyższenie wieku emerytalnego? Wydarzenia nad Sekwaną są z polskiego punktu widzenia nieco egzotyczne.

Protesty znów pokazują, że we współczesnej Francji często ważniejszy od starego podziału prawica-lewica jest ten góra-dół – „blok elitarny” i „blok ludowy”, o których pisze Jérôme Sainte-Marie. Wbrew postmodernistycznym opowieściom o śmierci wielkich narracji i jednostkach kierujących się subiektywnymi odczuciami, to przynależność klasowa odgrywa dziś największą i rosnącą rolę w wyborach politycznych Francuzów.

Demonstracje są też jednak doskonałą ilustracją tego, jak podzielony jest ów „lud”. Przeciwko rządowi manifestują narodowcy i Antifa, autochtoniczni robotnicy chcący zatrzymania imigracji i muzułmanie, urzędnicy po pięćdziesiątce i idealistyczni studenci. Wyborcy Le Pen i proislamskiego trockisty Mélenchona. Francja jest archipelagiem bardziej niż „jedną i niepodzielną” wspólnotą narodową, o czym pisał z kolei Jérôme Fourquet.

 

Liberalno-progresywne kosmopolityczne elity są mniejszością, ale spójną i dobrze zorganizowaną. Oni – wyborcy i koledzy Macrona, ludzie świata finansów i mediów, menedżerowie i prezesi, kadry kierownicze urzędów i wielkich firm – też często są już poza prawicą i lewicą. Stare partie rządziły Francją przez dekady, oni sami często angażowali się w jedną lub drugą, ale były dla nich zbyt kunktatorskie. Chcieliby Francji bardziej północnej, a mniej południowej. Francji, która poluzuje gorset socjalny, stanie się dynamiczna i innowacyjna. Będzie start up nation, o którym mówił Macron. Francji, której będzie się chciało więcej pracować i wcześniej wstawać, nie protestować i działać w związkach zawodowych.

Te zależności są czytelne i dlatego wywołują tak wielkie emocje. Reforma emerytalna to tylko i aż symbol tego, o co toczy się gra. Z jednej strony jest czytelne, że Macron reprezentuje po prostu interes dwóch głównych grup swoich wyborców – najzamożniejszych i najstarszych. Z drugiej chce realizować wizję, którą uważa za obiektywnie słuszną i umie uargumentować. „Gdy wchodziłem na rynek pracy, mieliśmy 10 milionów emerytów. Dziś mamy 17. Zaraz będziemy mieli 20. Musimy ich utrzymać, a liczba pracujących spada”.

W wystąpieniu po przeforsowaniu przez parlament ustawy podwyższającej wiek emerytalny prezydent pozował na męża stanu – tego króla, którego jego zdaniem Francuzom brakuje, katechona demokracji liberalnej i Republiki, o którym pisałem w poświęconym Macronowi dłuższym artykule dla Magazynu Kontra w zeszłym roku. Dziennikarz przypomina, że 70% obywateli jest przeciwko reformie. Prezydent odpowiada – „Jeśli mam do wyboru sondaże popularności i najwyższy interes narodu, wybieram najwyższy interes narodu”. „Myślicie, że mi jest łatwo? Że nie byłoby mi wygodniej zrzucić z siebie odpowiedzialność, udawać że reforma nie jest konieczna, tak jak robiono to przede mną?”.

Emanuel znaczy „Bóg z nami”. Oto on, Wybraniec, mesjasz liberalno-progresywnych elit, na którego tyle czekali. Wreszcie zrobi porządek z socjalem, będzie zarządzał państwem jak korporacją, sprawi że Francja zacznie nadganiać Niemcy i azjatyckie tygrysy, a przy okazji zatrzyma marsz ekstremistów z prawa i z lewa. Nastąpi „odrodzenie” – tak nazywa się w końcu od niedawna partia prezydencka. Wszystko to pięknie, ale nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że Macron próbuje usprawiedliwić się przed samym sobą.

 

Przecież on sam pierwsze pięć lat prezydentury nie przeprowadził wielu wielkich reform – a zapowiadał w kampanii w 2017 r. „rewolucję”. W pierwszej kadencji był świeższy, popularniejszy i miał większość w parlamencie. Więcej było jednak reagowania ad hoc na kryzysy i PRowych czarów. Jak mówił mój licealny nauczyciel matematyki – machania rękami przy tablicy, nie rozwiązywania zadania. Teraz podniosłe słowa prezydenta przekonały ledwie 23% Francuzów. To dwunasty raz, kiedy ta sama sondażownia bada reakcje na wystąpienie Macrona w ważnej sprawie. Nigdy wcześniej nie podawała wyniku poniżej 37%.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Po żółtych kamizelkach prezydent rozładował napięcie grając na czas i przegadując kryzys poprzez organizację „wielkiej narodowej debaty”. Dziś znów chce uciec do przodu, emerytury zostawić za sobą, ale zaprasza do rozmów na temat edukacji, ekologii i reindustrializacji. We wtorek znów zamanifestowało 700 tysięcy (wg policji) a ponad dwa miliony Francuzów (wg związków zawodowych). 62% ankietowanych odpowiedziało już po przeforsowaniu ustawy „tak” na pytanie „czy uważasz, że ruch społeczny przeciwko reformie emerytalnej powinien się zaostrzyć, by zmusić władzę do wycofania się i sięgać np. po blokady ulic, niezapowiedziane strajki i działania spontaniczne”. Gdyby dziś odbyły się wybory parlamentarne, partia Macrona byłaby na trzecim miejscu, za lepenistami i lewicą.

Protestujący zbierają się również na placu, na którym ścięto Ludwika XVI, a Internet pełen jest odwołań do gilotyny, ale wariant rewolucyjny jest mało prawdopodobny. Prezydent powiedział jeszcze jedną ważną rzecz. „Jeśli istnieje alternatywna większość, niech się odezwie”. Artykuł 49.3 został przygotowany na takie właśnie sytuacje. Lud jest przeciw reformie i prezydentowi, ale nie jest w stanie zgodzić się na wspólne bycie „za”. Francuzi lubią protestować, ale mają też historyczną traumę – obawę przed przegięciem i wojną domową. Dlatego Macron jest prezydentem kolejną kadencję, a perspektywa „władzy w rękach mas” zbliża się, lecz powoli.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

CZYTAJ TEGO AUTORA:


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Kacper Kita
Kacper Kita
Analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura oraz Giorgii Meloni, a także esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!