O tym, że takie zdarzenie miało miejsce wiadomo powszechnie od dawna. Ponad rok temu, w udzielonym Monice Jaruzelskiej wywiadzie Grzegorz Braun opowiadał o zarejestrowanym przed dwudziestu laty spotkaniu Wojciecha Jaruzelskiego z Adamem Michnikiem. Uwiecznionym co prawda przez telewizyjne kamery, ale nie włączonym do nagrywanego wówczas filmu „Noc z generałem” Teresy Torańskiej.
I z dzisiejszą dyskusją wokół krótkich, opublikowanych przez Telewizją Polską, fragmentów tamtego nagrania jest dokładnie tak samo jak z dokumentem Torańskiej. Najciekawsze jest to, czego w niej brakuje. Anita Gargas w swoim programie upubliczniła zaledwie część – parę minut z ponad półgodzinnej rozmowy. Sposób w jaki to zrobiła, postać jaką przyjął jej reportaż nie ma też na celu wywołania u widzów szoku poznawczego, jeśli już – to co najwyżej estetyczny. Skupiła się ona na wyeksponowaniu fragmentów, w których wstawiony Michnik wyznaje miłość Jaruzelskiemu. W tym akurat aspekcie tamtego wieczoru nie ma niczego zaskakującego. Nie trzeba znać osobiście redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, wystarczy przeczytać świetną biografię tej postaci napisaną przez Romana Graczyka, żeby wiedzieć, że taki jest po prostu styl, sposób bycia Michnika. Człowieka, który ze swojego osobistego uroku uczynił narzędzie prowadzonej przezeń polityki. Zapewne tego samego dnia wyznał on miłość jeszcze dziesięciu innym osobom i co najmniej tyle samo zmieszał z błotem.
Dziennikarce TVP to jednak wystarczyło. Z krótkiego wycinka rozmowy uczyniła podkładkę pod ponowne opowiedzenie historii starej jak III RP. Przypomnienie widzom czym jest „Gazeta Wyborcza” i kim był Wojciech Jaruzelski. Nad kluczowym problemem, jaki wiąże się z tym nagraniem Gargas jedynie się prześlizgnęła. Bo jedyne, co powinno nas w nim interesować, to dlaczego nie zobaczyliśmy go dwadzieścia lat temu. Czemu Torańska usunęła ten prawdopodobnie najciekawszy fragment jej spędzonej z generałem nocy ze swego filmu. Kiedy go kręciła Michnik był u szczytu swej potęgi, a pytanie o rozliczenie autorów stanu wojennego pozostawało w mocy dużo bardziej niż dzisiaj, gdy większość z nich już nie żyje. Upublicznienie tamtego nagrania nie tyle powinno stać się przyczynkiem do odgrzania dyskusji o stanie wojennym i roli Adama Michnika po 1989 roku, tylko nad kondycją – ówczesną i jeszcze bardziej chyba aktualną – polskiego dziennikarstwa. Byłaby ona dużo ciekawsza niż film Torańskiej i reportaż Gargas razem wzięte.