MACIEJEWSKI: Sienkiewicz? Może i tandeta, ale panowie, wyście tej tandety niegodni całować

Ca?y ten legion anty-Sienkiewiczów najlepiej podsumowa? jeden z jego cz?onków. Gombrowicz wyznaje w „Dzienniku”: „Czytam Trylogi?. Straszna tandeta. Nie mog? si? oderwa?”. Próbuj? lata?, co? okropnego, istnieje przyci?ganie. Mo?e i tandeta, ale panowie, wy?cie tej tandety niegodni ca?owa?.

Aktorzy czy mistycy, autentyk czy podróbka, opychana za par? z?oty na straganie z pami?tkami?

„Pami?tka z Kalwarii” – dokumentalny krótki metra? Jerzego Hoffmana z 1958 roku. Film, w którym jedyn? padaj?c? kwesti? jest tytu?. ?adnego komentarza czy mru?enia oka, zero racjonalizacji. Bo nawet ta tytu?owa pami?tka – to mo?e by? jaki? religijny kicz ze straganu, jaka? cukierkowa Matka Boska, ale te? co?, co nie daje o sobie zapomnie?. Jak pami?tk? m?ki na Krzy?u jest ka?da msza. A o tym to przecie? w?a?nie jest – Hoffman wybra? si? z kamer? na obchody Misterium M?ki Pa?skiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Ale wi?cej od Chrystusa, arcykap?anów i Pi?ata jest tam spojrze?. Oczu widzów – pielgrzymów. Tak mo?na patrze? tylko w tym miejscu, na te pagórki. Taki w?a?nie musia? mie? wzrok Miko?aj Zebrzydowski kiedy ukaza?y mu si? one w mistycznej wizji jako polska Ziemia ?wi?ta, nasza w?asna kalwaria. Bo tak potrafi patrze? tylko kto?, kto jednocze?nie jest tutaj i zupe?nie gdzie indziej.

Szesna?cie lat pó?niej, kiedy kr?ci na Jasnej Górze „Potop”, tworzy fabularny remake tamtego filmu. T?um zbli?aj?cy si? na kolanach do Cudownego Obrazu czy ci?gn?cy wzd?u? murów, twarze „za które” wyci?ga z t?umu kolejne postaci, w par? sekund, krótkich zbli?eniach opowiada ca?e ich ?ycie, strach i nadziej?. To jeszcze raz „Pami?tka z Kalwarii”: jeden do jednego, kadr po kadrze. Staty?ci i filmowcy musieli mie? dok?adnie przestudiowane tamte uj?cia, podobnie jak ci?gn?cy do Kalwarii te kilkana?cie lat wcze?niej trzymali z ty?u g?owy sceny ksi??kowego „Potopu”.

Pisarz tworzy tak naprawd? dopiero wtedy, kiedy nie wymy?la, lecz odkrywa: sta?e, niezmienne prawa rz?dz?ce lud?mi i ?wiatem. I jest u Sienkiewicza kilka takich scen i postaci, po których napisaniu po prostu nie móg? nie wykrzykn?? „Eureka!”. Te kilka stron o przybyciu Kmicica na Jasn? Gór?, pierwszy z przystanków jego pokutnej pielgrzymki, nie jest pi?kn? ani wzruszaj?c? literatur?, ale odkryciem. E=mc² polskiego j?zyka. I podobnym odkryciem jest sam Kmicic – zapisanym w kwestiach, gestach, opisach prawem natury.

 

Pa?stwo oczywi?cie domy?lacie si?, dlaczego akurat teraz o tym pisz?, ?e kontekstem jest pojawienie si? 3857 polskiego twórcy „gotowego, by wreszcie przekroczy? Sienkiewicza”. Ile to ju? by?o przez te sto kilkadziesi?t lat anty-Trylogii i anty-Kmiciców. Ile sarka? i oburze? – ?e politycznie niepoprawne, kiczowate etc. Ca?y ten legion anty-Sienkiewiczów najlepiej podsumowa? jeden z jego cz?onków. Gombrowicz wyznaje w „Dzienniku”: „Czytam Trylogi?. Straszna tandeta. Nie mog? si? oderwa?”. Próbuj? lata?, co? okropnego, istnieje przyci?ganie. Mo?e i tandeta, ale panowie, wy?cie tandety tej nie godni ca?owa?.

Ci?gn??a si? ju? ta wieczorna lektura stanowczo za d?ugo, przerywana wiele razy krótszymi ksi??kami, wraca?a jak bumerang. Ostatecznie sko?czyli?my czyta? z synem „Potop” kilka dni temu – wtedy, gdy do kin wchodzi?o jego politycznie poprawne „przekroczenie i odwrócenie”. No i poryczeli?my si? obaj jak bobry, nie wiadomo w?a?ciwie czemu. Przecie? je?li s? w „Trylogii” tandetne chwyty, to ten fina? w Ko?ciele, po mszy, do której s?u?yli Zag?oba z Wo?odyjowskim, jest jakim? tour de force tandety. Ten ju? mia? pi?tna?cie razy przestrzelon? czaszk?, dziesi?? razy umiera?. Ta co chwil? mdleje. Ksi?dz czyta jaki? kuriozalnie d?ugi i szczegó?owy list od króla, ludzie wrzeszcz? z ekstazy, co tu si? w ogóle dzieje? I dlaczego ja do cholery p?acze? Bo to nie ?aden ko?ció?, jeste?my w Niebie – trwa s?d ostateczny nad Kmicicem. Nie ?aden król pisa? ten list, tylko Pan Bóg móg? tak dok?adnie ?ledzi? losy tego sarmackiego warcho?a i ?wi?tego. Na ziemi nie dostaje si? takich nagród, Ole?ka jest przedsmakiem Nieba. Jeste?my tu i tam, wtedy i teraz. I czytamy to z moim synem, który imi? odziedziczy? po swoim pradziadku. Który trafi? do stalinowskiego wi?zienia za to co robi? pod pseudonimem „Kmicic”. To nie literatura, to prawa przyrody. A jednak si? kr?ci. A jednak Kmicic. 

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!
Jan Maciejewski
Jan Maciejewski
urodzony w 1990 roku w Mysłowicach na Śląsku. W przeszłości redaktor naczelny wydawanych przez Klub Jagielloński „Pressji”. Obecnie felietonista magazynu weekendowego „Plus Minus”. Mąż Oli, tata Julka, Anieli i Stefana.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!