KUŹ: Tocqueville w Warszawie

fot. twitter.com

Podobno, kto kocha demokracj? prawdziwie, powinien j? kocha? z umiarem. Tak przynajmniej s?dzi? jeden z najbardziej wp?ywowych autorów w historii europejskiej my?li politycznej – Alexis de Tocqueville. Ciekawe, co poradzi?by obro?com i entuzjastom demokracji, którzy teraz w?a?nie umacniaj? j? w naszym kraju?

W Polsce kojarzymy Tocqueville’a g?ównie jako autora osza?amiaj?cego debiutu (ksi??ka wysz?a kiedy mia? zaledwie 30 lat) czyli „Demokracji w Ameryce”. Badacze za jego znacznie dojrzalsze i – je?li wierzy? jego w?asnej opinii – wa?niejsze dzie?o uwa?aj? jednak „Dawny ustrój i rewolucj?” [L’Ancien Régime et la Révolution wyd. 1856]. W ksi??ce tej Tocqueville zastanawia si?, dlaczego rewolucja francuska obra?a ostatecznie kurs tak odmienny od ameryka?skiej. Dlaczego od irytuj?cego rozgadania i polaryzacji przesz?a do krwawego terroru, a od terroru do napoleo?skiego imperializmu. Wszystko tylko po to, by nast?pnie jej duch sko?czy? w ka?u?y politycznej biegunki coraz bardziej operetkowych restauracji i rewolt. Konkluzje, do jakich dochodzi, s? ma?o krzepi?ce: s?abe spo?ecze?stwo obywatelskie, doktrynerskie elity intelektualne oderwane od zwyk?ych ludzi i ich trosk w po??czeniu z demokratyczn? legitymizacj? daj? piorunuj?ce efekty.

Kluczowa jest przy tym refleksja zarysowana ju? w „Demokracji w Ameryce” mówi?ca, ?e w naszej epoce demokratyczna legitymizacja, nawet je?li w danym przypadku nie do ko?ca proceduralnie przejrzysta, to polityczny eliksir, który ka?dy zastany ustrój polityczny czyni pot??niejszym i potencjalnie gro?niejszym. Tam, gdzie kiedy? by? zniedo???nia?y absolutyzm (Francja, Rosja – jak potem zauwa?y za Tocquevillem Jan Kucharzewski) po „podaniu” demokracji, wielkich podbojów dokonuje wszechw?adny tyran, który powiada, ?e w?ada w imi? ludu.

 

Tam, gdzie kiedy? by?y senne brytyjskie kolonie z paroma nieszkodliwymi nudziarzami zachwalaj?cymi staro?ytne republiki, po „za?yciu” demokracji jest pot??ny gracz, gotów by zmienia? ?wiat. Tam, gdzie by?o kilka india?skich chat i ma?a kopalnia, dzi?ki demokracji mamy zas?pionego „el Presidente” w galowym mundurze ze z?otymi lampasami dosiadaj?cego bia?ego ogiera.

Ciekawe, co Tocqueville powiedzia?by, gdyby zobaczy? dzisiejsz? Warszaw?. Pomy?la?by zapewne, ?e elity nowej koalicji maj? poczucie silniejszej ni? przedtem demokratycznej legitymizacji (rekordowa frekwencja, silna mobilizacja przeciw dotychczasowym rz?dom PiS). St?d bardzo by si? obawia? poczucia nowej w?adzy, ?e ma mandat, by zrobi? co tylko zechce.

 

Zreszt? to podej?cie do demokracji jako do licencji na „prze?amywanie imposybilizmu” by?o poniek?d patentem PiSu. Tyle, ?e w przypadku rz?du Donalda Tuska to poczucie jest chyba jeszcze silniejsze, z trzech co najmniej powodów. Po pierwsze, nieco faryzejskiego moralnego oburzenia na PiS – to ono sprawi?o, jak s?dz?, ?e przejmuj?c media premier nie chcia? zaczeka? nawet kilku marnych tygodni, by zmieni? stan rzeczy moc? ustawy, wola? zaryzykowa? oskar?enia o dzia?ania bezprawne. Po drugie, z powodu wspominanej rekordowej frekwencji w tegorocznych wyborach. Po trzecie, z powodu carte blanche na przywracanie rz?dów prawa jak?, jak si? wydaje, daj? Donaldowi Tuskowi instytucje unijne i USA. Oczywi?cie s? tu pewne granice, ale stanowisko ambasadora Marka Brzezi?skiego i komisarz Very Jourovej pokazuj?, ?e ich zdaniem polski rz?d na razie ich nie przekroczy?.

Sam Premier Tusk zdaje sobie zapewne spraw?, ?e metodami, którymi b?dzie si? teraz pos?ugiwa? on, Adam Bodnar i Bart?omiej Sienkiewicz, nie da si? rz?dzi? przez ca?? kadencj?. St?d zapewne jego s?owa o „?elaznej miotle” potrzebnej po to, aby potem przyszed? kto? ?agodniejszy. To jednak, zauwa?y?by Tocqueville, najstarsza na ?wiecie ?piewka demokratycznych despotów. Teraz zrobimy rzeczy straszne, ale to przecie? w imi? przysz?ego ?adu, z którego owoców politycznych nie my b?dziemy po?ywa?. Takie wizje s? równie? udzia?em wielu progresywnych intelektualistów. Guru francuskiego o?wiecenia Nicolas de Condorcet broni? tego punktu widzenia b?d?c ju? w jakobi?skim wi?zieniu, w którym zreszt? potem zmar?.

Teraz nie b?dzie Wersalu, ale to w imi? bardziej inkluzywnego, sprawiedliwego, wolnego, polskiego, europejskiego, tolerancyjnego (niepotrzebne skre?li?) spo?ecze?stwa. Wszyscy zawsze tak mówi?, ko?czy si? te? zawsze podobnie.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!