KUŹ: Pozdrowienia z piekła

commons.wikimedia.org

Nikt nie powinien kwitować tej tragedii ludzkiej prostym „zasłużył sobie”.  Niewątpliwie Aleksander Dugin i jego zamordowana córka Daria padli ofiarami. Obawiam się tylko, że czegoś jeszcze gorszego niż sam zamach. 

Jako rodzic nie wyobrażam sobie większej tragedii niż przeżyć śmierć własnego dziecka. W niedzielę światowe media obiegła informacje, że taki właśnie los spotkał Aleksandra Dugina, filozofa zwanego dość trafnie „mózgiem Putina”. Bomba, która zabiła jego córkę jedynaczkę była najpewniej przeznaczona dla niego. W ostatniej chwili przesiadł się jednak do innego samochodu. Dugin był, oczywiście, podobnie jak i jego córka – dziennikarka, gorącym zwolennikiem zbrojnej agresji na Ukrainę. Rosja natychmiast oskarżyła o zamach władze w Kijowie i zapowiedziała odwet. Rząd ukraiński, co zrozumiałe, natychmiast się od aktu terroru odciął. Proukraińskiego, względnie antyputinowskiego motywu zabójców nie da się jednak wykluczyć, podobnie jak porachunków na szczytach rosyjskiej władzy, w których mordy polityczne od zawsze są przecież smutną codziennością.

Co do samego Dugina, to jest on dla mnie postacią faustyczną. A to dlatego, że w setkach tekstów, wywiadów, również dla polskich mediów, uwielbiał epatować tym, co większość systemów ludzkich wierzeń określiłoby złem. Pochwała dawnych ludobójstw i otwarte nawoływanie do nowych, flirt z obydwoma totalitaryzmami wieku dwudziestego, wezwania, by likwidować inaczej myślących, porównywanie polityki zagranicznej do brutalnego gwałtu. Wszystko to Dugin pisał i mówił wprost, równocześnie jednak był na tyle inteligentny, by zawsze przedstawiać owe abominacje jako coś co służy większemu, w jego ocenie, dobru. Potrafił też doskonale wytykać swoim adwersarzom hipokryzję, niespójność i kabotyństwo.

Wszystko to krwawym wizjom myśliciela nadawało, właściwie aż do momentu wybuchu wojny, pozory intelektualnej gry, swoistej prowokacji. Nie on pierwszy i nie ostatni wśród filozofów przyjął posadę „nauczyciela zła”. I nie chodzi mi tu wcale o nie do końca słusznie tak określanego Machiavellego, człowieka dalekiego od fanatyzmu właśnie dzięki ironii, z jaką podchodził do spraw politycznych. Największe polityczne zło tkwi bowiem nie w samym dopuszczaniu przemocy jako narzędzia do osiągania swoich celów, tylko w szczerej chęci zabijania płynącej z niezachwianego przekonania, że jest się jedynym możliwym depozytariuszem moralnej ultima ratio, argumentu ostatecznego.  Wtedy bowiem na drodze do coraz większej przemocy nie stoją nawet względy czysto praktyczne, o prawach boskich czy ludzkich już nie wspominając. Cała nasza kreatywność zmierza wówczas zupełnie świadomie w kierunku siania coraz efektywniejszego zniszczenia.

Filozofowie, jak poeci, mistycy i prorocy, szukają dróg do płaszczyzn bytu wykraczających poza czysto materialną rzeczywistość. Robią to oczywiście inaczej niż pozostałe grupy eksploratorów innych światów, bo polegają na swojej umiejętności logicznego rozumowania jako na podstawowym wehikule. Są jednak narażeni na bardzo podobne zagrożenia. Każdy, kto choć raz napisał porządny esej filozoficzny, czuł przynajmniej przez moment chęć, by z całej siły uderzyć w intelektualnych wrogów, odebrać im wręcz prawo do istnienia, przecież to z pozoru nic nie kosztuje, przecież to tylko słowa. Którego dumnego myśliciela mogło nigdy nie kusić, by jak Kurz w powieści Josepha Conrada zakrzyknąć „extermiante all the brutes” (zabić całe to bydło)?  

Istotnie jest takie ciemne miejsce od wielu tysiącleci, rozmaicie oznaczane na duchowych mapach ludzkości i w obrazach indywidualnej ludzkiej duszy. Conrad bardzo ładnie i współcześnie nazwał to miejsce „jądrem ciemności,” czymś z czego wypływa wola niszczenia zamiast budowania, stosowania gwałtu zamiast szukania miłości i kierowania się przemocą zamiast prawem. To miejsce ma też oczywiście bardziej tradycyjne nazwy i mniej psychologizujące opisy. Zawsze jednak jest ono określane jako obszar, którego ludzie nie powinni tak po prostu odwiedzać, chyba, że mają – jak Dante – bardzo dobrego zaświatowego przewodnika. Intelektualne wycieczki do „jądra ciemności” mają bowiem zwykle swoje konsekwencje, coś z nich z nami zawsze wraca i potem za nami podąża jak złowrogi cień w pięknej młodzieżowej powieści Ursuli K. Le Guin, Czarnoksiężnik z Archipelagu.  

Nie ma oczywiście zła absolutnego, jest tylko i aż bardzo „ciemna dolina” z Psalmu 23, w której prawie nie ma już światła i którą człowiekowi trudno jest przemierzyć o własnych siłach. Nikt też na wyrządzane przez innego człowieka zło nie zasługuje, to trzeba powiedzieć jasno. Ludzie w najczęściej stosowanych dziś na świecie ramach etycznych mają naturalne prawo do obrony przed atakiem i do prawnego wymierzania sprawiedliwości, ale nie do zadawania bólu i cierpienia w akcie zemsty, z chęci zysku czy dominacji, lub dla zabawy. Kosmiczna kara dotycząca naszych najgłębszych przekonań, naszej duchowej kondycji, a nie tylko codziennych zagadnień związanych z lokalnym prawem i ogólnym bezpieczeństwem, należy zaś w większości religii do najwyższej pozaludzkiej instancji. Tylko jeden sędzia może np. dla nas Chrześcijan w tych sprawach wydawać wyroki i ułaskawienia, a od jego wyroków nie ma już odwołania.

Tyle tylko, że zło raz już dotknięte samo stopniowo wciąga i powraca w różnych formach do jego autorów. Nie wątpię, że Alexander Dugin zapuszczał się głęboko we wspomniane odległe, ciemne miejsce, do którego również filozofowie wchodzić nie powinni. Myślę, że opowiadał o skrajnej przemocy z taką nonszalancją, bo sam nie sądził, że może to mieć na jego osobiste życie wyraźnie negatywny wpływ. Ciemna strona bytu, w którą chyba nie do końca wierzył, właśnie mu odpowiedziała.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!