o. SALIJ OP: O Bożych przykazaniach ogólnie

Poniższy tekst to fragment wstępu do pierwszej części książki „Dzieła Wybrane. Tom IV. Nasze obyczaje” o. Jacka Salija OP. Zachęcamy do wsparcia wydania książki – zbiórka trwa na stronie internetowej Teologii Politycznej.

Fizyka zajmuje się prawami przyrody, etyka – prawami wolności. W tej zwięzłej intuicji Immanuel Kant wypowiedział starą chrześcijańską mądrość, że wolność nie polega bynajmniej na odrzuceniu praw. Polega raczej na odnalezieniu tych praw, wewnątrz których człowiek mógłby najpełniej zrealizować siebie.

Zresztą sam pomysł odrzucenia praw nie jest absurdalny wyłącznie w odniesieniu do praw wydanych przez człowieka. Praw fizyki lub praw moralności można co najwyżej nie rozpoznać lub z nimi się nie liczyć. Jest to jednak czymś godnym pożałowania i łatwo może doprowadzić do katastrofy.

Przywołajmy tu często przytaczany przykład szaleńca, który postanowił nie liczyć się z prawem grawitacji. Dopóki on tylko deklaruje, że jego wolność burzy się przeciwko podleganiu jakimkolwiek prawom, prawa grawitacji nie wyłączając, można go uznać za nieszkodliwego dziwaka, który pragnie imponować w sposób oryginalny, a zarazem łatwy. Ale wyobraźmy sobie, że postanowił on zadokumentować swoje nieliczenie się z prawem grawitacji i wychodzi z piątego piętra przez okno… Może już nie kończmy tej opowiastki.

Zupełnie inną postawę wobec prawa grawitacji zajmie człowiek wolny. Nie położy on uszu po sobie i nie podda się biernie temu prawu. Przede wszystkim nie traktuje on prawa grawitacji jako nieznośnego ograniczenia, spod którego w żaden sposób nie da się wyzwolić. Przyjmie on je raczej jako przestrzeń, w której ramach czuje się wezwany do realizowania swojej wolności, ale również do jej poszerzania. Dzięki tej postawie wynaleziono windy i spadochrony, samoloty i pojazdy kosmiczne.

Podobnie jest z prawem moralnym. Trzeba nie zauważyć, że chroni ono samą istotę naszego człowieczeństwa, żeby doświadczać go jako zakaz i ograniczenie. Taki stosunek do prawa moralnego jest charakterystyczny dla postawy infantylnej. Kiedy dziecku nie da się wytłumaczyć, dlaczego nie powinno wchodzić na parapet (zwłaszcza jeśli mieszkanie usytuowane jest na piątym piętrze), dobrze, że przynajmniej można mu tego zakazać. Tak samo lepiej jest, że ktoś poddaje się temu, co odczuwa jako moralny zakaz i ograniczenie, niż gdyby – na przykład w imię fałszywej wolności – nie powściągnął swoich złych chęci. Dzięki tej postawie uniknie duchowej katastrofy.

Ale ktoś taki nie rozumie jeszcze tego, co w prawie moralnym najważniejsze: że otwiera ono przestrzeń duchową, dostępną na tej ziemi wyłącznie człowiekowi, w której możemy realizować wszystko, co prawdziwie ludzkie, a więc miłość, wolność, sens. Poza tą przestrzenią miłość i wolność, i sens, owszem, są możliwe, ale w postaci zamków na lodzie czy domów na piasku. Owszem, kochać może również egoista, swoją wolność manifestować może ktoś wewnętrznie nieuporządkowany, a niejednej rzeczy sensownej dokonać może również człowiek, który nie wie, po co żyje. Ale bądźmy dyskretni i nie pytajmy nazbyt dociekliwie, co warta jest taka miłość i taka wolność, i taki sens.

***

Jak się mają przykazania Boże do tego prawa moralnego, które nosimy w sobie z racji, że jesteśmy ludźmi? Otóż przykazania są darem, jakiego Bóg udzielił grzesznemu człowiekowi, kiedy go postanowił szukać jako Zbawca. Wśród różnych środków, za pomocą których Bóg postanowił ocalić człowieka, znajdują się również Jego przykazania. Za pomocą przykazań Bóg Zbawca chce nam pomóc rozpoznać prawidłowo to prawo, które nosimy w sobie jako Jego stworzenia. Na szczęście grzech go w nas nie unicestwił. Chociaż jesteśmy grzesznikami, nadal ze swojej natury, która przecież od Boga pochodzi, pragniemy dobra i sporo go czynimy.

Wskutek grzechu pierworodnego stały się jednak dwie straszne rzeczy. Po pierwsze, czynione przez nas dobro nigdy już – bez specjalnej Bożej pomocy – nie osiągnie takiej intensywności i czystości, która by je wzniosła ponad doczesność i uczyniła nas godnymi życia wiecznego. Nosimy w sobie nie tylko pragnienie dobra, ale niestety również skłonność do zła, zaś dobro, jakie czynimy, odzwierciedla w sobie wiele z naszej małości, a nawet grzeszności. Otóż tej rany przykazania Boże zupełnie w nas nie uleczą. Szczegółowo wyjaśnia to apostoł Paweł w Liście do Rzymian. Tylko moc Syna Bożego może uzdrowić całkowicie nas i nasze dobro i uczynić nas godnymi życia wiecznego.

Przykazania Boże leczą drugą ranę, również bardzo groźną. Mianowicie wypaczeniu uległo nasze naturalne rozeznanie dobra. U wielu ludzi wypaczenie to jest prawie niezauważalne, ale nawet wówczas jest ono bardzo groźne. Polega ono na przykrawaniu prawdy o dobru i złu na miarę naszej ludzkiej ułomności.

Mam akurat przed sobą świeże doniesienie prasowe o „aniele śmierci” z Wuppertalu, pielęgniarce – skądinąd solidnej i ofiarnej – która wstrzykiwała śmiercionośne zastrzyki osobom ciężko chorym, przed którymi nie widziała perspektywy powrotu do zdrowia. Przed wojną nie tylko w hitlerowskich Niemczech, ale również w tak cywilizowanych krajach jak Stany Zjednoczone i Szwecja wprowadzono prawo o przymusowej sterylizacji osób uznanych za biologicznie upośledzone. Rozwijająca się w ostatnich latach diagnostyka prenatalna, zamiast służyć temu, czemu diagnostyka służyć powinna, to znaczy jak najwcześniejszemu podjęciu leczenia, jest używana – jak to eufemistycznie określa tytuł broszury rozpowszechnianej u nas wśród brzemiennych kobiet nie pierwszej młodości – do „zapobiegania urodzeniu się dziecka z zespołem Downa”.

Podałem trzy przykłady ciężkich wypaczeń moralnych, których autorzy i zwolennicy gotowi są bronić w imię oszczędzania ludziom nieszczęść i cierpienia, powołując się na „zdrowy rozsądek” i „ducha humanitaryzmu”. Zdarzają się jednak ponadto takie sytuacje, w których człowiek wybiera zło nie pod wpływem pełnej pychy pewności siebie, ale kierując się fatalistyczną wiarą, jakoby zło potrafiło niekiedy tak zaatakować, że człowiek musi mu być posłuszny i może co najwyżej rozglądać się za tym, by czynić zło mniejsze.

Przykazania Boże ułatwiają nam prawidłowe odczytanie tego prawa moralnego, które nosimy w naszych sumieniach. W wymiarze moralnym nie dodają one nic do tego prawa naturalnego ani go nie precyzują. A przecież bez ich znajomości niejeden raz moglibyśmy ulec moralnej dezorientacji. Zdarza się czasem, że jakiś ważny źródłowy tekst ulegnie pewnemu zatarciu, ale na szczęście można go z całą dokładnością odczytać za pomocą promieni podczerwonych. Otóż Boże przykazania spełniają poniekąd rolę promieni podczerwonych, dzięki którym możemy bezbłędnie i z całą pewnością odczytać „tekst” zapisany w naszych sumieniach – również te partie „tekstu”, które nasz tak zwany zdrowy rozsądek miałby ochotę odczytać niepoprawnie.

Właśnie dlatego – powiada Pismo Święte – słuszność Bożych przykazań może być rozpoznana również przez ludzi niewierzących. „Strzeżcie ich i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów, które usłyszawszy o tych prawach, powiedzą: «Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny»” (Pwt 4,6).

***

Czy do zachowania Bożych przykazań jesteśmy zobowiązani? Spróbujmy spojrzeć na to pytanie w świetle prawdy, że przykazania są darem udzielonym nam przez Boga Zbawcę. Zastanówmy się najpierw nad tym, jakie skojarzenie budzi się w nas odruchowo na sam wyraz „Boże przykazanie”. Czy myślimy sobie wówczas: „tak trzeba” albo: „tego Bóg wymaga”, czy może: „to jest dobre” lub nawet: „to jest słowo kochającego Boga”? O prawach ludzkich niekiedy nie da się powiedzieć: „jest ono słuszne i potrzebne”, „broni ono naszego wspólnego dobra”; niekiedy można o nim powiedzieć tylko tyle, że „tego się od nas wymaga”. Ale przykazania są to przecież prawa samego Boga, któremu niewątpliwie zależy na naszym dobru i który lepiej od nas wie, co dla nas jest dobrem.

Idea obowiązku jest dla moralności chrześcijańskiej czymś wtórnym. Jest jakby wałem ochronnym, który nas broni przed moralnym chaosem, kiedy ktoś nie zrozumiał jeszcze samej istoty tej moralności. Istotą zaś chrześcijańskiej postawy moralnej jest zaufanie Bogu. Z obowiązkiem zachowywania Bożych przykazań jest trochę podobnie jak z obowiązkiem rodziców, którzy powinni troszczyć się o swoje dzieci. Rzecz jasna rodzice mają taki obowiązek, ale czy – poza rzadkimi przypadkami zwyrodnienia zmysłu rodzicielskiego – trzeba im o tym przypominać? Wypełnianie obowiązków rodzicielskich wymaga niekiedy wielkich ofiar i samozaparcia, ale rodzice kochają przecież swoje dzieci i żadne okoliczności nie potrafią doprowadzić ich do zwątpienia w to, że ten ich trud ma wielki sens.

Obowiązek zachowania Bożych przykazań wychodzi na pierwszy plan dopiero wtedy, gdy gaśnie w nas miłość albo gdy ona nie zdołała się w nas jeszcze dostatecznie rozwinąć. Jeśli kocham Boga albo jeśli kochać Go jest przynajmniej moim pragnieniem, to ogromnie zależy mi na tym, żeby postępować zgodnie z Jego wolą. Przecież przykazania On nam dał tylko dlatego, że Go obchodzimy, że nas kocha. Przykazania to słowa miłości Boga do człowieka, ich celem jest nasze dobro, i to nie jakieś dobro cząstkowe, ale nasze dobro całościowe, ostatecznie zaś – życie wieczne.

Jednakże pamięć o tym, że przykazania stoją na straży mojego dobra, jest czymś tak samo wtórnym jak patrzenie na Boże przykazania w kategoriach obowiązku. Chcę zachować przykazania, bo Ten, który mnie kocha i którego ja chcę kochać, tego ode mnie oczekuje! Zatem mój stosunek do Bożych przykazań jest nieomylnym sprawdzianem, czy jest we mnie miłość Boża. W moim stosunku do przykazań ujawnia się zarówno to, jak bardzo moja miłość jest wciąż jeszcze słaba, jak i to, w jaki sposób ją umacniać.

Wesprzyj wydanie książki o. Jacka Salija!

o. Jacek Salij OP
o. Jacek Salij OP
urodzony 19.08.1942 r. w Budach na Wołyniu, dominikanin, teolog, duszpasterz oraz autor wielu publikacji naukowych, popularyzatorskich i tłumaczeń. Jest członkiem polskiego PEN Clubu. W 2018 r. otrzymał od Prezydenta RP Medal Stulecia Odzyskania Niepodległości. Nakładem Teologii Politycznej dotychczas ukazały się trzy pierwsze tomy „Dzieł wybranych” o. Jacka Salija.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!