„Europejczyk pragnie przede wszystkim robić interesy, ale załatwiając swoje interesy, chciałby zrealizować po drugie obyczajną, to znaczy postępowo-humanitarną misję. Oto definicja europejskości”.
Nakładem Ośrodka Myśli Politycznej ukazało się niedawno pierwsze polskie tłumaczenie „Rozważań człowieka apolitycznego” Tomasza Manna. I już sam fakt, że po raz pierwszy mamy okazję zapoznać się z dziełem wybitnego pisarza, wystarczyłby jako zachęta do lektury. Ale „Rozważania…” są czymś więcej niż tylko elementem Mannowskiej spuścizny. Zwłaszcza dzisiaj, w obecnej sytuacji Unii Europejskiej, kluczowej roli, jaką odgrywają w niej Niemcy, ta wiwisekcja duszy i odrębności kultury naszych zachodnich sąsiadów jest źródłem bezcennej wiedzy na ich temat.
To książka, którą Mann określił mianem bardziej „wylewu emocji” czy „memorandum” niż pełnoprawnego dzieła literackiego. Mówi w niej szczerze, z otwartą przyłbicą i w pierwszym imieniu, nie chowając się za plecami żadnego Leverkühna, Castorpa, Naphty czy Settembriniego. I wypowiada w niej myśli rzucające światło nie tylko na epokę I wojny światowej czy międzywojennego dwudziestolecia, ale i na nasze czasy. Jak na przykład: „Europejczyk pragnie przede wszystkim robić interesy, ale załatwiając swoje interesy, chciałby zrealizować po drugie obyczajną, to znaczy postępowo-humanitarną misję. Oto definicja europejskości”. Opiera się ona w opinii Manna na utożsamieniu moralności oraz interesu, humanitaryzmu i wyzysku, cnoty i pożytku.
Europejczyk – a niemieckiego pisarza interesował przede wszystkim jego naród, do niego się zwracał i o jego samoświadomość zabiegał – kroczy więc po wąskiej ścieżce, między geszeftem a powołaniem do zmieniania świata na lepsze. Pierwszeństwo zdając się przydawać jednak z zasady temu pierwszemu. Czuć się lepszym i stawać się (przy okazji? dzięki temu?) bogatszym. Doskonale rymuje się to rozpoznanie Manna z tonem moralnej wyższości niemieckich polityków, nie tylko niekolidującym im samym, ale brzmiące unisono z ich decyzjami wobec wojny Rosji z Ukrainą. „Przede wszystkim robić interesy” to też przykazanie, któremu wiodące prym we wdrażaniu zielonej rewolucji Niemcy pozostają wierne w obszarze ekologii. „Postępowo-humanitarna” misja ratowania planety odbywa się w rytmie bardzo uważnego liczenia pieniędzy i wpływów, jakie niesie ze sobą ekologiczna transformacja. Czytajmy więc Manna z uwagą nie po to, by na jego rodaków się oburzać czy – tym bardziej – czuć wobec nich moralną wyższość. Spróbujmy ich – tylko i aż – dzięki niemu zrozumieć. Wytyczyć granicę, po przekroczeniu której kończy się misja, a zaczyna geszeft.
Autor jest stałym felietonistą dziennika „Rzeczpospolita”, w którym ten artykuł ukazał się dn. 10.05.2023.