JUREK: Małe studium postprawdy: jak „Wyborcza” i towarzysze wyprowadzają Francję z NATO

flickr.com

Po ostatniej niedzieli liberalne media obiegła straszliwa informacja. Na wiecu w Reims, w miejscu koronacji francuskich królów, gdzie Jean-Marie Le Pen przed laty, w czasie kampanii przeciw traktatowi z Maastricht, obiecał bronić francuskiej suwerenności – jego córka ogłosiła, że chce wyprowadzić Francję z NATO.

Ogłaszające to media nie omieszkały dodać, że partia Marine Le Pen pozostaje w bliskich relacjach z Prawem i Sprawiedliwością. Tylko to ostatnie było prawdą. Jednak autorom komentarzy prawda ta świetnie skomponowała się z ukwiecającym ją kłamstwem.

Najostrzej pojechało ufundowane przez Tomasza Lisa „Na Temat”. Pod wstrząsającym tytułem „Maski ostatecznie opadły! Porażające słowa Le Pen o członkostwie Francji w NATO” ukazało się zdjęcie przemawiającej Marine Le Pen, z podpisem: „zapowiada, że w przypadku zwycięstwa wyprowadzi swój kraj z NATO”. I żeby nie było wątpliwości tekst dalej „informował”: „Członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim to gwarant bezpieczeństwa większości państw europejskich, w tym szczególnie tych położonych na jego wschodniej flance. (…) [Marine Le Pen] zapowiedziała w sobotę, że w przypadku jej zwycięstwa w wyborach prezydenckich, Francja opuści najpotężniejszą organizację wojskową na świecie. (…) Tajemnicą pozostaje natomiast powód, dla którego przy budowie nowej formacji paneuropejskiej z liderką Zjednoczenia Narodowego współpracuje polskie Prawo i Sprawiedliwość”. Klucz do wyjaśnienia tej „tajemnicy” zawiera się w tytule, bo skoro „maski ostatecznie opadły” – pewnie i tę „tajemnicę” „Na Temat” wyjaśni.

Sprytniejsza była oczywiście „Wyborcza”. W tytule napisała to samo („Marine Le Pen deklaruje «Jeśli wygram wybory, to wyprowadzę Francję z NATO»”), jednak czytelnikom nie ograniczającym się do nagłówków napisała dalej prawdę, iż MLP zapowiedziała wycofanie Francji „z dowództwa NATO”. Dalej autorka komentarza, Joanna Zajchowska, całkiem rzetelnie wyjaśniła, że „Francja już raz wystąpiła ze struktur dowódczych NATO, gdy w 1966 roku zadecydował tak prezydent Charles de Gaulle, a następnie wróciła przed dekadą za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego”.

Ale cóż, przeciętnie zorientowany odbiorca nie odróżnia Przymierza Atlantyckiego jako przymierza właśnie (z którego Francja nigdy nie wystąpiła i nie zamierza wystąpić) od jego zintegrowanych struktur militarnych. Generał de Gaulle miał ambicję zapewnić Francji status, o który dziś ubiega się Unia Europejska, tzw. autonomii strategicznej, i ze struktur wojskowych NATO wystąpił. Marine Le Pen zapowiedziała po prostu, że udział w Przymierzu Atlantyckim oprze na zasadach, które Francja po decyzji generała de Gaulle’a realizowała przez niemal pół wieku, w okresie całych mandatów prezydentów Pompidou, Giscarda d’Estaing, Mitterranda i Chiraca. Również wtedy, gdy Mitterrand wspierał polską „Solidarność”, a Chirac włączył Francję do wojny z Irakiem po stronie Amerykanów. Straszne, prawda?

Oczywiście temat jest – jak to się potocznie mówi – śliski. Każdy bowiem, kto czytał Herberta wie, że tam, gdzie się głowy młóci pojęciami jak cepy – dystynkcji lepiej nie robić. Bezpieczniej kierować się dewizą: jeśli nie chcesz by przypisano ci poglądy, które jedynie wyjaśniasz – lepiej ich w ogóle nie rozumieć. Tylko czy obawa przed tym może usprawiedliwiać przemilczanie kłamstw i zgodę na dezorientowanie opinii publicznej?

Oczywiście chciałbym, żeby Francja opowiadała się za solidarnością atlantycką tak, jak rozumiemy ją w Polsce. Pamiętam natomiast, że decyzja prezydenta Sarkozy (i premiera Fillona) o powrocie do struktur wojskowych NATO była we Francji kontestowana nie tylko na narodowej prawicy, bo… Francja ma inną od nas geopolitykę. Co nie zmienia faktu, że w kwestiach suwerenności i kultury francuska prawica może być dla Polski ważnym oparciem, a dialog jest konieczną formą zbliżania stanowisk również w kwestiach różnic polityki zagranicznej. I to właśnie boli tych, którym zależy na izolacji władz Rzeczypospolitej na forum międzynarodowym, którzy na tym budują swe polityczne nadzieje.

To na marginesie, bo w artykule tym chodzi nie tylko o polsko-francuską geopolitykę (o czym warto napisać kiedy indziej), ale po prostu o materialną prawdę. A także o ślepotę tych, którzy uważają, że deklamacja o „wolnych mediach” i tępienie „populizmu” zastępuje prawdę w życiu publicznym.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Marek Jurek
Marek Jurek
(ur. 1960) publicysta, historyk, tłumacz. Ostatnio wydał „100 godzin samotności czyli rewolucja październikowa nad Wisłą”. Tłumaczył Charles’a Maurrasa i Jeana Madirana. Współzałożyciel magazynu „Christianitas”. Przez wiele lat czynny polityk, m.in. przewodniczący Krajowej Rady RTV, marszałek Sejmu RP, poseł do Parlamentu Europejskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!