KUŹ: Dyktatura urojona

flickr.com

Stawianie Polski pod praworządnościowym pręgierzem w UE z dnia na dzień odzierane jest z kolejnych pozorów obiektywizmu. Tymczasem zbyt ostentacyjne stawianie przez instytucje unijne na polską opozycję może się zemścić, bo zachęci ją do działań destabilizujących kraj.

Czy zgadną Państwo, jaki kraj w najmniejszym stopniu przestrzega unijnego prawa? Według świeżego rankingu Politico są to Włochy, za nimi Grecja, potem Portugalia, następnie Belgia, UK (wciąż w zestawieniu), Hiszpania, Francja, Cypr, Rumunia, Czechy i dopiero potem Polska z wynikiem niemal identycznym jak Niemcy. Zdaniem instytucji unijnych i polskiej opozycji nasz kraj łamie jednak najwyraźniej prawo unijne w jakiś bardziej bolesny i fundamentalny sposób. Składa się na to według nich: stronniczość mediów publicznych, upolityczniona reforma sądownictwa i dyskryminacyjne wypowiedzi polityków.

To wszystko przecież uderza jakoby w same fundamenty demokratycznych rządów prawa, czyż nie? Spójrzmy więc na skompilowany również przez niezależnych ekspertów ranking demokracji, powszechnie uznawanego za miarodajny Economist Index of Democracy. Ku zaskoczeniu wielu, i tu jednak okazuje się, że Polska nie jest dyktaturą i wbrew opinii tak uznanych ekspertów jak prof. Roman Kuźniar, w żaden sposób nie daje się porównać z Rosją. EIU, o czym zresztą już pisałem, klasyfikuje nasz kraj jako flawed democracy (demokrację z wadami) z wynikiem 6,80 na 10 możliwych punktów. Nie jest to być może najlepszy wynik w UE, ale zupełnie przeciętny dla krajów postkomunistycznych, gorzej wypadają np. Węgry, Chorwacja, Rumunia, lepiej Bałtowie i Czechy. Pamiętać należy też, że metodologia EIU premiuje liberalne podejście do kwestii gospodarczych.

Może więc majstrowanie przy sądownictwie przekłada się na niebotycznie wysoką korupcję, tak jak przedstawia to Komisja Europejska? Transparency International tutaj także ma jednak inne zdanie. Polska pod względem korupcji (na podstawie percepcji respondentów ze świata biznesu i ekspertów) zajmuje 42 miejsce na 180 krajów. Jest więc tam, gdzie Włochy, za to wyżej np. od Grecji, Rumunii i Węgier.

Co do rządów prawa, można też podnieść kila argumentów anegdotycznych, np. dotyczących pewnego zachodnioeuropejskiego kraju, w którym szefem Trybunału Konstytucyjnego obrany został urzędujący deputowany (Niemcy), albo kraju w którym szefem sądu najwyższego został adwokat reprezentujący przedtem państwowe rosyjskie koncerny naftowe (Holandia).

Skąd więc, popularne w zachodniej Europie i wśród opozycji, twierdzenie o rażącej niepraworządności i niedemokratyczności Polski? Cóż, pozostaje wyjaśnienie polityczne, i to wcale nie są dla nas dobre wieści. Percepcje polityczne trudniej jest bowiem zmienić niż miejsca w rankingach. Polski soft power owszem wzrósł dzięki pomocy udzielonej Ukrainie i przyjęciu rekordowej liczby uchodźców. Z drugiej jednak strony, odmienne od zachodniego podejście do Rosji zwiększa, nolens volens, napięcia między elitami.

Tymczasem ostentacyjne stawianie na zmianę rządu w Polsce przez zachód UE jest dla naszej praworządności bardzo niebezpieczne. Może to zachęcić ewentualną nową ekipę do radykalnych rozwiązań, których przy największych sympatiach na dłuższą metę nikt nie będzie w ciemno popierał, nawet w Brukseli czy Berlinie.

Niestety Polska opozycja zdążyła chyba już uwierzyć, że walczy z czystym złem i zamordystyczną dyktaturą. W takiej zaś sytuacji cała racja i transparentność jest po jej stronie, po przejęciu władzy można zaś wszystko, aby tylko przywrócić porządek w  wyniszczonym przez „kaczyzm” kraju. Co tam rankingi i wskaźniki, które pokazują, że wcale nie jest tak źle.

Co więc będzie, jeśli po odsunięciu PiS od władzy nowa ekipa, tak jak to zapowiada, weźmie się do siłowego odbijania instytucji? Co jeśli krzepcy ludzie, zgodnie ze słowami Donalda Tuska, faktycznie wyprowadzą szefa NPB? Co jeśli niekonstytucyjnie zostanie odwołana prezes TK, a prokuratura weźmie się za „reżimowych” dziennikarzy i polityków? Co do zasady zachód kontynentu sprzyja Tuskowi. Najbardziej jednak chciałby, żeby Polska siedziała cicho i nie sprawiała problemów. Brutalna zemsta polityczna opozycji doprowadzi kraj na skraj rewolucyjnego wrzenia. To zaś pogorszy już i tak nadszarpnięte niestabilnością w regionie pozytywne nastawienie ekspertów i inwestorów.  Paradoks polega bowiem na tym, że z pozoru sympatyczny z zachodniego puntu widzenia rząd może szybko bardziej niż PiS pogrzebać zagraniczną percepcję Polski. Czy warto apelować, by w niepewnej sytuacji międzynarodowej polscy politycy wstrzymali się więc od gwałtownych działań i wypowiedzi? Warto, bo cóż innego nam – publicystom – pozostaje?


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!