Europejczyk – a niemieckiego pisarza interesował przede wszystkim jego naród, do niego się zwracał i o jego samoświadomość zabiegał – kroczy więc po wąskiej ścieżce, między geszeftem a powołaniem do zmieniania świata na lepsze. Pierwszeństwo zdając się przydawać jednak z zasady temu pierwszemu. Czuć się lepszym i stawać się (przy okazji? dzięki temu?) bogatszym. Doskonale rymuje się to rozpoznanie Manna z tonem moralnej wyższości niemieckich polityków, nie tylko niekolidującym im samym, ale brzmiące unisono z ich decyzjami wobec wojny Rosji z Ukrainą. „Przede wszystkim robić interesy” to też przykazanie, któremu wiodące prym we wdrażaniu zielonej rewolucji Niemcy pozostają wierne w obszarze ekologii. „Postępowo-humanitarna” misja ratowania planety odbywa się w rytmie bardzo uważnego liczenia pieniędzy i wpływów, jakie niesie ze sobą ekologiczna transformacja. Czytajmy więc Manna z uwagą nie po to, by na jego rodaków się oburzać czy – tym bardziej – czuć wobec nich moralną wyższość. Spróbujmy ich – tylko i aż – dzięki niemu zrozumieć. Wytyczyć granicę, po przekroczeniu której kończy się misja, a zaczyna geszeft.