Fałszywy powstaniec i mit Polski-idei

fot. Adrian Grycuk/commons.wikimedia.org

Popularny profil „II wojna światowa w kolorze” wykazał, że słynna historia czarnoskórego powstańca warszawskiego to fikcja – August Agbola O’Brown po prostu zmyślał w ankiecie ZBoWiD. Później podawał sprzeczne wersje tego co robił podczas wojny, m. in. przedstawiając się jako więzień Treblinki i wyłudzając świadczenie z brytyjskiego MSZ. Opowieści o bohaterskim „Alim” od lat służyły do budowy narracji o „inkluzywnej” i wielokulturowej polskości, której sednem jest walka o wolność i w której łatwo zakochują się obcokrajowcy.

Dotykamy tu kluczowego zagadnienia, jakim jest rozumienie polskości. W Europie Zachodniej, a po części nawet USA, ruchy prawicowe i narodowe budują w ostatnich latach poparcie głównie na kontestacji masowej pozaeuropejskiej imigracji i osiedlaniu milionów ludzi, co prowadzi w oczywisty sposób do rozbijania dotychczasowych tożsamości narodowych oraz ułatwia wygrywanie wyborów siłom liberalno-lewicowym. W Polsce jednak nie tylko lewicowcy czy liberałowie, ale także gorący prawicowcy, patrioci, konserwatyści i katolicy, którzy jednak nie czują się komfortowo z jednolitą narodowościowo i kulturowo Polską istniejącą po 1945 r. Nie myślą oni kategoriami narodu i państwa narodowego, którego celem jest po prostu dbanie o dobro Polaków w granicach wyznaczonych przez moralność chrześcijańską. Sednem polskości jest dla nich umiłowanie wolności i walka o nią.

Polskość to wolność – czy to aż takie proste?

Charakterystyczne zderzenie dwóch światów miało miejsce w czerwcu 2019 r. Podczas Kongresu Polska Wielki Projekt w dyskusji brali udział Éric Zemmour, francuski pisarz, późniejszy kandydat na prezydenta, oraz prof. Andrzej Bryk, prawnik z UJ. Zemmour jasno przedstawiał jako kluczowe wyzwanie naszych czasów walkę o przetrwanie europejskich narodów.

Zemmour, który sam z pochodzenia jest algierskim Żydem, broni od lat wizji narodu opartego na wspólnej przeszłości i kulturze. Każdy może – jak on – zostać wychowany na Francuza, ale musi dokonać jasnego wyboru i podporządkować Francji tożsamość swoich przodków.

Podczas innej dyskusji deklarował: „Kiedy byłem dzieckiem, nie zwracano się do mnie jak do Żyda z Algierii, ale jak do Francuza. Napoleon nie był Żydem z Algierii, Ludwik XIV nie był Żydem z Algierii, a ja się czuję bliski tym właśnie ludziom. (…) Czy patrzymy na historię zgodnie z interesem Francji, czy zgodnie z interesem społeczności pochodzenia? Ja uważam, że kiedy się żyje we Francji i jest się Francuzem, trzeba zmienić swój punkt widzenia. Kiedy generał Bugeaud pojawił się w Algierii, zaczął masakrować muzułmanów, a nawet niektórych Żydów. I cóż, ja dziś stoję u boku generała Bugeaud. Oto, co znaczy być Francuzem!”.

Zemmour przyjechał do Polski z wyidealizowaną wizją naszego kraju jako zapory przed lewicowymi ideologiami i muzułmańską imigracją. Prof. Bryk, reprezentujący punkt widzenia ogromnej części elit polskiej centroprawicy, kontrował go jednak – „sprawa nie toczy się o obronę państwa narodowego, tylko tak naprawdę o obronę wolności” – tu nastąpiły żywiołowe reakcje z sali. Następnie prof. Bryk podkreślał, że I Rzeczpospolita składała się nie tylko z katolików, ale także z prawosławnych, muzułmanów i żydów, a krzyż chrześcijański jest symbolem wolności i walki z despotią.

W podobnym duchu polskość proponował zdefiniować w 2011 r. Krzysztof Mazur – warto do tego tekstu wrócić, bo była to być może najpoważniejsza próba tego rodzaju, nadająca głębię intelektualną szeroko rozpowszechnionym intuicjom. Mazur odrzucił etniczne rozumienie narodu jako rodziny rodzin, uznając je za pozbawione szans w dominującym dyskursie. Zamiast tego zaproponował hasło „polskość to wolność” oraz uniwersalny „Eidos polskości”, który „realizuje w pełni ten, kto nie przymuszony przez żadne zewnętrzne podmioty polityczne (państwo), czy religijne (Kościół), z własnej woli żyje w zgodzie z obiektywnymi zasadami moralnymi i działa na rzecz dobra wspólnego”.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Rzeczywistość skrzeczy pięknoduchom

Wszystkie te abstrakcyjne intelektualne rozważania napotykają w praktyce na podstawowy, banalny problem. Polska po 1945 r. stała się państwem jednolitym narodowościowo i kulturowo. Potrzeba „uniwersalnej misji” była realizowana po 1989 r. głównie poprzez prometejską politykę na obszarze byłego ZSRR i wspieranie wszelkich „walczących o wolność”. W ostatniej dekadzie Polska stała się jednak na tyle bogata, że obecnie zderzamy się z tym samym problemem co Europa Zachodnia – najpierw przybyła do nas fala imigrantów zarobkowych z Ukrainy i Białorusi, a obecnie mamy także w Afryce czy krajach Azji takich jak Indie, Pakistan i Bangladesz setki milionów ludzi, którzy chętnie do nas przyjadą, bo będą mogli u nas zarobić znacznie lepiej niż u siebie. Sprowadzaniu ich sprzyja oczywiście wielki biznes i organizacje pracodawców, dla których tania siła robocza to narkotyk. W Wielkiej Brytanii zaimportowano w ostatnich latach miliony ludzi i co roku sprowadza się kolejne setki tysięcy, a i tak cały czas rzekomo „brakuje rąk do pracy”.

„Rzeczpospolitańskie” wizje Polski jako terytorium, na którym może osiedlić się każdy, kto chce pracować i „kocha wolność” (typowy pięknoduchowski ogólnik, którego nie da się przełożyć na rzeczywistość i konkretne decyzje administracyjne) tworzą doskonałe podglebie pod politykę otwartych drzwi.

O ile w Europie Zachodniej proimigracyjna propaganda biznesu i lewicy posługiwała się przede wszystkim poczuciem winy za kolonializm i niewolnictwo, o tyle w Polsce do wytrychu „przecież nie jesteś rasistą” i narracji o zyskach gospodarczych doskakuje opowieść o dziejowej misji i pokusa uczynienia z Polski ponadnarodowego imperium. Widać często zwykłą pychę i poczucie wyższości wobec głupich Francuzów czy Anglików – u nas to się uda, ponieważ każdy będzie chciał być Polakiem. Ulubionym chochołem „Rzeczpospolitan” są polscy Tatarzy. Grupa kilku tysięcy ludzi, która się zasymilowała na przestrzeni wieków, której istnienie w liczbie 0,0047% ludności Polski (dane za spisem powszechnym) jest regionalną ciekawostką, ma być dowodem na to, że możemy w kompletnie innej rzeczywistości społecznej i technologicznej, ułatwiającej tworzenie alternatywnych społeczności na jednym terytorium, śmiało sprowadzać miliony skądkolwiek.

Good bye, Ali

Nigeryjczyk, który przyjechał do Polski jako dorosły mężczyzna, a następnie tak pokochał wolność, że walczył w powstaniu (czy można być bardziej Polakiem?) perfekcyjnie pasował do tej marzycielskiej wizji.

Rzeczywistość okazała się jednak równie brutalna, co w przypadku tysięcy imigrantów i ich dzieci mających być „nowymi Francuzami” czy „nowymi Szwedami”, mających „ubogacać” Europę, a w praktyce korzystających z dobrodziejstw świadczeń socjalnych lub podwyższających wskaźniki przestępczości. „Ali” okazał się zwykłym cwaniaczkiem i oszustem, a przy okazji nieciekawym człowiekiem, który porzucił polską żonę i dwoje dzieci.

Tylko co teraz będzie z jego pomnikiem i tablicami pamiątkowymi?

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Kacper Kita
Kacper Kita
Analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura oraz Giorgii Meloni, a także esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!