Czy tron odrzuci ołtarz?

Wymiana dokumentów ratyfikacyjnych konkordatu między Rzeczypospolitą Polską a Stolicą Apostolską podpisanego w Rzymie 10 lutego 1925r.

Wrocław nie chce płacić za religię w szkołach. Przykład dała… Częstochowa

 ~ (25.10.2023, Business Insider)

W obecnej kampanii wyborczej opozycja mówiła jednym głosem: Fundusz Kościelny trzeba zlikwidować

~ (23.10.2023, Dziennik Gazeta Prawna)

Obecnie również w naszym polskim, ale i diecezjalnym kontekście coraz bardziej odczuwalny staje się brak kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego

~ prymas Polski abp. Wojciech Polak ogłaszając decyzję o przyłączeniu seminarium gnieźnieńskiego do poznańskiego (23. 04.2023)

W 20. rocznicę podpisania konkordatu mało kto mógł się spodziewać, że powyższe nagłówki 10 lat później staną się chlebem powszednim w polskiej przestrzeni medialnej. Dzisiaj nikt już nie zaprzeczy, że Kościół rzymskokatolicki, „religijny monopolista na polskim rynku”, jest w poważnym kryzysie. Jego dotychczas niezachwiana pozycja i zaufanie w społeczeństwie ulegają postępującej degradacji, nie tylko przez przemiany społeczne i światopoglądowe, ale i wewnętrzne problemy.

W ślad za tym idzie również postawa polskiej klasy politycznej. Choć przez pierwsze trzy dekady istnienia III Rzeczypospolitej traktowała ona Kościół w sposób co najmniej neutralny (poza ugrupowaniami otwarcie antyklerykalnymi), ostatnie lata pokazują rosnący sceptycyzm wobec statusu quo. Zwycięstwo w wyborach parlamentarnych dotychczasowej opozycji jest jednoznacznym zwiastunem nowej epoki w dziejach religii w Polsce.

Czy jednak nadchodzące zmiany muszą od razu oznaczać wejście na ścieżkę wojenną i prostą drogę do laicyzacji Polski na wzór francuski? Czy może jednak uda się wypracować nowy model współpracy, dostosowany do przekształcającego się społeczeństwa? Czy jest jeszcze szansa, że dialog między władzą a Kościołem, „tronem a ołtarzem” nabierze konstruktywności? I jaką rolę mogą jeszcze odegrać inne związki wyznaniowe w Polsce?

 

Katolicyzm w Polsce – teraźniejszość i przyszłość

28 września 2023 opublikowano ostateczne wyniki Spisu Powszechnego z 2021 roku. Polskie media zostały zalane nagłówkami, których treść można podsumować jednym słowem – zapaść. Liczba osób deklarujących się jako członkowie Kościoła rzymskokatolickiego spadła z 87,58% do 71,30%, co stanowi spadek o ok. 6 milionów deklaracji w stosunku do spisu z 2011 roku. Równocześnie wzrosła liczba osób deklarujących nieprzynależność do żadnego wyznania – z 2,41% do 6,87% (wzrost o 1.5 miliona deklaracji) oraz odmowę deklaracji z 7,10% do 20,53% (wzrost o 5 milionów).

O ile zdaniem socjologów sam wzrost odmów jest po części prawdopodobnie związany z chęcią ochrony prywatności, to bez wątpienia dane GUS w powiązaniu z innymi, nawet przedpandemicznymi statystykami potwierdzają załamanie zaangażowania wiernych w życie Kościoła. Już w 2018 zauważono postępujący spadek liczby zawieranych małżeństw „konkordatowych”, a dane z 2020 jedynie potwierdzały tę tendencję Od lat stopniowo spada również liczba osób uczestniczących we Mszy Świętej, nie wspominając już o spadku liczby uczniów uczęszczających na lekcje religii.

Wśród najważniejszych przyczyn tego zjawiska można wymienić:

  • Przemiany społeczno-kulturowe – w efekcie doszło do powstania tzw. „katolicyzmu kulturowego”, charakteryzującego się m.in. obecnością w kościele jedynie w najważniejsze święta. Wzmacnia go tragiczny poziom katechezy, którego skutkami są zarówno niezrozumienie nauki Kościoła, jak i bardzo dobrze funkcjonujące mity np. o „milionach” ofiar Inkwizycji. Najbardziej jaskrawym przykładem (i jednocześnie największą porażką polskiego Kościoła) jest sposób społecznego odbioru postaci Jana Pawła II. Przedstawiciele młodszych pokoleń (w tym mojego własnego), odbierają go albo z obojętnością, albo jako bohatera memów, pojawiających się w odpowiedzi na przesyt papieża w przestrzeni publicznej.
  • Kompromitacja autorytetu Kościoła – Od premiery „Tylko nie mów nikomu”, przez masowe protesty w październiku 2020 r., aż po niedawną aferę seksualną w Dąbrowie Górniczej – polski Kościół nie poradził sobie z żadną z tych sytuacji. Episkopat rzadko kiedy przedstawia konstruktywną i dostrzegalną przez społeczeństwo reakcję na powyższe kryzysy, która jednocześnie stanowiłaby próbę rzeczywistego rozwiązania problemu, nie zaś wyłączne działanie doraźne. Tej sytuacji zdecydowanie nie polepsza rozdźwięk pomiędzy biskupami nawet w takich kwestiach jak walka z pedofilią.
  • „Upolitycznienie” Kościoła – objawiające się z jednej strony z instrumentalnym wykorzystywaniem dobrego imienia Kościoła jako narzędzia walki politycznej przez Zjednoczoną Prawicę, z drugiej przez otwartą współpracę części hierarchów kościelnych z politykami dotychczasowej koalicji rządzącej, na czele z abp. Markiem Jędraszewskim oraz o. Tadeuszem Rydzykiem.

W mojej opinii zbyt dużą rolę w kryzysie Kościoła przypisuje się jednak wpływom politycznym. O ile niewątpliwie przyczyniły się one do przyśpieszenia całego zjawiska, to nie były jego warunkiem sine qua non. Obecny sceptycyzm klasy politycznej wobec Kościoła, który po raz pierwszy wykroczył poza ugrupowania lewicowe, zaczął się właśnie od głębokiego kryzysu zaufania społeczeństwa do Kościoła. Ten zaś – od utraty przez Kościół wewnętrznej siły przyciągania społecznego. Kiedy „wnętrze” zaczęło umykać, z katolicyzmu coraz bardziej zaczęła zostawać tylko swoista „skorupa”, czyniąca religię w Polsce bardziej element kultury niż wiary. Niewykluczone, że w ciągu najbliższej dekady zmiany te będą jedynie przyśpieszać, a kolejna okrągła rocznica podpisania konkordatu będzie niestety okazją do jeszcze bardziej ponurej refleksji. O ile sam konkordat do tego czasu przetrwa.

Powyższa analiza zdecydowanie nie napawa optymizmem. Drastyczny upadek autorytetu jednej z największych instytucji społecznych w Polsce nie powinien wzbudzać radości nawet wśród zagorzałych przeciwników Kościoła. Wielu z nich niestety liczy na wprowadzenie w Polsce jak najradykalniejszych rozwiązań, najlepiej na wzór laicyzmu francuskiego. W całym tym problemie nie chodzi jednak tylko i wyłącznie o kwestię wiary bądź finansów, tylko przede wszystkim o stabilność społeczeństwa. Kościół w naszym kraju przez wiele lat spajał różne grupy społeczne, nawet ponad podziałami politycznymi. Nie wiadomo kto – i czy w ogóle ktoś – przejmie po nim to zadanie, co długoterminowo czyni przyszłość pod tym względem bardzo niepewną. Społeczeństwo, które już jest pogrążone w głębokich podziałach, bez tego „spoiwa” może stać się jeszcze bardziej kruche.

Pozostaje jednak pytanie – czy scenariusz ten jest już z góry przesądzony? Czy jest możliwe odwrócenie kursu „kolizyjnego” między religią a władzą publiczną? Czy jest jeszcze możliwy konstruktywny dialog między państwem a Kościołem?

W udzieleniu odpowiedzi na te wątpliwości może nam pomóc postawienie trzech, fundamentalnych pytań – czy państwo i Kościół mogą jeszcze w ogóle ze sobą rozmawiać, o czym mogliby potencjalnie rozmawiać i jak ta rozmowa miałaby wyglądać?

 

Czy rozmowa jest możliwa?

Prawie rok temu na łamach „Kwartalnika Więź” przedstawiciele ówczesnej opozycji mieli okazję dyskutować o przyszłym kształcie relacji polityki i Kościoła. W obliczu nadchodzącej zmiany władzy, rozmowa ta nabiera w mojej opinii szczególnego kolorytu.

 Mimo różnic między stanowiskami przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy co do chociażby konkordatu, wszyscy zgadzali się w jednym: relacja państwo – Kościół zależy w dużej mierze od samego Kościoła. Państwo ani nie może, ani nie powinno, ani nie da rady realnie pomóc Kościołowi w przezwyciężeniu jego własnego kryzysu. Odgórne próby wsparcia Kościoła, jakie mogliśmy dostrzegać przez ostatnie osiem lat, skończyły się dla niego jedynie przyśpieszeniem postępującej katastrofy. Jak wyżej zaznaczyłem – szeroki sceptycyzm klasy politycznej miał swoją genezę właśnie w kryzysie Kościoła, nie na odwrót. Im szybciej Kościół dokona samooczyszczenia i przebudowy, tym szybciej klasa polityczna będzie w stanie odzyskać do niego zaufanie i widzieć w nim wiarygodnego partnera do współpracy.

Nie możemy również zapomnieć o czynniku „odśrodkowym” zmian, jakim jest pontyfikat papieża Franciszka i przeprowadzane przez niego reformy. Wydarzenia takie jak nominacja kardynalska abp. Grzegorza Rysia i konsekwentne pomijanie w tej materii obecnego metropolity krakowskiego jest jasnym sygnałem dla polskiego Kościoła, na jakie tory planuje go skierować Stolica Apostolska. Zbliżające się w ciągu najbliższych lat przejście w stan emerytalny niektórych czołowych biskupów może być początkiem poważnego przetasowania w polskiej hierarchii kościelnej. Możemy również spodziewać się pewnych reform systemowych w zakresie nauczania i funkcjonowania Kościoła, które może przynieść chociażby trwający obecnie Synod Biskupów. Oczywiście roszady personalne czy nowelizacje kodeksowe same nie przyczynią się do magicznego odrodzenia polskiego katolicyzmu z dnia na dzień, ale każda z nich może być dobrym pierwszym krokiem w kierunku oczekiwanych zmian.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


O czym rozmawiać?

Przed próbą odpowiedzi na to pytanie pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeden, często pomijany fakt. Odejście wiernych od instytucjonalnego Kościoła nie oznacza automatycznego odrzucenia wszystkich promowanych przez niego wartości. Sprowadzanie całej problematyki katolickiej nauki społecznej tylko do tematów najbardziej kontrowersyjnych, jak prawne umocowanie związków osób nieheteronormatywnych czy granice dostępności aborcji jest fundamentalnym błędem. Popełniają go nie tylko przeciwnicy Kościoła, ale jego zwolennicy, którzy nie potrafią wyjść poza tę narrację. Istnieją bowiem ponadwyznaniowe wartości, wspólne nie tylko dla większości chrześcijaństwa, ale dla całego kręgu kultury europejskiej – choćby dlatego, że oparł się na wspólnych filarach, które się wzajemnie wzmacniały i inspirowały.

Właśnie dlatego mianownikiem, o który może oprzeć się dalszy dialog Kościoła i państwa, jest dobro człowieka. Niezależnie od przemian światopoglądowych i różnic w rozumieniu wybranych aspektów tej troski, niezmiennie pozostaje ona w centrum uwagi struktur świeckich i religijnych. Nie bez znaczenia dla systemu aksjologicznego ich obydwu pozostaje również funkcjonowanie człowieka w społeczności, stąd też równie chronione pozostaje „dobro wspólne”. Obydwie wartości są bezpośrednio wyrażane zarówno w najważniejszych dokumentach kościelnych, jak i w Konstytucji RP:

 

Katechizm Kościoła Katolickiego (1992):

2239 Obywatele mają obowiązek przyczyniać się wraz z władzami cywilnymi do dobra społeczeństwa w duchu prawdy, sprawiedliwości, solidarności i wolności. Miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i porządku miłości. Podporządkowanie prawowitej władzy i służba na rzecz dobra wspólnego wymagają od obywateli wypełniania ich zadań w życiu wspólnoty politycznej.

 

Encyklika papieża Franciszka „Fratelli Tutti” (2020):

276. (…) Prawdą jest, że duchowni różnych religii nie mogą angażować się w politykę partyjną, właściwą świeckim, ale nie mogą też wyrzec się politycznego wymiaru egzystencji, który zakłada stałe zwracanie uwagi na dobro wspólne i troskę o integralny rozwój człowieka. Kościół „pełni rolę publiczną, która nie zacieśnia się do jego działalności opiekuńczej lub edukacyjnej”, ale działa „w służbie promocji człowieka i powszechnego braterstwa”.

 

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (1997)

Art. 25 ust. 3 Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.

 

Naczelną z wartości wspólnych dla Kościoła i państwa niewątpliwie jest przyrodzona i niezbywalna godność każdego człowieka. Niezależnie od sposobu jej rozumienia, rdzeń tej wartości i wszystko, co z niej wypływa, są wspólne dla zdecydowanej większości społeczeństwa. Dlatego panuje powszechna zgoda chociażby co do wsparcia osób potrzebujących i zapewnienie każdemu godnych warunków życia oraz możliwości rozwoju. Jest to szerokie pole do działania dla Kościoła, biorąc pod uwagę, iż w dalszym ciągu pozostaje on jedną z największych instytucji w Polsce zajmujących się działalnością charytatywną. Nie dotyczy to tylko tych największych podmiotów jak Caritas, ale także dziesiątek mniejszych jak hospicja, domy samotnej matki czy domy dziecka.

Innym obszarem do ściślejszego współdziałania może być kwestia promocji praw pracowniczych, wielokrotnie podkreślana w nauce Kościoła, na polskim gruncie w szczególności w „Laborem exercens” Jana Pawła II (1981) czy „Etyce Solidarności” Józefa Tischnera. Tematem do dialogu w nadchodzącej kadencji Sejmu może stać się także polityka migracyjna. Świadczy o tym na przykład Komunikat KEP z 11 lipca 2023, w którym skrytykowano próbę rozstrzygnięcia tej kwestii w referendum ogólnokrajowym i zarekomendowano postawienie na „roztropne działania i dialog społeczny z uwzględnieniem możliwości i konsekwencji społecznych w przyszłości”.

Niebagatelne pozostają również pozostałe aspekty funkcjonowania człowieka w społeczeństwie. Do takich należy chociażby troska o kulturę, zarówno w wymiarze ochrony zabytków i kultywowania historii, jak i wspierania rozwoju sztuki w wielorakim tego słowa znaczeniu. Wiele można powiedzieć też o sferze współdziałania na polu nauki i edukacji. Jest to dzisiaj kwestia niezwykle sporna, nie tylko w dobie krytyki samego istnienia uczelni czy szkół katolickich oraz podważania znaczenia Biblii w kulturze Zachodu, ale w dobie poważnego kryzysu polskiej humanistyki. Można by na ten temat napisać cały oddzielny artykuł, jednak ograniczę się do zachęcenia do lektury słynnej wymiany listów pomiędzy prof. Markiem Migalskim oraz prof. Ryszardem Koziołkiem, dotyczącej roli religii na współczesnym uniwersytecie. Innym obszarem potencjalnej współpracy jest kwestia ochrony środowiska – temat ze słusznych względów „szczególnej troski” w polityce przyszłego rządu. Warto podkreślić, iż w duchu dbałości o środowisko naturalne wypowiadał się nie tylko papież Franciszek w encyklice „Laudatio Si” (2015), ale również i jego poprzednicy, jak chociażby Jan Paweł II w encyklice „Centesimus annus” (1991).

 

Jak rozmawiać?

Samo stwierdzenie „państwo i religia powinny rozmawiać” nie wystarczy. Bo rozmawiać można również na rozprawie rozwodowej i niekoniecznie towarzyszy temu pozytywna atmosfera. Państwo i Kościół, jeżeli chcą osiągnąć wspólne cele, muszą ustanowić pewne standardy dialogu, które przyczynią się do konstruktywnych efektów.

Przede wszystkim – należy rozmawiać bez uprzedzeń. Niezależnie jak bardzo obydwie strony na co dzień się różnią, nigdy nie można „z urzędu” wykluczać możliwości współpracy. Otwarcie na wysłuchanie zdania drugiej strony zawsze daje szansę na dostrzeżenie dotychczas niezauważalnych przez nas kontekstów i zwyczajnego nauczenia się czegoś o drugim człowieku. Ponadto niewiele celów da się osiągnąć, kiedy po kilku minutach rozmowa przeradza się we wzajemne oskarżenia w sprawach całkowicie niezwiązanych z tematem. Należy również pamiętać, że osiągnięcie wspólnego celu prawie zawsze będzie wymagać „ucierania” stanowisk i mniejszych bądź większych kompromisów. Pragnąc uprzedzić zarzut o zachęcanie Kościoła do rezygnowania ze swoich prawd wiary – nie wszystkie sprawy sprowadzają się do kwestii uznania Trójcy Świętej, żeby nie dało się znaleźć jakiejś formy złotego środka np. w zakresie Funduszu Kościelnego.

W rozmowie nad dialogiem między religią a polityką, warto również pochylić się nad zazwyczaj niedostrzegalną dla państwa możliwością współpracy z pozostałymi wyznaniami obecnymi w Polsce. W 2021 roku liczba osób deklarujących przynależność do innej niż rzymskokatolicka wiary wynosiła prawie pół miliona, a wskutek fali uchodźców z Ukrainy uległa ona zdecydowanemu wzrostowi. Mówiąc o współpracy, nie mam na myśli wyłącznie kurtuazyjnych spotkań z przedstawicielami wszystkich 170 zarejestrowanych kościołów i związków wyznaniowych w Polsce, lecz rozmowy dotyczące realnych problemów, przed którymi stajemy jako całe społeczeństwo.

Przykładowo – warto rozważyć zaproszenie Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP do ściślejszej współpracy w opiece nad uchodźcami z Bliskiego Wschodu. Oprócz zabezpieczenia podstawowego bytu życiowego, zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje bowiem umożliwienie zaspokojenia również potrzeb duchowych. W ramach tego działania państwo mogłoby zapewnić wsparcie techniczne czy nawet finansowe w organizacji spotkań imamów z wiernymi w tzw. „strzeżonych ośrodkach zamkniętych” (abstrahując w tym momencie od ich standardów).

Równie prospołecznym ruchem byłaby propozycja mediacji pomiędzy polską hierarchią prawosławną a przybyłymi po wybuchu wojny przedstawicielami i wiernymi Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny nie uznaje kanoniczności utworzonego w 2018 roku PKU, a sam przywódca polskich prawosławnych – metropolita Sawa nie ukrywa swojej sympatii do moskiewskiego patriarchy Cyryla. O ile spora część parafii prawosławnych bez zawahania udziela pomocy ukraińskim uchodźcom, to niejednoznaczność stanowiska władz PAKP przyczynia się miejscami do poważnych konfliktów między obydwoma wspólnotami, chociażby w zakresie udostępniania świątyń dla kapłanów i wiernych PKU. Propozycja mediacji nie oznaczałaby oczywiście odgórnych nacisków na uznanie kanoniczności cerkwi ukraińskiej przez cerkiew polską, lecz raczej na wypracowaniu pewnego kompromisu, przyczyniającego się do złagodzenia sporu między wyznawcami prawosławia na terenie naszego kraju i zapewnienia wszystkim możliwości swobodnego praktykowania wiary.

 

Powyższa analiza jasno pokazuje, iż mimo wszelkich przeciwności, jest jeszcze możliwy w naszym kraju dialog pomiędzy polityką a religią. Dotyczy to zarówno relacji z Kościołem katolickim jako wyznaniem dominującym wśród polskiego społeczeństwa, jak i również pozostałymi wyznaniami. Możliwość współpracy na wielu polach życia społecznego otwiera drogę do wspólnego osiągnięcia ogromnych sukcesów w zakresie ochrony zarówno każdego człowieka jako jednostki, jak i dobra wspólnego.

Można byłoby rzec „wystarczy chcieć”. Jednak samo „chcieć” nie wystarczy, a dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Trzeba również „działać”, żeby można było w ogóle ten dialog prowadzić. Z jednej strony, Kościół katolicki w Polsce musi pokazać, iż jest gotowy odzyskać zaufanie tych, którzy to zaufanie do niego stracili i rozpocząć nowy etap swojej działalności. Jednocześnie również i przedstawiciele państwa, niezależnie od swojego światopoglądu, powinni raz a dobrze ustalić jasne zasady relacji państwo-Kościół, aby uniknąć obydwu grożących skrajności – zarówno ponownego włączania Kościoła do rozgrywki politycznej, jak i radykalnego odrzucenia religii za wszelką cenę.


Arkadiusz Jaworski
Arkadiusz Jaworski
Student prawa i historii w ramach Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistyczno-Społecznych KUL, członek organizacji studenckich m.in. Koła Naukowego Studentów MISHuS (prezes w latach 2021-2023), Koła Naukowego Historyków Studentów oraz Koła Naukowego Studentów Prawa.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!