KUŹ: Diabły i ruscy agenci

Obecnie największym zagrożeniem na arenie międzynarodowej dla Polski jest niewątpliwie Rosja. Ta ponadpartyjna zgoda rodzi jednak niebezpieczną pokusę, by w polskiej wewnętrznej polityce wszędzie tropić agentów Kremla. Pokusy tej wystrzegać się jednak należy zwłaszcza wobec aktualnych napięć na Ukrainie.

Ze względów historycznych oraz jak najbardziej bieżących manifestowanie bliskich związków Rosją jest w polskiej polityce zjawiskiem marginalnym. Ludzie mają jednak naturalną skłonność do politycznego manicheizmu, tj. do traktowania wszelkich nielubianych przez siebie elementów rzeczywistości politycznej jako emanacji jednego obiektywnego zła. Oczywiście Rosja i jej służby wpływają jakoś na to, co się w Polsce dzieje. Warto jednak w obliczu atmosfery napięcia i wojny wystrzegać się przynajmniej niektórych starych jak świat błędów logicznych, które pojawiają się w rozmaitych kremlowskich teoriach spiskowych. Prześledźmy je pokrótce.

Teorie spiskowe level easy, czyli argumentum ad personam

Polegają one z grubsza na tym, że argumentujemy, iż nielubiany przez nas polityk, nawet jeśli sam tego nie wie, obiektywnie służy Putinowi, bo jest po prostu w naszej opinii zły i antypolski. W wersji opozycyjnej brzmią one mniej więcej tak: „Jarosław Kaczyński w wielu kwestiach nie zgadza się z urzędującymi politykami w Niemczech i Francji. A więc oddala Polskę od Zachodu. A więc sprzyja Putinowi”. Zaś w wersji prorządowej brzmią one: „Donald Tusk blisko współpracuje w UE z czołowymi politykami niemieckimi, a do tego nie udało mu się zablokować niemiecko-rosyjskich projektów energetycznych. Czołowi niemieccy politycy są w większości stosunkowo prorosyjscy. Ergo Donald Tusk to przyjaciel Putina”.

Teorie spiskowe level medium, czyli cum hoc ergo propter hoc

Polegają one na tym, że zauważamy, że coś, co ktoś robi lub mówi jest zbieżne z tym, co w danym momencie łatwo zidentyfikować jako interesy Rosji. Z tego wyciągamy następnie wiosek o możliwej „ruskiej agenturalności”. Argumenty tego typu wyglądają w wersji dla opozycji następująco: „Publicyści publikujący na portalu Kresy.pl często poddają ostrej krytyce ukraińską politykę historyczną i potępiają przechodzenie nad nią przez polskie władze do porządku dziennego. Oficjalne źródła rosyjskie również potępiają ukraińską politykę historyczną i również wyrażają zdziwienie, że inne kraje przechodzą nad nią do porządku dziennego. Ergo, publicyści portalu Kresy.pl są tubą propagandową Kremla”. W wersji dla zwolenników polityki rządu analogiczny argument brzmi zaś tak: „Aktywiści kilku organizacji, w tym Janina Ochojska, chcą, aby ze względów humanitarnych wpuszczać do Polski koczujących na granicy z Białorusią imigrantów. Ułatwiają tym samym prowadzenie Putinowi i Łukaszence działań hybrydowych wobec Polski. Z pewnością są więc albo pożytecznymi idiotami, albo wręcz agentami”.

Teorie spiskowe level hard, czyli non sequitur

To teorie przypominające często polityczne rojenia genialnego, acz cierpiącego na schizofrenię, matematyka Johna Nasha, szerszej publiczności znanemu jako bohater filmu Piękny umysł (2001). Są one nierzadko z pozoru błyskotliwe, w ostatecznym rozrachunku łączą jednak wszystko ze wszystkim. Dostarczają bardzo dużo argumentów; przy uważnej analizie okazują się one jednak zbiorem przypadkowych zbieżności, z których, jako takich, nic jeszcze nie wynika.  Idealnym przykładem jest opublikowany w styczniu w „Polityce” tekst Tomasza Piątka o znanym analityku i autorze – Jacku Bartosiaku.  Tekst, jak wiele innych kremlowskich demaskacji Piątka, aż skrzy się od nazwisk, nazw firm i instytucji oraz liczb. Koronny argument, jeśli go odcedzić od ozdobników brzmi, jednak w gruncie rzeczy tak: „Bartosiak to moim zdaniem rosyjski agent, bo wynajmuje dla swojej kancelarii biuro w budynku, który należy do żony menadżera finansowego obsługującego rosyjskie koncerny”. Teksty takie jak ten są coraz częściej publikowane w „Wyborczej” i „Polityce”, które same siebie uważają za opiniotwórcze media. W mediach bardziej zbliżonych do strony rządowej aż tak śmiałe elukubracje to raczej domena blogerów niż nazwisk z pierwszych stron gazet. Czytelnicy prowadzonej przez Matkę Kurkę, czyli Piotra Wielguckiego, strony kontrowersje.net mogli np. przeczytać swego czasu podobne argumenty na rzecz agenturalności Bronisława Komorowskiego. Ponownie jednak, kiedy tylko odcedzić suchą treść od wyjątkowo wręcz „barwnego” języka, z którego bloger słynie, zostaje naprawdę niewiele. Sprowadza się to wszystko do stwierdzenia, że na rosyjską agenturalność Komorowskiego wskazuje to, że nie udało mu się od Rosjan uzyskać wraku rozbitego pod Smoleńskiem Tupolewa, a równocześnie popełnił kilka dyplomatycznych niezręczności podczas wizyty w USA.

To tylko bardziej znane przykłady tropionych w Polsce kremlowskich spisków. Można je jednak mnożyć bez końca. Nie ma chyba nikogo, kto uczestnicząc w polskim życiu publicznym dostatecznie długo, nie został nazwany „ruskim agentem”. Nie sposób nie zapytać, jak to wszystko wpływa na pracę prawdziwego rosyjskiego wywiadu? Cóż, C.S. Lewis w słynnych Listach starego diabła do młodego bardzo trafnie zauważył, że „jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. One same są jednakowo zadowolone z obu błędów…”. Wydaje się, że dokładnie tak sprawy się mają dziś z rosyjskimi agentami.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!