10 powodów, by nie wylewać dziecka z kąpielą. O zakazanej debacie cz.1

Nie donosi?em… mo?e donosi?em, ale nie?wiadomie… mo?e ?wiadomie, ale przekazywa?em nieistotne informacje…. Mo?e by?y to wa?ne informacje, ale nikomu nie szkodzi?em…” – pami?taj? to Pa?stwo? Oczywi?cie. Podobnie pokr?tna logika stopniowego przesuwania przyczyn czy rozmywania sensu zwi?zków dotyczy poruszanego tematu. Ci??kiego, budz?cego wielkie kontrowersje, silnie upolitycznionego. W wielu miejscach, wbrew deklaracjom o obronie demokracji i walce z cenzur?, w praktyce zakazanego. Nie mo?e nawet zapachnie? z daleka wykl?tym s?owem: konwersja.

Profilaktyka i leczenie nienormatywnych sytuacji p?ciowych (gender issues)? Lepiej wycofa? si?, zanim zrobi si? gor?co! Zmiany zwi?zane z orientacj? seksualn? (a przynajmniej tak nauczono nas nazywa? poci?g do tej samej p?ci) i te zwi?zane z to?samo?ci? seksualn? (transseksualizmem, transgenderyzmem, dysfori?, dopasowaniem p?ci itp.) s? otoczone kordonem. Bezpiecze?stwa? Czy raczej milczenia?

 

Jak zapanowa?a wielka cisza

W wielu krajach zakazano terapii maj?cych cechy konwersji, to jest leczenia gender issues. Zacz??o si? od wyzwolenia i normalizacji poci?gu do tej samej p?ci. Od 1973 r. homoseksualizm nie jest ju? uznawany za zaburzenie. Nie-zaburze? si? przecie? nie leczy (nawet, je?li pacjent twierdzi, ?e tego potrzebuje). O tej sprawie napisano ju? wiele, a sfabrykowano jeszcze wi?cej – nie trzeba tutaj przywo?ywa? ca?ej historii prowadz?cej do tego kroku. Oficjalnie by? on podj?ty dla dobra osób, którym stygmat zaburzenia utrudnia? codzienne ?ycie. Ile ró?nych dzia? na linii idei trzeba by?o wytoczy?, by ten cel osi?gn?? – do tego jeszcze wrócimy.

Podobne zabiegi dotycz? obecnie traktowania ró?nych wariacji transseksualizmu. ICD-11 to kwalifikacja diagnostyczna wychodz?ca pod auspicjami WHO, b?d?ca punktem odniesienia dla specjalistów europejskich, w najnowszej wersji. DSM-5 jest takim punktem dla ameryka?skich; oczywi?cie autorzy obu pilnie przygl?daj? si? aktualizacjom poczynionym przez kolegów. W?a?nie w ICD-11 transseksualizm sta? si? nie zaburzeniem, a „kondycj? dotycz?c? seksualno?ci”, pod nazw? „niezgodno?ci p?ciowej”. Wed?ug tego sposobu my?lenia, dziecku b??dnie przypisano przy urodzeniu p?e?. T? „w?a?ciw?”, czyli odczuwan?, co automatycznie oznacza realn?, wed?ug prawa mo?na wy??cznie afirmowa? np. w niektórych cz??ciach Australii, czy w Kanadzie. O ile w najs?ynniejszym akronimie XXI stulecia dodana niedawno literka Q oznacza nie tylko queer, ale i questioning – to kwestionowanie deklarowanej przez dziecko p?ci mo?e kosztowa? rodzica od utraty praw rodzicielskich do 10 lat wi?zienia, a specjalist? – odebranie licencji czy reedukacj?.

Je?li s? to sytuacje mieszcz?ce si? w szerokiej (a teraz i zmiennej, ruchomej) normie, nie tylko nie ma sensu ich leczy?, nie tylko trzeba wzmacnia? klienta w deklaracji i uzgadnia? j? z cia?em, cho?by to co obiektywne: fakty-materia by?y przeciw nam.

Dodatkowo trzeba odrzuci? na pniu wszelkie teorie psychologiczne t?umacz?ce powstawanie zaburze?, które nie s? d?u?ej zaburzeniami, zarz?dzono to przecie? autorytatywnie. Powtarza si? historia dotycz?ca homoseksualizmu. Okre?lanie charakterystycznych ?cie?ek w dzieci?stwie pacjentów, powtarzaj?cych si? do?wiadcze?, specyficznego ?a?cucha przyczyn – to niebezpiecznie przypomina przygotowania do profilaktyki gender issues. Profilaktyki, której nie mo?e by? w ?wietle powy?szych ustale?. Przecie? nie zapobiegamy sprawom, którym nie ma powodu zapobiega?. Nie b?dziemy zapobiega? czemu?, co mie?ci si? w nowej normie, a zatem po co dr??y?? Po co rozumie??

Oczekiwany format my?lenia wygl?da nast?puj?co. Homoseksualist? si? po prostu jest, a zatem transseksualistk?, osob? niebinarn?, a mo?e genderfluid – równie?, po prostu zaj??o nam kilka dziesi?cioleci d?u?ej, by dorosn?? do zrozumienia tego faktu. Ka?da taka (i inna) kondycja jest wrodzona, niezmienna, niezale?na od woli i dzia?a? osoby. To prawda o niej i definicja jej p?ciowo?ci. Odkrywa si? t? swoj? kondycj? w ró?nych momentach ?ycia, to zindywidualizowane. Mo?na jedynie j? zaakceptowa? albo si? jej wypiera?, ale to ci?gle jedyna prawda i zaprzeczanie, autohomo- czy autotransfobia, ma wielkie konsekwencje dla kondycji cz?owieka. Walk? z ni? – to walka z samym sob?, nios?ca nerwice lub przemoc (jak w American Beauty, je?li pami?taj? Pa?stwo posta? przemocowego s?siada-?o?nierza, który okaza? si? homoseksualist?, próbuj?cym zd?awi? swoj? orientacj? jej zaprzeczeniem, co sko?czy?o si? tragicznie. W filmach zawsze tak si? ko?czy). Najzdrowsze dla cz?owieka o nienormatywnej orientacji czy to?samo?ci jest akceptowanie i wi?cej: afirmowanie, by wyrówna? szkod?, jakiej dozna? socjalizuj?c si? w nieprzyjaznym, konserwatywnym spo?ecze?stwie. Taka afirmacja, czyli tolerancja+, jest sprawiedliwa, nale?y si? od spo?ecze?stwa, a w dodatku ma po?ytek wewn?trzpsychiczny: pozwala pokocha? siebie takim, jakim si? jest. Co przez homo/trans-fobi? by?o od pocz?tku, za spraw? wdrukowania, utrudnione.

Czy dobrze odda?am my?l o nowej p?ynnej normie p?ciowej w realiach pocz?tku XXI wieku? Z ca?? pewno?ci? – nie. Poza binarn? prostot? (czy mo?e niewyrafinowanym prostactwem?) jest multiwersum, uporz?dkowane logik? wielowarto?ciow? – i „nie dogoni i w sto koni” specjalistów w tej dziedzinie. Lista szaf, które mo?na opu?ci? (coming out of closet) stale si? powi?ksza. Bywaj? one, powiedzmy, wielodrzwiowe. A zatem – odda? sytuacj? z perspektywy wewn?trznej, insajderskiej, ?rodowiska wieloliterowego akronimu, niezmiernie trudno. Natomiast idee kr???ce w naszym spo?ecze?stwie na temat nowego podej?cia do p?ciowo?ci, powielane przez badaczy w ich interpretacjach, zafrasowanych nauczycieli, post?powe pedago?ki, wspieraj?cych rodziców, popularyzatorskie artyku?y i telewizje ?niadaniowe – tak w?a?nie wygl?daj?. I oczywi?cie odpowiada im morze literatury, ocean seriali i influencerów, terawersami i hektogodzinami wspieraj?cych, co trzeba.

?ycie ma jednak wi?cej kolorów ni? t?cza, w tym – niepodobna! – czarny i bia?y. Niezale?nie od zamiatania ogromu z?o?onych ludzkich sytuacji do sformatowanej historii o z?ej -fobii z zaprzeczaniem i dobrym coming oucie z afirmacj? (czyli historii o emancypacji kolejnych grup i wyzwolenia spod w?adzy obskuranckiego patriarchatu ku z?otej wolno?ci, w tym seksualnej) – psychologia nadal rz?dzi si? zasadami ekwifinalno?ci i ekwipotencjalno?ci.

 

Co to znaczy? Wiele przyczyn sk?ada si? na wyst?pienie zjawiska. Wiele zjawisk mo?e wynika? z jednej i tej samej przyczyny. Nienormatywne sytuacje p?ciowe – to jest te, w których cia?o i jego funkcje p?ciowe nie mog? pe?ni? swojej roli i osi?ga? celów biologicznych istnienia p?ci, bo nast?pi? konflikt z prze?yciami psychicznymi – mog? mie? wiele przyczyn, mog? by? te? jednym z ró?nych opcjonalnych skutków jakiego? czynnika.

Nie ma ?atwo, mili Pa?stwo: cho?by uda?o si? zakl?? rzeczywisto?? na kilka czy kilkana?cie lat rygorem „ucywilizowanych” do wymaga? chwili kryteriów diagnostycznych, ona stale upomina si? o swoje. Próbowano ochroni? grupy mniejszo?ci seksualnych og?oszeniem determinizmu… niechc?cy zabetonowano mo?liwo?? ilu? osób, by od determinizmu si? uwolni?. Teoria genderowa jest tu zbyt cenna politycznie (gdzie przez polityk?, po arystotelesowsku, uznajmy sztuk? sprawowania w?adzy na rzecz dobra wspólnego), by mia?y jej zaszkodzi? fakty.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Powód pierwszy: pomy?lmy od ko?ca

Nienormatywno?? p?ciowa zalewa gabinety i konfunduje doros?ych. Mo?e w odwrotnej kolejno?ci. Przypadków jest co niemiara, a jeszcze wi?cej zapewne jest niezg?aszanych. Specjali?ci zostali nauczeni „by? na tak”, i sprawy p?ci stawia? na pierwszym miejscu. Pytanie, czy bardzo chc?c pomóc – bo w to nie w?tpi? – nadal widz? cz?owieka w cz?owieku, czy tylko jedn?, wyabstrahowan? cech?, podniesion? do rangi bazowej to?samo?ci?
„…a pani psycholog mówi, ?e musimy zaakceptowa? córk?, albo b?dziemy mieli martwego syna” – o nastolatku, który ma siln? depresj?, jest outsiderem, tnie si? albo ma zaburzenia od?ywiania, a ostatnio sp?dza po?ow? ?ycia na TikToku.
Widocznie pa?stwa syn b?dzie gejem. Lub transseksualist?. I nie ma w tym nic z?ego” – o kilkulatku, który w przedszkolu jest ustawiany przez kole?anki ko?o k?cika dla lalek i s?u?y im za asystenta, w domu w zabawie przebiera si? za damskie postacie z kreskówek, kocha Lego Friends, Pony, ?wink? Pepp? (nie, nie George’a), albo Elz?, czy Vaian?.

 „Wa?ne, ?eby okaza? zrozumienie i by? wspieraj?cym wobec osoby nieheteronormatywnej, w mniejszo?ci” – informacja ze szko?y do dziewczyny prze?ladowanej przez podkochuj?c? si? w niej, odrzucon? kole?ank?.

Prawdziwym problemem jest dla niej transfobia, powoduje wiele cierpienia i realne ryzyko samobójstwa” – o zdo?owanej, odsuni?tej od grupy jedenasto- czy dwunastolatce w traumie, która odkrywa swoje „prawdziwe ja” dzi?ki wielogodzinnym czatom z trzynastoletni? transgenderow? kole?ank? z innego miasta. Rozpad zwi?zku rodziców z ogromem przemocy s?ownej i ich koszmarny, rozdzieraj?cy konflikt; cechy autystyczne i wynikaj?ce z nich zagubienie we w?asnych odczuciach i spo?ecznych oczekiwaniach; bardzo zaburzone jedno z rodziców; tworzenie niezdrowego trójk?ta zazdro?ci mi?dzy matk? a „córeczk? tatusia”; ?a?oba podlana pandemiczn? alienacj?; niespodziewany ginekologiczny uraz medyczny na progu wieku dojrzewania… – nie sposób wymieni? wszystkich opcji, które mog?yby by? znacz?ce dla specjalistów w biografiach pacjentów, gdyby chcieli s?ucha?. Gdyby chcieli za?o?y?, ?e to mo?e by?… objaw.

W ca?ej Polsce i na ca?ym ?wiecie specjali?ci, do których udaj? si? skonfundowani rodzice jak do staro?ytnej Pytii, udzielaj? – przykro mi to pisa? – automatycznej odpowiedzi. Objawy nonkonformizmu p?ciowego (przyk?adowo: dziewczynka zawsze w spodniach, chodzi po drzewach; ch?opiec bawi si? koralikami i czesze siostry czy kuzynki), deklaracje (ledwo mówi?cego trzylatka, który równie dobrze móg?by stwierdzi?, ?e jest Pap? Smerfem – to autentyczny przyk?ad); wyra?anie niezadowolenia ze swojej p?ci biologicznej czy w?tpliwo?ci, ba! jakikolwiek problem z nienormatywno?ci? seksualn? w rozwoju dziecka/nastolatka w tle (np. nied?ugo po pierwszej miesi?czce u dwunastolatki) – wywo?uj? u specjalisty reakcj? wyuczon? i popart? autorytetami: wesprze?, normalizowa?, afirmowa?. Gratulowa? odwagi, edukowa? spo?eczno??, gdy trzeba – przedstawi? gro?b?, stoj?c? za brakiem afirmacji (ryzyko samobójstwa). Wy?ej wymienione pretenduje dziecko do roli potencjalnej ofiary, a zatem: delikatno??, pod??anie za potrzeb? zmiany zaimków, unikanie czegokolwiek, co mog?oby by? prze?yte jako dyskryminacja… Szczerze mówi?c: wzmacnianie (stare, dobre, behawioralne poj?cie) niespójno?ci.

A je?eli ta „prawda o to?samo?ci osoby”, wyra?ona „z odwag?” i zas?uguj?ca na ?wi?towanie i dum? (tu odbiegam nieco dalej, ale oczywi?cie chodzi o pride) – jest jedynie objawem? Oznak?, sygna?em, wo?aniem o reakcj? w wa?nej sprawie – wyra?nym i zauwa?alnym, bo tylko takie mog? skupi? uwag? doros?ych? Determinujemy, betonujemy, ale czy s?yszymy? Mamy swoj? polityk?, po co rozumie?? Bo chodzi?o o cz?owieka, cz?sto o dziecko.

 

Jak d?uga jest lista sytuacji, które mog?yby si? ukry? za deklaracj?, zw?aszcza modn?? I za odczuciami wrogimi wobec p?ci swego cia?a i za odczuciami poci?gu do innych osób w?asnej p?ci, mo?e sta? ogrom psychologicznych przyczyn (traumy zwi?zanej z p?ci?, nieprawid?owo ukszta?towanego przywi?zania z kwesti? p?ciow? w tle, problemów identyfikacyjnych wynikaj?cych z zaniedbywania czy przemocy, spektrum autyzmu kilkukrotnie podwy?szaj?cego prawdopodobie?stwa wyst?pienia gender issues, obsadzenia w roli p?ci przeciwnej w zwi?zku z niedopasowaniem do schematu, zaburze? systemu rodzinnego itp.).

Odkrywana, immanentna prawda o sta?ej kondycji osoby („odkry?e?, ?e jeste?…”) jest tylko jedn?, hipotetyczn?. Je?li jest apriorycznie przyjmowana jako oczywista, gubi cz?owieka, którego idealistycznie mia?a chroni?.

 

Powód drugi: nie chodzi o to, ?eby pozna? ?wiat, ale o to, ?eby go zmieni?

?eby stwierdzi? w seksuologii i poza ni?, ?e mamy mnóstwo opcji w obr?bie to?samo?ci i poci?gu p?ciowego, których to opcji nie nale?y hierarchizowa?, porównywa? ani naznacza?, bo wszystkie s? równe – trzeba by?o wiele zmieni?. ?eby stwierdzi?, ?e biologia, z podstawowymi prawami przetrwania i zachowania gatunku, nie jest w ?aden sposób obowi?zuj?ca, bo skoro co? wyst?puje w przyrodzie – jest automatycznie naturalne. Ergo nie ma normy – ka?da wariacja w obr?bie genotypu (zapisana) czy fenotypowa (dostrzegana) jest równie dobra. ?eby tak patrze? na rzeczywisto??, trzeba by?o wiele zmieni?.

Nie donosi?em… donosi?em, ale nie?wiadomie…” – o, to w?a?nie w tym miejscu. „Jest powszechne w przyrodzie. No, mo?e nie tak powszechne, ale z ca?? pewno?ci? wrodzone. Aha, mo?e nie jest wrodzone, nie w wi?kszo?ci przypadków, ale nie jest mo?liwe do zmiany… No, mo?e jest mo?liwe do zmiany, ale jest nieszkodliwe. Mo?e w sumie bywa w niektórych aspektach szkodliwe, ograniczaj?ce i koreluje z mnóstwem nieciekawych zjawisk, ale nie warto o tym mówi?. Mo?e warto mówi?, ale mo?e to si? sko?czy? dla kogo? nieprzyjemno?ciami…” Mniej wi?cej taka logika towarzyszy kolejnym przesuni?ciom w wyobra?eniach vide konsensusie naukowych na temat tego, co zalicza? do normy, a co nie. A? dochodzimy do dzisiejszego cancellingu: „Mo?e i to straszne, i trzeba by o tym krzycze?, ale niczego wi?cej powiedzie? ci ju? nie b?dzie wolno”.

Na stra?y normy w naukach zwi?zanych z seksualno?ci? cz?owieka sta? cel biologiczny istnienia p?ci i seksu, który porz?dkowa? i tworzy? hierarchi? bardziej i mniej optymalnych zachowa? seksualnych. Do czasu. „Kto powiedzia?, ?e seks do czego? s?u?y? ?e biologicznie nas determinuje i po to, by si? rozmna?a?, istnieje p?e?? Religia? To obskurancki system w?adzy, nie b?dziemy si? na to ogl?da?. Biologia? Ale? my wyrastamy ponad biologi? i nie musimy si? do niej stosowa?. Nie jeste?my jedynie samcami i samicami, w ?yciu chodzi o co? wi?cej ni? rozmna?anie! A poza tym… dlaczego kwestionujesz co?, na co nie mamy wp?ywu, bo… jest biologicznie uwarunkowane?” I tak w ko?o Macieju. Nie musi si? zgadza?, byleby by?o funkcjonalne. Bo o ile seksualno?? nie ma celu nadrz?dnego, o tyle dyskurs ma jak najbardziej i jest nim normalizacja ka?dego zachowania (poza przemoc? – ale tylko t? niewynegocjowan? i w danym pa?stwie nielegaln?).

Nie by?o szczególnych, rewolucyjnych bada? ani zmian w teoretycznym rozumieniu rozwoju seksualnego. By?a i jest po prostu wola normalizacji dla celów politycznych, ?eby ?atwiej i mniej konfliktowo ?y?o si? ludziom z ró?nymi gender issues. Sformatowano (i ci?gle si? to robi) diagnostyk? w ten sposób, by odpowiada?a temu celowi. To znaczy, ?e prze?ycia konkretnych ludzi i ich uwarunkowania, które mog? by? przeró?ne, s? u?yte przedmiotowo.



Powód trzeci: po drugiej stronie afirmacji

Ofiar podej?cia afirmuj?cego trensgenderyzm, cz?sto po jednej czy kilku wizytach u specjalistów, ujawnia si? coraz wi?cej. Przypuszczenie, ?e jest to kwestia czasu, okaza?o si? s?uszne: dzieci doros?y, nastolatki sta?y si? m?odymi doros?ymi, a m?odzi – starszymi. Ile? osób odkry?o, ?e zosta?o zmanipulowanych, oszukanych, wepchni?tych w transgenderow? narracj? i spo?eczne tryby afirmacji. Obiecano im rozwi?zanie problemów, które po krótkim haju nigdy nie nadesz?o. Wielu zosta?o okaleczonych chirurgicznie i hormonami (bo takim rodzajem szkody jest i niep?odno??, i np. niski, m?ski g?os u kobiet leczonych w wieku dojrzewania testosteronem na niezgodno?? p?ciow?). Takich ?wiadectw jest coraz wi?cej, s? ju? dost?pne oficjalne przes?uchania przed komisjami senackimi i d?ugie, wyczerpuj?ce wywiady (np. Chloe Cole, zaproszona do rozmowy przez Jordana Petersona). S? równie? historie stawiaj?ce znak zapytania, jak np. jednego z najwi?kszych dzieci?cych transcelebrytów, bohatera ksi??eczek dla dzieci Jazza Jenninsa (który po tym, jak wypromowa? swoich rodziców na najbardziej wspieraj?cych w Ameryce i sta? si? nastolatk?, skazan? na medyczne wspomaganie swojej „prawdziwej p?ci”, po kilku z lekka „zbyt otwartych wypowiedziach” na temat konsekwencji, jakie ponosi i nieprzemijaj?cych, a nawet pog??biaj?cych si? problemach psychicznych – znikn??).

Detranzycjonerzy nie s? mile widziani na forum przez aktywistów zmiany. W momencie, gdy pisz? ten tekst, ze ?l?skiego Festiwalu Nauki zosta? wyproszony ?ukasz Sakowski – oficjalnie za swoj? dzia?alno?? krytyczn? wobec afirmatywno?ci, ale poniewa? gniewaj?cy si? na ni? mog? spowodowa? zak?ócenia w przebiegu wydarzenia. Kto chce przekona? si?, jak wygl?da jako?? dyskursu krytycznego wobec osoby ?ukasza, niech poczyta sekcje komentarzy pod postami informuj?cymi o wymienionej sytuacji. S? doskona?ym przyk?adem gro?by, jaka stoi za podwa?aniem wymuszonej narracji.

Kwestionowa?, jak ju? wspomniano, mo?na normatywno??, a nie nienormatywno?? i afirmacj?. G?o?ne informowanie o znacz?cych minusach zmiany p?ci, obecnych w dyskursie o uzgodnieniu „ma?ym druczkiem”, jest czym? podobnym do informowania o biciu serca kilkutygodniowego malca czy jego interaktywno?ci w dyskursie o prawie do abortowania dzieci. Fakty przeszkadzaj?: tutaj s? to konsekwencje nowotworowe, skrócenie nawet o na?cie lat przewidywanej d?ugo?ci ?ycia, nawet kilkukrotny wzrost prawdopodobie?stwa zaburze? psychicznych, niemo?no?? osi?gania satysfakcji seksualnej, trwa?a utrata p?odno?ci itp. Kolejne niemile widziane dane dotycz? tego, jak wygl?da diagnoza na wspó?czesn? mod?? i kwalifikowanie do interwencji medycznych w praktyce. Oraz reakcje ?rodowisk dotychczas wspieraj?cych („jeste?my twoj? now?, lepsz?, brokatow? rodzin?!”) na zmian? zdania.

Zupe?nie niezauwa?anymi ofiarami rewolucji seksualnej s? rodziny osób zmieniaj?cych p?e? oraz ich otoczenie (np. koledzy z klasy), od których oczekuje si? wspierania i afirmowania, ale nie pozostawia si? miejsca na ich prze?ycia, szok, ?a?ob? po utraconym synu, córce, bracie czy siostrze (która, pomimo ?e osoba dos?ownie nie umar?a, w psychologicznym znaczeniu jest jak najbardziej adekwatna). W przypadku rówie?ników jest te? asumptem do podwa?ania w?asnych odczu? p?ciowych. Nieprzypadkowo zjawisko transgenderyzmu w?ród nastolatków ma wszelkie cechy epidemiczne, tzw. „zara?ania spo?ecznego” czy raczej rówie?niczego.

 

Odnosz? wra?enie, ?e ten typ nienormatywno?ci p?ciowej ?atwiej jest nam zobaczy? w kategoriach b??dnej diagnozy i tragicznych w skutkach decyzji medycznych. W przypadku „same sex attraction”, czyli poci?gu do tej samej p?ci, zaklasyfikowanej przez sam? zainteresowan? osob? jako homoseksualizm, jest nieco inaczej.

Ju? kilkadziesi?t lat mamy wdra?any schemat my?lenia o ukrywaniu swojej homoseksualnej orientacji jako patologicznym, samooszuka?czym pomy?le i oznajmianiu jej jako rodzaju wyzwolenia z zak?amania. W ksi??kach popularnonaukowych nie przeczytamy o dzia?aniach konwersyjnych inaczej, ni? jako o „leczeniu”, które nikogo jeszcze nie wyleczy?o. Dziesi?tki terapeutów przed zmian? normy twierdzi?o inaczej. Dziesi?tki twierdz? tak i po zmianie normy. O ile taktyka przy transseksualizmie dotyczy realnej gro?by tworzonej przez rozjuszony t?um aktywistów, w przypadku homoseksualizmu na pierwszy plan wybija si? przemilczanie. Tysi?ce razy s?yszeli?my, ?e jest to kwestia praw cz?owieka, zrównania w prawie, unikania nies?usznej dyskryminacji – i to wszystko, co powinni?my w tym temacie robi?, je?li jeste?my dobrymi, wra?liwymi lud?mi. Realia wygl?daj? jednak inaczej.

Grupa osób, które ?le czuj? si? ze swoim poci?giem do to?samej p?ci, istnieje faktycznie (a nawet by?a wymieniona w edycji DSM, która normalizowa?a homoseksualizm, pod nazw? „wyra?ne i trwa?e cierpienie wynikaj?ce z orientacji seksualnej”. S? to osoby o ró?nej sile homoseksualnych odczu?, czasem w ma??e?stwach heteroseksualnych, czasem single, czasem osoby duchowne. Zarówno m??czy?ni, jak i kobiety. Od nurtu afirmuj?cego mog? oczekiwa? jedynie leczenia… fa?szywej ?wiadomo?ci, czyli w?asnej, uwewn?trznionej homofobii.

Wbrew serialowej idylli, styl ?ycia zwi?zany z homoseksualizmem ró?ni si? w badaniach od heteroseksualnego – nie s? to dwie strony tej samej monety. Homoseksualizm m?ski bardzo ró?ni si? od kobiecego, ma inn? dynamik? i koloryt. Dysponujemy danymi na temat znacznie wi?kszego poziomu promiskuityzmu, poligamiczno?ci, trudno?ci z utrzymaniem wierno?ci, specyficznym podzia?em ról w ?rodowisku pozornie równo?ciowym. S? powody, by nikomu tego nie ?yczy?. S? powody, by mie? do?? do?wiadcze? zwi?zanych z poci?giem do tej samej p?ci i uczestnictwem w t?czowej kulturze, rz?dz?cej si? swoimi prawami.

Bohaterowie ?wiadectw osób z takich ?rodowisk jak Ex-Out-Loud czy starsza Odwaga, ukryci pod nieprzypadkowo u?ytym hashtagu #weexist, pacjenci cytowani przez najbardziej znanego i banowanego przez Amazon autora-terapeuty reparatywnego, Josepha Nicolosiego, mówi? o tym, ?e nie ma powodu, dla którego ich odruchowe odczucia, poci?g p?ciowy, mia?yby wi?cej mówi? o ich to?samo?ci ni? ich wiara i warto?ci. A cz?stokro? wszystkim, co w tym temacie mog? zaoferowa? sami terapeuci, jest podwa?enie religii pacjenta, cho?by niewprost. Czy te ?wiadectwa s? prawdziwe, czy s? rzetelne – to mo?e oceni? ka?dy, poniewa? na platformach, takich jak youtube, s? na wyci?gni?cie r?ki. Byli homoseksuali?ci istniej? i stanowi? wyzwanie obowi?zuj?cej agendy i kompromisu (na przemilczanie) panuj?cego w nauce.

Co do tego ostatniego – naukowcy i badacze, w tym teoretycy, dochodz?cy do innych wniosków ni? politycznie po??dane, równie? maj? pod górk?. Od dawna wiadomo, ?e nie na wszystko dostaje si? grant, za to podejmuj?c pewne hipotezy mo?na sta? si? persona non grata. Wiadomo, ?e pisz?c prace zaliczeniowe na studiach seksuologicznych trzeba je „ut?czowi?”, by by?y akceptowalne. Bez problemu mo?na zauwa?y?, jak w narracji reagowania na niewygodne dane u?ywa si? okre?le? takich jak „science as weapon”, „trash data”, „heteroideology”. Jakie badania mog? podpa??? Np. te mówi?ce o znacz?co lepszym funkcjonowaniu psychicznym w czasie m?odych kobiet konwertuj?cych z homoorientacji na hetero, ni? odwrotnie. To tak?e znane badania ods?dzonego od czci i wiary Marka Regnerusa dotycz?ce bada? nad efektami homoseksualnego rodzicielstwa. Badania nt. nawet kilkukrotnie wi?kszej zachorowalno?ci dziewcz?t identyfikuj?cych si? LGBTQAI+, zw?aszcza o progresywnych pogl?dach (to niezmiernie istotny czynnik np. w systemowym, czyli rodzinnym aspekcie), na depresj? i zaburzenia l?kowe, w stosunku do rówie?niczek zachowawczych w obu wymiarach. ?atka takiego czy innego -foba, próby uciszania, zakrzyczenia, protesty do organizatorów konferencji naukowych, wreszcie radykalne przemilczanie przy ochoczym wspó?udziale mediów obrazoburczych specjalistów i danych – to jedna z najwi?kszych si? cenzorskich i wielka strefa ciszy zachodniego ?wiata.

Osoby, które równie? nie maj? nic do powiedzenia, bo nie s? w stanie si? obroni? – s? zawsze najmniejsi, skazani na rozeznanie i interwencj? doros?ych. Równie? staj? si? ofiarami obowi?zuj?cego nurtu afirmacji.

 

Ci?g dalszy nast?pi w II cz??ci artyku?u. 

 

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Katarzyna Wozinska
Katarzyna Wozinska
prywatnie żona i mama piątki dzieci, prowadząca edukację domową. Zawodowo psycholog, założycielka ośrodka Słowo (www.centrumslowo.pl). W czasie wolnym blogerka (okiemwozinskiej.pl) i vlogerka (kanał Psycholog z innej bańki na yt).

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!