KUŹ: Ranny niedźwiedź i twierdza-Polska

Photo by Valery Tenevoy on Unsplash

Rosyjska ofensywa na Ukrainie wyraźnie spowolniła. Straty są dotkliwe, efekty sankcji również. To jednak absolutnie nie koniec. Nawet jeśli Kijów decydujące starcie wygra, my i tak musimy się przygotować w Warszawie na długie niespokojne lata. Musimy zacząć myśleć o swoim kraju jako o twierdzy w nowej zimnej wojnie.

Bohaterstwo Ukraińców jest bezsprzeczne. Armia rosyjska zamyka pierścień wokół Kijowa równocześnie krwawiąc obficie na wszystkich frontach i nie mogąc zając na stałe żadnego dużego miasta. Władimir Putin nie docenił zarówno morale ukraińskiej armii, jak i determinacji prezydenta Zełeńskiego oraz zwykłych obywateli. Rosja przegrała też sromotnie wojnę informacyjną i informatyczną. Fakt, że Ukraina broni się już prawie tydzień, w połączeniu z wizerunkową katastrofą ekipy Putina przyczynił się zaś do tego, że na sankcje przystał w końcu nawet Berlin. Efektem jest moskiewski kolaps ekonomiczny, najsłabszy kurs rubla w historii.

Tej kampanii Władimir Putin na pewno już nie przekuje w zdecydowane zwycięstwo. Duże drapieżniki, a takim jest rosyjska amia, stają się jednak tym bardziej niebezpieczne, im bardziej są zranione. Możliwe, że aby zdobyć Kijów, Kreml ucieknie się do zmasowanego ostrzału artyleryjskiego cywilnych osiedli i zrzucania ciężkich bomb na budynki rządowe w których może przebywać Zełeński. Będzie to oznaczać coraz więcej ofiar.  Kiedy zaś Rosja będzie chciała się z ukraińskiego frontu wycofać, nadal ma narzędzia, by uczynić to minimalizując swoje straty polityczne i terytorialne. Podstawową taktyką będzie, już zresztą stosowana, groźba użycia broni nuklearnej.

Rosja nie ukrywa też, że jest w nieformalnym sojuszu z Chinami (Państwo Środka z zasady nie zawiera oficjalnych sojuszy militarnych). Do owego aliansu nawiązała niedawno rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa tłumacząc podczas konferencji prasowej, że jej kraj nie jest wcale osamotniony. Szef chińskiego MSZ Wang Yi uznał z kolei rosyjskie obawy co do NATO za uzasadnione i sprzeciwił się „jednostronnym sankcjom bez oparcia w prawie międzynarodowym”.

Znamienne jest jednak to, że Chiny na razie nie pomagają rosyjskim instytucjom finansowym owe sankcje obchodzić, choć chińskie banki mogłyby to zrobić z łatwością. Zapewne Xi Jinpingiem nie powoduje sympatia do Rosji, czy też sam strach przed USA. Chodzi raczej o to, aby Rosję maksymalnie zmiękczyć tak, by w sytuacji bezalternatywnego dla niej już związku z Pekinem przyjęła w pełni uległą postawę. Nawet jeśli Putin zostanie odsunięty od władzy lub sam odejdzie na emeryturę, jego kraj najpewniej już na stałe wpadł w orbitę Państwa Środka. To z kolei oznacza, że Rosja będzie w dającej się przewidzieć przyszłości wyraźnie antyzachodnia. Tyle, że jej antyzachodniość będzie od teraz funkcją wydarzeń na Pacyfiku. Jej imperializm straci blask, ale nie straci zębów, będzie prowadzony na krótkiej smyczy brysiem Chińskiej Republiki Ludowej.

Nawet przy najbardziej optymistycznym scenariuszu, czyli zwycięstwie Ukrainy, fizycznym przetrwaniu Prezydenta Zełeńskiego i odejściu Władimira Putina, Rosja raczej pozostanie więc potężnym zagrożeniem.  Kolejna wojna u jej zachodnich rubieży będzie tylko kwestią czasu. Kierunki ofensywy będą zaś podyktowane lekcjami z tej wojny. Kluczową lekcją jest zaś to, że największą przeszkodą na rosyjskiej drodze do dominacji w Europe Środkowo-Wschodniej jest Polska. To przez Polskę przechodzą obecnie kluczowe transporty broni, paliwa, środków medycznych itp. dla Ukrainy. To Polska najgłośniej lobbowała w UE za sankcjami i piętnowała w Europie polityków rozumiejących Putina.

Gdyby nie obawa przed konfliktem z NATO, Rosja bez wątpienia spróbowałaby tytułem wstępu do operacji ukraińskiej zneutralizować Polskę okupując czasowo przynajmniej część jej terytorium i neutralizując część jej sił zbrojnych. Kiedy jednak dojdzie już do dużego konfliktu Chin z USA, a w końcu raczej dojdzie, Rosja nie będzie musiała się ograniczać. Konflikt z NATO i tak nastąpi, a ona weźmie w nim udział jako chiński junior partner, nie będzie więc musiała brać na siebie całego impetu gniewu Zachodu, tak jak jest to obecnie. Dla Chin z kolei obecne wydarzenia są swoistym rozpoznaniem bojem.

Chcąc ograniczyć działania Rosji, Zachód ujawnia skwapliwie swoje słabe i mocne strony w konflikcie z supermocarstwem. Chińscy planiści na pewno robią notatki.

Dla Polski oznacza to, że wojna na Ukrainie, niezależnie od jej wyniku, jest najpewniej tylko preludium do wojny nowego wschodniego bloku z Polską. W najlepszym razie mamy kilka lat, w najgorszym znacznie mniej. Tylko kilka lat, by stać się twierdzą. Przygotować się do wyniszczającej wojny defensywnej, do wojny w cyberprzestrzeni oraz wojny informacyjnej, do problemów z dostarczaniem paliw. Stać się prawdziwym państwem frontowym. To ogromne wyzwanie. Kto wie, czy nie największe przed jakim Polska staje po 1989 roku.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!