Chińska obsesja na punkcie Tajwanu

Chiny uważają Tajwan za swoją zbuntowana prowincję, która prędzej czy później musi „wrócić na łono ojczyzny”. Xi Jinping uczynił z „reunifikacji” swój osobisty cel i zdaje się postępować w myśl zasady „im prędzej, tym lepiej”. Skąd taka obsesja chińskiego przywództwa na punkcie wyspy? Czy w grę wchodzą jedynie nierozwiązane sprawy z czasów wojny domowej i osobiste ambicje, czy też może coś znacznie większego?

Jednym z ciekawszych wątków w skąd inąd mało porywającym raporcie premiera Li Qianga na temat prac rządu przed Ogólnochińskim Zgromadzeniem Przedstawicieli Ludowych było pominięcie pokojowego zjednoczenia z Tajwanem. Na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza była to jedna ze standardowych formuł w języku Pekinu. Oczywiście Li nie pominął kwestii „reunifikacji”, podkreślił natomiast, że Pekin będzie „zdecydowanie” do tego dążyć.

Nie jest to pierwszy taki przypadek. Pekin nigdy nie wykluczał użycia siły, by wyspa „powróciła do macierzy”, jednak do tej pory oficjalne stanowisko głosiło, że preferowany jest wariant pokojowy na zasadzie „jeden kraj dwa systemy”. Modelowym rozwiązaniem miał być tutaj Hongkong. Jednak likwidacja autonomii dawnej brytyjskiej kolonii, a następnie specjalnego regionu autonomicznego ChRL, skutecznie przekonała Tajwańczyków, że Pekinowi nie należy ufać.

Oficjalne stanowisko Chin w sprawie relacji z samorządną wyspą, a de facto Republiką Chińską, zostało przedstawione w Białych Księgach opublikowanych w latach 1993, 2002 i 2022. Wszystkie podkreślały dążenie do „reunifikacji”, jednak w dwóch pierwszych obiecywano Tajwanowi szeroką autonomię i przedstawiano konkretne plany stopniowego włączania wyspy w skład ChRL. Podkreślano konieczność pokojowego zjednoczenia, a rozwiązanie siłowe przedstawiano jako ostateczność. Na wyspę nie mieli trafić ani urzędnicy „z kontynentu”, ani oddziały Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

Z Białej Księgi z 2022 r. te obietnice zniknęły. Na ich miejsce pojawiły się ogólnikowe zapowiedzi utrzymania „obecnego systemu społecznego”. Trzeba brać pod uwagę okoliczności w jakich dokument został opublikowany. Było to kilka dni po wizycie na Tajwanie Nancy Pelosi, ówczesnej przewodniczącej Izby Reprezentantów, a zarazem dwa miesiące przed 20. zjazdem KPCh. Chińska publiczność była epatowana zasługami Xi Jinpinga i jego stanowczością w obliczu prowokacji ze strony tajwańskich „buntowników” z prezydent Tsai Ing-wen na czele i USA, dyplomatycznie ukrytych pod terminem „sił zewnętrznych”.

Wyraźnie widać zmiany jakie zaszły na przestrzeni dwudziestu lat. Na 16. zjeździe KPCh w 2002 r. ówczesny przywódca ChRL Jiang Zemin kilkanaście razy podkreślał konieczność pokojowego zjednoczenia. W 2022 r. Xi Jinping opierając się na marksistowskiej logice dziejów przedstawiał „reunifikację” jako nieunikniony proces. „Przewodniczący wszystkiego” mówił delegatom partyjnym, że Chiny powinny „zdecydowanie objąć wiodącą pozycję i inicjatywę w stosunkach między Tajwanem a Stanami Zjednoczonymi oraz niezachwianie promować wielką sprawę zjednoczenia ojczyzny, która jest celem pracy na Tajwanie.” O pokojowym zjednoczeniu nie zająknął się słowem.

Powróciło ono w tym roku w noworocznym komunikacie Biura Spraw Tajwańskich, odpowiadającego za relacje z wyspą. Jednak w dalszej jego części, szef biura Song Tao jasno naświetlił aktualną „linie przewodnią” – ojczyzna zostanie zjednoczona i jest to nieuniknione.


Nieco historii

Słuchając wypowiedzi chińskiego kierownictwa można odnieść wrażenie, że Tajwan od wieków był integralną częścią Chin i odegrał w ich dziejach istotną, a wręcz kluczową rolę. Nic bardziej mylnego. Przez większość swojej historii wyspa była związana nie z pobliskimi Chinami, lecz Azją Południowo-Wschodnią. To tamtejsze ludy zasiedliły Tajwan, a w drugim tysiącleciu p.n.e. stworzyły „jadeitowy szlak” – sieć morskich dróg handlowych łączących wyspę z Filipinami, Indochinami i Malajami. Ten złożony kompleks handlu jadeitem i wykonanymi z niego przedmiotami przez wieki omijał Chiny.

Bezpośrednie związki Tajwanu z „kontynentem” zaczęły się dopiero w drugiej połowie XVII stulecia. W Chinach był to okres chaosu. Dynastia Ming utraciła kontrolę nad północą kraju na rzecz Mandżurów, którzy założyli dynastię Qing. Szukając ucieczki od wojny, głodu i morowego powietrza wielu Chińczyków zaczęło osiedlać się na Tajwanie, rządzonym podówczas przez Holendrów. Ci początkowo wspierali Mingów, ale kiedy stało się jasne że sprawa starej dynastii jest przegrana związali się z Mandżurami.

Miało to doniosłe konsekwencje dla wyspy. Lojalny wobec starej dynastii pirat Zheng Chenggong, znany bardziej jako Koxinga, wylądował na wyspie w r. 1661. Na początku następnego roku pokonał Holendrów i założył własne państwo. Jednak Zheng i jego następcy są dla współczesnej oficjalnej chińskiej historiografii problemem. Mingowie zostali ostatecznie pokonani w r. 1662, ale Koxinga nie uznał zwierzchności dynastii Qing. Wręcz przeciwnie, ze swojej wyspy kontynuował rajdy na wybrzeże i napady na statki handlowe. Do tego z pochodzenia był pół-Japończykiem.

Pod żadnym względem nie wpisywał się więc w kanon bohatera narodowego. Dla Qingów stwarzał podwójny problem. Oficjalnie deklarując wierność wobec nie istniejącej już dynastii państwo rodu Zheng było dla nowych władców Chin wyzwaniem ideologicznym. Natomiast ich piracka działalność przynosiła realne szkody gospodarcze i podważała władzę Mandżurów. Rozwiązanie tego problemu mogło być tylko jedno – inwazja. Przygotowania do niej zajęły dwadzieścia lat. W 1682 r. na wyspie wylądowała armia dowodzona przez Shi Langa i Yao Qishenga. Po roku walk odnieśli oni zwycięstwo. Tajwan wreszcie stał się częścią Chin.

W Pekinie nie wiedziano jednak co począć z nowym nabytkiem. Do tego kontrola władz roztaczała się głównie nad terenami już skolonizowanymi przez Chińczyków. Lokalne plemiona zostawiono mniej lub bardziej w spokoju. Starano się też ograniczyć migrację z kontynentu. Taka polityka nie wynikała z jakiś humanitarnych pobudek. Tajwan znajdował się na szarym końcu listy priorytetów, tamtejsi gubernatorzy nie dysponowali więc siłami pozwalającymi na objęcie kontrolą całej wyspy. Natomiast chińska populacja okazała się krnąbrna i buntownicza. Na Tajwan udawali się ci, co z różnych względów chcieli zniknąć władzom z oczu. Ograniczanie migracji miało więc oszczędzić kłopotów rządzącym.

Gdy w 1895 chyląca się ku upadkowi dynastia Qing przegrała wojnę z Japonią, ktoś w Pekinie wpadł na pomysł pozbycia się problematycznej wyspy. Zaskoczonym Japończykom zaoferowano Tajwan w zamian za zmniejszenie kontrybucji. Tokio początkowo nie chciało się zgodzić, ale w obliczu groźby interwencji Francji, Rosji i Niemiec zdecydowało się przyjąć ofertę.

Wówczas doszło do wydarzeń, które stworzyły precedens, ważny z punktu widzenia ruchu niepodległościowego, chcącego zastąpić Republikę Chińską niezależnym Tajwanem. W 1895 r. chińscy oficjele na wyspie nie zgodzili się na przekazanie jej Japończykom i ogłosili powstanie Republiki Tajwanu. Ta zakończyła swój żywot po kilku tygodniach.

Teraz z kolei Japończycy musieli się zdecydować, co zrobić z nowym nabytkiem. Ostatecznie postanowiono stworzyć na wyspie modelową kolonię. Zamiar ten udało się osiągnąć. Wprawdzie  doszło do brutalnego stłumienia kilku powstań, jednak japońskie rządy są dziś na Tajwanie bardzo dobrze wspominane.


Nadchodzi Republika Chińska

We wrześniu 1945 po klęsce Japonii władzę nad Tajwanem objęła Republika Chińska rządzona przez Czang Kaj-szeka i Kuomintang. Jednak przez następne cztery lata wyspa pozostawała na uboczu chińskiej polityki. Jej znaczenie wzrosło błyskawicznie w r. 1949, gdy nacjonaliści przegrali wojnę domową z komunistami. To właśnie na Tajwan ewakuował się Czang, władze i resztki wojska Republiki Chińskiej z zamiarem kontynuowania walki.

Tak też się stało. Przez całe lata 50. nacjonaliści prowadzili morskie i powietrzne rajdy na kontynent. Zatrzymywali też statki zmierzające do Chin, te porwania stały się udziałem kilku polskich załóg. Podobieństwo do sytuacji z XVII w. były dla Chińczyków aż nazbyt czytelne. Do tego Czang Kaj-szek aż do swojej śmierci w 1975 r. nie porzucił marzeń o powrocie na „kontynent” i pokonaniu komunistów.

Tajwan, a w zasadzie Republika Chińska, stał się dla ChRL problemem. Już samo istnienie rządu Kuomintangu było postrzegane jako wyzwanie dla legitymizacji władzy KPCh. Przejęcie przez Pekin od Tajpej reprezentacji Chin w ONZ niewiele zmieniło. Problem został częściowo rozwiązany na arenie międzynarodowej, ale sedno sprawy pozostało – cały czas istnieje „ten drugi” rząd roszczący sobie pretensje do reprezentowania Chin.

Wypracowane przez komunistów rozwiązanie w rzeczywistości stworzyło kolejne problemy. W myśl polityki „jednych Chin”, to ChRL jest jedynym reprezentantem Chin, których częścią jest Tajwan. Tym sposobem powstanie jakiejkolwiek Republiki Tajwanu naruszyłoby integralność terytorialną państwa, ta zaś pozostaje jednym z fundamentów na których KPCh opiera legitymizację swojej władzy.


Front ideologiczny

To jednak tylko wierzchnia warstwa problemu. Żeby w pełni zrozumieć powody obsesji  przywództwa Chin na punkcie Tajwanu trzeba sięgnąć głębiej. W tym celu należy przyjrzeć się podstawom współczesnej chińskiej myśli strategicznej i tak jak definiuje ona zagrożenia. Trzeba zatem cofnąć się do przełomowego roku 1989.

W Polsce to data pierwszych po wojnie częściowo wolnych wyborów. W Europie Środkowej upadku komunizmu. A w Chinach? 4 czerwca gdy Polacy szli do urn, w Pekinie czołgi kończyły rozjeżdżać studentów żądających reform i demokratyzacji systemu politycznego. Trwające kilka tygodni protesty były dla kierownictwa KPCh szokiem. Ich skala i niechęć stacjonujących w stolicy oddziałów do rozprawy z protestującymi okazały się niemiłym zaskoczeniem. Trzeba było ściągnąć zaprawione w bojach jednostki znad granicy z Wietnamem. Sprawa nie ograniczała się do Pekinu. Protesty na mniejszą skalę odbywały się też w innych miastach.

Nie był to koniec szoku. Po masakrze na placu Tienanmen Chiny znalazły się w dyplomatycznej izolacji i zostały objęte sankcjami. Uwadze Pekinu nie umknęły też wydarzenia w Europie, Blok Wschodni sypał się. Trauma roku 1989 ukształtowała sposób w jaki chińskie przywództwo patrzy na świat. Uznano, że protesty studentów były dziełem „zewnętrznych sił” dążących do obalenia komunizmu w Chinach, a nie efektem zainicjowanej na początku lat 80. przez samą partię zaskakująco otwartej dyskusji nad reformą systemu. Po 1989 r, jak za czasów Mao, świat zewnętrzny stał się wrogi, zaś celem państw kapitalistycznych pod przywództwem Stanów Zjednoczonych zniszczenie KPCh.

Wprawdzie sankcje szybko zdjęto, ale niepokój pozostał. Niepokój tym większy, że sukces prowadzonej przez Waszyngton koalicji w Iraku w 1991 r., unaocznił słabość militarną Chin. Zdopingowało to Pekin do modernizacji sił zbrojnych. Z drugiej strony położenie ChRL w kształtującym się postzimnowojennym świecie uznano za najkorzystniejsze w dotychczasowej jej historii. Zagrożenie obcą inwazją, czy to amerykańską, rosyjską, czy nacjonalistów z Tajwanu stało się minimalne. Jedyne wojny z jakimi Chiny musiałyby się liczyć to lokalne konflikty na niewielką skalę.

Każde inne państwo byłoby zadowolone z takiej oceny, ale ChRL zwykłym państwem nie jest. To cały czas marksistowsko-leninowskie partia-państwo, które tymczasowo dopuściło elementy kapitalizmu, uznając że przyniesie to korzyści. Dlatego też w kalkulacjach strategicznych kluczowe jest nie powodzenie państwa, czy narodu, lecz utrzymanie władzy KPCh. Stąd też o ile sytuację geopolityczną uznano za wyjątkowo pomyślną, to głównego zagrożenia dla systemu upatrywano w sferze ideologicznej. Wszak jak dowiodły protesty z 1989 r. liberalna demokracja może być atrakcyjna dla Chińczyków, a to grozi obaleniem systemu, tak jak w państwach Bloku Wschodniego.

Działania na froncie ideologicznym wymagają innych środków niż np. w gospodarce. Od początku lat 90. zaczęto dążyć do ograniczenia kontaktu jaki Chińczycy mają z zachodnia kulturą, żeby wymienić chociaż cenzurowanie hollywoodzkich filmów, a następnie budowę własnego Internetu. Jako, że w obliczu globalizacji zaczęła rosnąć liczba cudzoziemców w Chinach i Chińczyków za granicą trzeba było podjąć dodatkowe środki zaradcze. W systemie oświaty postawiono na promocję agresywnego nacjonalizmu, prezentującego Zachód jako wroga, z kolei w oficjalnym przekazie zaczęto przedstawiać demokrację, prawa jednostki i rządy prawa jako niekompatybilne z chińską cywilizacją opartą na konfucjanizmie. Jasno zaznaczono ramy – Chiny vs. Zachód. Przy tej okazji skrzętnie pomijana się fakt, że KPCh samego Konfucjusza i jego następców traktuje bardzo wybiórczo, biorąc tylko to co zgadza się aktualną linią partii.

Tutaj na scenę wchodzi Tajwan. W trakcie zimnej wojny oba państwa chińskie z pozoru niewiele się różniły. ChRL była jednopartyjną dyktaturą komunistyczną, RCh jednopartyjną dyktaturą prawicową. Na kontynencie szalał czerwony terror, na wyspie w latach 1949-87 obowiązywał stan wojenny i szalał biały terror. Różnica była oczywiście w skali, ofiary KPCh liczy się w dziesiątkach, jeśli nie setkach milionów, Kuomintangu w dziesiątkach tysięcy. Czang Kaj-szek i jego następcy nigdy też nie wypracowali tak szerokiego i kompleksowego systemu inwigilacji społeczeństwa jak komuniści.

Tajwan tak samo jak Chiny zaczął otwierać się na świat pod koniec lat 70. i tutaj zaczynają się różnice, których efekty są widoczne do dzisiaj. Chiang Ching-kuo, syn i następca Czang Kaj-szeka, przeszedł drogą od szefa bezpieki do reformatora. Zainicjowane przez niego zmiany były dużo większe i śmielsze niż te wprowadzone w ChRL przez Deng Xiaopinga. To dzięki Chiangowi Tajwan mógł stać się jednym z azjatyckich tygrysów i potęgą w dziedzinie półprzewodników.

Na tym jednak nie koniec. Pod koniec lat 80., gdy efekty reform gospodarczych stawały się coraz bardziej widoczne Chiang i jego następca Teng Hui pozwolili na demokratyzację systemu politycznego. Finałem tego procesu były pierwsze wolne wybory prezydenckie w r. 1996, wygrane przez Tenga. Owo święto demokracji stało się jedną z przyczyn trzeciego kryzysu tajwańskiego. ChRL przeprowadziła wokół wyspy serię ćwiczeń wojskowych z użyciem pocisków balistycznych. Pekin chciał w ten sposób nie tylko zademonstrować swoje niezadowolenia, ale w miarę możliwości zablokować wybory, lub wpłynąć na ich wynik. Nie udało się tego osiągnąć, co gorsza interweniowały Stany Zjednoczone wprowadzając na wody wokół wyspy dwie grupy lotniskowców.

Co sprowokowało ChRL do takiej reakcji? Wszak Teng reprezentował Kuomintang również wówczas postulujący zjednoczenie na zasadzie „jeden kraj dwa systemy”. Klucz do zrozumienia postawy KPCh leży w sferze ideologicznej. Sukces tajwańskiej demokracji zadałby kłam linii partii głoszącej niekompatybilność konfucjanizmu i zachodnich idei.

Właśnie na tym kluczowym z punktu widzenia chińskiej teorii bezpieczeństwa odcinku KPCh poniosła całkowitą klęskę. Demokracja na Tajwanie nie dość, że przetrwała, to rozkwitła. Wprawdzie sami Tajwańczycy często narzekają na funkcjonowanie systemu politycznego. Jednak ubiegłoroczny sondaż Taiwan Foundation for Democracy wykazał, że zdaniem ok. 75% respondentów pomimo wszystkich problemów demokracja pozostaje najlepszym systemem. Według Economist Intelligence Unit Tajwan jest od lat najbardziej demokratycznym państwem w Azji, i plasuje się w pierwszej ósemce w skali świata, pod wieloma względami wypadając lepiej niż Stany Zjednoczone.

Podczas gdy Pekin wykorzystuje nowoczesne technologie do zacieśniania kontroli nad społeczeństwem, na Tajwanie służą one do zwiększania transparentności, wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego i budowy partnerskich relacji między władzą a obywatelami. Pod względem PKB per capita wyspa bije „kontynent” na głowę. Na Tajwanie to 32,3 tys. dolarów, a według parytetu siły nabywczej 72,5 tys. dolarów. W Chinach to odpowiednio 12,5 tys. i 23,4 tys. dolarów. Do tego na wyspie są mniejsze nierówności dochodów.

Dodajmy, że z braku kolektywizacji, rozkułaczania i innych atrakcji oferowanych przez komunizm, w jego chińskim wariancie z Rewolucją Kulturalną na czele, na Tajwanie przetrwało znacznie więcej elementów tradycyjnej kultury chińskiej. Nie tylko przetrwały, ale też ze względu na intensywne kontakty z Amerykanami ewoluowały tworząc nowe formy. Skłoniło to czeskiego socjologa Jiřego Krejčego do wystąpienia z hipotezą, że na Tajwanie, podobnie jak w Japonii, Korei Południowej i Hongkongu wykształcił się konfucjański (dalekowschodni) wariant cywilizacji praw człowieka (zachodniej), podczas gdy w Chinach powstała marksistowsko-leninowska mutacja cywilizacji konfucjańskiej.

Tajwan pokazuje, że wewnątrz systemu chińskiej cywilizacji istnieje alternatywa dla modelu lansowanego przez ChRL. Nie dość, że istnieje to jeszcze okazuje się dużo lepsza dla zwykłego człowieka. Dla KPCh to śmiertelne zagrożenie, które trzeba wyeliminować za wszelką cenę. Z tych samych powodów Hongkong musiał zostać spacyfikowany i poddany pełnej kontroli Pekinu.

Paweł Behrendt
Paweł Behrendt
analityk Instytutu Boyma, stały współpracownik portalu konflikty.pl i Nowej Konfederacji. Główne obszary zainteresowań: polityka zagraniczna i obronna Japonii oraz Chin, stosunki międzynarodowe i bezpieczeństwo w Azji Wschodniej, konflikty w Azji. Autor książek "Chińczycy grają w go" i "Korzenie niemieckich sukcesów w Azji" oraz kilkadziesięciu artykułów poświęconych historii i kwestiom bezpieczeństwa w Azji opublikowanych w prasie krajowej i zagranicznej.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!