TALAGA: Od igrzysk do igrzysk, czyli ziszczony sen o potędze

Kończące się igrzyska zimowe w Pekinie są dobrą okazją do podsumowań. Jednak nie wyczynów sportowców, sprawności organizacyjnej gospodarzy, ale dokonań Chin przez czternaście lat od poprzednich igrzysk w tym kraju latem 2008 roku.

Wtedy Państwo Środka miało ogromny potencjał, teraz to kraj, który go zrealizował i to niemal w każdej dziedzinie: gospodarce, nowych technologiach, sile oddziaływania, potędze militarnej. Przez te półtorej dekady Chiny przestały się zapowiadać na imperium, one się nim stały. Są dzisiaj najsilniejszym adwersarzem zachodu, z jakim kiedykolwiek przyszło mu się mierzyć.

Kryzys, jaki kryzys?

Kiedy w sierpniu 2008 roku rozpoczynały się letnie igrzyska w Pekinie, świat zachodu toczył już kryzys finansowy, który był owocem upadku rynku kredytów subprime w Stanach Zjednoczonych i gwarantowanych nimi obligacji strukturyzowanych. Banki jeden po drugim stawały na granicy upadku, ocalały jedynie dzięki pomoc państwowej. Spadało PKB, w niektórych krajach nawet o kilkanaście procent, na rynek pracy padł blady strach. W państwa zachodu uderzyła największa zapaść od czasu Wielkiego Kryzysu w latach 30. XX wieku.

W Stanach Zjednoczonych straszyły całe dzielnice miast, w których banki wystawiły domy na sprzedaż nie mogąc odzyskać kredytów przyznanych ich niedawnym właścicielom. W ramach mechanizmu tzw. luzowania ilościowego FED pompował na rynek pusty pieniądz, byle tryby gospodarki się nie zatarły i nie stanęły. W Unii Europejskiej debatowano o jej rozpadzie, obawiano się kondycji Włoch, których bankructwo pociągnęłoby za sobą upadek wspólnej waluty euro. Na mapach pokazujących PKB cała Europa żarzyła się czerwienią spadków, poza mała zieloną wyspą – Polską, której gospodarka rosła.  

Tymczasem w Chinach… Kryzys, jaki kryzys? – pytano. Tam PKB nie spadało, banki nie bankrutowały, ludzie nie drżeli z obawy przed bezrobociem, juan nie był niczym zagrożony. Sprawy szły dobrze, gospodarka oraz dochody ludności rosły. Pewność i stabilność na wschodzie versus strach i narastający chaos na zachodzie.

Prof. Bogdan Góralczyk, wybitny polski znawca Chin, twierdzi nawet, że kryzys finansowy był momentem przełomowym. Chiny nabrały wówczas pewności siebie i przekonania, że potęga zachodu – szczególnie Stanów Zjednoczonych – kończy się.

Kiedy, choćby tylko skrótowo, spojrzymy wstecz na dokonania Chin od 2008 roku, widzimy drogę prowadząca ku innej rzeczywistości. Od kraju, który miał dopiero stać się przeciwwagą Ameryki, do kraju, który już nią faktycznie jest.

Chiny dzisiejsze i Chiny czasu igrzysk w 2008 roku nie różnią się rewolucyjnie. Już wówczas miały wszystkie cechy charakteryzujące je dzisiaj, jednak właśnie w okresie pomiędzy igrzyskami stanęły cztery filary chińskiej potęgi teraz i w przyszłości. Tak solidne, że bez wątpienia Państwo Środka stało się godnym adwersarzem Ameryki na ziemskim globie. Owe filary to: powrót cesarza, rozmach w definiowaniu celów, konsolidacja, technologie XXI wieku.

Zostały one postawione na solidnym gruncie wzrostu gospodarczego. W 2008 roku PKB Chin wynosiło – według Banku Światowego – 4,6 biliona dolarów, w 2021 roku – 17,7 biliona dolarów, a więc niemal cztery razy więcej. To ponad 76 procent PKB Stanów Zjednoczonych. Nigdy w historii różnica pomiędzy Ameryką a jej adwersarzem, ani nawet koalicją adwersarzy nie była tak mała. Głosy zwiastujące przegrzanie chińskiej gospodarki, recesję i związany z nią spadek poziomu życia, a – kto wie – może nawet niepokoje społeczne, się nie ziściły. Nawet w 2020 roku, w środku pandemii COVID-19, Chiny nie wpadły w recesję, choć miały bardzo mały, jak na nie, wzrost gospodarczy – ledwie 2,2 procent.

W okresie między igrzyskami Chiny wyprzedziły Japonię i stały się drugą gospodarką świata. Zdetronizowały Niemcy w roli głównego światowego eksportera, zużyły więcej betonu i stali niż USA,  stały się eksporterem kapitału – wielkim inwestorem w Azji, Afryce i Europie i nieco mniejszym w obu Amerykach. Już sto państw świata ma większe obroty handlowe z Chinami niż z USA.

Powrót cesarza

Pierwszym i najważniejszym nowym filarem potęgi Chin jest jedynowładztwo. Państwo Środka znowu ma „cesarza”; nie zbiorowego, jak nazywano niekiedy kolektywne przywództwo wprowadzone przez Deng Xiaopinga , ale jednego Syna Niebios, jak by go określono w czasach przed proklamowaniem Republiki Chińskiej.

Obecny przywódca Chin Xi Jinping został wybrany na pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Chin w 2012 roku, rok później objął stanowisko przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej. Od tego czasu umocnił swoją pozycję na tyle, aby po sześciu latach wymusić zniesienie limitu kadencji na stanowiskach pierwszego sekretarza KPCH i przewodniczącego CHRL. Xi został ponownie wybrany. De facto odrzucił przywództwo kolektywne, choć nie jest to jedynowładztwo doskonałe. Nadal istnieje nieprzejrzysta, trudna do zrozumienia dla obserwatora z zachodu sieć władzy, której najwyższym gremium jest wciąż – jak się wydaje – Stały Komitet Biura Politycznego KPCH. Jednak Xi bez wątpienia nadaje ton polityce chińskiej, jest jej kreatorem, a nie narzędziem w rękach Stałego Komitetu.

Rozmach w definiowaniu celów

Jedynowładztwo kończy nie tylko epokę „kolektywnego cesarza”, ale także wstrzemięźliwości w stawianiu celów. Tu także Xi odchodzi zdecydowanie od testamentu Denga, który nakazywał swoim następcom umiarkowanie, wręcz utajnianie dalekosiężnych zamiarów, aby nie antagonizować światowych potęg. Celem tego samoograniczenia było budowanie silnej gospodarki, niejako nabranie wagi przez Państwo Środka w myśl starej rosyjskiej maksymy „ciszej jedziesz, dalej dojedziesz”. Nie sposób nie przyznać, że strategia ta przyniosła Pekinowi wielkie profity.

Xi uznał, że Chiny już nabrały wagi i czas rzucić wyzwanie ładowi światowemu ukształtowanemu przez Stany Zjednoczone po zimnej wojnie.  Stąd rozbudowa w ostatnim dziesięcioleciu infrastruktury wojskowej na wysepkach i mieliznach Morza Południowo – Chińskiego wspierająca żądania terytorialne Pekinu wymierzone w Filipiny, Wietnam, Indonezję, Malezję, a nawet Sułtanat Brunei.

Militarna asertywność wiążę się z rozbudową Chińskiej Armii Ludowo – Wyzwoleńczej. W roku igrzysk letnich, czternaście lat temu, Chiny wydawały na obronę, według danych Sztokholmskiego Instytutu badań nad Pokojem (SIPRI), 101 miliardów dolarów, a w 2021 r. już 252 miliardy dolarów. W okresie tym nastąpił zatem dwu i półkrotny wzrost wydatków zbrojeniowych. W tym czasie wydatki Stanów Zjednoczonych nie wzrosły wcale. W 2008r. było to 779 miliardów USD, zaś w 2020 – 778 miliardów USD.

Symbolem zbrojeń stało się zwodowanie pierwszego chińskiego lotniskowca Shandong w 2017 roku, choć to bardziej imperialny gest niż realna siła. Chińska flota jeszcze długo nie będzie zdolna rzucić wyzwania US Navy na tzw. głębokich wodach, wysiłki idą raczej w kierunku budowy zdolności do trzymania floty amerykańskiej z dala od chińskich wybrzeży. A to między innymi: radary poza-horyzontalne, morskie rakiety balistyczne i manewrujące, bazy rakietowe i lotnicze na mieliznach Morza Południowo – Chińskiego. Także w tym przypadku potencjał przemienił się w realność, siły morskie USA planują i ćwiczą działania z dużo większej odległości od chińskich wybrzeży niż w 2008 roku, ponieważ Chińczycy posiedli już zdolności rażenia wystarczające do zadania im znacznych strat, jeśli będą działały zbyt blisko.

Rozmach w definiowaniu celów bodaj najbardziej oddaje Inicjatywa Pasa i Szlaku ogłoszona przez przewodniczącego Xi podczas jego wizyty w Kazachstanie w 2013 roku. Zgłosiło do niej akces już ponad 130 państw. Choć Inicjatywa ma lądową oraz morską odnogę, istota strategiczna Pasa i Szlaku sprowadza się do budowy infrastruktury transportowej, telekomunikacyjnej i przemysłowej, aby docelowo stworzyć warunki do tego, by handel lądowy Chin przeważył handel morski i uniezależnić Pekin od transportu oceanicznego, który w każdej chwili może być odcięty przez flotę amerykańską w razie konfliktu zbrojnego. Skala Pasa i Szlaku poraża, może nawet przerasta bieżące możliwości Chin, ale bez wątpienia jest wyrazem śmiałości w stawianiu celów.  

Konsolidacja

Wyrazem nowej asertywności stała się jest też deklaracja, że Tajwan zostanie przyłączony do Chin kontynentalnych do 2049 roku, czyli przed stuleciem powstania Chińskiej Republiki Ludowej. Pekin nigdy nie zrezygnował z Tajwanu, jednak wcześniej unikał precyzyjnego określania, kiedy ma on zostać spacyfikowany. Zawsze na stole leżała też opcja militarnego podboju, ale nigdy wcześniej nie była ona realną możliwością. Teraz jak najbardziej tak.

Konsolidacja następuje jednak przede wszystkim wewnątrz Chin. W roku letniej olimpiady Pekin stłumił niepokoje Tybetańczyków w samym Tybecie i sąsiednich prowincjach Quinghai i Syczuan na tyle skutecznie, że od tego czasu nie ma tam już żadnych jawnych protestów czy żądań niepodległości. W okresie między olimpiadami akcja zasiedlania tej krainy przez ludność Han nasiliła się. W efekcie Lhasa – stolica Tybetu jest już w większości zamieszkała przez przybyszów, a nie rdzenną ludność.

Pacyfikacja Sinkiangu zamieszkałego przez muzułmanów, głównie Ujgurów, przybrała jeszcze brutalniejsze formy. Powstała tam sieć obozów koncentracyjnych, przez które przewinęło się nawet do 20 procent populacji. Skala inwigilacji i politycznej kontroli, której zostali poddani muzułmanie przerasta wszystko, co znał dotąd świat, głównie dzięki zastosowaniu innowacyjnych technologii informatycznych. Wielki Brat George’a Orwella ziścił się właśnie w Sinkiangu w okresie między olimpiadami, a nie w Związku Sowieckim lat trzydziestych ubiegłego wieku. Efektem lokalnym jest zanik separatyzmu, efektem w skali makro – powstanie prawdziwego państwa totalitarnego, które jest w stanie kontrolować poczynania, a nawet myśli człowieka.

Metody wypraktykowane w Sinkiangu bowiem zastosowano w systemie tak zwanego kredytu społecznego, czyli obserwowania, nagradzania i karania mieszkańców Chin w zależności od ich zachowania i wygłaszanych myśli. Punkty można stracić za nieregulowanie rachunków oraz nieprawidłowe parkowanie samochodem, ale też za krytykę KPCH czy przewodniczącego Xi lub choćby wspomnienie o prodemokratycznych protestach w 1989 roku albo posiadanie „niewłaściwych” znajomych.  Punkty przekładają się na jakość życia, dostępność usług, poziom leczenia. Mieszkańcy Chin są podzieleni na cztery kategorie A, B, C i D w zależności od punktacji. Abnegaci oraz nonkonformiści z kategorii D nie mają co liczyć choćby na wyższą edukację, zakup biletu lotniczego, kartę kredytową. Mogą więc stracić naprawdę dużo, tym bardziej, że punktacja za zachowanie rzutuje też na ich rodziny. System nie jest jeszcze doskonały, ale także i on został wprowadzony i rozwinięty w okresie między igrzyskami.

Los Tybetu i Sinkiangu podzielił Hong Kong, gdzie Chiny złamały zasady porozumienia o przekazaniu tej kolonii przez Wielką Brytanię. Po wielkich, trwających miesiącami demonstracjach w obronie autonomii i demokracji  w latach 2019-20 – stłumionych wprawdzie mniej brutalnie niż w przypadku Tybetańczyków i Ujgurów, ale równie skutecznie – zakończył żywot koncept „jedno państwo dwa systemy”. Hong Kong de facto stracił autonomię.     


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie

Technologie XXI wieku

Nowe Chiny to niezależność technologiczna od zachodu, dopięta właśnie w okresie między igrzyskami. Najważniejszym jej elementem jest system nawigacji satelitarnej Beidou w pełni operacyjny od lata 2020 r., który został oparty na większej sieci satelitów niż GPS, europejski Galileo, czy rosyjski GLONASS. Dokładność systemu w Azji to 10 centymetrów! Służy on przede wszystkim celom militarnym, ale Chiny oferują też komercyjne usługi geo-pozycjonowania już w kilkudziesięciu krajach.

Kolejne przykłady kosmicznego rozmachu Chin to udane testy rakiet anty-satelitarnych oraz działania w kierunku budowy stałej stacji na niewidocznej stronie księżyca Ziemi oraz bazy na jego orbicie w ramach programu Chang’e konkurencyjnego do Artemis – amerykańskiego programu eksploracji Luny.

Chiny w okresie między igrzyskami stały się równym konkurentem Ameryki nie tylko w kosmosie, ale także w innych najbardziej zaawansowanych technologiach, które określą przyszłość świata: sztucznej inteligencji, internecie rzeczy, komputerach kwantowych, robotyce i automatyce. Według analityków amerykańskich Chińczycy są nawet bardziej zaawansowani w rozwoju sztucznej inteligencji i komputerów kwantowych niż Stany Zjednoczone.

Obecnie Chiny wydają na badania i rozwój 2,4 procent PBK, w 2008 roku – ok. 1,6 procent PKB. Przekładając na walutę, w 2020 roku było to ok. 400 miliardów dolarów. W okresie między igrzyskami Chiny pobiły pod tym względem Japonię i wysunęły się na drugie miejsce po USA.  

Samowystarczalność technologiczna Chin dotyczy także internetu, mają one choćby swoją wyszukiwarkę Baidu, czy komunikator Tik Tok. Stały się pod tym względem całkowicie niezależne od Stanów Zjednoczonych.  W dodatku rozbudowały sieć światłowodów oraz najrozleglejszą na ziemi sieć internetu bezprzewodowego. Będzie to wszystko zasilane również największą na świecie siecią linii przesyłania energii na wielkie dystanse (UHV) o napięciu 1100 kV, która właśnie jest budowana. Na próżno szukać takich inwestycji w USA czy Unii Europejskiej.

Między-olimpijski epilog

Wszystko to wydarzyło się od poprzednich letnich igrzysk do obecnych zimowych. Chiny weszły w ten okres z ogromnym, ale wciąż niezrealizowanym potencjałem. Igrzyska 2022 roku zorganizowało już dojrzałe imperium, na tyle silne, by rzucić strategiczne wyzwanie dotychczasowemu hegemonowi porządku światowego – Stanom Zjednoczonym.

Ambitnego, ale wciąż nieco zahukanego uczniaka światowej polityki zastąpił pewny siebie i swojej siły gracz największego formatu. Takim już Chiny pozostaną na kolejne dziesięciolecia. Zachód musi teraz przyjąć wyzwanie rzucone przez równego mu gracza. Z całą pewnością nie będziemy żyli w nudnych, spokojnych czasach.

Tekst oddaje prywatne poglądy autora.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Andrzej Talaga
Andrzej Talaga
Członek Rady Programowej Fundacji Instytut Bezpieczeństwa i Strategii , ekspert ds. bezpieczeństwa Warsaw Enterprise Institute, komentator mediów elektronicznych. W przeszłości redaktor Rzeczpospolitej, Dziennika Gazety Prawnej, Dziennika Polska Europa Świat, Nowego Państwa; reporter wojenny, relacjonujący konflikty w Iraku, Afganistanie, Palestynie, Libanie, Pakistanie, Kurdystanie. Autor książek „Nasi w Legii Cudzoziemskiej” i „Rozmowy o Polsce”

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!