OKRASKA: W obronie wspólnoty – ponad podziałami

Spo?ecze?stwu, narodowi, dobru wspólnemu i pomniejszym wymiarom ?ycia zbiorowego zagra?aj? liberalno-indywidualistyczni lewicowcy i liberalno-indywidualistyczni prawicowcy, nawet je?li robi? to na odmiennych p?aszczyznach.

Od niedawna w Stanach Zjednoczonych ukazuje si? intelektualne czasopismo „Compact”. Na jego ?amach spotykaj? si? konserwatywno-religijni prawicowcy z marksistami, a obok tekstów autorów katolickiego periodyku „First Things” znajdziemy opinie Slavoja Žižka. W autoprezentacji tej inicjatywy przeczytamy m.in. o „labor populism”. A tak?e znamienne samookre?lenie: „against a libertine left and a libertarian right”.

Znakomicie uchwycono w tym ostatnim zwrocie zasadniczy rys naszych czasów. To, ?e nie ma jednej lewicy i jednej prawicy, lecz s? indywidualistyczne oraz wspólnotowe od?amy obu tych opcji. I ?e to w?a?nie opozycja indywidualizm kontra wspólnota stanowi kluczow? o? podzia?u. Spo?ecze?stwu, narodowi, dobru wspólnemu i pomniejszym wymiarom ?ycia zbiorowego zagra?aj? liberalno-indywidualistyczni lewicowcy i liberalno-indywidualistyczni prawicowcy, nawet je?li robi? to na odmiennych p?aszczyznach.

Nie jest to oczywi?cie nowatorskie zdefiniowanie podzia?u. Takich ?rodowisk intelektualnych by?o wiele. Najbardziej spo?ród nich znany wspó?cze?nie jest komunitarianizm, w pewnym momencie do?? zauwa?alny w debacie, ale zarazem niezbyt wychodz?cy poza ?wiat idei i sporów intelektualnych. Wi?cej by?o praktycznych masowych inicjatyw, w których na ró?ne sposoby ??czy?y si? i dope?nia?y warto?ci pochodz?ce z teoretycznie odmiennych porz?dków. Czy we?miemy europejsk? chadecj?, która si?ga?a tak?e po rozwi?zania socjalne nierzadko bliskie my?leniu lewicowemu, czy latynoameryka?skie lewice narodowo-patriotyczne (boliwaria?skie), czy przedthatcherowski socjal-konserwatyzm Torysów, czy socjalnacjonalizm krajów arabskich, czy wiele innych takich zjawisk.

Swoboda przeciwko ?yciu i bezpiecze?stwu

Spór indywidualistów ze wspólnotowcami coraz mocniej dotyczy „tu i teraz” oraz samej funkcjonalno?ci pa?stw i kondycji ?ycia zbiorowego. Tak?e w Polsce. U nas wymowne pod tym wzgl?dem by?y trzy niedawne wydarzenia publiczne.

Pierwszy stanowi?a pandemia koronawirusa oraz towarzysz?cy jej spór o to, czy wa?niejsze jest zdrowie publiczne i ochrona s?abszych cz?onków spo?ecze?stwa, czy swoboda konsumentów oraz interesy biznesu. Dzisiaj wiemy ju? z bada? naukowych, ?e np. tylko jedno poluzowanie obostrze? w lutym 2021 w szczycie sezonu narciarskiego oznacza?o 130 tys. nowych zachorowa? oraz 3600 nadmiarowych zgonów. Sta?o si? tak, cho? na pomoc przedsi?biorcom wydano z bud?etu w krótkim czasie kwoty gigantyczne.

Innym, mniej drastycznym, przypadkiem by?y og?oszone niedawno zamiary wprowadzenia krótkich przeszkole? wojskowych, do?? oczywiste w sytuacji wojny w s?siednim kraju. Odpowiedzi? by?a istna histeria. Nagle okaza?o si?, ?e zdrowi, m?odzi prawicowi m??czy?ni, obwieszeni i wytatuowani motywami wykl?tych, powsta?ców i husarzy, ale tak?e wielu ludzi lewicy wyg?aszaj?cych teoretyczne frazesy o solidarno?ci i wspólnocie, nie maj? ochoty nawet na krótki sprawdzian czy nauk? podstawowych umiej?tno?ci bojowych. Bo firma, dziecko, wakacje, kariera, interesy, cokolwiek, co okre?la indywidualne widzimisi?, ch?ci i preferencje oraz plany niewykraczaj?ce poza w?ski horyzont jednostek. Dowiedzieli?my si?, ?e stosunek wielu takich osób do pa?stwa i wspólnoty jest czysto kontraktowy. A w?a?ciwie transakcyjny: „p?ac? przecie? podatki na armi? zawodow?, wi?c czego jeszcze chc? ode mnie?”.

Trzeci? z takich spraw s? wprowadzone niedawno w Polsce, na wzór wielu innych krajów, przepisy dotycz?ce ruchu drogowego, korzystne dla jego s?abszych uczestników. W powi?zaniu z podniesieniem mandatów szybko da?y spodziewany efekt – spadek zgonów w?ród pieszych ofiar wypadków. I znowu okaza?o si?, ?e czubek w?asnego nosa, czyli prawo kierowców do szybkiej, aroganckiej i nieostro?nej jazdy, przegrywa z namacaln? ochron? ludzkiego ?ycia, z ocaleniem wielu istnie?.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Co si? ??czy, a co dzieli

Tego rodzaju sprzeczne postawy coraz cz??ciej ukazuj? w nowym ?wietle dotychczasowe podzia?y. Coraz mocniej wybrzmiewa spór wspólnotowców z indywidualistami, przekraczaj?c w ró?nych kwestiach podzia?y na osi lewica-prawica. Nie zawsze jest on ?atwy do uchwycenia, gdy? cz??? „libertine left” i „libertarian right” si?ga czasami tak?e po frazes wspólnotowy, jak lewica odwo?uj?ca si? do „modelu skandynawskiego” czy prawica mówi?ca o narodzie. W konkretnych sprawach jednak okazuje si?, ?e chodzi o jednostk? i jej widzimisi?, o wspólnotowo?? jedynie deklaratywn? czy opart? na chwilowym interesie lub kaprysie, albo konstruowan? dowolnie, sztucznie i bez uwzgl?dnienia tego, co ludzi faktycznie spaja.

Chcia?bym si? przyjrze? kilku takim p?aszczyznom porozumie? – realnym lub potencjalnym, praktycznym lub intelektualnym. Bez roszczenia pretensji do stworzenia ostatecznej ich listy. A tak?e, co warto podkre?li?, bez roztaczania wizji sielankowego zjednoczenia i wspó?pracy. Taka wizja by?aby fa?szywa nie tylko w obliczu wielodekadowych sporów i podzia?ów zwi?zanych z ugruntowanymi teoriami, etykietkami i sztandarami, nierzadko sprowadzaj?cymi wybory i postawy polityczne do plemiennych odruchów czy wr?cz reakcji podobnych do psów Paw?owa. Równie? z uwagi na fakt, ?e perspektywa wspólnotowa nie musi mie? jednorodnego charakteru i mo?e w konkretnych sprawach prowadzi? do odmiennych postaw. We?my cho?by budz?c? mnóstwo kontrowersji kwesti? ochrony ?ycia od momentu zap?odnienia. Zarówno cz??? prawicy, jak i lewicy przyjmuj?cych rzetelnie perspektyw? wspólnotow?, b?d? w tej konkretnej sprawie zajmowa?y stanowiska zupe?nie odmienne w kwestii praktycznej. I nie dlatego, ?e ulegaj? wzajemnie przypisywanym sobie z?ym intencjom, takim jak „patriarchalna ch?? kontroli kobiet” czy „wygodnictwo i permisywizm”.

Spór moralny czy ideologiczny jest oczywisty i niemo?liwy do ca?kowitego wykorzenienia nawet przy podobnej perspektywie dotycz?cej ogl?du ?ycia zbiorowego. Nie b?dzie zatem ca?kowitej jedno?ci. Mo?e by? natomiast cz?stkowa. W innych kwestiach – i wobec wspólnego wroga.

 

Podstawowa komórka spo?eczna

Chyba najbardziej oczywist? p?aszczyzn? takiej wspó?pracy mo?e by? polityka prorodzinna. Czy uznamy dzietno?? za zbiorow? i jednostkow? korzy??, czy jedynie za fakt spo?eczny, widzimy, ?e niezale?nie od rozmaitych przeobra?e? kulturowych jest to postawa mniej lub bardziej powszechna, a sama rodzina wci?? pozostaje wa?n? mikrostruktur? ?ycia zbiorowego. Oznacza to zatem konieczno?? d??e? do zapewnienia dobrych warunków dla realizacji takich postaw.

Mo?emy z du?? doz? pewno?ci powiedzie?, ?e dzietno?? zale?y zarówno od „idei”, jak i od „materii”. ?aden z tych czynników nie dzia?a w pojedynk? w naszej cz??ci ?wiata i na europejskim poziomie rozwoju. Nie wystarczy sama polityka socjalna i/lub instytucjonalna, bo gdyby wystarczy?a, to demograficznym potentatem by?yby np. Niemcy, maj?ce jednak niski poziom urodze?. Nie wystarczy te? samo moralizowanie i deklamowanie o „warto?ciach rodzinnych”, bo nie jest ?adnym przypadkiem, ?e s?siaduj?ce z nami Czechy, kraj o wiele bardziej liberalny, ateistyczny, z legaln? aborcj? itp., ma znacznie wy?szy przyrost naturalny ni? Polska, a w dodatku odwróci? negatywne tendencje konsekwentn? i celow? polityk? publiczn?, obejmuj?c? m.in. regularne wsparcie finansowe rodzin z dzie?mi, d?ugi i hojnie p?atny urlop wychowawczy, u?atwienia w pracy kobiet na cz??? etatu itp. W dodatku realizowan? w realiach wieloletniego niskiego bezrobocia, niez?ych pensji, stabilnego zatrudnienia i lepszej ni? w Polsce sytuacji lokalowej.   

Dlatego potrzebujemy pewnych pozytywnych wzorców i ich promocji oraz wskazywania na warto?? nieindywidualistycznego stylu ?ycia. Ale przede wszystkim potrzebujemy materialnego zaplecza realizacji takich postaw.

Wspólnotowe lewica i prawica mog?yby znale?? porozumienie na gruncie masowego publicznego (czy prywatno-publicznego) budownictwa mieszkaniowego w formule non profit lub bez coraz bardziej szalonych mar? komercyjnych, w modelu niedrogiego wieloletniego najmu czy stopniowego dochodzenia do w?asno?ci.

Zapewni?oby to podstawy materialne ?ycia rodzinnego i wzrostu dzietno?ci, ale tak?e da?o du?y impuls gospodarczo-rozwojowy. A przy tym pozwoli?oby tworzy? przestrze? i tkank? urbanizacyjn? bez narastaj?cych patologii deweloperskich, takich jak oddalenie osiedli od centrum, fatalne planowanie przestrzenne, brak transportu zbiorowego i placówek u?yteczno?ci publicznej, dewastacja zieleni i „betonoza” itp.

Inne rozwi?zania to cho?by dzia?ania na rzecz stabilizacji zatrudnienia (likwidacja umów ?mieciowych jako podstawowego ?ród?a dochodów) czy ochrony i wsparcia kobiet-matek na rynku pracy (u?atwienia dla pracy niepe?noetatowej, realny wymóg mo?liwo?ci powrotu do tej samej pracy po urlopie macierzy?skim, dzi? nagminnie obchodzony przez zatrudniaj?cych) itp.


PRZECZYTAJ: MACIEJEWSKA: „Jestem cudem. Czy jeszcze o tym pami?tasz?” Polemika z rodzicielsk? martyrologi?


Zielone dobro wspólne

Inn? z p?aszczyzn takiej wspó?pracy mo?e by? ekologia. Cho? obecnie prawica cz?sto zajmuje postawy antyekologiczne, to w?a?nie ona nale?a?a do prekursorów ochrony przyrody i ?rodowiska. Takie warto?ci s? wprost powi?zane z patriotyzmem i ochron? dziedzictwa – dana zbiorowo??, jej etos i kultura, kszta?towa?y si? w okre?lonym otoczeniu przyrodniczym, a ono samo wp?ywa?o mocno cho?by na klasyczne dzie?a literatury i kultury (np. Tatry). Krajobraz jest cz??ci? dziedzictwa zarówno kulturowego, jak i przyrodniczego.

Ale nie chodzi tylko o kwestie symboliczne, niekonkretne. Zasoby przyrodnicze i rozs?dne gospodarowanie nimi s? tak?e cz??ci? polityki na rzecz suwerenno?ci i bezpiecze?stwa narodowego. Tylko w modelu (neo)kolonialnym kraje zajmuj? si? eksploatacj? w?asnego terytorium i jego zasobów w imi? interesów zagranicznych koncernów, miejscowych eksporterów produktów niskoprzetworzonych czy odleg?ych importerów jego surowców. Tak jest cho?by z polsk? polityk? le?n? – nasilone i dokonywane w cennych obszarach wycinki drzew odbywaj? si? w znacznej mierze na potrzeby gigantów typu Ikea, rodzimego prywatnego przemys?u drzewnego czy meblarskiego (które sporo produkcji eksportuj?) lub odbiorców z Chin. Eksploatacja krajowych zasobów, nieodtwarzalnych lub mo?liwych do odtworzenia tylko w d?ugiej perspektywie czasowej, jest krótkowzroczna i ca?o?ciowo zuba?aj?ca ojczyzn?. Nawet je?li w zamian otrzymujemy dora?ny zysk, zreszt? trafiaj?cy albo do sektora prywatnego, albo do publicznego podmiotu pozostaj?cego poza realn? kontrol? spo?eczn?. Takie pozbywanie si? zasobów jest ryzykowne tak?e na gruncie bardziej przyziemnym – wobec gro?by zerwania ?a?cuchów dostaw, z którym mieli?my do czynienia np. w pandemii z wieloma produktami z Chin czy z no?nikami energii po napa?ci Rosji na Ukrain?.

Dewastacja przyrody ma tak?e wymiar dotycz?cy zdrowia publicznego, gdy? niszczenie zieleni miejskiej, intensywne „chemiczne” rolnictwo (a raczej agrobiznes), nasilona motoryzacja indywidualna i jej skutki (spaliny, ha?as) odbijaj? si? na fizycznej kondycji populacji.

Lewicowców nie trzeba obecnie przekonywa? do ekologii. Ale we wspólnotowych od?amach tego nurtu mo?na dostrzec niezadowolenie z tego, jak wygl?da cz??? liberalno-mainstreamowej polityki ekologicznej. Coraz bardziej technokratycznej, powi?zanej z politycznym i biznesowym establishmentem (a to on doprowadzi? do obecnego stanu ?rodowiska), realizowanej odgórnie przez ponadnarodowe organizacje przypominaj?ce korporacje itp.

Z kolei jednym z mechanizmów przeciwdzia?ania zmianom klimatycznym nie jest drastyczne uci?cie emisji bogaczom czy krajom najbardziej ?yj?cym ponad stan, lecz nielicz?ca si? z realiami polityka antyprzemys?owa, w naszej cz??ci ?wiata wyznaczana strategiami ca?ej Unii Europejskiej, bez dostatecznego uwzgl?dniania specyfiki krajowej. W efekcie gro??ca wielu miejscom pracy, w tym w spo?eczno?ciach ju? dotkni?tych op?akanymi skutkami dezindustrializacji.

Cz??? lewicowców wyra?a tak?e rozczarowanie zaw?aszczeniem ekologii przez ?rodowiska liberalne, które nadaj? jej rys indywidualistycznych i skrajnie nieskutecznych „wyborów konsumenckich” zamiast zmian systemowych. Mody w rodzaju zero waste czy moralizowanie dotycz?ce u?ywania plastikowych s?omek do napojów maj? si? nijak do konsumpcjonizmu i braku systemowych regulacji. Jest to po??czenie ??dania swoistej ?wieckiej ascezy z abdykacj? w sferze polityki publicznej, co oznacza przerzucenie nie tylko skutków dewastacji ?rodowiska, ale i kosztów tego procederu na s?abszych. Wida? to cho?by w przypadku gospodarki odpadami – prywatne podmioty zarabiaj? na wytwarzaniu ogromu opakowa? i sprzedawaniu produktów w nich, ale koszty utylizacji ponosz? konsumenci i spo?eczno?ci lokalne. I to dwukrotnie: raz, gdy nabywamy produkty z wliczon? cen? opakowania, a nast?pnie p?ac?c coraz wy?sze stawki za utylizowanie rosn?cej ilo?ci odpadów komunalnych.

Ekologia w duchu wspólnotowym, rozwi?za? publicznych, dostosowana do polskich realiów, chroni?ca lokalne zasoby i dziedzictwo przyrodnicze, mog?aby po??czy? obie grupy. Nale?a?oby zwi?ksza? powierzchni? obszarów chronionych, wprowadzi? system oszcz?dnego gospodarowania surowcami i minimalizowania odpadów, odej?? w le?nictwie od prymatu funkcji produkcyjno-komercyjnych na rzecz znacznie wi?kszego znaczenia roli ochronnej, wspiera? ekologiczny transport (komunikacja zbiorowa zamiast indywidualnej, przewóz towarów kolej? zamiast TIRami) itp.


POS?UCHAJ: [PODCAST] Sorry, taki mamy klimat? O apokalipsie, hipokryzji i zielonej rewolucji.

POS?UCHAJ: [PODCAST] Miasto kontra region. O polskim chaosie przestrzennym | Bartosz Brzyski | ?ukasz Zaborowski


Neokolonia

Kolejny temat, który przy odrobinie dobrej woli móg?by zaowocowa? porozumieniem ponad podzia?ami, dotyczy kszta?tu krajowej gospodarki i sytuacji w?asno?ciowej w niej. Jest ona w sporej mierze zdominowana przez wielkich zagranicznych graczy. Dzieje si? tak szczególnie w sektorach bardzo rentownych czy tych, w których dzika prywatyzacja pozwoli?a przejmowa? rynek przy nak?adach ?miesznych z punktu widzenia globalnych gigantów. Oznacza to, ?e spora cz??? podatków oraz renty zysku opuszcza Polsk?, a w sytuacjach kryzysowych jeste?my zale?ni od kaprysów i polityk kreowanych w odleg?ych miejscach i bez ogl?dania si? na nasze korzy?ci (miejsca pracy, wp?ywy do bud?etu, miejscowi kooperanci itp.).

W cz??ci bran? oznacza to oligopolizacj? rynku i uzale?nienie lokalnych dostawców od kilku podmiotów. Wida? to dobrze na przyk?adzie sieci handlowych, dokonuj?cych ekspansji kosztem drobnego handlu, wytwórczo?ci czy jako?ci wyrobów (przy takiej skali dzia?ania podmiotów handlowych mog? przetrwa? tylko masowi producenci byle czego). Ma to równie? mniej oczywisty i niewymierny wp?yw na swoist? akulturacj? Polaków i innych nacji wzgl?dem ujednoliconej globalnej kultury i stylów ?ycia.

Nawet pewne korzy?ci, jak modernizacja przemys?u czy lepsze standardy zatrudnienia, s? chwiejne, po?owiczne czy w?tpliwe. Ju? wkrótce to zagraniczni giganci b?d? przodowa? w automatyzacji i zastosowaniu AI w imi? zwi?kszania w?asnych zysków, ale kosztem zwolnie? z pracy, tak?e w bran?ach, gdzie istnieje oligopol wielkich firm zagranicznych. Jako takim, cho? dalekim od idea?u warunkom pracy w zagranicznych korporacjach biurowo-us?ugowych towarzyszy nierzadko brutalny wyzysk w podmiotach maj?cych w Polsce pseudoprzemys?owe montownie czy zak?ady produkcji prostych wyrobów, szczególnie te usytuowane w miejscowo?ciach i regionach dalekich od prosperity i niskiego bezrobocia znanych z zamo?nych metropolii. „Inwestycj? zagraniczn?” cz??ciej ni? sto?eczna korporacja IT z jej „owocowymi czwartkami” bywa Amazon z jego wyzyskiem i ultrakontrol?…

Prawica wspólnotowa powinna dostrzec zagro?enia zwi?zane z takim modelem. Dotycz? one m.in. suwerenno?ci, wewn?trzsterowno?ci, pu?apki ?redniego dochodu, drena?u finansowego, rozwoju podporz?dkowanego nie interesom gospodarczym kraju i jego obywatelom, lecz prywatnemu zyskowi, dora?nym korzy?ciom czy samej strukturze w?asno?ci zdominowanej przez zagraniczny kapita?. Wida? to ?wietnie obecnie, gdy Grupa ?ywiec (jeden z trzech piwowarskich gigantów w kraju, nale??ca do koncernu Heineken) postanowi?a zamkn?? browaru w Le?ajsku – po tym, gdy wcze?niej likwidowa?a inne zak?ady – a prawica konfederacka tkwi w stanie swoistej schizofrenii, próbuj?c broni? miejsc pracy i „narodowej gospodarki”, a zarazem obserwuj?c, jak prywatny koncern robi w praktyce ze swoj? w?asno?ci? to, co w teorii zalecali Korwin i spó?ka, czyli swobodnie ni? dysponuje, a? do zgruzowania, bo przecie? mo?e.  

Równie? lewica wspólnotowa powinna zwróci? uwag? na zagro?enia nie tylko czysto antypracownicze, ale tak?e zwi?zane z neokolonialn? eksploatacj? kraju i jego zasobów, koncentracj? maj?tku i w?adzy ekonomicznej w r?kach nielicznych, prymatem logiki korzy?ci globalnego systemu kapitalistycznego i jego potentatów ponad interesem spo?eczno?ci krajowych, ujednoliceniem oferty kosztem ró?norodno?ci produkcji lokalnej (a wi?c bardziej ekologicznej, gdyby obliczy? jej tzw. ?lad w?glowy zwi?zany z transportem towarów na du?e odleg?o?ci), niszczeniem rozs?dnego sposobu gospodarowania (cho?by rozwój gigantycznych monokultur rolnych czy wielkich chlewni na wsi, nale??cych lub zwi?zanych kontraktami z wielkimi koncernami, kosztem drobnych i ?rednich gospodarstw) czy niewspó?miern? pot?g? wielkich firm wobec przedstawicielstw pracowniczych, spo?eczno?ci lokalnych, a nawet centralnych demokratycznych w?adz publicznych.

Na takim gruncie mog?aby wyrasta? wspó?praca. Jej filarami mog?yby by? rozwi?zania i korzy?ci wa?ne dla obu tych obozów, wymagaj?ce pewnych kompromisów. Prawica musia?aby si? zgodzi? na rozszerzanie praw pracowniczych i niezast?powanie wielkich koncernów modelem „januszo-biznesowym”. Lewica musia?aby uwzgl?dni? preferencyjne traktowanie biznesu mniejszego, lokalnego i rodzimego kosztem zagranicznych gigantów (cho?by w sferze podatkowej czy sk?adkowej – obni?enie obci??e? jednym, ale zwi?kszenie drugim). Nale?a?oby wspólnie zaostrzy? kurs wobec najwi?kszych graczy globalnego kapita?u, w tym tych o niskiej realnej produktywno?ci i niewielkim sensie spo?ecznym, jak cho?by platformy cyfrowe, sektor reklamowy, „?mieciarskie” media itp. Obie strony mog?yby tak?e wypracowa? kompromis w zakresie nierynkowych form dzia?alno?ci gospodarczej – preferencji dla spó?dzielczo?ci, spó?ek komunalnych, „ekonomii spo?ecznej” (us?ugi ?wiadczone w formule non profit, ale wa?ne lokalnie i zostawiaj?ce dochody w kraju). Warto by?oby pomy?le? o wsparciu biznesu prywatnego, ale maj?cego wa?ne walory spo?eczne i ekologiczne, jak lokalne targowiska, drobne gospodarstwa rolne, przedsi?biorstwa „zielonej” gospodarki itp.  


POS?UCHAJ: [PODCAST] Popkultura – nowy socrealizm? | Kita | Pilawa | Maciejewski

POS?UCHAJ: [PODCAST] Czy powinni?my si? ba? technologii, a mo?e ich w?a?cicieli? | Brzyski | Paszcza


Otwarte granice – marne obietnice

Lewic? i prawic? o obliczach wspólnotowych mog?aby te? po??czy? inna od dominuj?cej wizja migracji. Ochrona w?asnego rynku pracy nie musi oznacza? szowinizmu, ale dba?o?? o stabilne dochody pracowników-rodaków i spo?eczno?ci lokalnych, przeciwstawion? procesom masowych imigracji i emigracji w interesie wielkiego kapita?u i dokonuj?cym si? w oparciu o proceder drena?u si?y roboczej przez kraje zamo?ne. Chaotyczne, „wolno?ciowe”, indywidualistyczne fale migracyjne s?u?? g?ównie kapita?owi, nie pracy. Wskazuj? na to nawet opinie cz??ci lewicowych ekonomistów, którzy podkre?laj?, ?e przy wyst?powaniu pewnych ogólnych korzy?ci gospodarczych z migracji (có? wszak?e dla faktycznego lewicowca oznacza „korzy?? gospodarki” bez uwzgl?dnienia, które konkretnie grupy i klasy spo?eczne s? ich beneficjentami?), mo?e ona pogarsza? ca?o?ciowo lub na pewien okres los s?abszych grup pracowniczych i spo?eczno?ci „tubylców”. Sens „otwartych granic” podwa?aj? z lewicowej perspektywy ju? nawet osoby z obecnej lewicowej elity intelektualnej. Obiektywnie negatywny w?asny wp?yw widz? nawet sami migranci o lewicowych pogl?dach, zdaj?c sobie spraw?, ?e pe?ni? rol? dumpingow? w kwestii kosztów pracy i obni?aj? standardy zatrudnienia w krajach niemacierzystych.

Takiemu stanowisku prawica wspólnotowa powinna wyj?? naprzeciw, rezygnuj?c nie tylko z doktrynalnej ksenofobii, ale przede wszystkim z hipokryzji, wedle której przybycie migrantów do nas jest z?e, ale ju? Polakom-migrantom nie nale?y stawia? ?adnych obostrze?, je?li tylko jest to w ich indywidualnym interesie. Uznaniu, ?e kraj ma prawo kszta?towa? polityk? migracyjn?, powinno towarzyszy? przekonanie, ?e owszem, ale ka?dy kraj i tak?e wobec migrantów z Polski. ?e o rodaków musimy zadba? sami, zamiast traktowa? emigracj? zarobkow? jako wentyl bezpiecze?stwa w czasach dekoniunktury czy wysokiego bezrobocia.

Wspólnym mianownikiem mog?oby by? uznanie, ?e migracje nie s? ca?kowicie mo?liwe do zatrzymania. Powinny by? jednak limitowane i kontrolowane w interesie spo?ecznym nie tylko przez pa?stwo, ale tak?e np. przez zwi?zki zawodowe, spo?eczno?ci lokalne czy tematyczne dzia?y Pa?stwowej Inspekcji Pracy. Tak, aby ten proces dokonywa? si? bez szkód dla miejscowych pracowników i spo?eczno?ci, ale tak?e bez krzywdzenia i wyzysku przyjezdnych.

Miejsce ?mieci jest w ?mietniku

Obie opcje mog?yby si? spotka? nawet na gruncie moralno-obyczajowym, co jeszcze dekad? temu brzmia?o jak zupe?ne political fiction. Przesta?o tak brzmie?, gdy indywidualistyczny od?am lewicy zacz?? wraz z libera?ami, wielkimi mediami itp. normalizowa? takie postawy jak prostytucja, hard porno (i w?a?ciwie niekontrolowany i nielimitowany dost?p do niego, w tym przez nieletnich konsumentów), seksualizacja kolejnych postaw i sfer ?ycia. Wszystko to w duchu aprobaty „samorealizacji”, jednostkowych wyborów, rzekomego „wyzwolenia” w ramach kapitalizmu, traktowania takich sfer ?ycia jako zwyk?ego towaru czy us?ugi jak ka?da inna. Oczywi?cie jest to bardzo korzystne dla sex-biznesu, którego obroty s? liczone w wielu milionach.

Takie zjawiska s? krytykowane nie tylko, jak zwykle, przez spor? cz??? prawicy, ale tak?e coraz cz??ciej przez niektóre ?rodowiska lewicowe i feministyczne. Zwracaj? one uwag? na masowy charakter eksploatacji kobiet i odbieranie im godno?ci, post?puj?c? brutalizacj? przekazów pornograficznych, promowanie zupe?nie fa?szywego obrazu seksualno?ci, kreowanie wizerunku tego „biznesu” jako jednego z wielu i wci?ganie w jego zasi?g m?odych nie?wiadomych kobiet, spo?eczne i zdrowotne skutki tego procederu, uzale?nienie od pornografii i jej wp?yw na kszta?towanie psychiki ludzi m?odych itp.

Taka krytyka mog?aby po??czy? wspólnotowe opcje lewicy i prawicy. Niekoniecznie tylko w ograniczonych dzia?aniach punktowych, ale wr?cz stawiaj?c w centrum debaty pytanie o delegalizacj? i penalizowanie wielu takich zjawisk, ich spo?eczn? szkodliwo?? i zb?dno??, a tak?e prymat interesu zbiorowego w tej kwestii nad splotem indywidualistycznych patologii z wielomilionowymi zyskami najbardziej zdegenerowanych od?amów biznesu.


PRZECZYTAJ:

MICHA? KU?: Wojna z p?ci? w pó?nej nowoczesno?ci. Stare herezje w t?czowych buk?akach.

KACPER KITA: W obronie wojny kulturowej


G?owy w rozsypce

Podobnie dzieje si? z refleksjami dotycz?cymi szerszego wymiaru wspó?czesnej hiperkonsumpcji, szkodliwych mód kulturowych, problematyki cyber-uzale?nie? oraz spo?ecznych, ekologicznych i psychicznych skutków takich postaw. Poczynaj?c od kruszenia si? wi?zi spo?ecznych, przez zapa?? poczucia w?asnej warto?ci (kultura nieustannego cyber-oceniania ludzi m?odych, g?ównie pod k?tem estetyczno-wizualnym i mo?no?ci uczestnictwa w konsumpcji nietanich dóbr) czy uzale?nienia od internetu i mediów spo?eczno?ciowych, a ko?cz?c na gigantycznym marnotrawstwie zasobów i energii na nieustanne dzia?anie machiny, która oferuje niewiele korzy?ci spo?ecznych.

Wi??e si? z tym np. rosn?ca presja psychiczna i wzrost skali osób nieradz?cych sobie z tym problemem. A co za tym idzie, znaczny wzrost zaburze? psychicznych, którego skali nie da si? wyja?ni? wy??cznie lepszym diagnozowaniem i zmniejszeniem l?ku przed spo?ecznym odbiorem takich przypad?o?ci. Ro?nie te? skala prób samobójczych w?ród ludzi m?odych. A tak?e konsumpcji lekarstw na rozmaite dolegliwo?ci psychiczne, których to ?rodków powa?ne skutki uboczne s? coraz cz??ciej wskazywane przez autorów bada?.

W tej kwestii trudniej o wskazanie ?rodków zaradczych, gdy? s? to zjawiska stosunkowo ?wie?e i niezbyt dobrze zbadane, ale wida? ju?, ?e wspólnotowe od?amy lewicy i prawicy zapewne znajd? punkty zbie?ne w krytyce podej?cia indywidualistycznego i czysto terapeutyczno-farmakologicznego, realizowanego w logice urynkowienia ochrony zdrowia i komercjalizacji produkcji i sprzeda?y lekarstw (co oznacza przynajmniej cz??ciowy prymat d??e? do zysku nad rozpoznaniem dzia?a? najlepszych z punktu widzenia kondycji jednostek i zbiorowo?ci).   

 

Techno-terror

Sfera nowoczesnych technologii i ?rodków komunikacji oraz ich skutków spo?ecznych ma zreszt? szerszy wymiar. Dzi? ju? wprost zapowiadane s? rozliczne ryzyka zwi?zane z upowszechnieniem sztucznej inteligencji nie tylko w sferze produkcji zautomatyzowanej, ale tak?e w dziedzinie „twórczo?ci” i „kreatywno?ci”. Rodzi to wyzwania zwi?zane zarówno z pogorszeniem pozycji adeptów wielu zawodów, jak równie? z „centralizacj?” ?róde? informacji i kontrol? nad nimi, tak?e kontrol? w?a?cicielsk?.

W przypadku mediów spo?eczno?ciowych widzimy ju? dzisiaj arbitralne decyzje cenzorskie wielkiego monopolistycznego biznesu wobec wspó?czesnego odpowiednika agory. A tak?e znacznie bardziej wielkoskalowe i zupe?nie niejawne i niejasne manipulacje dotycz?ce sterowania nasz? uwag? i tre?ciami, do których mamy dost?p. Wyra?a si? to np. w nieustannych zmianach algorytmów odpowiedzialnych za to, co, jak i kiedy do nas dociera spo?ród wielu przekazów, ??cznie z tymi, które ?wiadomie, dobrowolnie i ch?tnie zamierzali?my ?ledzi?.

W tych sferach wspólnotowe lewica i prawica tak?e powinny szuka? pól wspó?pracy. Mog?aby ona obejmowa? demonopolizacj? mediów spo?eczno?ciowych i ich „rozbicie” na mniejsze podmioty, jawno?? mechanizmów algorytmów i prawo spo?ecze?stwa do ich zmiany, zakaz arbitralnej cenzury/blokady tre?ci/osób i ustanowienie publicznych cia? rozjemczych, szybkie interwencje instytucji publicznych w przypadku du?ych i niekonsultowanych zmian ze strony w?a?cicieli takich kana?ów komunikacji (z prerogatyw? wstrzymania zmian do czasu wyja?nienia przez firm?) itp. W sferze materialnej natomiast takie cho?by rozwi?zania, jak bezwarunkowy dochód podstawowy czy gwarancja zatrudnienia, albo cho?by tylko ustawowe skrócenie czasu pracy bez obni?ki p?ac (czyli zapewnienie wi?kszej liczby miejsc pracy) w sytuacji, gdyby zmiany technologiczne pozbawi?y ?rodków do ?ycia znacz?ce odsetki dzisiejszych pracowników.

Deglobalizacja polityczna

Wspólnotowe opcje lewicy i prawicy powinny na p?aszczy?nie makro krytycznie przygl?da? si? dalszej centralizacji i „oddalaniu” si? w?adzy politycznej i ekonomicznej. Oznacza to ostro?no?? wobec wszelkich projektów federacyjnych oraz tendencji globalistycznych. Im w?adza jest wi?ksza i bardziej odleg?a, tym mniej kontrolowana przez spo?ecze?stwo i obywateli, a tym bardziej funkcjonuj?ca ponad ich g?owami.

Wspólnotow? lewic? i prawic? powinna po??czy? obrona i ch?? wzmocnienia pa?stwa narodowego. Zarówno wobec Unii Europejskiej, jak i – jeszcze bardziej – wobec globalnego wielkiego kapita?u i s?u??cych jego interesom traktatów o „wolnym handlu” itp. Szczególnie wa?ne jest to w kraju pó?peryferyjnym i stosunkowo s?abym, jak Polska.

Dalsze os?abianie wewn?trzsterowno?ci i suwerenno?ci niesie powa?ne ryzyka, co unaoczni?a rosyjska napa?? na Ukrain?, poprzedzaj?ca j? b??dna polityka Niemiec czy nast?puj?ca po niej niejednomy?lno?? krajów Europy wobec pomocy napadni?tym. Mrzonk? okaza?y si? tak?e wizje lewicy o „Europie socjalnej”, a niemiecka polityka wobec Grecji czy postawy europejskich koncernów wobec krajów Europy ?rodkowo-Wschodniej przypominaj? raczej zjawiska znane z lewicowej teorii zale?no?ci, opisuj?cej eksploatacj? s?abych przez silnych czy przynajmniej takie sprofilowanie dróg rozwoju tych pierwszych, aby nigdy nie dogonili tych drugich.

Lewica powinna sobie u?wiadomi?, ?e niemal wszystkie reformy socjalne zosta?y dokonane na gruncie pa?stwa narodowego i w oparciu o podobny „zmys? moralny” wspólnoty obywatelsko-narodowej, o czym przypomina? cho?by lewicowy historyk Tony Judt. By?o to mo?liwe dzi?ki ludowemu naciskowi na decydentów i instytucje, wynikaj?cemu z poczucia sprawstwa w okre?lonych granicach politycznych i kulturowych, co z kolei podkre?la? Richard Rorty. Z kolei prawica powinna dostrzec, ?e warto nawi?zywa? sojusze nie tylko na gruncie ideologii (mi?dzynarodówka prawicowa), ale tak?e na bazie sytuacji krajów wobec najsilniejszych podmiotów. Nie oznacza to izolacji, lecz niepodporz?dkowanie si? mainstreamowo-liberalnym szanta?om i ka?dorazowe pytanie cui bono wobec takiej czy innej „integracji”. Sojusze przede wszystkim s?abych ze s?abymi i równych (potencja?ów) z równymi.        

Lud, nie oligarchia

Coraz bardziej namacaln? ofert? i swoistym spotkaniem w pó? drogi wspólnotowych odmian lewicy i prawicy mog?aby sta? si? tendencja okre?lana mianem populizmu. Opcja ta, mimo niejednorodno?ci, ma pewien zestaw podobnych postaw.

Po pierwsze, reprezentuje lud i ni?sze warstwy spo?eczne przeciwko polityczno-biznesowo-kulturowym oligarchiom. Po drugie, coraz wyra?niej akcentuje program socjalny, czyli korzystny dla wi?kszo?ci, przeciwstawiany liberalnemu, czyli korzystnemu dla mniejszo?ci. Po trzecie, operuje „emocjami”, postrzeganymi jako irracjonalne (raz b?dzie to gniew, innym razem patriotyzm itp.) w kontrze do ch?odnej, beznami?tnej technokracji, która za pozorem „ekspercko?ci” ukrywa program polityczno-?wiatopogl?dowy i ch?? jego niedemokratycznego narzucenia. Po czwarte, owe „emocje” wyrastaj? z do?wiadcze? ?ycia licznych i masowych grup spo?ecznych, g?ównie s?abszych i marginalizowanych, nie do?? „nowoczesnych” wedle elit, nie za? z elitarno-mniejszo?ciowych roje? i uzurpacji in?ynierów spo?ecznych. Bywaj? one konserwatywne, ale ten konserwatyzm nie tylko jest dobrym prawem w spo?ecze?stwie demokratycznym. Coraz cz??ciej jest tak?e przejawem rozs?dku w obliczu dostrze?enia, ?e – wbrew zupe?nemu niezrozumieniu zjawiska przez lewic? indywidualistyczno-liberaln? i przez wolnorynkowych prawicowców – obecnie post?p, zmiana, rozwój, modernizacja itp., coraz cz??ciej nie s? korzystne dla „zwyk?ych ludzi”, lecz wymierzone w nich, ich poziom ?ycia, stabilizacj? spo?eczno-kulturow? i dobrostan.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Autor jest redaktorem naczelnym czasopisma „Nowy Obywatel”, którego nowy numer mo?na zakupi? tutaj.


Tekst powsta? w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolno?ci Centrum Rozwoju Spo?ecze?stwa Obywatelskiego.

 

Remigiusz Okraska
Remigiusz Okraska
(ur. 1976) – w roku 2000 współzałożyciel, a następnie redaktor naczelny „Obywatela”, a później „Nowego Obywatela”. Z wykształcenia socjolog, z zamiłowania społecznik. Od roku 1997 publicysta, autor kilkuset tekstów. Redaktor i pomysłodawca około 20 książek, w tym polskich przekładów prac Aldo Leopolda, Davida C. Kortena i Dave’a Foremana, a także wyborów tekstów zapomnianych lub mało znanych polskich myślicieli społeczno-politycznych, m.in. Edwarda Abramowskiego, Romualda Mielczarskiego, Jana Wolskiego, Jana Gwalberta Pawlikowskiego, Franciszka Stefczyka.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!