Nader łatwo krytykować rozgłośnię z Torunia za liczne potknięcia. Dużo trudniej zauważyć i docenić dobro, które z niej płynie. Sam ojciec Tadeusz nam tego nie ułatwia. I tak od 30 lat.
Babcię Stasię pamiętam słabiej niż smak białego ciasta z wyprawianych przez nią niedzielnych obiadów, bo czegoś równie dobrego nie jadłem już nigdy potem. Spędzaliśmy tam wszystkie święta, katolickie i państwowe, wszak Babcia była pobożna i patriotyczna (pochodziła z Komarowa, gdzie 31 sierpnia 1920 roku odbyła się największa konna bitwa w wojnie polsko-bolszewickiej). Z Dziadkiem Leosiem stworzyli na warszawskich Piaskach dobry dom.
Niestety, w latach 90. przyplątał się nowotwór, który przybrał na sile po śmierci Dziadka i przykuł Babcię do łóżka. Marzyła wtedy o pizzy znanej z reklam, którą ku jej zdumieniu zamówiłem przez telefon! Strawę duchową zapewniało zaś Radio Maryja, nadające modlitwy i msze święte, różaniec i rekolekcje. Babcia nie mogła już chodzić do kościoła, więc było to jej wytchnienie, treść dnia i życia. Zmarła pół roku po Dziadku, oboje zostali pochowani na Cmentarzu Północnym.
Do dziś głównymi odbiorcami Radia są starsze panie, co już w latach 90. rodziło złośliwe komentarze, choć przemysł pogardy dopiero wówczas raczkował. Babcia nie zwracała uwagi na uwierające detale – wszak była wyrozumiałą realistką u boku Dziadka Dyktatora, więc także i Ojca Dyrektora. I jestem pewien, że dzisiaj ganiłaby radiowe błędy, których jest bez liku, ale broniłaby Boga w eterze. Najwyraźniej przejąłem to po niej: bynajmniej nie jestem słuchaczem Radia, irytuje mnie buta jego szefa, potępiam zaangażowanie polityczne i publicystykę pełną agresji, ale podczas podróży w aucie zdarza mi się odmówić wspólną modlitwę i dzięki temu je doceniam.
Nie chodzi tylko o mnie, ale o pomoc tej specyficznej grupie ludzi, z podziałami idącymi w poprzek, bo na równych prawach występują w niej mohery i katohipsterzy (choć moherów jest więcej) potrzebujący codziennej modlitwy… Oni istnieją i mają się dobrze, czego nie zaciemnią rady dotyczące apostazji drukowane w świeckich mediach, ekscesy w kościołach podczas Strajku Kobiet, czy nawet Gęba przyprawiona Radiu (często, dodajmy, na własne życzenie). Ani poseł Sławomir Nitras mówiący, że katolicy wkrótce w Polsce staną się mniejszością, którą w racjonalny sposób trzeba „opiłować z przywilejów”, co jak łatwo się domyślić – tylko ich jednoczy i wzmacnia. I czyni Radio potrzebnym.
Wdzięczny bohater literacki
Tadeusz Rydzyk urodził się 3 maja 1945 roku – w święto Konstytucji i w roku zakończenia wojny; trudno o bardziej polską zbitkę. Swój patriotyzm podkreślał wiele razy („W służbie Panu Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie nigdy nie ma żadnej emerytury. Nigdzie się zatem nie wybieram” – mówił niedawno pytany o to, czy będzie dalej pracował). Tymczasem przez lata zarzucono mu sympatie prorosyjskie, skoro posiadał nadajnik na Uralu, zaś publicystyce obecnej na antenie blisko bywało rosyjskiej racji stanu. Mówił o tym przed laty sam Jarosław Kaczyński: „Prorosyjskość ubrana jest tam w maskę patriotyczną”. Cóż, jednoznaczności w Ojcu Dyrektorze nie ma i nie będzie: dla jednych to wielki Polak i zasłużony ksiądz, dla innych – hochsztapler i manipulator. Która twarz jest prawdziwa? Trudno powiedzieć, ale na pewno – mimo wygładzonych kantów życiorysu – twarz ta pozostaje wyrazista.
Skończył Wyższe Seminarium Duchowne Redemptorystów w Tuchowie i teologię biblijną na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. 50 lat temu złożył śluby zakonne u redemptorystów i przyjął święcenia kapłańskie. W latach 80. w Krakowie stawał w obronie represjonowanych. Wyjechał też do Norymbergi, gdzie zetknął się z rozgłośnią Radio Maria International (przemianowaną na Radio Horeb), skąd nie doczekałem się odpowiedzi na pytanie, czy w redakcji pamiętają zakonnika z Polski. A szkoda, bo to właśnie na niej – organizacyjnie i finansowo – wzorował swoje Radio.
Wedle legendy miał przemycać zwitek niemieckich marek ukryty w używanym Audi 80, by 9 grudnia 1991 roku w Toruniu założyć Radio Maryja i właśnie wtedy zostać Ojcem Dyrektorem. Zaczynał skromnie, ale lata minęły i dziś eksponowana siedziba stacji mieści się przy ul. Żwirki i Wigury 80. Na ścianie widnieje napis: „Radio Maryja w służbie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie”, przy bramie: „Serdecznie witamy”, drobnym drukiem dodano „Teren prywatny Zgromadzenia Ojców Redemptorystów”, co jednak chyba się wyklucza.
Toruńska rozgłośnia od zawsze reklamuje się hasłem: „Katolicki głos w Twoim domu”. Z czasem usłyszał go cały kraj, gdy w 1994 roku Radio otrzymało ogólnopolską koncesję i stało się najsilniejszym medium katolickim. Antena wciąż jest rozmodlona, bo od zawsze była wypełniona Słowem Bożym. Dość powiedzieć, że dziennikarze prowadzący programy – nawet prognozę pogodę – nieodmiennie witają się słowami: „Szczęść Boże” i żegnają: „Z Bogiem”. Dopiero później pojawiła się publicystyka, zbyt często napastliwa, antyzachodnia i antysemicka, która skutecznie przyprawiła Radiu wykrzywioną w grymasie Gębę.
Dzisiaj tony te wyraźnie przycichły. Na falach rozgłośni pojawiła się za to szeroka oferta: wiadomości kulturalne, porady lekarskie, kulinarne i ekologiczne, konkursy czy serwis sportowy (dodam, że bardzo rzetelny – jego autorzy w internetowym quizie o piłce nożnej zdystansowali takich znawców tematu, jak Mateusz Borek i Tomasz Smokowski)
A radio w tym czasie rozrosło się do medialnego imperium, które musi imponować: powstała gazeta „Nasz Dziennik” (1998), Telewizja Trwam (2003), wydawnictwo, księgarnie, fundacje Nasza Przyszłość i Lux Veritatis, miesięcznik „W Naszej Rodzinie” i nawet telefonia komórkowa. W planach był jeszcze kanał informacyjny, aquapark, hotel i uzdrowisko termalne. Prawdziwe państwo w państwie!
To wielu uwiera. Pewnie dlatego dziennikarze „Gazety Wyborczej” w 2013 roku stworzyli biografię redemptorysty pt. „Imperator”, w której co prawda obalili mit legendarnego samochodu Maybach (Rydzyka widziano w nim z prezesem jednej z wielkich firm), ale powielili ten – dementowany przez prokuraturę, która dwukrotnie odmówiła wszczęcia postępowania – o reklamówkach z pieniędzmi noszonymi przez różne Babcie Stasie, podobne do mojej. Dla przypomnienia: w 1997 roku, po upadku Stoczni Gdańskiej, Rydzyk ogłosił chęć jej ratowania i zarządził zbiórkę, lecz po dwóch latach okazało się, że wykupienie nie jest możliwe i datki – rzekomo nierejestrowane – mają być zwracane lub przekazane na inny cel. Nie jedyna to finansowa zagadka: w Radiu pojawiały się apele do słuchaczy o wsparcie, niezgłoszone w MSWiA, za co przed dekadą Ojca ukarano grzywną 3,5 tys. złotych (wyrok sądu skomentował po swojemu: „To niesprawiedliwość i bezprawie” nawiązując do nazwy… Prawa i Sprawiedliwości). Do tematu dziennikarze z Czerskiej wrócili dwa lata temu (wyszła z tego książka dwa razy grubsza od poprzedniej). Sprawą zajął się również Tomasz Piątek, w wydanej w tym roku publikacji „Rydzyk i przyjaciele”. Jak widać, redemptorysta z Torunia jest wdzięcznym bohaterem literackim.
Republika Maryjna
Do pracy w swych mediach Rydzyk potrzebował dziennikarzy, więc 20 lat temu (w sierpniu tego roku minęła okrągła rocznica) erygował Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej. Został jej rektorem, lecz zrezygnował z funkcji po pięciu latach, gdy prawo o szkolnictwie wyższym nakazało, by szef miał wyższe wykształcenie (ojciec Rydzyk był wówczas magistrem, doktorat na ATK zrobił później). I uczelnią zawiaduje dr Zdzisław Klafka, były prowincjał redemptorystów, od lat obecny w toruńskich mediach. Tadeusz Rydzyk wykłada jedynie memoranda, które swego czasu tygodnik „Wprost” nagłośnił w tekście o spowiedzi Ojca Dyrektora: Lecha Kaczyńskiego nazwał oszustem, Marię Kaczyńską czarownicą, zaś o dyskusji o rzezi w Jedwabnem mówił, że miała służyć Żydom w wyłudzeniu od Polski 65 mld dolarów. „Tego nie piszcie i nikomu nie mówcie” – zastrzegał. Nie pomogło. Słowa wywołały burzę, zresztą nie pierwszą i nie ostatnią, bo ojciec lubi poetykę skandalu.
Garść przykładów. Za poprzedniej władzy w Parlamencie Europejskim mówił dosadnie o polityce, choć wystąpienie miało dotyczyć energii odnawialnej i geotermalnej, o której wsparcie walczył – doczekał się komentarzy, że „PE nie może być miejscem dla ludzi o poglądach ksenofobicznych i homofobicznych”. W 2018 roku wytknął PISF-owi przyznanie dotacji na nakręceniu filmu „Kler”. W grudniu, komentując sprawę biskupa Edwarda Janiaka oskarżonego o ignorowanie informacji o przestępstwach pedofilii wśród podlegających mu księży, stwierdził: „To jest współczesny męczennik. Mediów. Media to zrobiły. To, że ksiądz zgrzeszył, no zgrzeszył. A kto nie ma pokus?” – po fali krytyki wydał oświadczenie z przeprosinami.
Słowo o topografii, bo w Toruniu powstaje prawdziwa Republika Maryjna, w której można się pogubić. Samo Radio Maryja mieści się na Żwirki i Wigury 80, Telewizja Trwam (wraz z klasztorem redemptorystów) przy św. Józefa 23/35, zaś WSKSiM (przede wszystkim akademik, który dla osób z prowincji oferuje warunki często lepsze niż w ich rodzinnych domach; istnieją osobne skrzydła są dla mężczyzn i kobiet) przy ul. Starotoruńskiej 3. To nie koniec – tuż obok przy wiślanej łasze stoi imponujący kościół pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II, którego ogromne wnętrze może pomieścić trzy tysiące osób. Ojciec Tadeusz lubi by było z rozmachem i „na bogato”. Na jednym z witraży umieszczono tam papieski cytat z pielgrzymki Rodziny Radia Maryja do Rzymu: „Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio” – trzeba przyznać, że redemptorysta, jak mówi lud, „potrafi w reklamę”. Nie dziwi więc popularność szkoły i innych jego przedsięwzięć.
WSKSiM oferuje trzy kierunki magisterskie: dziennikarstwo i komunikację społeczną, politologię oraz informatykę medialną, do tego studia licencjackie (pielęgniarstwo, dziennikarstwo, politologię, informatykę medialną) oraz inżynierskie (informatykę). Studenci mają swoje pasma w Radiu i Telewizji, pracownie wyposażone w nowoczesny sprzęt – absolwenci przyznają z uznaniem, że w wielu profesjonalnych redakcjach trudno o równie nowoczesny sprzęt. Nic dziwnego, że WSKSiM chlubi się, że przygotowuje fachowców, którzy mają przed sobą świetlane perspektywy na rynku, bo niemal każdy znajduje zajęcie. Etaty dziennikarzom, operatorom czy montażystom daje przede wszystkim imperium ojca Rydzyka, ale trafiają też do innych mediów o konserwatywnym i katolickim profilu. Zbłądzili również do mainstreamu: bywali zatrudniani w TVN i Polsacie, jedna osoba pisała nawet w „Gazecie Wyborczej”. Toruńska uczelnia wysyła także studentów na praktyki do biur poselskich, Centrum Informacyjnego Rządu, ministerstw; kilka osób startowało w wyborach do samorządów.
POSŁUCHAJ TAKŻE:
Polityczne rozdwojenie jaźni
Jarosław Gowin, były wicepremier, chwalił studentów: „Idźcie na świat i bądźcie wierni tym wartościom, które z tej uczelni wynosicie. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co tutaj zobaczyłem; tego, co usłyszałem. To dzieło, w którym uczestniczycie, dzieło zapoczątkowane przez Ojca Dyrektora, jest dziełem dobrym dla Polski, narodu polskiego i myślę, że też dziełem umiłowanym przez Pana Boga. Chciałbym, żeby takie samo poczucie dumy, które słusznie wam towarzyszy, mogło już wkrótce towarzyszyć nam wszystkim, gdy patrzymy na polskie państwo, na polską gospodarkę, na pozycję naszego kraju za granicą”. By później zmienić zdanie: „Bardzo tym studentom współczuję. Będzie im się trudno odnaleźć we współczesnym świecie. Jeżeli poważnie potraktują to, czego są uczeni, będą czuli się wygnańcami. A niezależnie od tego, czy będą wiernymi uczniami o. Rydzyka, czy nie, będą mieli trudności ze zdobyciem pracy. Przypuszczam, że bardzo wąska grupa pracodawców będzie chciała zatrudniać u siebie absolwentów tej szkoły. I to nawet nie ze względu na ideologiczną niechęć. Po prostu, nie będą chcieli przyjmować do pracy ludzi, których tylko wdrażano do posłuszeństwa, a zamiast najnowszych teorii socjologicznych uczono o wszechświatowym spisku żydostwa”.
Te nieco przydługie cytaty były potrzebne by pokazać rozdwojenie jaźni polityka, który – wraz z kolegami po fachu – chętnie instrumentalnie wykorzystuje toruńskie imperium. I tylko od aktualnej sytuacji politycznej zależy czy jest mu z Ojcem Dyrektorem po drodze, czy jednak nie. Zresztą bardzo chętnie – któż by wytrwał w sytuacji pokusy?, że sparafrazuję słowa o pedofilii w Kościele – angażuje się w takie gierki sam redemptorysta. Czy ma rację i polityczny zmysł, proszę ocenić samemu: przed wyborami prezydenckimi w 1995 roku wsparł Lecha Wałęsę, pięć lat później Mariana Krzaklewskiego, za każdym razem spudłował. Może zatem dziwić tendencja do namaszczania go na demiurga polskiej polityki.
Na pewno był współtwórcą sukcesu Ligi Polskich Rodzin i teraz PiS, ale czy na pewno bez jego poparcia partia w 2005 roku nie miałaby szans na podwójne zwycięstwo, a dekadę później nie odzyskałaby władzy? Śmiem wątpić, ale cóż z tego, skoro sam Kaczyński dziękował: „Ojcze Dyrektorze, bez ciebie nie byłoby tego zwycięstwa!”. Tymczasem słuchalność radia – według badania Radio Track Kantar Polska – jest nikła: dziesięć lat temu wynosiła 2,2% udziału w rynku, rok temu – ledwie 1,1%, teraz – 1,5%. I o to tyle politycznego krzyku?
Fama jednak trwa i stąd trwające od lat umizgi prawicowych polityków do Ojca Dyrektora i ich walka o obecność na antenie Radia i Telewizji, co ma mieć przełożenie na wyborczą rzeczywistość. Jarosław Kaczyński występuje w ekskluzywnych wywiadach, śle życzenia z okazji urodzin i wspiera projekty biznesowe ojca Tadeusza. Ba, co roku na grudniowych obchodach w Toruniu biorą udział przedstawiciele najwyższych władz państwowych: przyjeżdżają premierzy i ministrowie, kancelaria prezydenta przysyła listy pochwalne. Przed rokiem wydarzenie zorganizowano mimo obostrzeń sanitarnych, lecz Powiatowy Inspektor Sanitarny (PIS) nie nałożył kary, bo otrzymał wyjaśnienia, że podczas mszy świętej w toruńskim sanktuarium przestrzegano obostrzeń epidemicznych. Pojawiają się i ukłony innego rodzaju: decyzją Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, w grudniu Poczta Polska wyemituje znaczek pocztowy z okazji 30-lecia rozgłośni. To nic nowego. Pod koniec 2016 roku wydano podobny znaczek z okazji 25. urodzin.
Duch Soboru i Rodzina bez granic
Monopol niedzielnej mszy z kościoła Świętego Krzyża w Warszawie na antenie Programu Pierwszego – retransmitowanej zresztą przez radio Rydzyka – dawno już został przełamany. Konkurencję dlań stanowią radia Józef, Plus, Warszawa i inne spod znaku krzyża, ale gdzie Krymowi do Rzymu… Owszem, one również mają msze, apele i koronki, lecz są dużo mniej rozmodlone. A Radio dzięki temu przez 30 lat poruszyło wiele sumień i zaangażowało ludzi w życie Kościoła. Nie sposób nie docenić tego zwłaszcza po postanowieniach II Soboru Watykańskiego, który zalecał aktywizowanie świeckich: na antenie wspólnie modlą się, odmawiając liturgię godzin i różaniec; Radio zaprasza na pielgrzymki do Częstochowy i d0 sanktuarium św. Józefa w Kaliszu (we wrześniu już po raz szesnasty).
Niedawno w Toruniu zaplanowano też trzynaste Dziękczynienie w Rodzinie, z eucharystią sprawowaną przez biskupa Wiesława Śmigla, ordynariusza diecezji toruńskiej. Po niej w amfiteatrze nad Wisłą odbył się koncert reprezentacyjnego zespołu artystycznego Wojska Polskiego oraz „znanej i lubianej” (jak anonsowano ten występ na antenie radia) grupy Bayer Full.
Ale zostawmy disco-polo.
Na czym polega fundamentalna różnica między Radiem i innymi stacjami katolickimi? One nie tworzą wspólnoty, która była tak ważna dla mojej Babci Stasi i tysięcy jej podobnych słuchaczek. Ojciec Rydzyk powołał do życia Rodzinę Radia Maryja, która trzyma się razem – nie tylko w Polsce, ale choćby za wielką wodą (prężne oddziały znajdują się między innymi w Chicago i kanadyjskim Calgary).
Nie ma legitymacji, choć stałe składki są mile widziane. Rodzinni liderzy tworzą przy parafiach biblioteki z książkami religijnymi i punkty zbiórek, na antenie opowiadają o swych inicjatywach. I, jak zwykle, można spojrzeć na to z dwóch stron: zganić Ojca Dyrektora, że anektuje parafialne pomieszczenia do swoich interesów; ale i pochwalić za przyczółki do spotkań i modlitw, miejsc oferujących pomoc zapomnianym i wykluczonym, co tylko przybliża wierzących do siebie i Radia. I Pana Boga.
Córką Babci Stasi jest ciocia Bożenka, dzięki której w domu na Piaskach wciąż wybrzmiewa katolicki głos. Wiem, że kategorycznie nie należy jej przeszkadzać o godzinie 12 (Anioł Pański), 15 (Koronka do Miłosierdzia Bożego) i 21 (Apel Jasnogórski), bo i tak nie odbierze telefonu. W wolnej chwili opowiada, że na antenie często pojawiają się znane głowy Rodziny: pani Ewa z parafii Św. Klemensa na Woli, pan Jacek od św. Jakuba na Ochocie, pan Łukasz z Radomia czy pani Rozalia ze wsi Biesiadki, która organizuje i ogłasza pielgrzymki. „To ludzie wymyślają te inicjatywy” – zapewnia Ciocia. I przyznaje, że Radio daje słuchaczom możliwość prawdziwej rozmowy na żywo, gdzie można powiedzieć swoje i być wysłuchanym, choć rozmowy bywają niedokończone…
W ramach pracy u podstaw Tadeusz Rydzyk miał plany stworzenia stacji dla młodzieży, TVM1, której jednak nie udało się uruchomić. Istnieje jedynie internetowa telewizja Tilma tworzona przez studentów WSKSiM. Zamiast tego na antenie rano puszczane są opowiadania, wieczorem dzieci odmawiają modlitwy i śpiewają piosenki, wznosząc intencje za rodziców, rodzeństwo i pokonanie koronawirusa. Dedykowane im Kółka Różańcowe prowadzi niepełnosprawna Madzia Buczek. A wierzący uczniowie z Bydgoszczy poprosili Ojca Dyrektora o włączenie ich w jego dzieło. Zorganizowali pielgrzymkę młodzieży słuchającej Radia Maryja na Jasną Górę oraz spotkanie rekolekcyjne w Domu Słowa w Toruniu. Tak powstało Młodzieżowe Koło Przyjaciół Radia, które dało początek kolejnym podobnym inicjatywom. Wszystko pod skrzydłami proboszczów i opiekunów, którym Radio wysyła materiały formacyjne.
Nie chcę być obrazoburcą, ale Tadeusz Rydzyk, który doskonale wie, że media świetnie ewangelizują, to dla mnie magnat medialny na miarę naszych czasów – zachowując wszelkie proporcje – Maksymilian Kolbe XXI wieku.
Złośliwi zawsze będą powtarzać, że Ojciec Dyrektor w ten sprytny sposób omamia swoje owieczki, by potem żyć z ich pieniędzy, by kolejne Babcie Stasie nosiły symboliczne reklamówki z banknotami. Ja jednak wolę patrzeć na to z punktu widzenia owych owieczek, które są szczęśliwe, że mogą znaleźć się w stadzie, z którego nikt ich nie wygania.
Szkopuł w tym, że ich pasterz zupełnie niepotrzebnie atakuje inne stada, co ma przyczynić się do scalenia jego własnego. Nie jest to więc laurka pochwalna na jego cześć, bo z tego i wielu innych powodów trudno nie być wobec redemptorysty krytycznym. Mimo to mogę złożyć ręce do modlitwy: Panie Boże, dziękuję Ci, że jest w Polsce takie Radio. Niektórzy mówią o nim pogardliwie „Radyjo” albo „Radio ma ryja”. Nie popieram i wolę nucić po swojemu piosenkę „Radio Ga Ga” zespołu Queen, zmieniając jedynie słowa na Radio Ma Ma. Ma Ma jak Mama, Matka, Maryja. Przy Królowej nikną przecież wszelkie wątpliwości.
CZYTAJ POLEMIKĘ: Jan Maciejewski – „Daleko od Kolbego. Dlaczego Toruń nie stał się Niepokalanowem?”
Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego