WARZECHA: O cmentarzu w Polesiu

fot. Łukasz Warzecha

Zmarłym należy się szacunek – to jasne – i nie chodzi przecież o to, żeby ich zwłoki bezcześcić. To nie jest standard zachodniej cywilizacji. Ale też ma jednak znaczenie, kto gdzie jest pochowany. Leżący w Polesiu znaleźli się tam już po ekshumacji z dotychczasowych miejsc spoczynku, a więc najpierw zostali zabrani ze swoich dotychczasowych miejsc, a potem zebrani w tym jednym. Tylko dlaczego w naszym kraju?

Z Kazimierza nad Wisłą do Czarnolasu da się bez problemu dojechać rowerem w jakieś trzy godziny. To około 32 km w jedną stronę, jeśli skorzysta się z promu do Janowca. Potem jedzie się na Łaguszów – to już w województwie mazowieckim, następnie przecina się drogę krajową numer 12 i jedzie dalej na Chechły. Ale niedaleko za skrzyżowaniem z drogą numer 12 jest jeszcze maleńkie Polesie i tam warto się na chwilę zatrzymać. Właściwie to nie w samym Polesiu, które rozciąga się kawałek dalej na wschód, ale na jego zachodniej granicy. Po lewej stronie drogi, jadąc na Chechły, jest las, a po prawej pojawia się nagle zadbany biały mur z bramą i niewielkim domkiem w obrębie muru. To niemiecki cmentarz wojenny.

Pamiętam doskonale wycieczkę rowerową z Kazimierza do Czarnolasu dobrych już kilka lat temu, podczas której zatrzymałem się właśnie przy tym cmentarzu. I im bardziej się mu przyglądałem, czytając informacje na tablicach, potem chodząc po jego wielkim, trzyhektarowym terenie, wreszcie sprawdzając informacje w internecie – tym bardziej byłem zadziwiony. A zadziwienie przeradzało się stopniowo w irytację.

O cmentarzu w Polesiu przypomniałem sobie całkowicie przypadkiem, podczas niedawnej rozmowy o czymś zupełnie innym, na zasadzie, jak to często bywa, skojarzenia. Wracając do kiedyś znalezionych wiadomości i szukając nowych, uznałem, że to jeden z tych skandali, o których niemal nikt nie wie i które trwają sobie gdzieś tam, na marginesie innych spraw, a nikt z nimi nic nie chce zrobić, bo po co grzebać w czymś, co trwa już od lat.

A konkretnie od 1996 r. To wtedy rząd SLD zdecydował o lokalizacji cmentarza w Polesiu. Bo trzeba wiedzieć, że nie jest to cmentarz wcześniej istniejący. Nie jest to sytuacja taka jak z wieloma cmentarzami żołnierzy sowieckich w Polsce, które były zakładane niedługo po wojnie lub jeszcze w jej trakcie, a które istnieją do dziś i gdzie zabitych chowano niedługo po ich śmierci. Na podobnej zasadzie powstawały cmentarze ofiar z różnych stron podczas lub tuż po I wojnie światowej. One także trwają spokojnie do teraz (jeden z takich cmentarzy jest zresztą niedaleko Polesia, w Kurowie).

 Zresztą po 1944 r. Polska nie była suwerenna i rozmieszczenie cmentarzy sowieckich żołnierzy oraz ich status nie był kwestią naszej autonomicznej decyzji. Ona kiedyś została podjęta, jej skutki trwają do dziś i nawet w obecnej sytuacji nikt cywilizowany nie powinien się domagać naruszania istniejących od dziesięcioleci miejsc pochówku.

Lecz cmentarz w Polesiu to coś całkiem innego. Tu decyzja były podejmowane w warunkach całkowitej już swobody i suwerenności. Teren przekazał polski rząd w 1996 r. (premierem był wtedy Włodzimierz Cimoszewicz), cmentarz otwarto i poświęcono w roku 2000 (czyli za rządów AWS), a informacje dziś dostępne, aczkolwiek pochodzące sprzed co najmniej ośmiu lat (nowszych nie znalazłem), mówią o tym, że docelowo miało być na nim pochowanych 27 tys. zabitych. Nekropolią opiekuje się Niemiecki Związek Narodowy Opieki nad Grobami Wojennymi (Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge), działający od 1919 r. Niektóre informacje mówią również o tym, że pieczę sprawuje „młodzież z całej Europy”.

W czym tkwi problem? Otóż nie mamy tutaj do czynienia z cmentarzem historycznym. Polskie państwo oddało Niemcom teren, na który sprowadzane są ekshumowane szczątki z terenów województw głównie lubelskiego i mazowieckiego – także z terenu Warszawy. I nie są to tylko szczątki zwykłych liniowych żołnierzy. Na cmentarzu spoczywają również urzędnicy administracji okupacyjnej czy członkowie SS. Tak – na polskiej ziemi polskie władze oddały Niemcom do dyspozycji miejsce, gdzie pochowano prawdopodobnie również zbrodniarzy z Powstania Warszawskiego albo urzędników odpowiedzialnych za wywózki do obozów koncentracyjnych. I to jest całkowicie niepojęte.

Naturalną koleją rzeczy, jak można by sądzić, byłoby przewożenie odnalezionych na terenie Polski szczątków okupantów do Niemiec. Jest całkowicie niezrozumiałe, dlaczego polskie władze w 1996 r. zgodziły się na to, żeby składać prochy tych ludzi na polskiej ziemi. Nie jest to zresztą jedyne takie miejsce w Polsce – jest ich więcej. Ten mechanizm akceptowały następnie wszystkie rządy: AWS, znów SLD, potem PiS, Platformy i znów PiS.

Zmarłym należy się szacunek – to jasne – i nie chodzi przecież o to, żeby ich zwłoki bezcześcić. To nie jest standard zachodniej cywilizacji. Ale też ma jednak znaczenie, kto gdzie jest pochowany. Leżący w Polesiu znaleźli się tam już po ekshumacji z dotychczasowych miejsc spoczynku, a więc najpierw zostali zabrani ze swoich dotychczasowych miejsc, a potem zebrani w tym jednym. Tylko dlaczego w naszym kraju?

Nasze relacje z Niemcami są generalnie dobre, mimo bieżących perturbacji politycznych. Mnie samego nawet przy dużej dozie złej woli trudno uznać za germanofoba. Przeciwnie – pokazową germanofobię obecnego obozu władzy uważam za szkodliwą i bezzasadną, a dobre relacje z Berlinem, przy wszystkich różnicach interesów, powinny być naszym celem (choć, rzecz jasna, nie za wszelką cenę, a interesów sprzecznych jest też wiele). Ale tu nie o to chodzi! Ta sytuacja ma walor złowrogiego symbolu: Polska pozwoliła Niemcom chować okupantów i zbrodniarzy na swojej ziemi!

Można się spotkać z tłumaczeniem, że do utworzenia cmentarzu w Polesiu i podobnych gdzie indziej zobowiązuje nas polsko-niemiecki traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r. Nie jest to prawda. Ten dokument, podpisany przez Helmuta Kohla i Tadeusza Mazowieckiego w art. 32. mówi jedynie o tym, że niemieckie groby w Polsce, a polskie w Niemczech są traktowane z szacunkiem i umożliwiona jest opieka nad nimi. Natomiast w roku 2003 (znów za rządów SLD) zawarto umowę między rządem RP a rządem RFN „o grobach ofiar wojen i przemocy totalitarnej”, która bardziej szczegółowo porządkuje sprawy – warto jednak zauważyć, że było to już po założeniu, a nawet po otwarciu cmentarza w Polesiu. Art. 7. tego aktu mówi: „Umawiające się Strony będą zezwalać sobie wzajemnie, bez ponoszenia z tego tytułu kosztów i po uprzednim przedłożeniu im planów w celu wyrażenia zgody, na scalanie grobów ofiar wojen i przemocy totalitarnej, których przeniesienie uważane jest za niezbędne”. Powstaje pytanie, jak rozumieć kryterium niezbędności.

Z tą sprawą zapewne nic się już nie da zrobić. Ktoś się kiedyś na to zgodził, ktoś podpisał umowy, ktoś może nawet wyciągnął z tego jakieś korzyści i być może znalazł potem ciepłą posadę w jakiejś polsko-niemieckiej fundacji. Znam i takie historie. Trudno sobie wyobrazić, żeby cmentarz w Polesiu teraz zlikwidować. Jest w tym jednak coś głęboko niestosownego. Jakkolwiek bowiem polsko-niemieckie umowy sporządzono na zasadach wzajemności, normalnych w dyplomacji, to jednak w powodach, z jakich ofiary należące do obu narodów mogły się znaleźć na obcej ziemi, żadnej równowagi nie ma. Niemcy przybyli jako najeźdźcy, a zachowywali się nierzadko jak zbrodniarze. Trudno pojąć, dlaczego dzisiaj ich prochy mają spoczywać w ziemi, którą podbijali, a której mieszkańców eksterminowali.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
(1975) publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, oraz m.in. dziennika „Rzeczpospolita”, „Faktu”, „SuperExpressu” oraz portalu Onet.pl. Gospodarz programów internetowych „Polska na Serio” oraz „Podwójny Kontekst” (z prof. Antonim Dudkiem). Od 2020 r. prowadzi własny kanał z publicystyczny na YouTube. Na Twitterze obserwowany przez ponad 100 tys. osób.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!