Wielka gra małej Giorgii. Czy prawica ma szanse przejąć UE?

fot. flickr.com

Polacy i polskie media w naturalny sposób żyją naszą własną kampanią przed wyborami do Sejmu i Senatu. W tle toczy się jednak rywalizacja o układ sił na całym Starym Kontynencie. W największych krajach Europy Zachodniej widzimy konsekwentny wzrost poparcia dla sił szeroko pojętej prawicy, w tym tej wyraźnie kontestującej kulturowo-polityczny główny nurt. 23 lipca do urn pójdą Hiszpanie, a już za niecały rok czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego i kształtowanie nowej Komisji Europejskiej. Zdobycie decydującego głosu w tym nowym układzie sił jest głównym celem nowej premier Włoch Giorgii Meloni.

Rzym w Brukseli?

Przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do zachodnioeuropejskich ruchów narodowo-populistycznych, w mediach głównego nurtu często stygmatyzowanych jako „skrajnie prawicowe”. Wielu wydaje się wręcz, że siły tego rodzaju są skazane na wieczne porażki – na szerzeniu takiego przeświadczenia zależy oczywiście polityczno-finansowemu establishmentowi. Fakty mówią jednak same za siebie. W każdym z dużych państw Europy Zachodniej – Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania – poparcie dla ruchów narodowo-populistycznych jest dziś znacznie wyższe niż 10 lat temu. W 2013 r. AfD dopiero powstawała i nie była w stanie przekroczyć progu – dziś ma ponad 20% poparcia. Marine Le Pen dekadę temu zajęła 3. miejsce w wyborach prezydenckich i miała jednego posła. W 2017 r. weszła pierwszy raz do II tury, otrzymała w niej 34% i zdobyła 8 mandatów poselskich. Rok temu w II turze miała już 41,5%, a jej partia uzyskała aż 89 posłów mimo wybitnie niesprzyjającej ordynacji wyborczej. Obecnie w sondażach Le Pen wygrywa w hipotetycznej powtórce ze starcia z Macronem (54-55%). Ma poziom ocen pozytywnych (37%) wyższy od urzędującego prezydenta (29%) i przywódcy lewicy Mélenchona (22%), jak również wyraźnie niższy od nich elektorat negatywny (odpowiednio 56%, 66% i 71%). Marine, Jordan Bardella i inni politycy dawnego Frontu, a dziś Zjednoczenia Narodowego są dziś w praktyce normalnymi uczestnikami debaty publicznej, w istotnym stopniu nadającymi jej ton, codziennie występującymi we wszystkich liczących się mediach. Lepeniści rządzą większym miastem we Francji niż PiS w Polsce.

W trzecim największym państwie UE prawica przejęła władzę już w ubiegłym październiku. Sytuacja Giorgii Meloni była o tyle komfortowa, że w jej kraju piętno współpracy ze „skrajną prawicą” zostało przełamane już w 1994 r. przez zmarłego niedawno Silvio Berlusconiego – i to mimo tego, że środowisko MSI, z którego wywodzą się Bracia Włosi, miało jasne korzenie postfaszystowskie. Dziś Italią rządzi koalicja trzech partii, które znajdują się w Parlamencie Europejskim w trzech różnych grupach politycznych. W jednym gabinecie zasiadają formalni partnerzy AfD i Marine Le Pen (Matteo Salvini), PiSu i hiszpańskiego Voxu (Giorgia Meloni) oraz Donalda Tuska, Manfreda Webera i Angeli Merkel (Forza Italia, której szefem po śmierci Berlusconiego został Antonio Tajani).

Cóż – niekończące się intrygi, otwartość na eklektyczne koalicje i rozmaite combinazioni to specyfika kultury politycznej na Półwyspie Apenińskim od ładnych paru tysiącleci. Włosi chcą jednak teraz przenieść swój model „współpracy wszystkich prawic” na poziom ogólnoeuropejski.

Temu planowi sprzyja także sytuacja w czwartym największym państwie UE – Hiszpanii, w której wybory czekają nas już za kilka dni. Dekadę temu w parlamencie w Madrycie nie było żadnej partii na prawo od Partido Popular, należącej w pełni do głównego nurtu europejskiej polityki centroprawicy i niekontestującej hegemonii kulturowej lewicy. Dziś narodowo-konserwatywny Vox może liczyć na poparcie rzędu 15% i ma poważne szanse współrządzić Hiszpanią za kilka miesięcy. PP i Vox zawiązały już współpracę w kilku samorządach, jakkolwiek jasne jest, że Hiszpanom daleko jeszcze do normalizacji takiej relacji i poziomu wzajemnego zaufania, który wypracowali przez lata Włosi, a ewentualny rząd centroprawicy i prawicy kontestatorskiej może nie należeć do najbardziej stabilnych. Jednocześnie widoczna jest tendencja sprzyjająca takiej współpracy. Do analogicznej koalicji doszło także w Szwecji, w której od października funkcjonuje gabinet popierany oficjalnie przez Szwedzkich Demokratów, choć bez otrzymania przez nich stanowisk rządowych a jedynie przy uzgodnieniu wspólnego programu. Oficjalnie do powołanego 20 czerwca rządu wspólnie z centroprawicą weszła narodowo-konserwatywna Partia Finów. Doliczając Czechy, model funkcjonuje więc już w rządach czterech państw UE, a za chwilę może pojawić się w piątym.

Cel – nowa Komisja Europejska

Taktyka salami à rebours działa. Środowiska, które kilkanaście lat temu były marginalne bądź całkowicie izolowane jako „skrajna prawica”, są dziś znacznie bardziej akceptowalne w przestrzeni publicznej, a poparcie dla nich konsekwentnie rośnie, podobnie jak perspektywy udziału we władzy. Co więcej, o ile wybory krajowe w Niemczech i we Francji to wciąż odległa perspektywa (odpowiednio 2 lata i 3,5 roku), o tyle już wkrótce obywatele pójdą do urn we wszystkich 27 państwach UE. Zostało już bowiem tylko nieco ponad 10 miesięcy do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Po nich, latem 2024 r. formowana będzie na kolejne pięć lat nowa Komisja Europejska.

To właśnie perspektywa nowych PE i KE jest kluczowa dla głównych orędowników nowego modelu, czyli Włochów. Powielająca Rzym w Brukseli koalicja „konserwatystów i ludowców” miałaby zastąpić domyślną dotychczas współpracę wszystkich środowisk demoliberalnego głównego nurtu, izolujących konserwatystów, chrześcijan, patriotów i narodowców, w zgodzie z hegemonią kulturową lewicy.

Zdecydowanie wzmocniłoby to pozycję samego rządu Meloni. Włosi dobrze pamiętają, że to instytucje unijne, duet Angela Merkel-Nicolas Sarkozy oraz wywodzący się z Partii Komunistycznej prezydent Napolitano doprowadziły w 2011 r. do obalenia gabinetu Silvio Berlusconiego. Był to ostatni do czasu Meloni rząd z premierem mającym jasny mandat demokratyczny jako przywódca partii, która z nim na czele wygrała wybory. Kolejne gabinety przez 11 lat powstawały już wskutek gier parlamentarnych i zakulisowych układów.

Włochy aż trzykrotnie w ciągu ostatnich trzydziestu lat przerabiały wariant „premiera technicznego” – ekonomisty, który zstępował z nieba, by uratować kraj, a który oczywiście mógł wtedy liczyć na przychylność demoliberalnych mediów i autorytetów, Niemiec, Francji, Unii Europejskiej, rynków finansowych i instytucji w rodzaju Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Gdy Meloni była w opozycji, w mocnych słowach atakowała „francusko-niemiecki kolonializm” oraz narzucanie Włochom władzy przez wielkich świata polityki i finansów. Jako jedyna nie weszła do technokratycznego rządu Draghiego, na czym zbudowała swoje poparcie i długofalowo wygrała, podporządkowując sobie Salviniego i Berlusconiego. Jako premier wybrała jednak strategię stopniowego wzmacniania swojej pozycji poprzez wypracowywanie modus vivendi z istniejącym systemem i ostrożne wprowadzanie na poziom europejski swojej agendy. Meloni dostaje kolejne przelewy z KPO, co pomaga jej stabilizować władzę i utrzymać wysokie poparcie. Przeforsowała też zaangażowanie całej Unii w próbę ograniczenia imigracji przez Morze Śródziemne. Kraje Afryki Północnej mają blokować migrantów w zamian za unijne pieniądze. Na początek umowę wynegocjowano z Tunezją, która otrzyma 100 milionów euro, co ogłoszono podczas wspólnej wizyty w tym kraju Giorgii Meloni, szefowej KE Ursuli von der Leyen i premiera Holandii Marka Ruttego. Tunezja ma szanse na kolejny miliard, jeśli spełni warunki UE i będzie realnie blokować migrantów. Sukcesem Meloni jest tu przekonanie polityków unijnych do pójścia na kompromis mimo mało demoliberalnego charakteru rządów obecnego prezydenta Tunezji i wielokrotnej krytyki, jaka spadała na niego ze względu na „łamanie praw człowieka”. Meloni od początku rządów regularnie lata do Afryki, starając się przekonać do podobnych układów tamtejszych przywódców.

Paradoksalnie, jako że mówimy o Włoszech, siłą Giorgii w Europie może być też trend stabilizacyjny jej władzy przy jednoczesnej destabilizacji Niemiec i Francji. Będący novum pierwszy rząd Meloni trwa już dłużej niż trwał pierwszy rząd Berlusconiego, utrzymuje wysokie poparcie, ma komfortową większość, nie doświadczył dotąd kryzysów koalicyjnych.

Dla porównania – rząd w Berlinie jest oceniany negatywnie nawet przez większość zwolenników SPD, koalicja trzeszczy, a partia Olafa Scholza spadła na trzecie miejsce w sondażach za CDU i… AfD. Niemiecka scena polityczna, niegdyś nudna i przewidywalna, zdominowana przez dwie wielkie siły mające po 40% poparcia, staje się coraz bardziej rozczłonkowana. Podobne procesy zaszły dużo dalej we Francji, czemu poświęciłem wiele miejsca w poprzednich artykułach. Wszystko to wzmaga ambicje niektórych Włochów. Luigi Bisignani, kontrowersyjny komentator i lobbysta, aktywny na drugim planie włoskiej polityki od pół wieku, wydał ostatnio nową książkę Potężni w czasach Giorgii. Głosi w niej, że licząca sobie 46 lat i 163 centymetry wzrostu premier ma szansę zostać „nową Merkel”, która trwale zdominuje krajową scenę polityczną i będzie odgrywać decydującą rolę w Europie. Kluczowym krokiem ku temu miałoby być wypracowanie na przestrzeni kolejnych lat szerokiej płaszczyzny porozumienia zwaśnionych dotąd ośrodków.

Koalicja prawicy i centroprawicy miałaby być powielanym przez innych „modelem Meloni”, tak jak koalicja centroprawicy i centrolewicy była „modelem Merkel”.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Co łączy? „Klimat, imigracja, Ukraina”

Jakie miałyby być jednak konkretne cele takiej współpracy? Tu znów można oddać głos głównym zainteresowanym. Francesco Giubilei, młody intelektualista związany ze środowiskiem Braci Włochów– autor m. in. książki Meloni. Rewolucja konserwatystów – pisał 3 lipca w Il Giornale (dużym dzienniku należącym do rodziny Berlusconich) o „wielkim planie prawicy, by zlikwidować eurolewicę”, zgodnie z którym „Meloni z Morawieckim i Salvini z Le Pen” mogą razem dążyć do „budowy frontu konserwatywnego i umiarkowanego w UE”.

Włoski publicysta zidentyfikował „trzy węzły, które mogą zjednoczyć centroprawicę”. Po pierwsze, sprzeciw wobec „ekoszaleństw” – zbyt daleko idących elementów unijnego Zielonego Ładu. Giubilei zwraca uwagę, że w ostatnich tygodniach szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber krytykował m. in. projekt ustawy o odtwarzaniu przyrody, mówiąc o groźbie utraty miejsc pracy przez rolników oraz znaczącego wzrostu cen żywności. Zieloni, i lewica atakowali Webera, twierdząc że Bawarczyk szantażuje własnych posłów. W decydujących głosowaniach w Parlamencie Europejskim 12 lipca – już po tekście Giubileego – na noże wygrali zwolennicy ustawy – wniosek o jej odrzucenie uzyskał 312 głosów, przeciw było 324, a 12 wstrzymujących się. Przeciw „ekoszaleństwu” zagłosowały obie grupy prawicy – EKR (czyli głównie PiS, Bracia Włosi Meloni i rządząca Czechami ODS) oraz Tożsamość i Demokracja (RN Marine Le Pen, Liga Salviniego, AfD), jak również niezrzeszony Fidesz Orbana, ale zgodnie z wytycznymi Webera także zdecydowana większość EPL (147 posłów za odrzuceniem, tylko 15 przeciw, 3 wstrzymało się), i część liberałów z ALDE (27 za odrzuceniem, 63 przeciw, 7 wstrzymało się). Co ciekawe, wszyscy europosłowie PO i PSL oprócz tradycyjnie skrajnej Janiny Ochojskiej – a więc także Radosław Sikorski czy Ewa Kopacz – głosowali w tej sprawie wspólnie z PiSem, włoską prawicą, lepenistami i AfD. To nieoczywiste tym bardziej, że Donald Tusk w ramach EPL reprezentuje kurs na dalszą współpracę z lewicą, a nie zwrot na prawo, m. in. zniechęcając publicznie Partido Popular do koalicji z Voxem.

To konkretne głosowanie zostało przegrane, ale kierunek hipotetycznej współpracy jest jasny. Drugi punkt wskazany przez włoskiego pisarza to ograniczenie imigracji, o którym pisałem już wyżej. Rząd w Rzymie chce zaangażować siłę polityczną i gospodarczą Unii w zablokowanie przepływu ludzi przez Morze Śródziemne, którzy w pierwszej kolejności lądują właśnie na włoskich wyspach, a długofalowo w stabilizację polityczną i gospodarczą Afryki w celu ograniczenia liczby chętnych do osiedlania się w Europie. Meloni dąży też do rozszerzenia listy krajów, do których zgodnie z europejskimi standardami „demokracji i praw człowieka” można deportować imigrantów. Z punktu widzenia Polski kontrowersyjny jest pomysł wymuszania przyjęcia imigrantów, którzy przypłynęli do Włoch, albo opłacania ich utrzymania. W punkcie trzecim – wsparcia dla Ukrainy – Giubilei konstatuje istotne różnice na łonie różnych partii prawicowych. Wydaje się jednak sugerować tak krajowym koalicjantom, jak choćby lepenistom, że powinni podążać drogą Braci Włochów, którzy po 24 lutego dokonali wyraźnego zwrotu antyrosyjskiego i tym samym wzmocnili swoją legitymizację w głównym nurcie polityki europejskiej.

Opór Le Pen, opór Webera

Możliwe, że trzy grupy europejskie, do których należą trzy partie tworzące rząd we Włoszech, uzyskają większość w Parlamencie Europejskim lub wynik jej bliski. Prawdopodobnie w czerwcu 2024 r. szeroko pojęta prawica zdobędzie więcej głosów niż poprzednio, zgodnie z ogólnoeuropejskim trendem. Jednak w 2019 r. też wielu liczyło na podbój PE przez prawicę, a skończyło się na zyskach, ale niewystarczających. Trzeba przy tym brać pod uwagę, że w wielu krajach standardem jest niska frekwencja w wyborach do PE. To zaś premiuje partie głównego nurtu, na które głosują starsi i lepiej sytuowani, a więc częściej chodzący na każde wybory. Koalicja wydaje się wciąż odległym myśleniem życzeniowym. Dobrze widać to w Polsce – czy wyobrażamy sobie stabilną współpracę PiS, PO, Konfederacji i PSL?

Dystans wobec włoskich projektów, choć jednocześnie zainteresowanie i chęć udziału w negocjacjach na ich temat, widać u głównych zainteresowanych po obu stronach. „Antysystemowcy” mają problem z pójściem na współpracę z „systemem” – i tak samo w drugą stronę. Ważnego wywiadu w tym kontekście udzieliła kilka dni temu sama Marine Le Pen, nieprzypadkowo wybierając łamy liczącej się gazecie włoskiej prawicy La Verità. Szefowa francuskiej opozycji mówiła, że „więcej ją łączy niż dzieli” z Meloni, którą „zna od dawna”. To prawda, panie się znają. Role się odwróciły – dekadę temu walcząca o przekroczenie progu wyborczego Meloni przedstawiała się jako włoska Marine Le Pen i mogła cieszyć się, że została wzięta przez silniejszego wówczas Salviniego na spotkanie z Francuzką. Dziś to Giorgia jest szefem rządu i trzyma Marine na dystans – już w zeszłym roku jeszcze będąc sama w opozycji podczas wyborów we Francji mówiła chłodno, że w II turze nie ma kandydata EKR, więc nikogo nie popiera. Le Pen postuluje w wywiadzie zjednoczenie „wszystkich partii, które mają w sercu tożsamość narodową” i dopiero wtedy w kolejnym kroku dobieranie do takiego obozu wybranych środowisk z EPL. Sojusz z mainstreamową centroprawicą jako taką jest dla niej „niemożliwy – EPL systematycznie głosowała za wszystkimi ideologicznymi rojeniami przychodzącymi z UE”. Marine proponuje więc zasadę divide et impera i negocjacje tylko z pozycji siły.

Tak samo à rebours myśli Manfred Weber – wydaje się, że optymalny scenariusz dla Bawarczyka to rozbicie EKR, wyciągnięcie z niej Braci Włochów i ODS, a następnie współrządzenie z ALDE i ewentualnie częścią lewicy. Szef EPL jest miły dla premier Włoch i przychylnie wypowiada się choćby o jej projektach ws. imigracji, ale równolegle w ostrych słowach atakuje PiS. Nie mniej zdecydowanie wypowiada się o rodzimej AfD, które kilka dni temu nazwał „wrogiem, a nie rywalem”. Podziały widzimy także wśród samych Włochów. Szef Tożsamości i Demokracji, europoseł Ligi Marco Zanni skrytykował Webera, mówiąc że „to nie czas na dyktat i decydowanie z góry, kto będzie częścią europejskiej centroprawicy”. Współprzewodniczący klubu EKR w PE Nicola Procaccini mówił z kolei, że Bracia Włosi nie będą mieli problemu ze wspólnym głosowaniem z Le Pen, a Parlament Europejski opiera się na „zmiennych większościach”.

Należący do EPL wicepremier i minister spraw zagranicznych Antonio Tajani deklaruje wreszcie, że „jedyna możliwa koalicja” to EKR, EPL i ALDE – taka właśnie większość wybrała zresztą tegoż Tajaniego na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego w 2017 r. Następca Berlusconiego odrzuca współpracę z „antyeuropejskimi” Le Pen i AfD, zaznaczając, że do większości mógłby wejść Salvini, ale bez swoich sojuszników. Z pewnością współpracy z Le Pen nie chciałby odgrywający dużą rolę w ALDE prezydent Francji. Emmanuel Macron krzywo patrzy także na normalizację Meloni, obawiając się, że przygotowuje to grunt pod analogiczne zdjęcie piętna trędowatej skrajnej prawicy z Marine.

Sama Meloni czeka na rozwój wypadków. Ostatnio została jednogłośnie wybrana na kolejną kadencję na szefową EKR i odbyła drugą w ciągu pół roku wizytę w Warszawie, na której wyraźnie mówiła o podtrzymaniu współpracy i wspólnej wizji Europy. To całkiem zabawne – jednego dnia Weber i Meloni spijają sobie z dziubków, drugiego Weber deklaruje, że wybory w Polsce koniecznie powinna wygrać PO, a trzeciego Meloni mówi, że wybory w Polsce koniecznie powinien wygrać PiS.

Realistyczny cel dla europejskich patriotów i chrześcijan to zwiększanie przestrzeni do formowania ad hoc większości w konkretnych sprawach – choćby właśnie polityce migracyjnej i klimatycznej – oraz wpływu na skład nowej KE, który będzie jednak negocjowany w pierwszej kolejności przez szefów państw i rządów. Dlatego tak ważne będą trzy elekcje czekające Europę w ciągu najbliższych miesięcy – wybory w Hiszpanii, w Polsce i wreszcie do PE. Ich wynik może także zdecydować, czy sama Meloni będzie chciała dalej stać na czele odrębnej grupy europejskiej prawicy, czy też zaryzykuje powtórkę manewru Gianfranco Finiego z 2008 r., który zgodził się na wcielenie Sojuszu Narodowego i stworzenie wielkiej partii z Berlusconim. Meloni była wtedy przeciwniczką tego manewru, który zresztą okazał się samobójczy także dla samego Finiego. Powstający po kilku latach ze zgliszczy Bracia Włosi zaczynali już w EPL, by później odejść oświadczając, że fundamentalnie odrzucają wizję Angeli Merkel. Czy przyszedł już czas na nową wizję i nową Merkel?


CZYTAJ TAKŻE:

ŁUKASZEWSKI: Hiszpańskie „Tsunami el J-23”. Franco-reaktywacja czy triumf rewolucji kulturowej?

KITA: Meloni zdradziła Polskę i Węgry?

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Kacper Kita
Kacper Kita
Analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura oraz Giorgii Meloni, a także esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!