JUREK: Dmowski na pustyni Negew

Photo by Taylor Brandon on Unsplash

W heroicznych czasach podziemnej walki o niepodległość prowadzonej przez Ligę Narodową sformułował Dmowski dwa kanony nacjonalizmu. Po pierwsze – że są sytuacje, w których nie daje się rozstrzygnąć międzynarodowych sporów według prostych zasad sprawiedliwości, pozostaje więc solidarność, która każe bronić sprawy tych, za których odpowiadamy, swojego narodu. I drugi – że w takich sytuacjach działanie należy opierać na własnym sumieniu, na własnych przekonaniach moralnych, a nie na ocenach zagranicy.

Te proste, klarowne zasady dokładnie odpowiadają dzisiejszemu konfliktowi izraelsko-palestyńskiemu, czy też żydowsko-arabskiemu w Ziemi Świętej. Tego konfliktu nie da się tak po prostu rozwiązać, tak jak nierozwiązywalny był przed wojną konflikt polsko-ukraiński. A zagrożeni ludzie muszą się bronić.

W Ziemi Świętej rozwiązanie dwupaństwowe znakomicie satysfakcjonuje społeczność międzynarodową, wszystkich, którzy żyją daleko. Ale nie zainteresowanych. Dla religijnych Żydów chodzi o Ziemię Obiecaną, na której mają obowiązek żyć, zaludniać ją i świadczyć swej wierze. Dla muzułmanów to dar-al Islam, ziemia islamu, na której ma panować islamska władza. Oczywiście są również świeccy nacjonaliści po obu stronach. Izrael akceptuje państwowe aspiracje Palestyny, ale oddanie militarnej kontroli nad Zachodnim Brzegiem Jordanu, który od morza dzieli jedynie kilkanaście kilometrów izraelskiego terytorium, to śmiertelne zagrożenie. Dla Drugiej Rzeczypospolitej (a trwający wówczas konflikt polsko-ukraiński bardzo przypomina ten w Ziemi Świętej) Galicja (czy też Małopolska) Wschodnia miała znaczenie nie tylko ze względu na żyjące tam polskie społeczności i obecność polskiej kultury, ale również ze względów strategicznych. Posiadanie granicy z Rumunią i (potem również) z Węgrami stanowiło niezbędne oparcie w sytuacji agresji sąsiadów. Stamtąd, w ówczesnym kształcie granic, nie sposób było ustąpić. Dmowski walcząc o polskie granice w Wersalu odwoływał się nie tylko do (słabych) argumentów etnicznych i (słabo zrozumiałych) historycznych, ale przede wszystkim – strategicznych. Mówił o granicach, które Polsce potrzebne są do przetrwania.

Co więcej (a to szczególny skandal dla dzisiejszych, chętnie wymachujących palestyńskim flagami, endelewaków) Dmowski stawiał zawsze pytanie o funkcję państwa w porządku międzynarodowym, o jego znaczenie dla pokoju. Tłumaczył, że niepodległa Polska jest Europie potrzebna dla zapobieżenia dominacji Niemiec. I dlatego w latach 30-tych przestrzegał przed nacjonalizmem ukraińskim. Dziś patrzymy na to inaczej, ale pamiętając to, co stało się bezpośrednio po jego śmierci – warto zrozumieć przesłanki jego rozumowania.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Ale wracajmy na Bliski Wschód. Dla Palestyńczyków państwo, na terenie którego stacjonują stale izraelskie garnizony oraz znajdują się (będące dla tych garnizonów oparciem) żydowskie osiedla – też jest nie do przyjęcia. Cały bowiem palestyński nacjonalizm, cała palestyńska świadomość narodowa, polega na odrzuceniu życia obok żydowskiego państwa. Niech szkoła Konecznego rozważa jaką treść narodową mają współczesne państwa arabskie. Ibn Chaldun twierdził, że państwa są tam zjawiskiem płynnym, choć akurat przypadek jego rodzinnego kraju potwierdza to bardzo częściowo. Tunezja bowiem wykazuje zaskakującą ciągłość terytorialną od czasów Kartaginy, przez rzymską prowincję Afrykę, arabską Ifrikijję, turecki Tunis, aż po dzisiejszą republikę. To samo można powiedzieć o Egipcie czy Maroku. Ale nie o Palestynie!

Jak trafnie zauważa Michaël Bar-Zvi – „żaden z narodów, które zajmowały ten kraj przez dwa tysiące lat [po wygnaniu Żydów], nie uczynił z Jeruzalem swojej stolicy, a z Palestyny – swego centrum duchowego lub politycznego, z wyjątkiem Królestwa Jerozolimskiego powstałego po pierwszej krucjacie”. A ziemie Zamorza (Outremer) stały się dla towarzyszy Godfryda de Bouillon i Baldwina I ojczyzną, na której ustanowili na dwa wieki dziedziczne władze i których bronili, właśnie dlatego, że tu była żydowska ojczyzna Zbawiciela i Apostołów.

Niczego takiego nie da się powiedzieć o palestyńskich Arabach.

Ich palestyńska tożsamość powstała z odrzucenia żydowskiego sąsiedztwa, z negacji Państwa Izraela. Trudno więc, by zadowolili się w przyszłości statusem Luksemburga czy Lichtensteinu. Ich idea państwowa ma charakter negatywny, polega na negacji Państwa Izraela. Nawet jeśli można zakładać, że postarafatowscy nacjonaliści zaczęli rozważać akceptację jego istnienia – w żadnym wypadku nie dotyczy to Hamasu (i dużej części palestyńskiej opinii).

Dmowski pisał, że niezmienne granice, których „nikomu nie wolno przekraczać ani z bronią, ani z pochodnią oświaty w ręku” istnieją jedynie w wyobraźni postępowej inteligencji. W początkach syjonizmu, gdy zaczynało się żydowskie osadnictwo w Ziemi Świętej, żadnych wewnętrznych granic nawet tam nie było. Panowało tam bowiem Imperium Ottomańskie. Żydzi chcieli tam znaleźć swój dom. Nacjonaliści arabscy myśleli najwyżej, że ziemie te znajdą się w przyszłej Syrii. Tak wyglądał punkt wyjścia. A współczesne tło konfliktu?

Naród arabski żyje w wielu państwach od Oceanu Indyjskiego po Atlantyk, od źródeł Nilu i krańców Sahary po Morze Śródziemne. Izrael jest mniejszy od województwa zachodniopomorskiego. Nawet łącznie z terytorium Autonomii Palestyńskiej, która ma osobne władze proklamujące swą suwerenność, ale gdzie znajdują się izraelskie garnizony i (dające pracę miejscowym Arabom) osiedla żydowskie – to łącznie mniej niż województwo wielkopolskie. Zaiste, mały kawałek ziemi na bezkresie pomiędzy dwoma oceanami.

Na świecie nie brakuje narodowych mniejszości. W żadnym państwie arabskim nie ma tak licznej mniejszości żydowskiej, jak mniejszość arabska i muzułmańska w Izraelu. Ma reprezentację parlamentarną, życie religijne i kulturalne, prawa obywatelskie. Ich kuzyni zza miedzy mogliby uszanować państwo, w którym to jest możliwe. Ale skoro zaakceptować tego nie chcą – Izrael się broni, walcząc o bezpieczną przyszłość.


Tekst powstał w ramach projektu: „Kontra – budujemy forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!