JUREK: Lamentacje liberalne, czyli – kiedy narodziła się postprawda?

commons.wikimedia.org

Część komentatorów nie tylko wierzy, ale z zimną determinacją gotowa jest przekonywać społeczeństwo, że zanim „wypełzł” populizm – życie publiczne toczyło się w doskonałym pokoju pod panowaniem Prawdy.

„Więcej świata” było przez lata moją ulubioną radiową audycją polityczną. Za każdym razem (najczęściej w samochodzie) gdy miałem okazję włączyć radio, wiedziałem, że usłyszę tam pogłębioną relację o najważniejszych wydarzeniach międzynarodowych, wraz z rzetelnie przedstawianymi i zważonymi racjami ich protagonistów. Dlatego tak bardzo żałowałem, gdy Dariusz Rosiak został zwolniony z Polskiego Radia. Był to dla mnie kolejny przykład absurdalnej polityki PiS, który szuka wrogów, gdzie ich nie ma, i w ten sposób „niepewnych” partnerów zamienia w najzupełniej pewnych przeciwników.

Niestety, mechanizm ten zadziałał w przypadku Dariusza Rosiaka. Ucieszyłem się, że udało mu się w sieci odtworzyć swój program i że co tydzień będę mógł słuchać „Raportu o stanie świata”. Niestety, spotkało mnie jednak rozczarowanie. Wcześniejszą chęć, żeby zobaczyć „więcej świata”, zastąpiła bowiem w „Raporcie o stanie świata” ideologiczna liberalna moralistyka. Syntezę tego nastawienia można było usłyszeć w podsumowaniu roku, do którego Rosiak zaprosił Agnieszkę Bryc, Wojciecha Jagielskiego i Grzegorza Dobieckiego. Wydarzeniem, które dla tego grona zdefiniowało ubiegły rok był szturm na Kapitol i reakcje zwolenników Donalda Trumpa na przegrane wybory prezydenckie.

Zapachniało horrorem, gdy Wojciech Jagielski ujawnił, że w ubiegłym roku „coś-co-było-już-dawno, wypełzło na powierzchnię (…) i pod powierzchnię już nie zejdzie”. Gospodarz programu, Dariusz Rosiak, postanowił jednak nie uciekać w metafizykę otchłani i nazwał zło po imieniu: „żyjemy w świecie i wśród [komentarzy], w których fakty są nieistotne. Nie ma takiej rzeczy, którą zrobiłby Donald Trump i nie ma takiej nieprawdy, którą powiedziałby Donald Trump, która zmieniłaby podejście ludzi do niego, tak samo jak nie ma takiej rzeczy, którą mógłby zrobić (tak mi się wydaje) Jarosław Kaczyński, Viktor Orban albo Duterte – dla swoich zwolenników, czy w pewnym sensie również Władimir Putin – dla swoich zwolenników, która zmieniłaby zasadniczo sposób myślenia o tych liderach. Żyjemy w świecie, w którym sfera faktów została odłączona od oceny”.

Słuchałem tego i zrobiło mi się nieswojo. Nie dlatego, że autor „Nocnych wędrowców” straszył czymś wypełzającym spod powierzchni, ale dlatego, że zdałem sobie sprawę, iż ci ludzie, których bardzo cenię, nie tylko wierzą, ale z zimną determinacją gotowi są przekonywać społeczeństwo, że zanim „wypełzł” populizm – życie publiczne toczyło się w doskonałym pokoju pod panowaniem Prawdy.

Chyba naprawdę konieczny jest obiecywany powrót do edukacji klasycznej, skoro nawet intelektualiści mają problemy z klasycznymi pojęciami. Fenomen „postprawdy” bowiem jest równie stary jak relatywistyczna demokracja, w końcu o co, jak nie o prawdę – spierał się Sokrates z sofistami? Przecież prawzorem totalnej demokracji był ateński sąd skorupkowy, który mógł skazywać na wpędzenie z domów i społeczeństwa ludzi, których winą było to, że kierując się w życiu zasadami, cieszyli się zbyt wielkim szacunkiem współobywateli.

Współczesnym echem sporów Sokratesa z sofistami była radykalna krytyka apelów Jana Pawła II w „Centesimus annus” o „posłuszeństwo prawdzie” podjęta przez Miltona Friedmana. „Czyjej «prawdzie»? Kto o niej decyduje?” pytał autor „Wolnego wyboru”. Dziwne pytania; o prawdzie można orzekać na postawie kryteriów heurystycznych (zgodności z faktami) i hermeneutycznych (zgodności twierdzeń, na których jest oparta), przede wszystkim jednak prawdy należy szukać i ona powinna być kryterium rozstrzygania sporów. Tylko na tym opiera się sprawiedliwość.

Owszem, można też „fałszywe poczucie prawa” – jak celnie nazywał ducha Rewolucji Tocqueville – i utylitarne dążenie do jego egzekucji nazwać „sprawiedliwością” i podporządkować jej prawdę, również materialną. Najprostszą procedurą, która zapewnia taki efekt, jest po prostu przemilczanie faktów.

Tak właśnie było w czasie aborcyjnych rozruchów jesienią 2020 roku. Liberalne media rozpisywały się o „pseudowyroku pseudotrybunału”, którzy „narzucił” jakąś arbitralną normę – z żelazną konsekwencją pomijając… Nie, nie formalną prawdę o prawie do życia. Zwykłą, materialną prawdę o polskiej Konstytucji, o dającym jej oficjalną wykładnię Orzeczeniu z 28 maja 1997 roku – Trybunału Konstytucyjnego w niepodważalnym składzie i o niepodważalnym autorytecie. Liberalne media (nie mówiąc o liberalnych i lewicowych politykach) udawały, że tego dokumentu nie ma i nie było. Bo po co problematyzować kwestie demokracji konstytucyjnej i mącić ludziom w głowach?

I tego szturmu na Trybunał Konstytucyjny, tego deptania jego orzeczeń, tego zakłamywania orzecznictwa konstytucyjnego, dewastowania i prymitywizacji debaty publicznej – jakoś nie zauważyli tak wrażliwi ludzie, jak uczestnicy debaty Dariusza Rosiaka. Co gorsza (dla społeczeństwa, nie dla nich) – mam wrażenie, że nie zauważyli naprawdę. Samopoznanie jest doskonałym narzędziem poznania społecznego. Rozważania na temat źródeł odporności na fakty mogliby zacząć od samych siebie.

 


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!