Polska uczuciowość, uwielbienie dla emocjonalności, odrzucanie racjonalności, skłonność do poświęcania własnego interesu, byle móc się uważać za szlachetnych zbawicieli świata – wszystko to jest zapewne jednym z najżyźniejszych na świecie podglebi dla tłumnych reakcji.
Zanikanie świadomości swego ja u poszczególnych osób i poddanie uczuć i myśli pewnemu kierunkowi – oto pierwsza cecha organizującego się tłumu; cecha ta występuje niezależnie od liczby osób zgromadzonych równocześnie w danym miejscu.
Tłum to nagromadzenie miernoty, nigdy zaś inteligencji.
[…] tłum, będąc zawsze bezimienny, jest tym samym i nieodpowiedzialny.
Znikoma jest liczba takich jednostek, które będąc cząstkami tłumu nie zatraciły poczucia swej osobowości, potrafiły pójść przeciw panującemu nastrojowi i nie poddały się sugestii.
Każda jednostka, stając się cząstką tłumu, zstępuje tym samym o kilka stopni niżej w swym rozwoju kulturowym.
[…] jednostka potrafi panować nad swymi odruchami, tłum zaś tej zdolności nie posiada.
Dowody, które tłum podaje i które potrafią go przekonać, są z punktu widzenia logiki tak płytkie, że jedynie na mocy dość naciągniętej analogii możemy je zaliczyć do zakresu rozumowania.
Czy te cytaty pochodzą z tekstu traktującego o źródłach bezrozumnej paniki, jaka powstawała momentami podczas pandemii i wygaszała zdrowy rozsądek wydawałoby się rozgarniętych osób? Czy może to fragmenty analizy zachowania ludzi, szczególnie w Polsce, od momentu wybuchu wojny na Ukrainie?
Bynajmniej. To kilka fragmentów „Psychologii tłumu” (Psychologie des foules) Gustawa Le Bona, wydanej w roku 1895. Są książki, które starzeją się naprawdę dobrze. Lub może raczej: nie starzeją się wcale.
Czytając dzisiaj Le Bona możemy jedynie podziwiać przenikliwość tego pioniera psychologii społecznej i stwierdzać, że wszystko to, co opisywał, analizując zachowanie tłumów, w XXI w. zostało przeniesione na nowy poziom za sprawą mediów społecznościowych. Dzieje się szybciej, dotyczy większych grup i sięga daleko – dzisiaj tłum może mieć charakter globalny.
Zresztą pisząc o tłumie Le Bon nie ma jedynie na myśli ludzi fizycznie zgromadzonych w jednym miejscu. Pod koniec XIX w. prasa była już przecież instytucją liczącą sobie jakieś 300 lat, a jeśli sięgnąć głębiej w historię, można by znaleźć pierwowzór dzisiejszych mediów społecznościowych w postaci wynalazku druku. To on pozwolił błyskawicznie rozpowszechnić swoje idee Marcinowi Lutrowi. A ruch reformacyjny miał bardzo wiele cech tłumu takiego jak go opisuje Le Bon.
Le Bon wyznaczył w swojej pracy zasady wspólne dla tłumów w każdym miejscu na świecie, ale też przyznawał, że niektóre nacje są bardziej skłonne do określonych reakcji, a inne mniej. Używał tu zresztą bardzo dziś niepoprawnego politycznie pojęcia rasy. Stwierdzał, że to, co wywoływało wzburzenie we Francji, w Wielkiej Brytanii przechodziło niemal bez echa. Nikt zaś chyba nie przeprowadził analizy – podrzucam temat doktorantom socjologii czy psychologii społecznej – prawideł zachowania tłumu wyznaczonych pierwotnie przez Le Bona w zestawieniu z cechami Polaków. (Chyba że cechy narodowe uważa się za mit – ja uważam, że istnieją jak najbardziej; to po prostu cechy najczęściej w danej nacji się pojawiające.)
Polska uczuciowość, uwielbienie dla emocjonalności, odrzucanie racjonalności, skłonność do poświęcania własnego interesu, byle móc się uważać za szlachetnych zbawicieli świata – wszystko to jest zapewne jednym z najżyźniejszych na świecie podglebi dla tłumnych reakcji.
Dziewczyna czuje, – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
To Adam Mickiewicz w „Romantyczności”. Wierszu, rzec można, dla polskiego myślenia programowym.
Pan Margrabio narodu nie zmienisz,
Tu rozsądku rzadko się używa,
A jedyne, co naprawdę umiemy,
To najpiękniej na świecie przegrywać.
To znów Jerzy Czech w „Margrabim Wielopolskim” (którą to piosenkę mistrzowsko wykonywał Przemysław Gintrowski). Może należałoby jeszcze dorzucić garść cytatów z książek Jarosława Marka Rymkiewicza, który polską nieobliczalność i szaleństwo wynosił pod niebiosa.
Le Bon, opisując sposób działania tłumu, często przywołuje francuski Konwent z czasów rewolucji francuskiej, wskazując, że jego członkowie byli gotowi podejmować decyzje, których jako pojedyncze osoby nigdy by zapewne nie podjęli. Jako żywo przypomina to dzisiejszy polski Sejm. Pokazuje także, jak łatwo jest tłumem sterować, podrzucając mu we właściwym momencie odpowiednią sugestię, motyw, fałszywą, nawet jawnie absurdalną historyjkę. Te mechanizmy zadziałały w skali dotąd chyba niewidzianej w nazistowskich Niemczech zaledwie kilka lat po śmierci Le Bona (1931 r.). Widzimy je w działaniu również w dzisiejszej Rosji, gdzie ogromna część ludzi zachowuje się jak zahipnotyzowana Putinowską wizją imperium walczącego z rzekomym nazizmem.
Ale nie łudźmy się: z naszego, polskiego, skądinąd nawet słusznego przeświadczenia, że stoimy po stronie właściwej etycznie i moralnie, nijak nie wynika, że i Polacy nie poddają się tym samym mechanizmom, tyle że z innym biegunem. A w takich okolicznościach najgorzej miewają ci, którzy odmawiają podporządkowania się tym regułom zbiorowego szaleństwa. Którzy – by użyć terminologii Le Bona – zachowują własny, niezależny osąd.
By zacytować Jacka Kaczmarskiego, którego 18. rocznicę śmierci obchodziliśmy 10 kwietnia:
Zwalali pomniki i rwali bruk.
„Ten z nami, ten przeciw nam!”
„Kto sam ten nasz najgorszy wróg!”
A śpiewak także był sam.
Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły,
Łańcuch kołysał się u nóg.
Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.