MACIEJEWSKI: To czary najwyższe

Kadr z Animacji „Wroniec” | akcja „13 grudnia” – nck.pl

– Tato, to mnie przeraża.

– To co, kończymy na dziś?

– Nie! Czytaj, czytaj dalej!

 

W kilka grudniowych wieczorów przeczytaliśmy z synem „Wrońca” Jacka Dukaja. Książkę tak mało „dobranockową” jak to sobie tylko można wyobrazić. Zupełnie różną od tych wszystkich uśmiechniętych i pouczających opowiastek, jakimi przemysł beztroski każe nam karmić dzieci. To baśń, która coś wie. Nie tylko o pewnej długiej, zimowej nocy, po której nie było teleranka. O Milipantach-Turbulantach, Podwójnych Agentach i kłamliwych Bubekach. O Maszynach-Szarzynach, Szpiclach spicasztych i Członkach na plenum się pleniących. MOMO pałującym i krukach czarnych na szarym niebie i brudnym śniegu. Ona wie coś o nas, o nas dwóch, ojcu czytającym i synu zasłuchanym. Wie, i co ważniejsze, nie waha się tego powiedzieć. A to, co ma do powiedzenia przeraża, jak tylko przerażać może i powinna baśń. Ta, która nie ma na celu podarować snu spokojnego i kolorowego, tylko wyrwać z letargu, odszarzyć myśli i serce.

Stan wojenny byłby baśnią nawet i bez „Wrońca”. Nie był przypadkowym zbiegiem okoliczności fakt, że zaczął się on w noc świętej Łucji. Kiedy, jak wierzono, ciemność zapadała najgłębiej, wokół i w nas, a Bóg oddawał na kilka godzin szatanowi władzę nad światem. Na tę noc zespół Armia skomponował egzorcyzm, „Opowieść zimową”, z powtarzającym się refrenem – „Niech bestia śpi, gdy serce drży, w grudniową noc, niech nie wie nic Zły”. Tamtej nocy bestia nie poszła spać. A Zły krążył po ulicach, stukał do drzwi. Już wcześniej wiedział sporo, teraz tylko się upewniał. Sprawdzał swoje informacje – adresy, miejsca pobytu. Ciemność ogarnęła świat. Ciemność, po której zamiast wzejść światło, rozpleniła się szarość.

To ona przeraża najbardziej. Mocniej niż ciemność i krew, samotność czy zdrada. One wszystkie z czasem rozpierzchły się i wyschły, ukoiły i zobojętniały. Tylko szarość wciąż gęstnieje, wciska się przez dziurki od klucza i szpary pod drzwiami. Ma swoich wysłanników i sługi. Maszyny-szarzyny nie tylko stoją na meblościankach, ale wciskają się do kieszeni, obłapiają przeguby rąk. Wiją się wokół nas i szarzą, szarzą bezlitośnie. Szarość nie wymaga dowodów lojalności, podpisów, nie zostawia śladów w żadnych aktach, które po latach można by przeczytać i zlustrować jej mniej lub bardziej tajnych współpracowników. Szarość rządzi, szarość radzi, na końcu szarość każdego zdradzi.

Jednego się tylko boi, jednym tylko można z nią walczyć sposobem. Wtedy i teraz. Czym zawinił wobec Wrońca tata Adasia, bohatera tej baśni?

„Tata pisał na maszynie. Przychodzili do niego panowie brodaci i kłócili się o to, co tata napisał. Prosili go i pisał. Dziękowali mu i pisał. Tego Wroniec bał się najbardziej. To czary najwyższe, największa potęga”.

I jego syn pisał. Podwijały więc ogon mechaniczne Suki, pękały w szwach Złomoty, rozstępowały się szeregi MOMO, kurczyli się Milipanci, nawet Członki uginały się przed tą siłą. I tylko za tę cenę Wroniec mógł zgodzić się na wypuszczenie ze swoich szponów rodziny Adasia. Podarować mu z powrotem życie dawne i szare. Takie jakim jest, żadne inne. „Opuścisz te krainy. Nikt ci już nie da wiary. Choćbyś mówił i mówił, pisał i pisał. Ty też nie uwierzysz. Będą cię nudzić. Wyśmiejesz potwory i cuda i tajemnice. Słowa będą brzmiały jak słowa. Przejrzysz je na wylot. Nic innego się za nimi nie kryje, tylko rzeczy. Będą cię nudzić. Opuścisz te krainy i nigdy nie powrócisz”.

Ty bestio. Wrońcu o tysiącach dziobów. Słyszę cię codziennie, słyszę, jak szepczesz swoje warunki. Poznaję tych, którzy na nie przystali. Widzę, jak szarość bucha im z ust, nosów i uszu. Wycieka spod koszul, sączy się z nogawek spodni. Kraczesz głośniej niż wtedy. Urosłeś, skrzydła masz coraz szersze. I co z tego. Śpij, Zły. W tę noc i wszystkie kolejne. Nic nie wiesz, niczego się nie dowiesz.

 

– Tato, możemy jeszcze jeden rozdział?

– Nie nudzi cię jeszcze?

– Nie. Czytaj.

Autor jest stałym felietonistą tygodnika „Plus Minus”, gdzie ten tekst ukazał się pierwotnie dn. 10.12.2021 r.

Jan Maciejewski
Jan Maciejewski
urodzony w 1990 roku w Mysłowicach na Śląsku. W przeszłości redaktor naczelny wydawanych przez Klub Jagielloński „Pressji”. Obecnie felietonista magazynu weekendowego „Plus Minus”. Mąż Oli, tata Julka, Anieli i Stefana.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!