W ostatnim czasie pojawiło się sporo wiadomości o wielkich firmach, które opuszczają Chicago i okolice. Boeing, Caterpillar, Citadel, Tyson Foods – to potentaci w swoich branżach, o których piszą wielkie biznesowe serwisy. Trudno byłoby znaleźć w ekonomicznych informatorach wzmiankę o tym, że wietrzne miasto opuszczają siostry paulistki.
W imię porządku przyszli pomóc. Szyby były powybijane i trzeba było zamieść szkło. Postawić poprzewracane półki. Podnieść i poukładać książki. Hasło porządku nie przyciąga wielu. Przyszło parę osób. Znajomy paulistek – chyba zakupił kiedyś u sióstr urodzinową kartkę; ta zaś przypadła do gustu jubilatce, z którą przez dłuższy czas był poróżniony. Mężczyzna w średnim wieku – możliwe, że nabył „dla znajomego” (mógł tak powiedzieć siostrze stojącej przy kasie) książkę, która jemu samemu pomogła wyjść z bagna pornografii i zerwać się wreszcie, po wielu nieudanych próbach, ze smyczy upokarzającego nałogu. Młoda dziewczyna – wydaje się, że to jej wujka widziałem pewnego razu, jak kupował dla niej, bodajże na imieniny, album o polskiej, świętej zakonnicy i jej przesłaniu; to właśnie ta książka pozwoliła nastolatce z zachodnich przedmieść Chicago, która uwikłała się w wielkie zło, uwierzyć w miłosierdzie, które dźwiga upadłych i obdarza nowym początkiem skruszonych. Posprzątali. Na Michigan Avenue, przy katolickiej księgarni, zapanował porządek.
Gdy przechodziłem niedawno obok tego miejsca, ponad dwa lata po pamiętnych zajściach, doszło do mnie, że porządek wygrał i panuje do dziś. Nikt jednak nie ogłosił jego zwycięstwa, nie było sędziego, który podniósłby rękę jednej z sióstr albo któregoś z wolontariuszy. Rewolucja, a więc chaos, a więc mętna woda, w której łatwo poławiać szemranym postaciom, a więc zagłuszenie rozumu, by instynkt mógł dokonywać dzieła zniszczenia – rewolucja była głośniejsza. Miała za sobą możnych. Miała za sobą zdemoralizowanych, których możni potrafią – wykorzystując wady i wewnętrzny nieporządek – umiejętnie rozegrać. Imię odwetu przyciąga wielu. Wówczas w Chicago zgromadziło dziesiątki tysięcy ludzi i sprawiło, że niemal wszystko na Michigan Avenue było na wyciągnięcie złodziejskiej ręki. Wszystko, również ewangelia. Jedna z sióstr wyraziła nawet rozczarowanie, że plądrujący księgarnię zabrali wyłącznie pieniądze, gardząc pobożnymi publikacjami. Dobra nowina ma moc przemienić łotrów w obywateli królestwa niebieskiego. Jednak nie tym razem. Remanent wykazał, że nie skradziono żadnych książek. Szkoda.
Siostry, podczas antypolicyjnych i antyrasistowskich rozruchów, doświadczyły sporo strachu. Większość właścicieli sklepów na Michigan Avenue tylko handluje. Siostry mieszkały nad prowadzoną przez siebie księgarnią. Bały się nocą, by bandyci nie podpalili książek i nie spowodowali pożaru. Bały się również o znajdującą się z tyłu księgarni kaplicę z Najświętszym Sakramentem. Na szczęście udało się uniknąć zarówno ognia jak i profanacji.
Te właśnie dwa obrazy stanęły mi przed oczami, gdy z lokalnych mediów dowiedziałem się, że po ponad czterdziestu latach obecności w Chicago, siostry paulistki opuszczą wnet wietrzne miasto. Obraz kilku przyzwoitych ludzi przywracających porządek po nocnej orgii głupoty, wandalizmu i złodziejstwa, w której uczestniczyły zamroczone rewolucyjnymi hasłami rzesze. Obraz cichej Bożej obecności w księgarnianej kaplicy, przywołującej wyższy porządek, który objawia się sercom pokornym i cichym, i pozwala zachować ufność nawet w czasach zamętu.
W ostatnim czasie pojawiło się sporo wiadomości o wielkich firmach, które opuszczają Chicago i okolice. Boeing, Caterpillar, Citadel, Tyson Foods – to potentaci w swoich branżach, o których piszą wielkie biznesowe serwisy. Trudno byłoby znaleźć w ekonomicznych informatorach wzmiankę o tym, że wietrzne miasto opuszczają siostry paulistki. Jednak oprócz porządku pieniądza i rozgłosu, istnieje również porządek ducha. Inne są jego miary. Kilka porządnych osób może w nim znaczyć więcej niż tysiące ludzi złapanych na lep obietnic księcia tego świata. Niewielka zaś kaplica za księgarnią może mieścić więcej niż drapacz chmur czy też rozległa produkcyjna hala. Obecność sióstr w wietrznym mieście niosła wielu otuchę. Wiara zaś, której były świadkami w Chicago, pozwala żegnać je bez melancholii: idą gdzie indziej świadczyć o wyższym porządku, który odsłania się w świetle wiary. Świetle, które może oświecić również i tych, którzy dziś idą w mroku.
Powyższy felieton zwyciężył w I edycji Konkursu Literackiego „W imię porządku”, który jest częścią częścią projektu pn. „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.