Zakazana debata: cztery kolejne powody, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą

To nie jest jedna sytuacja. To nie jest jedno zaburzenie. Zabetonowanie debaty pod pozorem walki z rani?cym, przymusowym leczeniem tego, co „nie jest zaburzeniem”, ukry?o pod jednym parasolem mnóstwo opcji odwracalnych, nieoptymalnych, zaburzeniowych, patologicznych. Media nie tworz? przestrzeni do badania prawdy, s?u??c jednej agendzie. Niestety, to samo trzeba powiedzie? o uniwersytetach epoki woke. I o zast?pach dobromy?lnych, oddanych roli ratownika specjalistów.

W pierwszej cz??ci tekstu zastanawiali?my si?, jakie s? skutki wyuczenia reakcji „nie pytaj, afirmuj” gdy chodzi o zjawiska zwi?zane z nietypowo?ci? seksualn?. Reakcji, która u naukowców, badaczy, klinicystów, a nawet w przestrzeni publicznej w ogóle, z perspektywy co najmniej kilku nurtów jest po??dana. Ostatecznie chodzi o inkluzywno?? i unikanie dyskryminacji wobec osób, które w jaki? sposób ró?ni? si? od wi?kszo?ci. Tymczasem w ci?gu kilku pokole? stajemy w obliczu sytuacji, gdy trzeba b?dzie redefiniowa? wi?kszo??. Normy i ich brak nie tylko s? wyra?ane przez spo?ecze?stwo, ale wprost je kszta?tuj?.

 

Powód czwarty: idee maj? konsekwencje

Gdy zacz?to grzeba? przy normie i poj?ciach podstawowych, obudzi?y si? demony

Zakwestionowanie celu, dla którego istnieje p?e? i seks, czyli rozmna?ania i przekazywania ?ycia, wydaje si? niczym zdro?nym. Ot, co? wi?cej ni? biologia, ?lepy ewolucjonizm, dostrze?enie kulturowego i duchowego wymiaru mi?o?ci, w tym fizycznego jej wyrazu… Seks dla satysfakcji, tak czy inaczej rozumianej, oderwa? si? od celu, dla którego istnieje (a je?li macie du?o w?tpliwo?ci, bo wolicie nieco romantyczniejsz? wizj?, rozejrzyjcie si? po ?wiecie przyrody). Satysfakcja, zadowolenie diady sta?o si? nowym i jedynym obowi?zuj?cym celem. Ale diada osób ró?nej p?ci wynika?a z normy rozmna?ania. Satysfakcj? somatyczn? mo?na osi?gn?? na niesko?czenie wiele sposobów i w ró?nych konstelacjach. I tak w?a?nie definiowana jest seksualno??, jako „szeroki wachlarz reakcji na ró?ne bod?ce, charakterystyczny dla naczelnych”.

?wiat nauki wyrwa? si? ju? za Hume’a ze smyczy warto?ciowania – i rozsiad? si? na neutralno?ci. Nikt nie obroni seksualno?ci przed jedyn? norm? satysfakcji i umowy spo?ecznej. Przyjemno?? i legalizm – na tym terytorium i w tym czasie akurat jaki? akcydentalny, zmienny. G?osz?cy przyk?adowo (ale niezobowi?zuj?co), ?e nie mo?na partnera zje??, nawet za jego zgod? (autentyczny dylemat niemiecki). Albo ?e partner powinien by? tego samego gatunku (nie obowi?zuje na W?grzech i w Kanadzie). Tudzie?, ?e nie powinien by? przed wiekiem dojrzewania, a nawet w ogóle niepe?noletni. Niemniej ju? kilkulatki w zaleceniach WHO powinny ogarnia? ?wiadom? zgod? na czynno?ci seksualne, dlaczego – trudno powiedzie?; co do ?wiadomej niezgody – co? by?oby na rzeczy…

Je?li rozmna?anie nie porz?dkuje seksualno?ci, a norma moralna nauk o seksualno?ci, wolno wszystko. Wszystko, do czego da si? przekona?, co da si? kupi? i co da si? ugra?. Czasem mog? to by? gry „w naukowca”, jak w przypadku badacza ?ycia owadów, który sta? si? protoplast? seksuologii naukowej, Alfreda Kinseya. Molestowanie „do celów poznawczych” w laboratorium wszystkiego, co ?ywe, od niemowl?t po w?asnych studentów, nie wykluczy?o tego cz?owieka z anna?ów nauki. Kinsey by? pierwszym z szeregu szarlatanów, którzy opowiedzieli wspó?czesn?, progresywn? ba?? o seksie jako o spektrum równowa?nych, zmiennych opcji. Po jakim? czasie kolejny z?owrogi rozdzia? napisa? John Money, lekarz „prowadz?cy” (z molestowaniem gratis) g?o?ny przypadek „uzgodnienia p?ci” na niezgodn? z biologiczn? u bli?niaka, który przy nieudanym obrzezaniu straci? przyrodzenie. Do dzi? jest wielkim autorytetem transgenderyzmu.

Konsekwencj? zakwestionowania normy biologicznej i moralnej (deprecjonowanej np. pod has?em „w?a?enia do sypialni”) jest podwa?anie wszystkiego, do czego przyzwyczaili si? libera?owie. Has?o „love is love” ju? zacz?to wykorzystywa? do inkluzji do „szerokiej normy” poliamorii. Dalej: do równouprawnienia sprzedawania seksu i udawania, ?e prostytucja nie niesie za sob? ?adnych zagro?e? (ostatnia ciekawa „inba” dotycz?ca SWPS, nag?o?niona przez kana? YT Szymon Mówi).

W programach obowi?zkowej edukacji seksualnej dla dzieci szkolnych pojawi?y si? rzeczy, od których nudnemu normalsowi (znaj?cemu tylko tzw. vanilla sex, czyli monogamiczny i jaki? taki… z szacunkiem do siebie nawzajem) je?? si? w?osy na g?owie. Dziadersi my?l?, ?e wreszcie nast?pi post?p, ?e dzieci b?d? uczy? si? o asertywno?ci i prezerwatywach. No wi?c: nie. Trzeba si? b?dzie radykalnie doedukowa?, ?eby nad??y?, ale mo?e by? Wam ci??ko na sercu – i w ?o??dku.

Comprehensive Education Model. Opcja wielokrotnego i p?ynnego okre?lania swojej to?samo?ci p?ciowej to ma?y piku?. Zadania domowe w postaci ogl?dania przeró?nego typu pornografii te?. Spodziewali?cie si? podawania dzieciom jako wariantów seksu, czyli normalizacji „z?otego deszczu” i „rainbow shower”? Sikania i wymiotowania na partnera, nazwy smarowania si? ka?em nie pomn?, jako opcji do wypróbowania? Przyzwyczajania do parafilii? I nie krytykuj, „nie wypowiadaj si?, skoro nie spróbowa?e?”? My?l?, ?e w?tpi?. Jak my?licie, co dzieje si? w pokoleniu, do którego tak przemawia szko?a – a ka?dy dost?pny ekran w domu i w kieszeni pozwala pog??bi? „wiedz?”?

Czy w?a?nie daleko odje?d?amy od naszego wyj?ciowego tematu? Niestety, tylko pozornie. Norm? dobrego dzia?ania pogrzebali?my z kilku przyczyn. Dla ?wiecko?ci poznawania ?wiata. Dla czysto?ci metody empirycznej. Dla uzasadnienia uprawiania seksu bez perspektywy pocz?cia potomstwa. Potem dla uzasadnienia seksu wy??cznie dla przyjemno?ci. I w ko?cu – ?eby nikt nie mia? nieprzyjemno?ci i nikomu nie by?o przykro, ?e jej nie spe?nia.

Kosztem jest uwolnienie demonów.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Powód pi?ty: pozorne ostateczne rozstrzygni?cia

Cenzura prewencyjna w ?wiecie nauk spo?ecznych i medycznych – to brzmi gro?nie.

Ostatnio my?la?am, ?e ?yjemy we wspania?ych czasach czystego post?pu, maj?c 13-14 lat. To bardzo mi?e uczucie. Na pewno gdybym dorasta?a dzi?, uzupe?ni?abym je o trwog? zwi?zan? z zagro?eniem tego wspania?ego ?wiata katastrof? klimatyczn?. Ogólnie bycie wyznawc? narracji, w której role dobrych i z?ych zosta?y rozdane i nic nie wzbudza w?tpliwo?ci, a jedynie entuzjazm lub przera?enie, jest bardzo przyjemne. Nie, religia katolicka nie spe?nia tych kryteriów, uszczypliwy czytelniku. I nauka równie? nie powinna. Falsyfikowanie, dyskusja, konieczno?? obrony argumentów –  dobrze jej robi?. Zabetonowanie debaty – nie, o zastraszeniu nie wspominaj?c.

Przygoda zwi?zana z porównywaniem kolejnych naukowych narracji na ten sam temat (realnych, w  ksi??kach, nie w postaci wikipedycznej esencji) jest niezmiernie frapuj?ca. Nie jest to wycieczka w jedn? stron?, jedynie s?usznego post?pu w medycynie, a ju? na pewno nie w naukach spo?ecznych. Dobrze jest dostrzega? socjologiczno?? zjawiska nauki i ?wiata badawczego: z ich tabu, faux pas, warunkami stania si? persona non grata i warunkami zostania… ?wi?t? krow?. I wychodzi? poza swoj? ba?k?, cho?by na przeszpiegi. Albo po to, by zobaczy?, ?e utrzymywanie czysto?ci nauki (definicje s?? B??dów formalnych nie ma?) ma zgo?a nieczyste konsekwencje.

Dzie?a profesora Lwa-Starowicza trzeba dodatkowo uszanowa? za brak kl?kania przed wokismem. W dodatku przyznaje on, ?e mamy szereg problemów, co do których powinni?my zawiesi? na haku wzajemne uprzedzenia. W recenzji ksi??ki Nicolosiego pisa? (krytycznie wobec tego ostatniego! A obok niego prof. Beisert – jeszcze bardziej krytycznie): „zachowania homoseksualne nie s? podstaw? do rozpoznawania tego typu orientacji!”. Z wykrzyknikiem. Bo Nicolosi nie definiowa?, a nawet ich zdaniem b??dnie definiowa? homoseksualizm po deklaracji odczu? i zachowa? albo to?samo?ci (podczas gdy naukowo jest on trwa?? i wy??czn? reakcj? genitaln? na osob? tej samej p?ci – a to nie podlega wyleczeniu). Co jednak ze znaczeniem autoidentyfikacji („jestem gejem”) i wynikaj?cymi z niej wyborami, które maj? zwrotne konsekwencje dla cz?owieka?

Jeszcze zanim by?o to modne, ponad dekad? temu, partnerka znanego dziennikarza brylowa?a w mediach z w?tkiem sze?cioletniego syna, który „JEST homoseksualist?, a my to akceptujemy”. Powszechne i reakcyjne afirmowanie po prostu przeskoczy?o dwa pola na ?cie?ce post?pu – dotyczy ju? transseksualizmu, i dalej: genderfluid ?amanego przez pozosta?ych -dziesi?t opcji. Specjali?ci postrzegaj?cy si? jako nowocze?ni czy z aspiracjami, zazwyczaj rozumuj? ma?o subtelnie w tej materii. Objaw – umocnienie. Deklaracja – afirmacja. A przecie?, cytuj?c Starowicza, który t?umaczy?, dlaczego terapeutyczne sukcesy Nicolosiego mog? by? pozorne: „(…) pacjentami Autora by? m??czy?ni o orientacji biseksualnej, aseksualni, z zaburzeniami identyfikacji w roli p?ciowej, z fiksacj? na homoerotycznej fazie rozwoju psychoseksualnego, z zaburzeniami w relacji z ojcem, z ró?nego typu mechanizmami obronnymi”, a to da si? leczy? (wiedz? o ró?nych typach i mo?liwych hipotezach powstawania odmiennej od typowej orientacji mo?na poszerzy? w doskona?ej ksi??ce autorstwa obu Starowiczów, ojca i syna, „Homoseksualizm” wydanej przez PZWL). By? mo?e ?cie?ka afirmacji gubi ca?? mas? opcji.

Powiedzmy wi?cej: to przyk?adowa i niepe?na lista rzeczy, które w odbiorze spo?ecznym mog? podszywa? si? objawowo pod homoseksualizm rzekomy (i przypuszczalnie z transseksualizm b?dzie podobnie) albo do niego przymocowa? – a ich leczenie b?dzie powodowa?o popraw? ogólnego funkcjonowania i ulg?. A teraz wyobra?my sobie zakaz leczenia wszystkiego, co ma cho?by pozór z?a… przepraszam, konwersji.

To, co wed?ug ?wiata jest homoseksualizmem, a wed?ug naukowców nie spe?nia definicji, bo jest wyleczalne objawowo (ze wzgl?du na to, ?e wygl?daj?c podobnie, wynika akurat z okre?lonej, wyleczalnej dynamiki), mo?na podda? skutecznym oddzia?ywaniom terapeutycznym. Chcia?oby si? powiedzie?: zwa? jak zwa?, ró?nie bywa, to dajcie ludziom sprawdza?, wybiera?, nie wrzucajcie wszystkich do jednej szafy.

 

Nasi polscy seksuolodzy post?pili elegancko, recenzuj?c krytycznie to, z czym si? nie zgadzaj?. To niedzisiejsze post?powanie; cancelling bowiem dzia?a inaczej, np. maj?c na celu deprecjacj? osoby zajmuj?cej si? zakazanym tematem poprzez doklejenie jej powi?zania z czym? budz?cym wstr?t. Tak uczynili aktywi?ci wiadomego akronimu z ksi??kami Josepha Nicolosiego seniora, eliminuj?c je ze sprzeda?y w najwi?kszej internetowej ksi?garni ?wiata (tak, tej od liczenia kroków pracownikom). Dlaczego? Bo terapia reparatywna, któr? rozwija?, kojarzy si? poprzez odmow? automatycznej afirmacji, z konwersyjn?. Konwersyjna za? z nawracaniem (convert – s?owo to jest w zwi?zku z religijn? konotacj? nielubiane w kr?gach dzia?aczy na rzecz traktowania terapii jako prawa cz?owieka, bez mo?liwo?ci delegalizacji). A co gorsza – s?owo podobne, a da si? i przypi?? cel – z awersyjn?, czyli próbami leczenia homoseksualizmu z wykorzystaniem zasad warunkowania, przez skojarzenie z bod?cem awersyjnym. Paskudne i z?owrogie, jak w „Mechanicznej pomara?czy”. I tak oto Nicolosi, w gabinecie bynajmniej nie ra??cy nikogo pr?dem w ramach wywo?ywania awersji – tylko nawi?zuj?cy z pacjentem na jego w?asne ?yczenie kontakt, badaj?cy histori? i motywy, wspieraj?cy i nazywaj?cy emocje, a szczególnie koryguj?cy nieerotyczn?, a blisk? relacj? brak ojca – sta? si? dla Amazona wrogiem do natychmiastowej eliminacji.

Mamy jeszcze trudny w?tek, kontynuuj?cy kwesti? skutków poszerzania normy. Kompletnie politycznie niepoprawny. Dla celu w??czania i tolerancji rozpowszechniamy dwa sprzeczne memy: jeden o zwyk?o?ci i „niczym-nie-ró?nieniu-si?” funkcjonowania w odmiennej od heteroseksualnej orientacji. Drugi za? dotyczy normalizowania spektrum zachowa?, które w normie heteroseksualnej przed rewolucj? obyczajow? nie mia?y prawa si? zmie?ci?: seryjnej monogamiczno?ci jako normy, poligamiczno?ci, wielo?ci partnerów, promiskuityzmu, erotomanii, przeró?nych eksperymentów seksualnych, prowadzenia zwyczajnie ryzykownego i niezdrowego stylu ?ycia w dziedzinie seksualno?ci, zupe?nego oddzielenia seksu od mi?o?ci romantycznej, wiernej, trwa?ej i p?odnej. Dost?p do dowolnego seksu – równie? w kategorii ocen spo?ecznych – jako prawo cz?owieka.

W oparach tak rozumianej „normalizacji” trudno jest uzna? za dramatspi?? si? do walki o jeszcze niepokoj?ce wszystkich (?) zjawiska, takie jak zatrzymanie obni?ania wieku inicjacji seksualnej. Trudno walczy? z rozlu?nieniem normy wierno?ci i za?amaniem si? trwa?o?ci ma??e?stw. Trudno przeciwstawi? si? przestawieniu si? nie tylko ch?opaków, ale i dziewczyn, na maksymalizacj? liczby partnerów seksualnych. Trudno zapobiega? chorobom wenerycznym, aborcji i nieprzebadanemu do niedawna u?ytkowaniu przez m?ode dziewczyny antykoncepcji hormonalnej. ?atwiej pój?? ?cie?k?… zapewniania dost?pu, afirmowania, reinterpretowania norm. Sk?d? to znamy?

W przypadku transseksualizmu sytuacja ma si? znacznie gorzej. Ale o tym w kolejnym punkcie.

Powód szósty: nowa odmiana histerii, czyli cynicy, fanatycy, dzia?acze i… nastolatki

Wybitny pediatra i endokrynolog ameryka?ski z ponad 45-letnim sta?em, van Meter, który obserwowa? wszystkie fale i by? cz?onkiem najwi?kszych towarzystw medycznych, opowiada, ?e z pierwszym przypadkiem transgenderyzmu nastolatka spotka? si? na pocz?tku lat 90-tych. Nikt z zapytywanych, zrzeszonych specjalistów, nie mia? do?wiadczenia z podobn? sytuacj? i nikt nie wiedzia?, co robi?. Posz?o z geometrycznym przyspieszeniem. W gigantycznym chaosie znaczeniowym zaistnia?y coraz d?u?sze absurdalne listy opcjonalnych p?ci i ?mieszne kategorie autodiagnostyczne, w których gubi? si? sami zainteresowani. Co nie znaczy, ?e nie walcz? o nie (zaimki!) w stanie z pogranicza rozpaczy, zacietrzewienia i rewolucyjnej nadziei.

Zaproponowany przez Andrzeja Zybertowicza podzia? osób anga?ujacych si? w nowy nurt rewolucji seksualnej i ka?dej innej (cynicy, fanatycy, dzia?acze), jest bardzo wymowny i celny. Osoby rozkr?caj?ce nowy ruch i wspieraj?ce go finansowo rzadko same s? obiektami rzekomych czy prawdziwych prze?ladowa?. Potrzebne s? masy oddane sprawie. Nikt nie b?dzie jej tak oddany jak nastolatki – i nic dziwnego, ?e to w?a?nie one s? ofiarami, wokó? których kr?ci si? ca?e szale?stwo. Jednocze?nie to one tak?e s? szalej?cym t?umem. Transgenderyzm w swojej XXI wiecznej wersji wpisuje si? w potrzeby i dynamik? nastolatka idealnie. Z tym zastrze?eniem, ?e ?aden z tych wyborów nie jest dokonywany na zimno. W przypadku nastolatków mamy do czynienia wy??cznie z my?leniem na gor?co, czyli krótsz? drog?.

Pozwala skanalizowa? odczuwane zamieszanie, zwi?zane z rozpocz?ciem okresu dojrzewania i przeobra?eniem cia?a. Pozwala ulokowa? i roz?adowa? napi?cie psychiczne w rodzaju samouszkodzenia dokonywanym za pomoc? bindera, blokerów, hormonów, chirurgii. Pozwala uciec przed przera?aj?cymi wyzwaniami wieku doros?ego. Pozwala wyrazi? si? przy poparciu i aplauzie swojego, zw?aszcza wirtualnego ?rodowiska, z jednoczesnym poczuciem bycia kontrkulturowym. Umo?liwia ucieczk? od kobieco?ci z jej niespe?nialnymi, instagramowymi standardami i zagro?eniem realn? przemoc?, wkr?can? do g?ów rówie?nikom przez dzisiejsz? pornografi?. Zapewnia bycie zauwa?on?, a nawet scedowanie ?ycia rodziny wokó? siebie (to cecha dotycz?ca wielu zaburze?, podtrzymuj?ca je pomimo cierpienia, jakie odczuwa jednostka). Wreszcie: pozwala radykalnie odró?ni? si? od siebie z dzieci?stwa (ROGD – zespó? nag?ej dysforii dotyczy niemal wy??cznie dziewcz?t dotychczas bardzo stereotypowo „dziewcz?cych”) oraz od swoich rodziców. Skrócona ?cie?ka do autonomii. Schrier dodaje ciekaw? hipotez?: by? mo?e jedyna, jaka jest dla wielu dziewcz?t dost?pna w sytuacji, gdy rodzice staraj? si? by? najlepszymi przyjació?mi i nieba uchyli? dziecku. Wobec czego ma si? zbuntowa? nastolatka w ?yciu us?anym pod ni?? Mo?e… wobec w?asnej to?samo?ci?

By?oby nieuczciwie twierdzi?, ?e ka?da historia ma takie pod?o?e. Jednak niektóre ?cie?ki maj? zadziwiaj?co du?o wspólnych mianowników. W historii psychologii by?o ju? kilka fal masowych diagnoz nowego zjawiska, tudzie? wprowadzenia cudownej, masowo wykonywanej interwencji medycznej, zako?czonej tragedi? (np. lobotomii). Wiele wskazuje – np. analiza skupie? wyst?powania dysforii – na to, ?e mamy do czynienia ze zjawiskiem maj?cym cechy histerii. Przyj?ciem mylnej to?samo?ci, ulokowaniem w?asnego psychicznego cierpienia w zjawisku i narracji dost?pnych kulturowo. M?ode dziewczyny s? szczególnie podatne na tego rodzaju fa?szywe przekonania, a dla nikogo nie jest tajemnic?, ?e dysforyczne i transgenderowe „coming outy” w 99% nie zaistnia?yby bez masywnego wsparcia ze strony internetowych celebrytów, godzinami wykonuj?cych swoisty coaching uwi?zionym w cyfrowym ?wiecie nastolatkom. A co z gro?b? samobójstwa? Powiedz nastolatkowi, ?e je?li spe?ni warunek X, b?dzie mia? my?li samobójcze – i obserwuj efekty. Nikt nie wykona takich bada?, to nieetyczne. Ale mo?na przeprowadzi? eksperyment my?lowy, oparty na prawid?owo?ciach rozwojowych w tym wieku. Autosugestia to pot??ne narz?dzie wp?ywu.

Ma?o kto wspomina, ?e oprócz braku dowodów na pogarszanie si? stanu psychicznego dzieci, które potraktowano zachowawczo, mamy silne dowody na popraw? z biegiem czasu. Przeciwnie do dzieci poddanych afirmacyjnym praktykom, tym bardziej oddzia?ywaniu silnych ?rodków chemicznych: blokerów i hormonów.

Dojrzewanie to nie tylko zmiana w obr?bie pierwszo- i drugorz?dnych cech p?ciowych. To przede wszystkim gigantyczny remont mózgu. Wyobra? sobie, ?e kto? wchodzi do rozgrzebanego przez rozpoczynaj?cy si? remont domu i mówi, ?e dla zabezpieczenia sytuacji zamrozimy dom w tym stanie – przez kilka lat powinien doj?? do ?adu. To nie ma szans powodzenia.

 

Dok?adnie tak wygl?da praktyka podawania blokerów dojrzewania, rzekomo po to, by dojrzalsze dziecko mia?o lepszy wybór „prawdziwej p?ci”. Blokowanie oddzia?ywania biologicznie zaprogramowanej zmiany zapewnia zwi?kszenie rozstrza?u mi?dzy odczuciami i cia?em, równie? w spo?ecznym sensie. Rówie?nicy, to podstawowe pole odniesienia, b?d? zupe?nie gdzie indziej pod wzgl?dem fizycznym, ale te? psychicznym i umys?owym. Ten mózg mia? zablokowane funkcje dojrzewania – ?eby podj?? m?drzejsze decyzje. Mia? zablokowane do?wiadczenie zwi?zane z w?asn? p?ci? – ?eby nabra? do?wiadcze? na temat w?asnej p?ci. Ludzie, co my robimy tym dzieciom?

Wydaje si?, ?e powinni?my przynajmniej rozwa?y? inne post?powanie, zaoszcz?dzi? na tak radykalnych ?rodkach – je?li ju? nam nie ?al ludzi – ze wzgl?du na ?wiat przyrody. Ilo?? syntetycznych hormonów, które realnie wchodz? w interakcje (przecie? wyp?ukuj? si? z organizmu i wchodz? w sk?ad wody, gleby, a nast?pnie oddzia?uj? na inne organizmy ?ywe, staj?c si? cz??ci? ich procesu wzrostu). Swoista schizofrenia dotyczy jednak obszaru hormonów, jak i antybiotyków, od wielu lat – tutaj kwestie ekologiczne pozostaj? zawieszone na ko?ku.

 

Powód siódmy: w?? zjada w?asny ogon, a rewolucja – dzieci.

Krytyka transgenderowego szale?stwa wychodzi z serca nowojorskiego liberalizmu. W ogromnie zas?u?onej, bezlito?nie obna?aj?cej groz? sytuacji ksi??ce Abigail Schrier „Nieodwracalna krzywda” nie ma mowy o twierdzeniu, ?e cokolwiek w homoseksualizmie jest nie OK. Jednym z g?ównych argumentów autorki jest w?a?nie szkoda, jakiej do?wiadczaj? zw?aszcza lesbijki w „nowym, wspania?ym trans?wiecie” – oraz homoseksuali?ci w ogóle – cho? wed?ug ksi??ki by?o tej grupie ju? bardzo dobrze, zw?aszcza w Ameryce lat 90-tych. Obecnie jest wr?cz sterroryzowana w tym swoim od?amie, który nie uznaje transseksualnego prymatu.

Wed?ug narracji liberalnej, ale nie progresywnej, wi?kszo?? osób nazwanych czy identyfikuj?cych si? nienormatywnie pod wzgl?dem to?samo?ci p?ciowej, bez interwencji w wieku dojrza?ym by?aby homoseksualna. Interwencje id?ce w kierunku afirmacji transto?samo?ci by?yby w tym momencie odbieraniem prawa do bycia osob? w?asnej p?ci i jednocze?nie osob? homoseksualn? czy odczuwaj?c? poci?g do w?asnej p?ci. T? drog? dochodzi?oby do prawdziwego likwidowania homoseksualistów, jakkolwiek okropnie to brzmi. Przerabianych na osoby trans poprzez fa?szyw? ?wiadomo??, i mocne wsparcie kulturowe literki T.

Jeden z najbardziej znanych dzia?aczy trans nazwa? niedawno gejów kobietami, które nie maj? odwagi tego przed sob? przyzna?! Inny problem dotyczy doboru partnera i dylematu, czy zachowanie swoich preferencji p?ciowych mo?e by? wykluczaj?ce i czyje prawa s? gór? (umawiasz si? z kobiet?, a na randce pojawia si? transkobieta – czy ci to przeszkadza? Czy odmawiasz nale?nej jej afirmacji jej prawdziwej p?ci?). ?rodowisko wieloliterowego akronimu dzieli si? coraz bardziej, dochodzi dos?ownie do bitek na t?czowych marszach, bo niektórzy uczestnicy nie afirmuj? innych. A nawet protestuj?, uwa?aj?c ich za wrogów wolno?ci – np. kobiet.

O TERF-ach, czyli „wykluczaj?cych transseksualistów radykalnych feministkach” wi?kszo?? osób us?ysza?a za spraw? buntu J.K. Rowling (autorka Harry’ego Pottera za poddanie w w?tpliwo?? okre?lenia „osoby miesi?czkuj?ce” zosta?a  wykluczona m. in. z ca?ych obchodów 20 rocznicy bestsellerowej ekranizacji, ??cznie z okoliczno?ciowym dokumentem). Maj? pe?ne r?ce roboty, bo obrona tezy (nie tyle logiki, ale funkcjonalnej zasadno?ci idei, bo to najbardziej dzi? interesuje spo?ecze?stwo), ?e to kobiety biologiczne w?a?nie ze wzgl?du na swoj? biologi? potrzebuj? szczególnej ochrony, nie ma si? najlepiej. Do kobiecych wi?zie? trafiaj? m??czy?ni, ??cznie z gwa?cicielami na sali s?dowej przypominaj?cymi sobie, ?e s? uwi?zieni w swoim ciele. Do damskich „stref bezpiecze?stwa” weszli równie?. Szatnie sportowe, pokoje na szkolnych wycieczkach, toalety, kobiece gabinety kosmetyczne (pan Jessika Yaniv, casus kanadyjski – g?osi? has?o „transseksuali?ci nie s? niedotykalni”, pozywaj?c kolejne kosmetyczki z mniejszo?ci narodowych, niechc?ce wykona? damskiej depilacji jego – jak by nie patrze? m?skich – genitaliów)… Schrier podaje przyk?ad pierwszej wizyty u braffiterki z m?od? nastolatk? – która okaza?a si? biologicznym m??czyzn?. Z zarostem pod warstw? pudru (jak mówi?/a gwiazda „The Hype House”, paradokumentu o celebrytach z TikToka, to bardzo pracoch?onne, codziennie ukrywa? zarost). W tiulowej spódniczce. Z lekka k?opotliwe?

Trafili do sportu, praktycznie ka?dej kategorii – i zwyci??aj?. Trafili do przeró?nych konkursów pi?kno?ci i wygrywaj? w nich z prawdziwymi kobietami, co TERF-y nazywaj? ostatecznym zwyci?stwem m?skiego promiskuityzmu. Film nakr?cony przez doskonale spreparowanego m?odego transseksualist?, dowodz?cy dlaczego jest lepszym materia?em na randki od biologicznych kobiet (z ich fochami, okresem i mo?liwo?ci? zaj?cia w ci???) – jest pod tym wzgl?dem bardzo wymowny. Materia?y o „bardziej sexy transach” zalewaj? sie?.

 

* * *

To nie jest jedna sytuacja. To nie jest jedno zaburzenie. Zabetonowanie debaty pod pozorem walki z rani?cym, przymusowym leczeniem tego, co „nie jest zaburzeniem” ukry?o pod jednym parasolem mnóstwo opcji odwracalnych, nieoptymalnych, zaburzeniowych, patologicznych. Media nie tworz? tutaj przestrzeni do badania prawdy, s?u??c praktycznie jednej agendzie. Niestety to samo trzeba powiedzie? o uniwersytetach epoki woke. I o zast?pach dobromy?lnych, oddanych roli ratownika specjalistów.

Gargantuiczny problem, którego rozmiarów nie jeste?my jeszcze w stanie sobie wyobrazi?, polega na tym, ?e p?e? faktycznie jest aktualizowana spo?ecznie, przy wyj?ciu z biologicznej bazy. Da si? zaburzy? rozwój, który – cho? przebiega przeró?nie – ma pewne sta?e optimum.

Od kilku pokole? dokonujemy w tym obszarze szeregu coraz dalej id?cych zmian, prze?ywaj?c je jako ulepszenia – i nie zadaj?c pyta?, nawet tych, które si? same narzucaj?. Dysponujemy obecnie ostatkami modelowania ról p?ciowych m?odszym od nas osobom i sami aktywnie je niwelujemy, przyjmuj?c narracj? o opresji p?ci. Kolejni m?odzi doro?li b?d? jeszcze gorzej ogarnia? temat sensu p?ci i czucia w?asnej p?ci. Obstawiam dwa papierki lakmusowe tej rzeczywisto?ci. Sk?onno?? m?odych kobiet do macierzy?stwa oraz zdolno?? m?odych m??czyzn do wchodzenia z nimi w sta?e, stabilne zwi?zki i pe?nienie w nich m?skiej roli. Daj?cej takie bezpiecze?stwo, z którego rodzi si? dom.

Po dekonstrukcji p?ci i seksualno?ci, jaka dokona?a si? w kulturze i której najbardziej destrukcyjnie do?wiadczy?o pokolenie Z (obecnie na progu wej?cia w doros?o??) – nie wiadomo, co b?dzie. To se ne vrati. Wiemy tylko jedno: walec rewolucji nie jest sk?onny do zatrzymywania si?.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Katarzyna Wozinska
Katarzyna Wozinska
prywatnie żona i mama piątki dzieci, prowadząca edukację domową. Zawodowo psycholog, założycielka ośrodka Słowo (www.centrumslowo.pl). W czasie wolnym blogerka (okiemwozinskiej.pl) i vlogerka (kanał Psycholog z innej bańki na yt).

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!