Ten rok trzeba było przeczekać

Photo by Craig Ren on Unsplash

Nie jest nam wcale dobrze z ca?? t? wolno?ci?. Doceniamy j? mo?e troch? bardziej – skrz?tniej pilnujemy debaty publicznej i chcemy decydowa? o swojej kolegialnej przysz?o?ci (w przynajmniej 74 procentach). Balansujemy na granicy, przekonani, ?e mo?e rozsypa? si? jak delikatna kruszonka, pomni historii bab? i dziadków o nieobliczalno?ci wojny.

Pijemy kombutch?, pijemy alkohol. Chodzimy na si?owni? i jog?, s?uchamy relaksuj?cych playlist na Spotify, podcastów o zdrowiu psychicznym, p?acimy za terapi? i uciekamy na citybreaki w poszukiwaniu straconego spokoju, przeci??eni now? dekad? ciekawych czasów. Na dobr? spraw? nie leczy nas nic, ale co? si? jednak zalecza, cicha potrzeba ukojenia nerwów nap?ywa do ust ?arliwie niczym ch?? na s?odycze. Jeste?my by? mo?e bardziej empatyczni, a mo?e bardziej nieczuli, zjednoczeni w wysi?ku szukania punktów zaczepienia na przysz?o??.

Musimy jeszcze si? przyzwyczai? – do tego, ?e jeste?my bardziej obserwatorami ni? s?dziami i nie nam ocenia?, czym jest prawdziwe po?wi?cenie. Ka?dy artyku? porannych wiadomo?ci dzielnie dzier?y szalki uniwersalnej czci i godno?ci, wiemy coraz wi?cej i sami nie wiemy do ko?ca, co o tym my?le? – na szcz??cie zawsze mo?emy liczy? na kogo?, kto nam to ch?tnie obja?ni. Owijamy wszystkie gro?ne rewelacje dooko?a g?owy, ?eby by?o w niej nieco przytulniej w ten ch?odny czas, i chodzimy tak opatuleni na spacery, pytaj?c s?siadów czy widzieli ju? tweety o nowym ataku i jak oceniaj? szanse odbicia zak?adników.

Nasi nowi znajomi – twarze poszukiwanych m?odych Izraelek i u?miechni?te zdj?cia zabitych ukrai?skich ?o?nierzy – witaj? nas z oddali. Chcieliby?my pomóc im ?arliw? ch?ci? pomocy, dlatego kilka minut codziennej medytacji sp?dzamy ponad t? sm?tn? galeri? wizerunków cierpienia.  

 

Z drugiej strony nie wiemy do ko?ca, co my?le? o tych, którzy nie chc? si? po?wi?ca? – o uciekinierach z kraju agresora ani dezerterów ziem broni?cych si? przed atakiem, o dzieciach które nie chc? uczy? si? polskiego tu? przed matur? i parach odwiedzaj?cych luksusowe hotele, podczas gdy ich rodacy gin? za ojczyzn?. Mogliby?my przypadkiem wej?? w buty jednego z nich, je?li historia potoczy?aby si? w innym kierunku, a jednak ra?? nas w oczy. Chcemy wspó?czu?, chcemy te? mie? odrobin? lepiej, bo w ?yciu nie chodzi tylko o heroizm ale tak?e o rzeczy tak prozaiczne jak sukces zawodowy czy wieczory z przyjació?mi w kawiarniach – a przynajmniej tak przywykli?my czu?, szukaj?c nagrody za monotonne dni pracy. Tylko pojedynczy dreszcz na karku przypomina, ?e s? i takie miejsca na ?wiecie, w których wojna nigdy zupe?nie nie wygasa i rzadko wydziela przerwy. Gdyby?my jednak mieli u?wiadamia? to sobie wci?? na nowo i na nowo, nie starczy?oby nam rozs?dnego pragmatyzmu na powrót do codziennych zaj??. Dlatego czasem zapadamy si? pod koc albo znikamy, ?eby pop?ywa? w jeziorze, ?eby pó?niej móc u?miecha? si? do dzieci i pewn? r?k? wype?nia? zeznania podatkowe.

Oddajemy serca i staramy si? pomóc w ramach globalnej sieci wymiany dóbr i informacji, jeste?my te? gotowi zlustrowa? uwa?nie dzia?ania ludzi, którzy w naszym imieniu realnie wp?ywaj? na wydarzenia na ?wiecie. To daje nam swoisty rodzaj spokoju – spokój wykonania obowi?zku. Z niego mo?emy przenie?? si? p?ynnie do galerii pozosta?ych niepokojów – prywatnych, zawodowych, klimatycznych, ekonomicznych…

Po pandemicznym zamkni?ciu mamy wyczulony mechanizm przejadania katastrofy – trzeba gry?? troski po kolei i troch? nieuwa?nie, ?eby przypadkiem nie ud?awi? si? ich nadmiarem. Gdzie? po drodze ch?? tryumfu przekszta?ci?a si? w komfort mi?kkiego upadku. Je?li dzi? przesz?o bez zgrzytu, by? mo?e jutro przyniesie popraw? – to filozofia, na której budowa? mo?na podstawow? stabilno??.

 

Czasem bronimy si? przed informacjami. Wy??czamy telefony i komputery, odwracamy wzrok od gazet. Wychodzimy do kina, biegamy wdychaj?c w p?uca porann? mg??. ?apiemy okazje. Min??o ju? dostatecznie du?o czasu, ?eby opad? pierwszy szok konfrontacji. Rodzice naszych przyjació? wracaj? na kilka dni do swoich ukrai?skich domów sadzi? kwiaty, ?eby na wiosn? razi?y w oczy rosyjskich ?o?nierzy i wtedy z napi?ciem oczekujemy na ich bezpieczny powrót, ale generalnie zd??yli?my si? ju? oswoi? i spersonalizowa? swój obraz wojny. Nic nie wskazuje w ko?cu na to, ?eby zmierza?a do szybkiego ko?ca, w co chcieli?my wierzy? jeszcze kilka miesi?cy temu. Strach opad?, rozrzedzi? si? pomi?dzy setkami codziennych spraw i rozterek. Jeste?my w ko?cu tylko s?siadami, których nie dotkn?? bezpo?rednio terror, a którzy jako? przetrwali jego pierwsze reperkusje. Potrafimy zrozumie?, ale czujemy si? z tym troch? obco.

Nie jest nam wcale dobrze z ca?? t? wolno?ci?. Doceniamy j? mo?e troch? bardziej – skrz?tniej pilnujemy debaty publicznej i chcemy decydowa? o swojej kolegialnej przysz?o?ci (w przynajmniej 74 procentach). Balansujemy na granicy, przekonani, ?e mo?e rozsypa? si? jak delikatna kruszonka, pomni historii bab? i dziadków o nieobliczalno?ci wojny. Przyzwyczajamy si? do smutku. Oddziela nas niewidzialny i nienamacalny mur, za którym czai si? mgli?cie zagro?enie atakiem, bo ?aden sojusz ani traktat nie jest cielesn? zapor? przed Wrogiem. W tym zagro?eniu odnale?? mo?emy jeszcze swój spokój – rozs?dne, twarde jak g?az poczucie, ?e pewno?? jutra nie le?y w ludzkiej naturze.

Weronika Rydelek
Weronika Rydelek
urodzona w 2000 roku, obecnie studentka Uniwersytetu Gdańskiego. W wolnym czasie pasjonatka poezji i eseistyki

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!