Jesienią 1878 roku Jan Matejko znalazł się u szczytu swojej sławy. Odsłonięcie Grunwaldu stało się wielkim narodowym wydarzeniem, o skali nieporównywalnej z niczym, co do tej pory wydarzyło się w polskiej sztuce. Władze Krakowa, z prezydentem Mikołajem Zyblikiewiczem na czele, postanowiły uhonorować mistrza w sposób równie niespotykany. W uroczystej ceremonii w katedrze na Wawelu poświęcone zostało berło sztuki. Insygnium to, symbol przywództwa w narodowej kulturze, zostało wręczone Matejce podczas wielkiej uroczystości.
Nagroda ta nie była jednak jedynie wyrazem uznania dla twórczości malarza. Poruszony Matejko, odbierając wyróżnienie, powiedział:
Wy, reprezentanci miasta i narodu, w bezkrólewiu obecnym jakby na elekcji, ozdabiacie swego, jak go nazywacie, mistrza godłem królewskości, berłem tradycyjnym, bo na nim w napisach żłobione smutne i świetne dzieje ojczyzny.
Jeżeli mamy wierzyć przeczuciom poetów, to chwila ta przypominać musi wizje dziejowe naszego Juliusza. Swego Króla-Ducha bodaj czy naród mój nie uznaje w sztuce polskiej! Wręczeniem berła dozwalacie mu przeczuwać rychłą dziejową przemianę. Odrodzenie! – widzę je w oddali. Z powitaniem więc wyrywa mi się mimowolnie, uprawniony waszym udostojnieniem, na podobieństwo ryku spiżowej pieśni Zygmuntowskiego dzwonu, krzyk serdeczny – «niech żyje»!
Uroczystość ta, nie mająca precedensu wcześniej czy później, pokazała, jak ważne miejsce w Polsce pełni sztuka. Mistrz celnie wskazał tu na okres bezkrólewia, który trwał od czasu rozbiorów. Polskie insygnia koronacyjne, w tym berło polskiego króla, zostały zniszczone i przetopione na monety w 1811 r. przez Prusaków, którzy skradli je w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Berło, które otrzymał Matejko, jest więc następcą insygnia należącego do polskich królów. Kraj, pozbawiony politycznej władzy, dostał się niejako pod panowanie artystów. Berło Matejki to znak władzy sztuki nad Polską.
Wielki Projekt
Matejko całe swoje życie poświęcił tej ,,misji polskiego artysty”, którą wyraził w ,,mowie koronacyjnej”. Sam był synem Czecha, który przyjechał do Krakowa i nawrócił się na polskość pod wpływem kultury która go otaczała. Od dziecka był więc świadomy jej wyjątkowości.
Wizja polskości samego Matejki czerpała z dwóch potężnych źródeł, pierwszym była poezja romantyczna. Myśli Mickiewicza i Słowackiego, żywe w polskim społeczeństwie połowy XIX wieku, stanowiły dla niego punkt wyjścia do własnej ideowej drogi. Drugim źródłem była dla niego historia, a więc przede wszystkim wspaniałe zabytki wśród których dorastał w Krakowie – świadectwo potęgi i chwały dawnej Polski.
Jego zamysł, który niezwykle konsekwentnie realizował przez całe życie, obejmował analizę i interpretację całej polskiej historii. Temu celowi podporządkował wszystko. Jego postawa wydaje się niezwykle nowoczesna, bliska raczej artyście konceptualnemu, niż XIX-wiecznemu malarzowi akademickiemu. ,,Wielki Projekt” Matejki jest chyba najbardziej spójnym i konsekwentnym dziełem spośród wszystkich naszych narodowych twórców – bardziej szaloną konsekwencją w twórczości wykazał się chyba tylko Roman Opałka. Ta żelazna konsekwencja, połączona z rozmachem i powagą misji, którą przyjął, to pierwsza, kluczowa cecha jego twórczości.
Matejko przedstawił integralną, mesjanistyczną historiozofię narodu polskiego. Była ona na wskroś katolicka, daleka od heterodoksji niektórych mesjanistów. Pokazywał więc dawną chwałę chrześcijańskiego narodu, ale też winy, które wespół z obcymi knowaniami sprowadziły na niego tragedię. Wierzył jednak, że dzięki pokucie i poprawie, ale przede wszystkim – dzięki cudownej interwencji – dokona się odrodzenie.
Podobnie jak w przypadku innych mesjanistów, jego późniejsi interpretatorzy starali się nagiąć do swoich kryteriów dzieło mistrza. Dla marksistów był więc orędownikiem mieszczańskiej i chłopskiej emancypacji, dla konserwatystów – krytykiem wad narodowych i przeciwnikiem walki klas, dla sanacji – orędownikiem polski mocarstwowej, a dla kręgów katolickich – apologetą męczeństwa. Wynikało to z integralnie mesjanistycznego charakteru jego idei – zawierała ona wszystkie te elementy.
Chociaż jego obrazy zdominowały wyobraźnię historyczną Polaków, Matejko nie ilustrował historii, ale używał jej jako zasobu, z którego stworzył swoją wizję przeszłości i przyszłości narodu. Studiował zabytki i kroniki od najmłodszych lat, stając się w tej dziedzinie niekwestionowanym ekspertem. Na jego obrazach nie występuje jednak jedność czasu i miejsca, mieszają się na nich epoki, wydarzenia i postacie. Każdy stanowi syntezę, której zadaniem jest przekazanie ideowej treści.
Kochał zabytki dawnej Polski, jednak nie podchodził do nich lękliwie. Najpiękniejszym przykładem stosunku Matejki do zabytków są polichromie z Kościoła Mariackiego w Krakowie. Niezwykle śmiałe barwy, którymi wypełnił dotychczas stonowane wnętrze, kompletnie odmieniły jego charakter. Nie stało się to jednak przez negację idei gotyckiego kościoła, ale przez wyciągnięcie z niej pełni konsekwencji – kolor i ornament z ołtarza Wita Stwosza i witrażowych okien rozlał na ściany i sklepienia. To wyciągnięcie wniosków z tradycji, będące jednocześnie zapowiedzią artystyczną rewolucji modernizmu, to najlepszy przykład twórczej metody Matejki.
ŚWIĄDER OFMCap: Sztuka jest sakralna, albo nie jest sztuką. Nowosielski – teolog malujący
Czy katolicyzm i sztuka współczesna mają o czym rozmawiać? | DEBATA
[DEBATA KONTRY] Czy jesteśmy skazani na religijny kicz? | Murzyn | Gałkowski | Piekutowski
Architekci polskości
W centrum twórczości Matejki zawsze stała Polska. Malarz odrzucał praktycznie wszystko, co nie wiązało się z polskością. Z Monachium, gdzie wyjechał po studiach dzięki państwowemu stypendium, pisał do przyjaciela, Stanisława Giebułtowskiego: ,,Kto nie umie cenić swoich pamiątek u siebie, niech jedzie za granicę i poczuje, co to kraj. Szkoła nie bardzo ulega mojemu przekonaniu, dużo wyższą wystawiałem sobie w kraju. Robię obecnie same studia, gdyż nie chce mi się wstępować do którejś z meisterschule-i, jak tu nazywają, bo się boję bym nie zarwał obczyzny. Co do wyobrażeń o sztuce, postąpiłem może, a raczej utwierdziłem się w tym, com wywiózł z kraju”.
O popularnych w wyższych warstwach społeczeństwa podróżach, które miały na celu uzyskanie edukacji i obycia w świecie mówił: ,,wróciwszy nazad, z pustą jak zwykle kieszenią, z cudzymi obyczajami, z zepsutym jak nieraz bywa sercem, z sumieniem bardzo zwichniętym, a czasem z bezwstydnym ciałem – [młody arystokrata] staje się potem jednostką pustą, do spraw krajowych zobojętniałą, lalką bezmyślną”. Sam zresztą również nie lubił dalekich podróży, wyruszał w nie z konieczności. Opuszczając Paryż, i to po otrzymaniu na salonie paryskim złotego medalu napisał, że żegna się z nim ,,bez żalu”.
Troska o czystość inspiracji, dobór wybieranych tematów, wynikała z poczucia odpowiedzialności za postawione przed nim, przed polskim artystą, zadanie ,,rządu dusz”. Polonocentryczny radykalizm Matejki nie mieści się więc w koncepcjach polskości akcentujących cywilizacyjną wspólnotę europejską, nawet w tych kładących nacisk na naszą odrębność, takich jak często przywoływana przez konserwatystów koncepcja Gombrowicza, który pisał że ,,nie będziemy narodem prawdziwie europejskim dopóki nie wyodrębnimy się z Europy”.
W konsekwencji Matejko, który początkowo wzbudził ,,Rejtanem” wielkie emocje na Zachodzie – Złoty Medal w Paryżu, zakupienie obrazu przez cesarza Franciszka Józefa – szybko rozszedł się z gustami zachodniej publiczności.
Odrzucił poszukiwania uniwersalizmu. Zamiast tego wybrał zagłębienie się w gąszcz coraz bardziej szczegółowych, często trudnych do zrozumienia nawet dla samych Polaków, kontekstów. Matejko był raczej typem badacza ścisłego jakiejś wąskiej specjalizacji, niż humanistą-omnibusem. Badania te nie wynikały jednak z naukowej ciekawości.
Studiował coraz bardziej detaliczne elementy polskiej historii, po to by poznać fundament i budulec, z którego powstanie wizja przyszłej Polskości. ,,Pokolenia dzisiejszych czasów nie rozumieją naszej sztuki, bo to są nowe zdobycze, a każda nowość budzi niewiarę i lekceważenie, […] my Polacy pracujemy na przyszłość i dopiero przyszłość cenić nas będzie” – pisał.
W tym sensie Polskość była dla niego awangardą postępu, prawdziwą nowoczesnością, do której inni jeszcze nie dojrzeli. Zatrzymanie się w tej drodze ku górze, po to by dzieło było zrozumiałe dla innych, zapóźnionych, było jego zdaniem ,,bezmyślnością”, za którą ganił niektórych polskich twórców.
Taki wertykalny kierunek twórczości – w głąb i wzwyż, ale w jednym, konkretnym miejscu, to chyba najbardziej charakterystyczna cecha twórców takich jak mistrz Jan. Poświęcenie talentu, który mógłby stać się bardziej uniwersalną częścią światowego dziedzictwa, rezygnacja z opisywania świata, która zapewnia artyście miejsce w podręcznikach i współtworzenia wielkich ideowych prądów, które obiegają cały glob, na rzecz uczestnictwa we wznoszeniu wyjątkowego gmachu narodowej kultury.
Polak rozłamany
Rozłamanie pomiędzy uniwersalizmem i polskością – taką zależność można odnaleźć w twórczości wszystkich największych Polaków. Wiersz Miłosza Moja wierna mowo oddaje te wahania, towarzyszące polskiemu twórcy, który ,,służy wiernie” narodowej kulturze, choćby wiązało się to z rezygnacją z powszechnego zrozumienia.
Myślałem że będziesz także pośredniczką
pomiędzy mną i dobrymi ludźmi,
choćby ich było dwudziestu, dziesięciu,
albo nie urodzili się jeszcze.
Dalej jednak pisze o wątpliwościach, które budzi w nim takie zawierzenie polskości. Paradoksalnie, być może najlepszy opis tego strachu, strachu przed utratą kontaktu z rzeczywistością poprzez zanurzenie w narodowej kulturze, to nie praca któregoś z wielkich twórców, ale słynny esej Donalda Tuska z 1989 r., z czasów, kiedy był jeszcze młodym, opozycyjnym inteligentem:
Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę; Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy.
Świetnie widać to na przykładzie pokolenia artystów, uczniów Matejki, którzy początkowo próbowali się za wszelką cenę wyrwać spod wpływu mistrza. Wyspiański długo namawiał Matejkę na kolejne stypendia, dzięki którym mógł wieść artystyczne życie w stolicy Francji. Kiedy po kilku latach musiał wreszcie wrócić na stałe do Krakowa, zawiedziony pisał do przyjaciela: ,,myślami ciągle jestem w Paryżu”. Podobnie uciekali z Krakowa Mehoffer i Malczewski. Wszyscy wrócili jednak w końcu, by podnieść odrzucone matejkowskie berło.
Być może ostatnim z wielkich twórców, którzy podjęli to wyzwanie był Andrzej Wajda. Również malarz, student krakowskiej akademii, całymi garściami czerpał z polskiej historii i jej ikonografii, z wielkim uporem tworząc swój własny obraz polskości.
Ten najwybitniejszy polski reżyser poświęcił jednak w ten sposób światową sławę, którą mógłby osiągnąć, gdyby spróbował (mógł?) skierować swoje twórcze drogi w innym kierunku. Zwraca tu uwagę zwłaszcza konsekwencja w adaptowaniu kolejnych narodowych lektur, które nawet w Polsce, zwłaszcza po 1989 roku, nie spotykały się już ze zrozumieniem. Z tego powodu to Roman Polański pozostaje na świecie synonimem Polaka-reżysera, a Dziecko Rosemary, nie Popiół i Diament, zawędrowało pod strzechy na całym świecie, doczekując się tysięcy kontynuatorów.
Pozycja wieszcza ma więc swój wymierny koszt i – co oczywiste – nie wszyscy twórcy, tak jak Matejko, są w stanie tak łatwo go bagatelizować. Trudno w tej sytuacji mówić o tym, że polscy artyści mają jakiś szczególny dług wobec swoich romantycznych poprzedników. Raczej to Polska powinna odczuwać wdzięczność wobec swoich artystów.
Trudno przecenić ich rolę w kształtowaniu się i przetrwaniu polskości. W 35. tece Pressji, w całości poświęconej temu tematowi, Jan Maciejewski tak pisał o znaczeniu twórców w wykuwaniu narodowej tożsamości na przykładzie Henryka Sienkiewicza: ,,Uszyty przez niego kostium, który nie znajdował potwierdzenia w rzeczywistej przeszłości, został zrealizowany w przyszłości. Stał się ciałem. Twórczość Sienkiewicza stanowi dowód na możliwość wytwarzania rzeczywistości społecznej przez literaturę. Nie zatraciła ona w żadnym wypadku swojego potencjału, wynikającego z niepodporządkowania się kartezjańskiej logice – potencjału zmieszania prawdy i fikcji w substancję angażującą uczuciowo i psychicznie czytelnika tak, że staje się on stopniowo wtapiać w fikcyjne uniwersum, które zaczyna wyznaczać granice świata, budować nową tożsamość”.
Z drugiej strony, to właśnie dzięki zanurzeniu w polskości dzieła polskich twórców nabierały niezwykłej głębi. ,,Ale bez ciebie kim jestem./Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju, […] Filozofem takim jak każdy”. Dodatkowo nadzwyczajna pozycja społeczna artysty w Polsce była rekompensatą za endemiczny zasięg oddziaływania.
Wernyhora w epoce późnego kapitalizmu
Po 1989 roku znaczenie sztuki narodowej wobec globalnej popkultury znacznie jednak zmalało. Artyści zostali zrzuceni z piedestału, na którym stawiali ich zarówno komuniści, jak i opozycja i zmuszeni do udziału w grze rynkowej. Dylemat: wytrwać przy coraz mniej docenianej ,,pracy narodowej” powszechnie uznawanej za anachronizm, czy odejść w kierunku ,,przyszłości”, skąd płynęły także środki finansowe, stał się potężnym hamulcem w rozwoju narodowej świadomości. Polskość pogrążyła się w stagnacji.
W ostatnich latach ,,konserwatywnej rewolucji” jedyne, na co w szerokim przekazie zdobyli się konserwatyści to naiwne marzenia o ,,hollywoodzkiej produkcji”, która wyjaśni polskość za granicą – ,,Poland export”.
W dzisiejszym świecie, w którym tak szybko rozmywają się tożsamości, dużo bardziej od towaru eksportowego potrzebujemy jednak budowniczych, którzy podreperują niszczejący, pogmantwany i niezrozumiały gmach polskości, wznowią zatrzymaną budowę i będą w stanie wytłumaczyć samym Polakom jak się po niej poruszać.
Takich artystów potrzebujemy dziś jak nigdy wcześniej i takich musimy z całych sił wspierać.
Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.