JUREK: Moskalofilia francuska

commons.wikimedia.com

W czasie drugiej wojny światowej współpraca ze Stalinem budowała pozycję de Gaulle’a wobec silniejszych anglosaskich partnerów. Po wojnie Francja, kompletnie pobita w 1940 roku, znalazła się w gronie supermocarstw jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Te dwie sprawy mogą dobrze ilustrować francuską ideę Rosji jako lewara francuskiej mocarstwowości.

Tuż przed Nowym Rokiem, gdy od miesięcy wojska rosyjskie koncentrowały się wzdłuż wschodnich granic Ukrainy, Pierre de Gaulle, wnuk prezydenta Republiki i przywódcy Wolnej Francji, oświadczył był, że „Putin jest wybitną głową państwa i wielkim przywódcą swojego kraju” oraz wyraził nadzieję, że Francja i Rosja będą mogły „kontynuować relacje pomimo obecnego kryzysu”. Zapewnił też, że będzie promował ideę „Europy od Atlantyku po Ural, w którą głęboko wierzy rodzina de Gaulle’ów”. Okazją do tych poruszających wyznań były życzenia przysłanej przez prezydenta Rosji admirałowi de Gaulle’owi, synowi Generała i ojcu Pierre’a de Gaulle’a. Wnuk mówił o uczuciach rodziny, ale podpisać się pod nimi mogłaby również polityczna rodzina Generała.

Zaraz po agresji rosyjskiej zabrał głos François Fillon, były premier i jeden z liderów prawego skrzydła neogaullistów. „W 2014 – pisał – ubolewałem nad warunkami aneksji Krymu i dziś potępiam użycie siły na Ukrainie. Jednak od dziesięciu lat ostrzegam państwa Zachodu przed nieliczeniem się z rosyjskimi rewindykacjami, dotyczącymi ekspansji NATO. Taka postawa doprowadziła dziś do groźnej konfrontacji, której można było uniknąć. Francja słusznie mnożyła wysiłki, aby znaleźć zrównoważone rozwiązanie dyplomatyczne i nie może z nich zrezygnować, mimo przegranej bitwy. Wcześniej czy później musimy znaleźć drogę do porozumienia, żyjemy bowiem na tym samym kontynencie”.

Jeśli kogoś mógłby zwieść apel o „liczenie się z rosyjskimi rewindykacjami dotyczącymi ekspansji NATO”, wyjaśnić trzeba jedno. François Fillon to jeden z najbardziej proatlantyckich polityków we Francji, jako premier przeprowadził po prawie pół wieku powrót Francji do struktur wojskowych NATO. A jako Republikanin jest oczywiście kolegą Donalda Tuska w Europejskiej Partii Ludowej. Na marginesie zaznaczyć chcę jasno: Tuskowi mogę zarzucać jedynie tuszczyznę, tę współczesną wersję dulszczyzny, której jest mistrzem. Nie winię Tuska, że w EPP jest jak jest, ale że Tusk tak uparcie udaje, że jest inaczej.

Moskalofilia francuska nie jest zjawiskiem marginalnym, charakterystycznym dla „skrajnej lewicy i skrajnej prawicy”. Jest zjawiskiem strukturalnym, głęboko wrosłym we francuską kulturę w ogóle, nie tylko polityczną. „Istnieje w duszy i od dawna przenika francuską mentalność”, jak pisał do Putina wspomniany na początku Pierre de Gaulle. Wszyscy przecież znają most Aleksandra III, który ku czci cara umieściła w centrum Paryża skrajnie antymonarchistyczna Trzecia Republika.

O pięknej złotej figurze Matki Boskiej Francuskiej górującej nad Puy en Velay słyszał mało kto, choć katedra obok której stoi jest jednym z najpiękniejszych zabytków Francji. To piękne wotum wytopiono z 213 dział zdobytych przez wojska Napoleona III podczas wojny krymskiej. Jednak mimo całej chwały Cesarstwa, to nie pamięć Borodino i Sewastopola definiuje tradycję francuską. Bonapartyzm pozostaje ciałem obcym i wobec Białej Francji, i wobec republikańskiej.

Republice zaś Rosja pomogła wygrać dwie wojny światowe. Przymierze z Aleksandrem III (patronem paryskiego mostu) i rosyjska ofensywa uniemożliwiły Niemcom Blitzkrieg w 1914 roku. W czasie drugiej wojny światowej współpraca ze Stalinem budowała pozycję de Gaulle’a wobec silniejszych anglosaskich partnerów. Po wojnie Francja, kompletnie pobita w 1940 roku, znalazła się w gronie supermocarstw jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Te dwie sprawy mogą dobrze ilustrować francuską ideę Rosji jako lewara francuskiej mocarstwowości. De Gaulle w sytuacjach bezpośredniej konfrontacji z Sowietami stawał z reguły po stronie Ameryki, gdy sytuacja się uspokajała – balansował, w ten sposób podnosząc swoją pozycję. Tak właśnie gaulliści rozumieją francuską „indépendance”.

Moskalofilia francuska ma również ważne aspekty ideowe. Dla francuskiej kontrrewolucji w XIX wieku Rosja była inkarnacją tradycji. De Maistre (który zresztą był Sabaudczykiem, nie Francuzem) jako ambasador Wiktora Emanuela I napisał „Wieczory petersburskie”, podczas gdy w tym samym czasie książę Armand de Richelieu, późniejszy premier Ludwika XVIII, budował Odessę jako gubernator Aleksandra I. Obok tej tradycji w XX wieku pojawiła się czerwona wersja francuskiego moskalofilstwa. Moskwa stała się przecież Mekką światowej rewolucji, Rosja – ojczyzną proletariatu. Referat Chruszczowa, relacjonujący zbrodnie Stalina (głównie wobec innych komunistów, bo tylko ci zasługiwali na współczucie), był dla francuskiej lewicowej inteligencji takim samym wstrząsem jak dla marksistów destalinizacja za Żelazną Kurtyną.

Te dwie fascynacje stanowiły momentami coś więcej niż syndrom, potrafiły się bezpośrednio łączyć. Już Bernanos pisał, że za młodu śpiewali „Vive Henri IV” i „Międzynarodówkę”. Ten szczery melanż rewolucyjnego wstrętu do burżuazji i politycznej kontrrewolucji zawiódł do Moskwy Pierre’a Pascala. We Francji studiował de Maistre’a, w Rosji chciał poznać lepiej Sołowiowa. Jako slawista wrócił na wschód z misją wojskową podczas pierwszej wojny światowej. Po puczu Lenina zdezerterował. Jak Błok miał wrażenie, że zaczęła się Apokalipsa, która zniszczy mieszczański świat, przywróci sprawiedliwość wyklętemu ludowi ziemi, zbuduje społeczeństwo wolne od materializmu. Bolszewizm go urzekł, władza bolszewików z każdym rokiem coraz bardziej odpychała i przerażała. W końcu stamtąd uciekł, stając się jednym z pierwszych demaskatorów komunizmu. Jego odyseja była bardziej dramatyczna niż podróż do Rosji markiza de Custine, który pojechał tam podziwiać splendor monarchii Romanowych, a znalazł ponury despotyzm.

Co może być dla nich odtrutką? Do pewnego stopnia Polska, której katolicyzm zawsze pociągał prawicę, a walka o wolność – republikanów. Jak podczas Drugiego Cesarstwa, gdy na dworze Napoleona III w sympatii do Polski połączyły się dwie partie: cesarzowej Eugenii, katolicka, i księcia Napoleona Plon-Plon, wolnomularska. Jak wiadomo – niewiele to dało. Sprawa więc bardziej należy do historii społecznej, niż politycznej. Politycznie silniej działały doświadczenia bezpośrednie, jak przeżycia Pascala, podróż de Custine’a, lektura referatu Chruszczowa. Czy teraz tak na nich podziała wojna? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

Ale to błogosławieństwo i my powinniśmy sobie wziąć do serca. My też musimy rozumieć świat, rejestrować znaki czasu i nie karmić swej polityki złudzeniami. Boris Johnson przynajmniej odniósł się do pytania o podjęcie przez NATO powietrznej obrony Ukrainy. Nicolas Sarkozy (którego pamiętamy przede wszystkim jako bezkompromisowego promotora traktatu lizbońskiego) samą kwestię interwencji uważa za absurd. Konsultowany przez swego następcę – Emmanuelowi Macronowi powiedział jedno: nie ma alternatywy dla porozumienia z Rosją, alternatywą jest wojna totalna.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!