Niedawno prezydenci Brazylii i Argentyny, Lula da Silva i Alberto Fernández, wykonali krok w stronę wspólnej waluty. Taka jest ich intencja, choć na razie to, co proponują, to nowa jednostka, którą będą się posługiwać w handlu między sobą. A więc argentyńskie peso i brazylijski real nadal będą służyć transakcjom wewnątrz krajów, lecz dzięki nowej jednostce handlu oba państwa będą mogły zmniejszyć swoją zależność od dolara. – pisze Krzysztof Tyszka-Drozdowski w tekście, który w wersji anglojęzycznej został pierwotnie opublikowany na portalu The Critic.
Unia walutowa w rodzaju strefy euro między Argentyną a Brazylią wydaje się niedorzecznością z punktu widzenia gospodarczego. Inflacja w Brazylii oscyluje wokół 6%, a w Argentynie osiąga pułap niemal 100%. Systemy fiskalne obu krajów nie są zintegrowane, a harmonizacja wymusiłaby na Argentynie sztywne reguły, które, jeśli historia może nam tu służyć radą, skończyłyby się źle dla tego kraju.
Dążenie do zredukowania zależności wobec dolara wpisuje się za to w szerszą tendencję. Niektórzy, jak Barry Eichengreen, twierdzą, że wobec hegemonii dolara nie ma alternatywy, a ci, którzy twierdzą inaczej, popadają w dollar sensationalism. Inni, jak słynny analityk z Crédit Suisse, Zoltan Pozsar, uważają, że jesteśmy świadkami wyłaniania się równoległego systemu finansowego, opartego o BRICS.
Pomysł Brazylii i Argentyny należy rozumieć w kontekście powoli dokonującej się bifurkacji w globalnym systemie na zachodnie struktury finansowe i na struktury BRICS.
Już pod koniec lat 80. oba kraje rozważały wprowadzenie wspólnej waluty handlowej, Bolsonaro także w pewnym momencie wspominał o tej idei. Współczesne dzieje Brazylii znają jednak o wiele śmielszy plan związany z wprowadzeniem nowej waluty, który wyciągnął kraj znad krawędzi gospodarczej katastrofy. Był to wdrożony na początku lat 90. Plano Real.
W drugiej połowie XX wieku mówiono o brazylijskim cudzie gospodarczym. W pewnym okresie – w latach 1964-1974 – tempo jej wzrostu plasowało ją w ścisłej czołówce krajów rozwijających się, a prześcigała ją tylko Korea Południowa i Japonia. Technokraci, którzy doszli do władzy po coup d’état w 1964 r., otworzyli kraj na zagraniczny kapitał i nadali gospodarce równowagę. Jeszcze w 1982 roku, jak podaje Eul-Soo Pang w The International Political Economy of Transformation in Argentina, Brazil and Chile since 1960, brazylijskie PKB było o 55% większe niż zsumowane PKB Azjatyckich Tygrysów, stanowiąc przy tym 86% kanadyjskiego PKB. Na początku lat 80. uderzył jednak kryzys, rozpoczynając straconą dekadę. W 1980 roku PKB per capita był w Brazylii wyższy niż w którymkolwiek z Azjatyckich Tygrysów. W 1990 r. rozwijające się gospodarki wschodniej Azji odskoczyły znacznie, a Brazylia wypadła z trajektorii swojego wzrostu: PKB per capita wynosiło zaledwie $2680, podczas gdy w Korei było to ponad dwa razy więcej – $5400, a na Tajwanie $6500.
Nie tylko tempo wzrostu spowolniło, lecz załamał się cały model rozwoju. O Brazylii mówi się, że to kraj przyszłości. Niektórzy złośliwie dodają: „i zawsze nim będzie”, mając na myśli, że świetlana przyszłość zawsze pozostanie równie odległa.
Na początku lat 90. jednak wydawało się, że Brazylia nie ma przed sobą żadnej przyszłości. Między 1990 r. a 1995 r. inflacja wynosiła średnio 764% na rok, a stopy procentowe potrafiły osiągać niewyobrażalny pułap 11900%. Pędząca inflacja wydawała się nie do zatrzymania. Nie ma pewnie wiele przesady w opowieściach z tamtych lat, według których gdy płaciło się za produkty przy kasie, to ich cena była wyższa niż wtedy, gdy wkładało się je do koszyka.
Przez następne lata kolejne brazylijskie rządy usiłowały zahamować galop inflacji, ale bezskutecznie. Między 1986 r. a 1993 r. wdrożono sześć planów stabilizacyjnych i czterokrotnie zmieniano walutę. Jeden z najbardziej radykalnych, pierwszy plan Collor (od nazwiska ówczesnego prezydenta), zamroził 75% wszystkich prywatnych finansowych aktywów. Sądzono, że odcinając dopływ pieniądza, powstrzyma się inflację. Ten radykalny ruch nie przyniósł spodziewanych skutków.
Prezydent Itamar Franco, stojący na czele rządu wstrząsanego skandalami, po trzech dymisjach na stanowisku ministra finansów sięgnął po outsidera, Fernando Cardoso. Ten miał wysunąć plan stłumienia inflacji i sanacji fiskalnej w skrajnie trudnych warunkach – w ostatnim roku słabego i podzielonego rządu oraz wbrew ekspertom z IMF. Wobec rozpaczliwej sytuacji i braku pewności, czy jego pomysły w ogóle znajdą okazję, by wejść w życie, oparł się o grupę ekonomistów z Katolickiego Uniwersytetu w Rio de Janeiro, którzy przez ostatnie lata skrupulatnie badali inflację w kraju.
Plano Real zakładał przebudowę brazylijskiej ekonomii politycznej, lecz najbardziej spektakularna jego część to dwuetapowy proces wprowadzenia nowej waluty. W pierwszej fazie miała ona funkcjonować jako Unit of Value, URV – czyli Jednostka Realnej Wartości – a później jako pełnoprawna, stabilna waluta zastępująca starą.
W praktyce wyglądało to w następujący sposób. Inflacja była tak gwałtowna, że ludzie musieli ciągle renegocjować swoje pensje, ceny podstawowych produktów, takich jak jedzenie, zmieniały się co tydzień. Stabilizacyjny efekt URV polegał na tym, że choć stosunek cruzeiro real (tak nazywała się ówczesna waluta) do URV był zmienny, to teraz pensje, usługi i ceny towarów wyrażano w URV. Jajka kosztowały więc ciągle np. 2 URV, chociaż 1 URV mógł być warty 40, a nie 20 cruzeiros. Gdy proces przeniesienia wszystkich kontraktów i zobowiązań na URV dobiegł końca, zaczęto wprowadzać nowa walutę, real.
Był to pomysł, którego nigdzie przedtem nie sprawdzono i wielu wydawał się on szalony. Większość ekonomistów i polityków nie wierzyła, by można było poluzować uścisk inflacji bez zamrożenia cen i pensji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie chciał poprzeć planu, bo reputacja ekspertów Funduszu była już mocno nadwyrężona poparciem dla poprzednich planów stabilizacyjnych, które nie przyniosły żadnych owoców. Rząd, w którym zasiadał Cardoso, był chwiejny, a Kongres kłócił się bez końca. Napięcia w zespole opracowującym plan sięgały zenitu i kilku jego członków odeszło. Na domiar złego zbliżały się wybory prezydenckie, a wraz z nimi ryzyko, że plan zostanie wstrzymany w chwili, gdy dopiero zacznie wchodzić w życie. Cardoso postanowił startować. Rynki mogłyby się uspokoić, gdyby szanse na jego zwycięstwo były wysokie. W maju, na pięć miesięcy przed pójściem do urn, Lula miał 40% poparcia, a minister finansów tylko 15%. Wprowadzenie nowej waluty przed wyborami wydawało się więc imperatywem.
POSŁUCHAJ TAKŻE:
Plano Real zaczął działać, wprowadzenie nowej waluty zakończyło się sukcesem, a Cardoso zdobył 54% głosów, zwyciężając w pierwszej turze. Ówcześnie był to drugi najlepszy wynik w historii powojennej Brazylii. Cardoso i jego zespół sprowadzili inflację z 45% na miesiąc do 1 – 2% miesięcznie. Zmiana w życiu zwykłych Brazylijczyków była namacalna i chcieli, by się ugruntowała.
Edmar L. Bacha, jeden z ekonomicznych architektów Plano Real, stwierdził po latach, że planowi udało się opanować inflację i to nie tylko krótkoterminowo, lecz w dłuższej perspektywie. „Planowi Real nie udało się jednak wytyczyć drogi gospodarczej – pisał w Brazil’s Plano Real: a View from the Inside – na której kontrola nad inflacją szłaby ręka w rękę z długotrwałym wzrostem gospodarczym”.
Niektórzy widzą w Plano Real i w późniejszych reformach Cardoso szczytowy punkt neoliberalizmu w Brazylii. Jak zauważa jednak Matthew M. Taylor w Decadent Developmentalism: The Political Economy of Democratic Brazil, idee konsensusu Waszyngtońskiego miały ograniczony wpływ na Brazylię w porównaniu z innymi krajami Ameryki Łacińskiej. Narzuciły odpowiedzialność fiskalną, udało im się ustabilizować ceny, lecz szersze przeobrażenie modelu gospodarczego nie miało miejsca, a tradycja państwowego aktywizmu pozostała nienaruszona. Wydaje się, że nie ma znaczenia, czy Cardoso i jego zespół reformatorów dokonali rewolucji neoliberalnej, czy też wzmocnili decadent developmentalism brazylijskiej ekonomii politycznej.
Ich doświadczenie to raczej przykład, że w czasach kryzysu potrzeba skupienia na rozwiązywaniu problemów poza barierami ideologicznymi. Kolumbijski myśliciel, Nicolás Gómez Dávila, stwierdził kiedyś, że „polityka nie stanowi sztuki narzucania najlepszych rozwiązań, lecz unikania najgorszych”. Niekiedy, by powstrzymać najgorsze rozwiązania, potrzeba optymizmu intelektu i wysokiej tolerancji na ryzyko. Na szczęście dla Brazylii, w momencie próby pojawili się ludzie obdarzeni tymi cechami.
Tłumaczenie powstało w ramach projektu: „Kontra – budujemy forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.