– Tato, to mnie przeraża.
– To co, kończymy na dziś?
– Nie! Czytaj, czytaj dalej!
W kilka grudniowych wieczorów przeczytaliśmy z synem „Wrońca” Jacka Dukaja. Książkę tak mało „dobranockową” jak to sobie tylko można wyobrazić. Zupełnie różną od tych wszystkich uśmiechniętych i pouczających opowiastek, jakimi przemysł beztroski każe nam karmić dzieci. To baśń, która coś wie. Nie tylko o pewnej długiej, zimowej nocy, po której nie było teleranka. O Milipantach-Turbulantach, Podwójnych Agentach i kłamliwych Bubekach. O Maszynach-Szarzynach, Szpiclach spicasztych i Członkach na plenum się pleniących. MOMO pałującym i krukach czarnych na szarym niebie i brudnym śniegu. Ona wie coś o nas, o nas dwóch, ojcu czytającym i synu zasłuchanym. Wie, i co ważniejsze, nie waha się tego powiedzieć. A to, co ma do powiedzenia przeraża, jak tylko przerażać może i powinna baśń. Ta, która nie ma na celu podarować snu spokojnego i kolorowego, tylko wyrwać z letargu, odszarzyć myśli i serce.
Stan wojenny byłby baśnią nawet i bez „Wrońca”. Nie był przypadkowym zbiegiem okoliczności fakt, że zaczął się on w noc świętej Łucji. Kiedy, jak wierzono, ciemność zapadała najgłębiej, wokół i w nas, a Bóg oddawał na kilka godzin szatanowi władzę nad światem. Na tę noc zespół Armia skomponował egzorcyzm, „Opowieść zimową”, z powtarzającym się refrenem – „Niech bestia śpi, gdy serce drży, w grudniową noc, niech nie wie nic Zły”. Tamtej nocy bestia nie poszła spać. A Zły krążył po ulicach, stukał do drzwi. Już wcześniej wiedział sporo, teraz tylko się upewniał. Sprawdzał swoje informacje – adresy, miejsca pobytu. Ciemność ogarnęła świat. Ciemność, po której zamiast wzejść światło, rozpleniła się szarość.
To ona przeraża najbardziej. Mocniej niż ciemność i krew, samotność czy zdrada. One wszystkie z czasem rozpierzchły się i wyschły, ukoiły i zobojętniały. Tylko szarość wciąż gęstnieje, wciska się przez dziurki od klucza i szpary pod drzwiami. Ma swoich wysłanników i sługi. Maszyny-szarzyny nie tylko stoją na meblościankach, ale wciskają się do kieszeni, obłapiają przeguby rąk. Wiją się wokół nas i szarzą, szarzą bezlitośnie. Szarość nie wymaga dowodów lojalności, podpisów, nie zostawia śladów w żadnych aktach, które po latach można by przeczytać i zlustrować jej mniej lub bardziej tajnych współpracowników. Szarość rządzi, szarość radzi, na końcu szarość każdego zdradzi.
Jednego się tylko boi, jednym tylko można z nią walczyć sposobem. Wtedy i teraz. Czym zawinił wobec Wrońca tata Adasia, bohatera tej baśni?
„Tata pisał na maszynie. Przychodzili do niego panowie brodaci i kłócili się o to, co tata napisał. Prosili go i pisał. Dziękowali mu i pisał. Tego Wroniec bał się najbardziej. To czary najwyższe, największa potęga”.
I jego syn pisał. Podwijały więc ogon mechaniczne Suki, pękały w szwach Złomoty, rozstępowały się szeregi MOMO, kurczyli się Milipanci, nawet Członki uginały się przed tą siłą. I tylko za tę cenę Wroniec mógł zgodzić się na wypuszczenie ze swoich szponów rodziny Adasia. Podarować mu z powrotem życie dawne i szare. Takie jakim jest, żadne inne. „Opuścisz te krainy. Nikt ci już nie da wiary. Choćbyś mówił i mówił, pisał i pisał. Ty też nie uwierzysz. Będą cię nudzić. Wyśmiejesz potwory i cuda i tajemnice. Słowa będą brzmiały jak słowa. Przejrzysz je na wylot. Nic innego się za nimi nie kryje, tylko rzeczy. Będą cię nudzić. Opuścisz te krainy i nigdy nie powrócisz”.
Ty bestio. Wrońcu o tysiącach dziobów. Słyszę cię codziennie, słyszę, jak szepczesz swoje warunki. Poznaję tych, którzy na nie przystali. Widzę, jak szarość bucha im z ust, nosów i uszu. Wycieka spod koszul, sączy się z nogawek spodni. Kraczesz głośniej niż wtedy. Urosłeś, skrzydła masz coraz szersze. I co z tego. Śpij, Zły. W tę noc i wszystkie kolejne. Nic nie wiesz, niczego się nie dowiesz.
– Tato, możemy jeszcze jeden rozdział?
– Nie nudzi cię jeszcze?
– Nie. Czytaj.
Autor jest stałym felietonistą tygodnika „Plus Minus”, gdzie ten tekst ukazał się pierwotnie dn. 10.12.2021 r.