DUDEK: Radziwiłłowie, Kuklinowscy i Kmicice

Jan Matejko, Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja

Słysząc to pan Zagłoba otrząsnął się ze zdumienia i wybuchnął:

– Pytajcie się go, jakie korupcje wziął od Szweda? Ile mu wyliczono? Co mu jeszcze

obiecano? Mości panowie, oto Judasz Iskariota! Bodajeś konał w rozpaczy! bodaj ród twój

wygasł! bodaj diabeł duszę z ciebie wywlókł… zdrajco! zdrajco! po trzykroć zdrajco!

Henryk Sienkiewicz, Potop

Ileż to razy fragment ten, najczęściej w nieco zmienionej wersji z filmowej adaptacji Jerzego Hoffmana, przypominano w internetowych dyskusjach ilekroć jakiś polityk lub samorządowiec ogłosił swoje przejście z jednej partii do drugiej. Nasilenie tego typu wolt tradycyjnie następuje na początku kampanii wyborczej w wyborach do Sejmu i Senatu. I tak wybrana z list SLD w 2019 roku Magdalena Pawłowska startuje w tych wyborach z ramienia PiS, a jej kolega w komitecie wyborczym z poprzedniej elekcji Andrzej Rozenek jest dziś kandydatem Koalicji Obywatelskiej. Kompanem Rozenka w KO będzie wybrany z listy PiS Michał Wypij, podczas gdy odwrotną drogę przeszedł wybrany z list KO Zbigniew Ajchler, dziś kandydat Prawa i Sprawiedliwości.

Podnosi się uzasadnione larum, rozumiane zarówno jako głos oburzenia, jak i wezwanie do broni. Choć większość Polaków łączy ponadpartyjne poczucie obrzydzenia do Sejmu i Senatu oraz pań i panów „lokatorów” tych izb, to uważamy, że zasługujemy na choć odrobinę uczciwości i ideowości w polityce.

Paradoksalnie, jedynym posłem który zachował się w takiej sytuacji honorowo był Janusz Palikot, który ogłaszając powstanie ruchu politycznego ze swoim imieniem w nazwie, złożył mandat poselski zdobyty z ramienia Platformy Obywatelskiej. Ot, jeszcze jedna ekstrawagancja kontrowersyjnego deputowanego.

Czy powinna ona stać się normą? Pokusą jest podnoszony niekiedy postulat, aby poseł zmieniający ugrupowanie w trakcie kadencji automatycznie tracił swoje miejsce w Sejmie. Postulat niepraktyczny, niekonstytucyjny i nierealny. Niepraktyczny, bo poseł łamiący dyscyplinę klubową – opozycyjny głosujący z rządem lub odwrotnie, po prostu zaczeka aż zostanie wykluczony z macierzystej formacji, a za to stracić mandatu by nie mógł, bo oddawałoby to pełnię władzy nad posłami liderom partii politycznych. Równie dobrze można by zaproponować, aby w Sejmie głosowali tylko partyjni przywódcy, oddający głosy za wszystkie zdobyte mandaty. Niekonstytucyjny, bo poseł pełni mandat wolny – nie wiążą go żadne instrukcje, a obietnice wyborcze co najwyżej w wymiarze moralnym. Nierealny z obu tych powodów. A ponadto, jest to postulat hipokryty.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Przypomnijmy sobie najgłośniejszą zdradę polityczną minionych lat, gdy nowo wybrany z listy Koalicji Obywatelskiej radny sejmiku śląskiego Wojciech Kałuża poparł kandydatów Prawa i Sprawiedliwości do zarządu województwa, odwracając tym samym niekorzystny dla PiS wynik wyborów i otrzymując stanowisko wicemarszałka. Motywacja, którą miało być „dobro regionu”, nie przekonała nikogo, a sam Kałuża stał się personifikacją zdrady, wywołując silne lokalne protesty i ogólnokrajowe oburzenie.

Sytuacja odwróciła się równo cztery lata później, gdy grupa radnych wybranych z list PiS dokonała ruchu w odwrotną stronę i w porozumieniu z KO, PSL i Lewicą pozbawiła swojej macierzystej partii władzy na Śląsku. Ci, którzy niebezpodstawnie odsądzali Kałużę od czci i wiary, uznali to nie za zdradę w drugą stronę, a za spóźniony triumf sprawiedliwości. Wszakże przywrócona została demokratyczna wola wyborców wyrażona w 2018 roku. Jednak gdy rok wcześniej wybrani z list list opozycji posłowie Łukasz Mejza i Zbigniew Ajchler podtrzymali zachwianą większość Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie, również uznano to za zdradę i przykład politycznej korupcji, mimo iż sytuacja była analogiczna.

Kto jest więc renegatem, a kto „nawróconym na dobro”? Z pomocą przychodzą nam archetypy, które odnaleźć można w drugiej części „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Temat zdrady i odkupienia uczynił wszakże noblista motywem przewodnim Potopu.

I tak, gdy polityk z partii przez nas nielubianej przechodzi do tej której kibicujemy, a przy tym wykazuje się gorliwością neofity w zwalczaniu dawnych kolegów i koleżanek, chętnie jawi nam się jako Andrzej Kmicic – łotr i hulaka, który przeszedł na „jasną stronę mocy” (przy okazji – zwrot ów nigdy w Gwiezdnych Wojnach nie pada, moc ma po prostu swoją ciemną stronę, tak jak księżyc niewidoczną). Im większy żar konwertyty na sprawę, im więcej krwi napsuje byłym towarzyszom broni – tym większa jego chwała u naszych.


CZYTAJ TAKŻE:

WARZECHA: Antypolacy i ojkofobi

OKRASKA: W obronie wspólnoty – ponad podziałami


Co innego, gdy ruch zachodzi w drugą stronę. Wtenczas ujawnia się powszechna u nas „moralność Kalego” – jak Kali zabrać posła, to dobrze. Źle, jak to Kalemu zabrać. Lubimy wtedy myśleć o zdrajcy jako o kimś pozbawionym nie tylko moralności, ale tożsamości w ogóle – nie o zdrajcy właściwie, a o najemniku, który służy tylko mamonie. Jak o pułkowniku Kuklinowskim – człowieku wykorzenionym, cyniku który nie zasługuje na lepsze określenia niż „łotr” i „bydlę”. Skoro zmienił partię „właściwą” na „niewłaściwą”, to nie mógł mieć przecież dobrych intencji, a zapewne także i światopoglądu, który cynikom jest li tylko balastem.

Zupełnie inaczej jednak myślą o sobie bohaterowie niniejszego tekstu – lokatorzy z Wiejskiej. Oni zawsze zmieniają barwy partyjne dla wielkiej sprawy tak, jak Janusz Radziwiłł zdradził Koronę dla Szweda, rzekomo w imię swojej geopolitycznej wizji (na kartach powieści, gdzie został przedstawiony czysto negatywnie, historia prawdziwa była bardziej zawiła). Tylko nielicznych stać na cynizm właściwy jego bratu stryjecznemu, owemu chercheur de noises Bogusławowi, który za jedyną wielką ideę miał siebie samego, swój interes i swoją sławę.

Wracając do pytania – kogo reprezentuje polityk w zgromadzeniu kolegialnym takim jak Sejm lub sejmik województwa? Carl Schmitt w wydanej sto lat temu „Duchowej i historycznej sytuacji dzisiejszego parlamentaryzmu” przywoływał przywódcę angielskich lewellerów doby wojny domowej – Lilburne’a, postulującego aby tworzenie prawa było przywilejem zagwarantowanym ludziom „dobrym z natury”. Wiedząc, że ludzie bez wyjątku są z natury grzeszni i ułomni stwierdzam, że politycy reprezentują i nas i siebie samych, ze wszystkimi naszymi wadami. Nie ma innej recepty, jak w duchu drugiego listu do Koryntian być w Chrystusie, stawać się stworzeniem nowym, wzrastać w uświęceniu.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Jakub Dudek
Jakub Dudek
Publicysta, bloger, obserwator i komentator życia publicznego

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!