JUREK: Budapeszt-Paryż: czekając na Wiosnę Narodów

fot. Screenshot; Youtube.com

Możemy mieć w tym roku prawdziwą wyborczą Wiosnę Narodów albo przeciwnie – wzmocnienie nacisków na ograniczenie suwerenności państw Europy. W kwietniu Węgrzy wybiorą parlament (więc i rząd), a Francuzi prezydenta i krótko potem parlament (więc rząd również). Oba głosowania będą mieć konsekwencje międzynarodowe, szczególnie jeśli w którymś z tych dwóch państw dojdzie do politycznej zmiany.

Potwierdzenie mandatów Emmanuela Macrona i Victora Orbána też będzie miało znaczenie, bo odnowi i wzmocni mandat węgierskiego prawicowego rządu, choć jednocześnie utrzyma status quo w Unii Europejskiej. Napięcie między władzami Unii a Europą Środkową, a także strategia politycznego wykluczenia sił „populistycznych” (czyli konserwatywno-ludowych) będzie w Europie trwała nadal. Utrzymanie się u władzy węgierskiego rządu potwierdzi zaś szczególną polityczną i kulturową tożsamość naszego regionu. To zaś ma zasadnicze znaczenie dla Polski.

Drugi wariant to wygrana Macrona i obalenie rządu Viktora Orbána. O tym marzy cała klasa rządząca UE. Jej uczucia doskonale streszczają noworoczne „życzenia” „Gazety Wyborczej”: „Załóżmy, że [węgierska] opozycja wybory wygra. Choć nie będzie miała większości dwóch trzecich głosów, rozpocznie rewolucyjne zmiany. Odwoła przed upływem kadencji ludzi Orbána z kluczowych stanowisk w prokuraturze, radzie mediów, banku centralnym i innych instytucjach. Orbán i politycy Fideszu będą krzyczeć o zamachu stanu, jaki przeprowadza opozycja, naruszając konstytucję. Kluczowe będzie jednak to, co będzie miała do powiedzenia Komisja Europejska. (…) Ostatecznie Fideszowi da się we znaki przykręcony kurek z pieniędzmi przez Komisję Europejską na odbudowę gospodarki po pandemii (…). Bez unijnych środków system Orbána runie (…) politycy Fideszu zaczną uciekać z tonącego okrętu. Przed Orbánem zacznie rysować się widmo więzienia” (Michał Kokot „Prognozy na 2022 rok”).

Ten drugi wariant to konsolidacja nieliberalnej demokracji w Unii Europejskiej. Błogosławieństwo Unii dla „rewolucyjnych zmian”, bez oglądania się na „krzyki o łamaniu konstytucji”, czy wręcz na faktyczny zamach stanu. Niezadowolone społeczeństwo ma być uciszone wypłatą – wcześniej arbitralnie wstrzymanych – pieniędzy dla Węgier, czy raczej pieniędzy Węgier, które oczywiście będą przedstawiane przez ich brukselskich dysponentów i ich węgierskich zwolenników jako łaskawy „dar Europy”. A obalony premier, przy aplauzie uczonych w prawach człowieka, ma być wtrącony do więzienia jak były premier Gruzji, najwierniejszy sojusznik Zachodu. Nie wchodzę tu w realność tego definitywnego odwetu, ale samo w sobie formułowanie takich sugestii ma (na Węgrzech) funkcję zastraszenia. Charakterystyczne jest, że cały ten repertuar oczekiwań daleko wykracza poza to, co władze Unii Europejskiej i popierająca je polska opozycja może dziś zarzucić obecnym władzom Rzeczypospolitej.

Ale rzeczy mogą też potoczyć się bardzo dobrze. Wybory węgierskie odbędą się wcześniej, więc jeśli wygra je Viktor Orbán będą w pewnym stopniu, dodając ducha prawicy i jej wyborcom, wpływać na wynik francuskiej elekcji prezydenckiej. Jeśli na Węgrzech i we Francji prawica (czyli Marine Le Pen lub Éric Zemmour) wygra – zasadniczo zmieni to sytuację w Unii Europejskiej. Dojdzie do podważenia consensusu wokół nacisku instytucji unijnych na państwa Europy Środkowej. Wygrana Zemmoura, otwarcie krytykującego ideologię gender – poważnie wzmocni opinię konserwatywną w Europie i obronę praw rodziny w krajach Europy Środkowej. Wiele inicjatyw, takich jak zawarcie umów współpracy w Europie Środkowej (na wzór niemiecko-francuskiego układu w Akwizgranie) czy Międzynarodowa Konwencja Praw Rodziny, zyska nową koniunkturę w Europie.

Zobaczymy, co przyniesie wiosna. Robert Kuraszkiewicz w wydanej właśnie „Polsce w nowym świecie” słusznie pisze, że gdy „Francja wybierze nowego prezydenta, a nowa koalicja w Niemczech będzie już rządzić stabilnie (…) zacznie się czas tworzenia podstaw nowej polityki europejskiej”. Trzeba więc być gotowym na dekoniunkturę (wtedy najważniejsza będzie konsolidacja prawicowej opinii w Polsce) i na koniunkturę, która może otworzyć nowe perspektywy przed polską polityką w całej Europie i w naszym regionie. A w Unii Europejskiej takie potwierdzenie różnic opinii może otworzyć pole dla zbudowania elementarnego modus cooperandi. Opartego na świadomości, że choć kiedyś Europa była wspólnotą wartości – dziś (również dzięki pamięci o tej przeszłości) jest przede wszystkim wspólnotą losu. Ta zaś wymaga zarówno przyjęcia do wiadomości odrębnych stanowisk, jak i nadania tym, które wymagają uznania (więc przede wszystkim solidarności środkowoeuropejskiej i opinii konserwatywnej w całej Europie) politycznej formy. Tak wygląda horyzont zmian. Już za kilkanaście tygodni będziemy wiedzieć, czy możemy w tę stronę energicznie ruszyć, czy trzeba przygotować się na kolejny czas obrony – polskiej suwerenności i tożsamości.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!