WARZECHA: Antypolacy i ojkofobi

Tam, gdzie w zachodniej demokracji pad?yby najwy?ej s?owa: „Mój szanowny oponent si? ca?kowicie myli”, w Polsce musi pa??: „Ty antypolski ?ajdaku i zdrajco, ha?ba ci! Targowica!”. By? mo?e to jest w du?ej mierze powód naszych wielokrotnych dziejowych nieszcz???. Nawet jednak, je?li tak w?a?nie jest, za swój obowi?zek uwa?am nieustanne przestrzeganie przed skutkami.

W s?ownikach wyrazów obcych pró?no szuka? s?owa „ojkofobia”, cho? powinno si? tam znale??. Jest to jednak termin stosunkowo nowy, wymy?lony i po raz pierwszy zastosowany przez zmar?ego kilka lat temu brytyjskiego konserwatywnego filozofa sir Rogera Scrutona (którego mia?em jeszcze szcz??cie spotka?). Okre?lenie wzi??o si? z po??czenia s?owa „fobia” ze s?owem ?????, czyli „dom”. Ojkofobia jest zatem chorobliw? niech?ci? wobec w?asnego domu, czyli kraju, ojczyzny, narodu. Jest czym? odwrotnym ni? narodowy szowinizm czy te? ksenofobia (to z kolei dobrze znane s?owo pochodzi od po??czenia „fobii” z ????? – „go??”).  

Nie wiem, jak Scruton – wielki mi?o?nik Europy ?rodkowej i przyjaciel Polski – ocenia?by to, co z wynalezionym przez niego terminem zrobiono w naszym kraju w ci?gu ostatnich lat. Tego si? ju? nie dowiemy. Wybitny filozof, najbardziej znany u nas z ksi??ki pt. „Co znaczy konserwatyzm?”, opisywa? zjawisko absolutnie realne, z którym mia? do czynienia równie? w swojej ojczy?nie. Nie trzeba chyba dodawa?, ?e ojkofobi nigdy nie przyznaj? si? od ojkofobii. Ba, bardzo cz?sto twierdz? nawet, ?e robi? to, co robi? „z mi?o?ci do kraju” (je?li maj? tu pa?stwo skojarzenie ze ?wie?? wypowiedzi? znanej pani re?yser – to jest to skojarzenia stuprocentowo trafne).

Jednak, jak to cz?sto bywa z terminami ze sfery teorii – w praktyce natrafiamy na problemy. Taki problem w Polsce objawia si? ju? od blisko dwóch dekad i jego najcz?stszym symptomem jest nadu?ywanie s?owa „antypolski”. Zatem film Agnieszki Holland (nie widzia?em i nie zamierzam ogl?da?, póki przynios?oby to jego twórcom dodatkowy dochód; dlaczego mimo to uwa?am, ?e mog? ocenia? jego wyd?wi?k, wyja?nia?em w innym miejscu) jest dla drugiej strony „antypolski” w?a?nie, podobnie jak „antypolskie” s? wypowiedzi i dzia?ania Donalda Tuska. W zasadzie Tusk z definicji nie mo?e zrobi? nic, co nie by?oby „antypolskie”.

Nie ma tu mo?e symetrii retorycznej, bo Tuskowa strona politycznej rze?ni (trudno u?ywa? innego okre?lenia w tym momencie) stosuje wspomniane okre?lenie znacznie rzadziej, ale sens jej diagnoz jest identyczny: obecna w?adza Polsk? niszczy, demoluje, zaprzecza demokracji – jest wi?c „antypolska”. Ok?adka najnowszego wydania tygodnika „Polityka” g?osi: „Wybory to starcie Polska kontra PiS”. Czym?e to jest, je?li nie lustrzanym odbiciem wywodów braci Karnowskich o „obozie propolskim” i jego przeciwnikach?

Bycie „antypolskim” rozci?ga si? na wiele dziedzin – i tu, trzeba przyzna?, szczególnie zawzi?ci w tropieniu s? jednak zwolennicy obecnej w?adzy. Nawet sztandarowi jej dziennikarscy akolici ukuli pretensjonalny termin „obóz propolski”, którego oczywist? implikacj? jest, ?e kto do tego obozu nie nale?y, a najlepszym przypadku nie dba o Polsk?, a mo?na podejrzewa?, ?e jest wr?cz „antypolski”. „Antypolskie” s? zatem liczne media, dziennikarze, a nawet wielu zwyk?ych Polaków, którzy nie podzielaj? wzmo?enia obozu „propolskiego” w wielu kwestiach.

Do niedawna ze sceptycyzmu wobec polskiej polityki wzgl?dem Ukrainy z automatu wynika?o bycie „antypolskim”, przy czym tutaj musia?o wkroczy? Ministerstwo Prawdy i st?pi? nieco gorliwo?? tropicieli ruskich onuc, bo inaczej antypolscy musieliby si? w ostatnim czasie okaza? pan premier, a nawet sam pan prezes.

 

Problem z ojkofobi? w tym naszym swojskim wydaniu, czyli z zarzutem antypolsko?ci, polega na tym, ?e jest to kryterium stosowane skrajnie arbitralnie. Punktem wyj?cia nie jest analiza tego, jak dana osoba si? zachowuje, co mówi, a przede wszystkim – jak rozumie polski interes. Mog?oby si? bowiem jeszcze okaza?, ?e punktem wyj?cia dla niej jest autentyczna ch?? przyniesienia krajowi jakich? korzy?ci. Punktem wyj?cia jest bezrefleksyjne przywi?zanie do linii, któr? aktualnie wyznacza uwielbiany obóz polityczny (aktualnie, bo, jak wskazuje przyk?ad relacji z Ukrain?, mo?e si? to b?yskawicznie zmienia? i ca?kiem jak w „Roku 1984” trzeba by? na bie??co, ?eby nie rozmin?? si? z aktualnymi wytycznymi) i równie bezrefleksyjne prze?wiadczenie, ?e ten obóz z zasady uosabia polski interes. Nast?puje przeto automatyczne uto?samienie pogl?dów (bie??cych) tego obozu z interesem Polski, a czego wynika oczywista konkluzja: kto nie wspiera tego obozu, ten jest antypolski.

Czytelnikom „Kontry” nie musz? chyba wyja?nia?, do jakiego stopnia to rozumowanie jest bezzasadne ani te? przypomina?, jak potencjalnie gro?ne okazywa?o si? w historii niekoniecznie w Polsce. Pisz? o tym zreszt? od lat, bo i mechanizm ten w jego obecnej formie jest stosowany od lat. A dok?adnie – od roku 2005, od momentu, gdy polska polityka znalaz?a si? w chocholim ta?cu, któremu przewodz? pan przewodnicz?cy i pan prezes. Wkrótce min? dwie dekady. (Nie znaczy to, ?e w innych formach nie by? obecny wcze?niej, w II czy I Rzeczypospolitej.)


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Najnowszym jego wykwitem jest stwierdzenie, ?e w zasadzie ka?dy widz filmu pani Holland – a przynajmniej ka?dy, który nie idzie do kina z od razu negatywnym nastawieniem – staje si? „antypolski”. Zatem kryterium patriotyzmu i stosunku do naszego pa?stwa staje si? to, czy poszli?my do kina na „Zielon? granic?”. Ja na ten przyk?ad mia?bym wi?c certyfikat polsko?ci (cho? za inne swoje pogl?dy i s?owa pewnie szybko bym go straci?), a mój kolega prof. Antoni Dudek ju? nie.

Kluczowe tymczasem powinno by? rozpoznanie, czy w danym przypadku mamy do czynienia z autentyczn? ojkofobi? czy po prostu z niew?a?ciwym naszym zdaniem zdefiniowaniem polskiego interesu. A to ca?kowicie odmienne kwestie.

Z faktu, ?e kto? – naszym zdaniem – ?le definiuje polski interes, a jego dzia?ania mog? prowadzi? do wyrz?dzenia Polsce szkód, nie wynika bowiem nijak, ?e jest „antypolski” czy ?e jest ojkofobem. Mo?na na przyk?ad definiowa? polski interes jako ?ci?le powi?zany z cz?onkostwem w UE i uwa?a?, ?e le?y w nim trwanie w Unii, nawet je?li b?dzie si? to wi?za? z ogromnymi kosztami. Uwa?am taki pogl?d za b??dny niemal ca?kowicie i wybitnie szkodliwy, ale nie powiedzia?bym nigdy, ?e osoba go g?osz?ca jest „antypolska”.

 

Podobnie jak nie nazwa?bym w ten sposób kogo?, kto nawo?uje do natychmiastowego wyst?pienia z UE, cho? taki postulat uwa?am za nierozs?dny, nierealistyczny i niewykonalny.

Si?gnijmy do historii i literatury. Trzeba przyzna?, ?e cho?by Henryk Sienkiewicz ponosi tu jak?? win?. W rozdziale X „Potopu” pojawia si? Hieronim Radziejowski, który towarzyszy szwedzkiemu monarsze w czasie wjazdu do Polski, a który za spraw? opisania przez Sienkiewicza sta? si? jednym z archetypów zdrajcy, kieruj?cego si? nienawi?ci? do w?asnego narodu i kraju. Tyle ?e to nieprawda. Nawet abstrahuj?c od znacznie bardziej skomplikowanych okoliczno?ci historycznych, tylko na gruncie Trylogii, dzia?ania Radziejowskiego czy Janusza Radziwi??a daj? si? obroni? jako przyk?ady by? mo?e z?ego okre?lenia polskiego interesu, ale jednak nie zdrady, a tym bardziej wstr?tu do Polski. A trzeba tak?e pami?ta?, ?e wiek XVII to nie jest jeszcze moment, gdy u?ywa si? poj?cia narodu i pa?stwa w obecnym ich rozumieniu.

Gdy za? sprawdzimy historyczne fakty, ocena b?dzie jeszcze mniej jednoznaczna. W przypadku Radziwi??a to oczywiste dla ka?dego, kto nawet pobie?nie zainteresowa? si? tamtym okresem polskich dziejów. W przypadku Radziejowskiego Sienkiewicz nie wspomnia? ju? o jego pojednaniu z królem i zdj?ciu infamii w jaki? czas po potopie. Gdy za? idzie o wcze?niejsze skomplikowane losy by?ego podkanclerzego koronnego, które zaprowadzi?y go w kr?g Karola Gustawa, przedstawiono je pod z góry przyj?t? tez?. Lecz có?, takie prawo autora. Trzeba jednak pami?ta?, ?e Trylogia to nie dzie?o naukowe.

Czy w takim razie w ?adnym wypadku nie mo?na mówi? o prawdziwej ojkofobii w realnym ?wiecie? Ale? mo?na. Takie przypadki si? zdarzaj?. To ludzie, którzy z dum? opowiadaj?, ?e wstydz? si?, ?e s? Polakami. To pani piosenkarka, mówi?ca, ?e jakby co, to ona z „tego kraju sp…la”. To osoby ostentacyjnie od?egnuj?ce si? od polskiego dziedzictwa i to?samo?ci. ?miem jednak twierdzi? – jakkolwiek jest to jedynie moje subiektywne odczucie – ?e ojkofobów jest w?ród nas naprawd? niewielu.

 

Pisz?c ten tekst w najgor?tszym momencie kampanii wyborczej, gdy z obu stron pojawiaj? si? apokaliptyczne wizje tego, jak za?amie si? Polska, je?li „ci drudzy” dojd? do w?adzy, czuj? si?, jakbym pisa? to samo po raz nie wiem który. Faktycznie bowiem podobn? diagnoz? i argumenty przedstawia?em w przesz?o?ci wiele razy, dodaj?c, ?e ustawianie sobie politycznych rywali i ich zwolenników w roli nie-Polaków b?dzie mie? dramatyczne konsekwencje. I to si? spe?ni?o. Ju? teraz mo?na powiedzie?, ?e dysfunkcjonalno?? polskiego pa?stwa cho?by w dziedzinie wymiaru sprawiedliwo?ci jest w du?ej mierze skutkiem takiej postawy, podobnie jak faktyczne nieistnienie Trybuna?u Konstytucyjnego. To jedynie przyk?ady. Skutkiem s? równie? zapowiedzi i koncepcje, formu?owane przez cz??? strony opozycyjnej, które nie daj? szansy na naprawd? czegokolwiek, ale raczej na znacz?ce pog??bienie chaosu i dalsz? zapa??. Skoro bowiem „ci drudzy” s? „antypolakami”, to najwa?niejsze jest nie naprawienie pa?stwa, ale pogn?bienie tych z?ych.

Lecz po latach bezowocnego ostrzegania przed takim podej?ciem by? mo?e trzeba przyzna?, ?e tak po prostu w Polsce by? musi. ?e w ka?dej intensywniejszej fazie istnienia naszego narodu i pa?stwa dawa? o sobie zna? charakter narodowy, sk?onny do chorobliwej emfazy, przesady, formu?owania skrajnych zarzutów, mieszania oponenta z b?otem. ?e tam, gdzie w zachodniej demokracji pad?yby najwy?ej s?owa: „Mój szanowny oponent si? ca?kowicie myli”, w Polsce musi pa??: „Ty antypolski ?ajdaku i zdrajco, ha?ba ci! Targowica!”. I by? mo?e to jest w du?ej mierze powód naszych wielokrotnych dziejowych nieszcz???. Nawet jednak, je?li tak w?a?nie jest, za swój obowi?zek uwa?am nieustanne przestrzeganie przed skutkami.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Tekst powsta? w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolno?ci Centrum Rozwoju Spo?ecze?stwa Obywatelskiego.

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
(1975) publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, oraz m.in. dziennika „Rzeczpospolita”, „Faktu”, „SuperExpressu” oraz portalu Onet.pl. Gospodarz programów internetowych „Polska na Serio” oraz „Podwójny Kontekst” (z prof. Antonim Dudkiem). Od 2020 r. prowadzi własny kanał z publicystyczny na YouTube. Na Twitterze obserwowany przez ponad 100 tys. osób.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!