JUREK: O realizmie dynamicznym, statycznym i „Lalce”

fot. screen z YouTube.com

Cesarstwo napoleońskie wstrząsnęło Europą, obaliło jedne trony, wywyższyło inne, przekreśliło również rozbiory Polski. Kongres Wiedeński, który obradował po jego klęsce, potwierdził prawa narodowe Polaków, na co – zarówno względem Królestwa Kongresowego, jak i nieprzynależności Wielkiego Księstwa Poznańskiego do Rzeszy – mogli się powoływać Polacy przez ponad pół wieku. Nadzieje były większe, polski bilans pozostaje dodatni.

Drugie Cesarstwo też przebudowało Europę, wspierając zjednoczenie Włoch. Potem Napoleon III się pogubił, poświęcając europejskie widoki (niepodległość Polski) i zagrożenia (pruskie zjednoczenie Niemiec) na rzecz globalnych rojeń o ustanowieniu profrancuskiego Cesarstwa na drugiej półkuli, w Meksyku. Rozmachu i (trwałego) wpływu nie sposób mu odmówić. Marian Zdziechowski, jeden z mistrzów Czesława Miłosza, pół wieku po śmierci Napoleona III napisał o nim książkę jako o ostatnim mężu stanu, który wierzył w moralność międzynarodową. Garnizon francuski do końca też bronił suwerennej władzy papieża. Obrona Państwa Kościelnego była oczkiem w głowie cesarzowej Eugenii i całej partii katolickiej na dworze.

Parę podobnych uwag warto umieszczać w każdym wstępie do „Lalki”. Jej potoczna lektura widzi w Rzeckim politycznego fantastę, wierzącego w świat, który dawno minął, jeśli w ogóle istniał. Tymczasem akcja powieści zaczyna się ledwie siedem lat po Sedanie, po abdykacji Napoleona III. Przekonanie, że Republika to chwilowy epizod, że „bonapartyzm to potęga”, która na nowo rzuci hasło „praw narodów” – psychologicznie było zupełnie umotywowane. Skoro restauracja Burbonów okazała się możliwa w 22 lata po obaleniu monarchii i egzekucji Ludwika XVI, cóż dziwnego, że można było żywić nadzieję, że po dwóch restauracjach Bonapartych (licząc również Cesarstwo Stu Dni) – nastąpi trzecia, z równie znaczącymi konsekwencjami geopolitycznymi dla Europy? W każdym razie Republika traktowała to poważnie, skoro spadkobierców wszystkich domów panujących wcześniej we Francji (z Bonapartymi oczywiście) skazała na wygnanie.

Ignacy Rzecki jest więc naiwny nie tyle w swoich nadziejach geopolitycznych, co w swej wierze w ludzi. Reprezentuje tych, co nigdy nie przestali myśleć o niepodległości Polski – w społeczeństwie, które kompletnie straciło w niepodległość wiarę. Ilustruje więc dramat zbiorowych nadziei, których zbiorowość nie żywi, a które przecież – są jej konieczne. Jednak ci, którzy te konieczne marzenia zachowują, nie tylko nie rozumieją praktycznego życia, ale naiwnie wierzą, że inni ich wiarę dzielą. Tymczasem ci inni śnią już nie o pięknej przyszłości Ojczyzny, ale o pięknych domach i pięknych nieznajomych. Ludzie przecież muszą żyć, muszą się troszczyć o jutro, jutrzejszego dnia potrzebuje również Polska, może najbardziej – w najsmutniejszych czasach. Rzecki czuje się więc niepotrzebny i może nawet jest niepotrzebny, ale w jego wierze tli się ogień, który pewnego dnia zapłonie na nowo. Przecież „nasz naród jak lawa”; cóż dziwnego, że w to wierzy, przecież zawsze w to wierzymy, choćby w głębi serca, nawet wtedy, gdy wierzymy, że nie wierzymy. Tak jak Wokulski, który Rzeckiego nigdy nie zdradził. Jak wszyscy, którzy osiągnąwszy w Polsce „sukces”, nie zatracili się tak długo, jak długo mieli swoich Ignacych, jako busolę moralną, jako świadków tego, co w życiu było i będzie najlepsze.

Gdy Rzecki z Klejnem spiera się o bonapartyzm i socjalizm, w szczegółach oczywiście się myli. „MacMahon z Ducrotem układali zamach stanu” nie na rzecz Napoleona IV, marszałek Mac Mahon był legitymistą, a poza tym miał w ogóle wielkie legalistyczne skrupuły. Ale Republika ustabilizowała się, a właściwie faktycznie powstała po zakończeniu prezydentury Mac Mahona, czyli przejściowych rządów Ładu Moralnego. Gdy młody Klejn nieśmiało twierdzi, że „jest większa potęga” od bonapartyzmu – socjalizm, reprezentuje dynamiczny realizm, widzi to, co dopiero nadchodzi (Proletariat Waryńskiego miał powstać dopiero pięć lat później), podczas gdy Rzecki zakłada stałość świata, który znał, nieświadom, że patrzy na to, co już odchodzi. Porównać go można do ludzi, którzy uparcie czekając na wybuch wojny Zachodu z Sowietami, wierzyli, że powrót Churchilla do władzy w 1951 roku to zwrotny moment historii: dał radę Hitlerowi, da radę Stalinowi, tym bardziej, że go zna.

Czy jednak Klejn miał rację? Czy to on reprezentował dynamiczny realizm? Rewolucja nie przyniosła niepodległości Polsce, Piłsudski wysiadł z czerwonego tramwaju dużo wcześniej, nim to oznajmił towarzyszom na przystanku niepodległość. Polska odrodziła się w ogniu Wielkiej Wojny. A Francja, która ją wygrała? Francję moralnie do wojny i do zwycięstwa przygotowała „union sacrée” – koalicja nacjonalistycznych republikanów, katolików, monarchistów i bonapartystów. W 1913 roku, w czasie wyborów prezydenta w Zgromadzeniu Narodowym, po raz pierwszy załamała się forsowana przez wolnomularstwo „jedność republikańska”, wykluczająca od wpływu w Parlamencie całą ideową prawicę. Prezydent Poincaré został wybrany z jej małym, ale rozstrzygającym – poparciem. Clemenceau nigdy mu tego nie wybaczył, nie podał mu ręki nawet po podpisaniu przez Niemców zawieszenia broni. Ale wojna wywróciła Europę. Polska powstała. Rzecki miał trochę racji.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!