![](https://magazynkontra.pl/wp-content/uploads/2024/01/??????_?_??????-1024x576.jpeg)
Nie ma sensu wchodzi? w spór z lud?mi, którzy neguj? sam jego przedmiot. U?ywaj? s?ów jak gwizdków (byle g?o?no, byle ostro, byle si? nios?o) i tak naprawd? tylko po to, by „pozosta? w obiegu”. Bo kto nie wierzy w istnienie terytorium, podpisze si? pod ka?d? map?.
Grzech nie przestaje ci??y? na duszy w chwili, gdy zaczyna si? go nazywa? „nienormatywnym zachowaniem”. Tak jak brud na ciele nie znika, kiedy w pokoju zgaszone zostaje ?wiat?o. Ani choroba wraz z zaprzestaniem wykonywania bada?. Poniewa? grzech – o czym próbuj? zapomnie? wyznawcy i praktycy teologicznego cynizmu – nie jest j?zykow? ani kulturow? konwencj?. Jest poj?ciem s?u??cym do opisu pewnej rzeczywisto?ci – takiej, która nie znika, gdy tylko przestanie si? o niej mówi? ani pami?ta?. B?d?c ?cis?ym – nie znika ona nigdy. „Grzech” obok takich s?ów, jak „?aska” czy „odkupienie” zape?nia pewn? map?. A nawet Map? map. Metafizyczna kartografia jest zaj?ciem jeszcze bardziej ?mudnym i d?ugotrwa?ym ni? jej fizyczna odpowiedniczka z czasów przed wynalezieniem GPS-ów i zdj?? satelitarnych. Badanie tamtego terytorium trwa?o przez wieki, doprecyzowywano lini? brzegowe i wysoko?ci poszczególnych wzniesie?. Od szczytów ?wi?to?ci po depresje pot?pienia. Akweny ?aski, pustynie grzechu.
Precyzja, ostro?no?? a jednocze?nie ?arliwa pracowito?? kartografów bra?y si? z dwóch pewników – ?e terytorium, które próbujemy opisa?, odwzorowa? istnieje na pewno (a nawet bardziej ni? cokolwiek innego) a po drugie, ?e podró? jak? z u?yciem owej mapy odbywamy, jest najwa?niejszym, co mamy na tym ?wiecie do zrobienia. Z kolei teologiczny cynizm, sprowadzaj?cy si? do przekonania, ?e „ka?da mapa jest równie dobra, byle nie urazi?a uczu? tego, który trzyma j? w r?kach” bierze si? dok?adnie z zanegowania obu tych przekona?.
Ka?dy cynik pod spodem pozostaje nihilist?. Cwany u?mieszek przykrywa wewn?trzn? rozpacz. A dla tych, którzy nie potrafi? lub nie chc? wydosta? si? z jej odm?tów, dost?pny pozostaje tylko jeden rodzaj ulgi: wci?ganie we? kolejnych ofiar. W jaki sposób?
„Ka?da zatajana prawda staje si? jadowita” – zauwa?y? s?usznie Nietzsche. A jako ?e od czasu wydania przez Watykan instrukcji ws. b?ogos?awienia „zwi?zków nienormatywnych” (per?a w koronie ko?cielnej nowomowy) trwa festiwal teologicznego cynizmu, jest to dobra okazja by przyjrze? si? owym siewcom jadu. Poszukiwaczom pi?knie zdobionych uzasadnie?, dla utwierdzania ich bli?nich w stanie duchowej ?mierci. Po?awiaczom teologicznych wynurze?, przywi?zuj?cych kamie? m?y?ski do nóg ton?cym w grzechu. Nie brak ich ani w?ród hierarchów, ani „katolickich publicystów”, ale te dwie grupy zaczynaj? si? ju? ze sob? miesza?. Ci pierwsi zamiast listów pasterskich pisz? s?ab? publicystyk?, drudzy – nudnawe kazania w miejsce felietonów. Ale jedni i drudzy g?osz? dobr? nowin? powszechnego zw?tpienia w ?ycie wieczne.
Raz na jaki? czas zdarzy im si? oberwa? od co bardziej krewkiego obserwatora mianem „heretyka”. Ale to du?y b??d, ich twórczo?? z herezjami niewiele ma wspólnego. Heretykiem móg? by? Ariusz czy Kalwin, „heretyk” to powa?ne s?owo i powinno si? je zarezerwowa? dla powa?nych ludzi. Takich, którzy licz? si? z tym, co mówi? i pisz?. Mog? robi? to g?upio czy niezgodnie z prawd?, ale od teologicznych cyników ró?ni ich fakt, ?e o tym nie wiedz?, a ju? na pewno nie s? z tego dumni. Heretyk ?le rozrysowa? map?, ale nie twierdzi?, ?e nie ma ?adnego znaczenia. Sprowadza? na manowce, ale z zasady w dobrej wierze.
Ale te? nie zdziwcie si? Pa?stwo, je?li sami oberwiecie od cynika jak?? siarczyst? herezj? w twarz. Nie zdziwcie, ale te? nie przejmujcie. Wywijaj? oni „doketyzmami”, „manicheizmami”, „jansenizmami” dok?adnie na tej samej zasadzie, na której dzieci po przeczytaniu Harry’ego Pottera machaj? patykiem i wywrzaskuj? „Alohomora” czy „Avada Kedavra”.
Ani nie wiedz? co to znaczy, ani nie wierz?, ?e w tych s?owach tkwi cokolwiek poza brzmieniem. U?ywaj? ich bez ?adu ani sk?adu, dla wywarcia samego efektu – nawet nie retorycznego, co d?wi?kowego.
Co wi?c z nimi pocz??? Pami?taj?c o nich w modlitwie, zostawi? samym sobie. Nie ma sensu wchodzi? w spór z lud?mi, którzy neguj? sam jego przedmiot. U?ywaj? s?ów jak gwizdków (byle g?o?no, byle ostro, byle si? nios?o) i tak naprawd? tylko po to, by „pozosta? w obiegu”. Ten, kto nie wierzy w terytorium, podpisze si? pod ka?d? map?. Proponuje wi?c uruchomi? wobec nich protokó? „strz?sanie prochu z nóg”. Co niniejszym felietonem czyni?.
Autor jest sta?ym felietonist? magazynu weekendowego „Rzeczpospolitej” – „Plus Minus”, w którym ten felieton ukaza? si? dnia 29.12.2023 r.