MACIEJEWSKI: Kto mądrze pomaga, dwa razy pomaga

Photo by Benjamin Marder on Unsplash

Najlepszą receptą na podtrzymanie polsko – ukraińskiej solidarności również na czas, gdy opadną już wojenne emocje jest myślenie już teraz w kategoriach społecznego solidaryzmu.

Historia udzielała nam tej lekcji już wiele razy: radykalizm częściej nawet niż przyczyną, okazuje się skutkiem wojen. Gorycz przegranych, rozbudzona pycha zwycięzców, a nade wszystko spłata długów zaciągniętych przez wszystkie walczące strony. Kosztów, których – co naturalne i zrozumiałe – nie liczy się w obliczu ludzkich tragedii, niepokoju o życie własne i swoich najbliższych. Nie czas ratować róż, gdy płoną lasy. Maszerujący na front żołnierz nie zawraca sobie głowy nadciągającą inflacją ani rosnącymi cenami paliw.  

Polska znajduje się od miesiąca w sytuacji nietypowej. Wojna dotyka nas na wiele sposobów, ale jednak nie jesteśmy jej stroną. Staliśmy się de facto krajem frontowym, choć „nasi chłopcy” nie idą z karabinami na żaden front. Zrozumienie tej sytuacji, jej złożoności, jest kluczowe dla wyciągnięcia z niej wniosków co do odpowiedzialności jaka w związku z tym na nas spada. Pierwszy wniosek – i to z wielkim entuzjazmem – został przez Polaków wyciągnięty od samego początku rosyjskiej agresji. Skoro to nie na naszym terytorium toczą się walki, jesteśmy zobowiązani udzielić pomocy uciekającym. Jako kraj, w którym panuje pokój mamy określone obowiązki wobec narodu, którego państwo zostało zaatakowane.

Ale też jako państwo nie pozostające w stanie wojny, nie wolno nam myśleć o swojej gospodarce i szerzej, sytuacji wewnętrznej, w „trybie wojennym”. Nie tylko prawem, ale obowiązkiem rządzących jest w takiej sytuacji myślenie w dłuższej perspektywie. Przewidywanie konsekwencji, jakie spowodować może kryzys gospodarczy. Obowiązkiem nie tylko wobec własnych obywateli, ale również uchodźców. Niezależnie od tego, jak będzie się kształtowała sytuacja za naszą wschodnią granicą założyć trzeba, że duża część z nich zechce w Polsce zostać. A w sytuacji kryzysu, pauperyzacji społeczeństwa, prawdopodobnego wzrostu radykalnych nastrojów społeczeństwo zwykło rozdzierać się zawsze wzdłuż najświeższych szwów.

Dlatego najlepszą receptą na podtrzymanie polsko – ukraińskiej solidarności również na czas, gdy opadną już wojenne emocje jest myślenie już teraz w kategoriach społecznego solidaryzmu. Nie zapominanie o polskich obywatelach, którzy skutki kryzysu odczują najmocniej. Nie lekceważenie gospodarki i jej praw w imię nadzwyczajnej sytuacji. Polskie lasy jeszcze nie płoną, ale to nie powód by bawić się w nich ogniem.

Autor jest stałym felietonistą dziennika „Rzeczpospolita”, w którym ten tekst został opublikowany dn. 22.03.2022 r.

Jan Maciejewski
Jan Maciejewski
urodzony w 1990 roku w Mysłowicach na Śląsku. W przeszłości redaktor naczelny wydawanych przez Klub Jagielloński „Pressji”. Obecnie felietonista magazynu weekendowego „Plus Minus”. Mąż Oli, tata Julka, Anieli i Stefana.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!