WARZECHA: Black Lives Matter jako dobry Samarytanin

By Claude Truong-Ngoc / Wikimedia Commons – cc-by-sa-3.0, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=36984416

Być może za takimi papieskimi wypowiedziami stoi jakiś głębszy zamysł. Być może nie wszyscy są w stanie ogarnąć ich sens. Ale na pewno wielu katolików wprawiają one w najwyższe zdumienie, a może nawet odrzucają. Papież jest nieomylny w kwestiach wiary i moralności, gdy wygłasza je ex cathedra, jednak we wszelkich innych wypadkach – a tego dotyczy wspomniana w tytule wypowiedź – wierni mają prawo się z nim nie zgadzać.

O pontyfikacie papieża Franciszka można całkiem wprost mówić, że jest kontrowersyjny. Choć pewnie wiele znalazłoby się w historii pontyfikatów – wliczając w to ten św. Jana Pawła II – o których jakaś część obserwatorów powiedziałaby to samo, z różnych rzecz jasna powodów. I nie mówię tutaj o obserwatorach, dla których sam Kościół katolicki jest „kontrowersyjny”. 

U obecnego papieża można jednak dość łatwo wskazać elementy, które jego pontyfikat czynią kontrowersyjnym dla ogromnej części komentatorów, a nawet zwykłych wiernych. Zwłaszcza dla tych o bardziej konserwatywnych poglądach. Są to kwestie dotyczące m.in. komunii osób rozwiedzionych, drogi synodalnej czy traktowania kary śmierci – to w sferze najściślej pojętego nauczania Kościoła. Poza tym są to jawny właściwie konflikt z konserwatywnym skrzydłem kolegium kardynalskiego, całkowite otwarcie na lewicowe idee, skłonność do wygłaszania naprawdę zaskakujących stwierdzeń, które następnie trzeba jakoś tłumaczyć czy głoszenie dość radykalnych idei gospodarczych albo społecznych, o wyraźnie lewicowej proweniencji. Paradoksalnie, jest to pontyfikat bardziej rozpolitykowany niż Jana Pawła II, choć ten drugi miał miejsce w czasach wielkich politycznych starć i przemian. 

Dla porządku trzeba przypomnieć, że ogłoszony zaledwie w roku 1870 dogmat o nieomylności papieży – wbrew popularnemu mitowi – nie dotyczy wszystkiego, co powie ojciec święty, byłby to bowiem życiowy i teologiczny absurd. Dotyczy on jedynie nauczania ex cathedra, obejmującego kwestie wiary i moralności. Gdy papież wypowiada się na te tematy w odpowiednio umocowany i sformalizowany sposób – jego wypowiedzi ów dogmat obejmuje. Ale gdy opowiada o pożądanych rozwiązaniach ekonomicznych albo o ekologii – uprawia, mówiąc nieco złośliwie, publicystykę. 

Ostatnio Franciszek zabrał głos w czasie wirtualnego Spotkania Ruchów Ludowych – struktury stworzonej na zaproszenie obecnego papieża, obejmującej organizacje zajmujące się losem wykluczonych na wszystkich kontynentach. Podczas około 45-minutowego wystąpienia padło kilka mocno zaskakujących stwierdzeń. 

Papież nazywał uczestników ruchów „socjalnymi poetami” oraz marzycielami, ale podkreślał, że te marzenia muszą się stać podstawą realnych działań. W ich ramach sformułował dziewięć postulatów, które skierował do różnych segmentów globalnej gospodarki. Niektóre mogą być warte rozważenia, jak wezwanie do firm farmaceutycznych, aby uwolniły patenty na szczepionki przeciwko COVID czy do firm telekomunikacyjnych, żeby zapewniły uboższym dostęp do sieci, szczególnie w warunkach lockdownów covidowych. Inne rażą swoim całkowitym oderwaniem od rzeczywistości, jak wezwanie koncernów zbrojeniowych do zaprzestania produkcji czy do firm energetycznych, aby skończyły z „niszczeniem środowiska”. Tak jednak bywało często, gdy głowa Kościoła wkraczała w dziedzinę społeczną i gospodarczą. Zadaniem papieża jest wyznaczanie celów nawet idealnych, które jedynie pokazują kierunek. Mówiąc obrazowo – papież musi apelować o pokój, nawet jeśli doskonale wie, że to kompletnie nierealne. 

Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad trzema punktami wypowiedzi Franciszka. W innym miejscu swojego wystąpienia papież powiedział o dwóch konkretnych kwestiach, które jego zdaniem można wcielić w życie w dziedzinie gospodarczej natychmiast. Pierwsza to skrócenie czasu pracy – zadziwiająco współgra to z postulatami Partii Razem w Polsce. Uzasadnienie jest jednak jeszcze dziwaczniejsze: zdaniem Ojca Świętego miałoby to dać zajęcie większej liczbie ludzi. W tym rozumowaniu całkowicie pominięto kategorie takie jak wydajność, rodzaj zajęcia czy kwalifikacje. Zwłaszcza w gospodarkach o wysokim stopniu specjalizacji i tam, gdzie znaczną ich część stanowi sektor usług, skrócenie czasu pracy nie spowoduje zatrudnienia większej liczby ludzi. Zresztą choćby w Polsce problemem jest raczej brak pracowników, nakręcający inflację, a nie ich nadmiar. Na boku pozostawiam fakt, że jest to postulat sprzeczny z liberalnym podejściem do umów pomiędzy pracodawcą a pracobiorcą. 

Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie

Drugie zaskakujące zalecenie to wprowadzenie podstawowego dochodu gwarantowanego, czyli wypłacanej przez państwo pensji całkowicie niezależnej od wykonywanej pracy. Takie eksperymenty były już lokalnie prowadzone w paru miejscach świata, zawsze z entuzjastycznym poparciem lewicy i z miernymi lub mało miarodajnymi rezultatami. Wsparcie tego pomysłu ze strony papieża zaskakuje jednak o tyle, że oznaczałby on zerwanie fundamentalnego związku pomiędzy pracą a płacą, podkreślanego również w Ewangeliach. Konsekwencje, również etyczne, byłyby katastrofalne. 

Najbardziej jednak zadziwiające jest, że Franciszek jako „zbiorowego dobrego Samarytanina” określił ruchy protestu działające po śmierci George’a Floyda.

Wziąwszy pod uwagę, kim był tragicznie zmarły i jaka była jego droga życiowa, a przede wszystkim to, jaką naturę miał największy tego typu ruch – Black Lives Matter – jest to stwierdzenie wręcz kuriozalne. Ruch BLM odpowiadał za agresję fizyczną na ulicach, za próby wymazywania z historii osób, które tworzyły zachodnią cywilizację (jak pamiętamy, w Waszyngtonie dostało się nawet Tadeuszowi Kościuszce), wreszcie za cancel culture, która nieodrodnie powiązana jest z lewicową agresją na podstawy zachodniej cywilizacji. Owszem, papież BLM z nazwy nie wymienił i powiedział, że ruchy „skierowane przeciwko niesprawiedliwości społecznej, rasowej albo »maczystowskiej«” mogą stać się obiektem manipulacji, podkreślił jednak zarazem, że „ten ruch nie przeszedł na drugą stronę ulicy, widząc krzywdę czynioną ludzkiej godności przez nadużycie władzy”. 

Wysłuchałem całości wystąpienia papieża Franciszka i jedno mogę powiedzieć z całą pewnością: być może za takimi papieskimi wypowiedziami stoi jakiś głębszy zamysł. Może ja nie umiem go dostrzec. Ale na pewno wielu katolików wprawiają one w najwyższe zdumienie,  a może nawet odrzucają. 


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
(1975) publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, oraz m.in. dziennika „Rzeczpospolita”, „Faktu”, „SuperExpressu” oraz portalu Onet.pl. Gospodarz programów internetowych „Polska na Serio” oraz „Podwójny Kontekst” (z prof. Antonim Dudkiem). Od 2020 r. prowadzi własny kanał z publicystyczny na YouTube. Na Twitterze obserwowany przez ponad 100 tys. osób.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!