KITA: Sternik przeciekającej łodzi wybiera bierność?

Na zdjęciu ilustrującym wywiad sympatyczny biskup Ryś występuje w marynarskiej czapce z napisem „kapitan łodzi”. Po lekturze rozmowy narzuca się jednak pytanie, czy sternik statku wie, dokąd płynie i czy ma na to jakiś pomysł.

Wczoraj. „KARDYNAŁ RYŚ” – nazwisko i twarz biją z okładki najnowszego numeru „Niedzieli”. Czyżby programowy wywiad hierarchy, który staje się czołową postacią polskiego Kościoła, w jednym z głównych mediów katolickich? Kupiłem z ciekawości, bez specjalnego zastanawiania się.

Kardynał Grzegorz Ryś liczy sobie 59 lat. Jest więc hierarchą na takim szczeblu dość młodym, mającym o kilkanaście wiosen mniej choćby od arcybiskupów Gądeckiego i Jędraszewskiego. Nominacja kardynalska stanowi kolejny etap w procesie jego wysuwania się na pierwszy plan w polskim Kościele. Kościele, który po 70 latach jasnego przywództwa kardynała Hlonda, kardynała Wyszyńskiego i Jana Pawła II jest dziś „wielotwarzowy”, co stwierdza sam zainteresowany w rzeczonym wywiadzie.

Kościele, który – co dla wszystkich oczywiste – znajduje się w kryzysie. Kościele, którego zmierzch jest samospełniającą się przepowiednią wrogów chrześcijaństwa, którą starają się nam narzucić jako nieodwracalny fakt, żebyśmy przyjęli liberalno-progresywny determinizm jako dogmat. Kościele, którego wielu traktuje jak tonącą łódź, ale gdzie spora część załogi skupia się na używaniu życia, konsumpcji fruktów i kryciu kolegów. Kolejne skandale w rodzaju homoorgii w Dąbrowie Górniczej raczej bawią niż przerażają, a już na pewno nie zaskakują – czy jest jeszcze ktoś w Polsce, dla kogo to naprawdę był szok?

Kościele w kraju, gdzie mimo wszystko nadal ponad 70% mieszkańców deklaruje się jako katolicy, a ponad 30% chodzi co niedzielę na Mszę. Czy jakakolwiek inna organizacja w Polsce miała lub ma tylu zaangażowanych członków? Albo choć jedną dziesiątą? Solidarność w 1980 r. miała dziesięć milionów – czyli nadal mniej niż ma dzisiaj Kościół wiernych praktykujących.

 

Jak w trudnych warunkach XXI wieku zamierza prowadzić swoje owieczki pasterz, na którego wskazał na odcinku polskim papież Franciszek? Biskup, któremu łatwo można by przyprawić gębę modernisty i progresisty, a na tym skończyć felieton, ale któremu trudno zarzucić, że nie ma swoich owiec albo że ma je gdzieś. W Krakowie jako opiekun duszpasterstw czy biskup pomocniczy ksiądz Ryś latami zwracał na siebie uwagę, przyciągał wielu odbiorców i stał się kapłanem szeroko znanym.

Dziś kanał archidiecezji łódzkiej, na której publikowane są jego kazania, ma trzykrotnie więcej subskrypcji na YouTube niż kanały archidiecezji krakowskiej, warszawskiej i gnieźnieńskiej razem wziętych. Także u bardziej konserwatywnego odbiorcy „Ryś-liberał” może budzić większe zaufanie lub szacunek niż kapłani, których głównym zainteresowaniem wydaje się dobijanie korporacyjnych interesików czy sukces partii politycznej, której sprzyjają. Tu trudno mieć wątpliwości, że biskup na serio wierzy w Boga.

 

Na zdjęciu ilustrującym wywiad sympatyczny biskup Ryś występuje w marynarskiej czapce z napisem „kapitan łodzi”. Po lekturze rozmowy narzuca się jednak pytanie, czy sternik statku wie, dokąd płynie i czy ma na to jakiś pomysł. Dziennikarze pytają o kwestie fundamentalne. „O czym świadczą brak kandydatów do seminariów duchownych i dość liczne odejścia z kapłaństwa?”. „Nie wiem, o czym to świadczy, i przestrzegam przed łatwymi diagnozami” – odpowiada kardynał. Potem zaznacza, że zazwyczaj winę ponoszą zarówno pojedynczy księża jak i Kościół jako całość. „Kluczem do powołań jest to, że się z młodymi po prostu jest i pozwala im się współtworzyć Kościół”. Purpurat nie prezentuje żadnej pozytywnej wizji oprócz sugerowania – i też nie wprost – że należy tworzyć małe grupy i wspólnoty. Czyli to samo, co jego pokolenie próbuje robić od kilku dekad.


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


W oczy rzucają się sztampowe hasła o soborze i papieżu-Polaku. „Jaką wizję Kościoła nosi w sobie kardynał Grzegorz Ryś?” Odpowiedź zaczyna się od zdania: „Kościół był głównym zagadnieniem Soboru Watykańskiego II.”. Brzmi to, jakby to Kościół był czymś wtórnym wobec soboru i został założony 60, a nie 2000 lat temu. Zapytany o wątpliwości wobec nauczania Franciszka, choćby Amoris laetitia, podkreśla ciągłość z „Benedyktem XVI, Janem Pawłem II i Pawłem VI”, wobec czego „widać, że Franciszek sięga głębiej i jeszcze dalej w tradycję, niż wydaje się jego krytykom”.

Imponujące, że istnieje ciągłość w nauczaniu papieży po Soborze Watykańskim II (choć i o to można by się spierać). Co jednak z ciągłością z nauczaniem Chrystusa oraz 1930 latami między Zmartwychwstaniem a ostatnim soborem?

 

Biskup owszem, jest w stanie mówić o „błędzie” Franciszka i dokonywać jasnych ocen moralnych, ale tylko wobec niedawnych słów papieża zachęcającego młodych Rosjan do „wierności dziedzictwu Piotra Wielkiego i Katarzyny II”. To milczący ukłon wobec silnej po 24 lutego 2022 r. w wielu mediach i środowiskach parareligijnej wizji, w której Putin jest Szatanem, a Rosja jako taka głównym Złem w świecie. Przy całej zbrodniczości rosyjskiej inwazji, jest ona zagrożeniem niebezpośrednim i dla naszych ciał, gdy nie brakuje bezpośrednich zagrożeń dla naszych dusz.

Hierarcha dostał też nie wprost pytanie o dziedzictwo tegoż soboru. Czemu po 1965 r. nie było obiecanej wiosny Kościoła, tylko dechrystianizacja świata zachodniego? „W nas entuzjazm dla tej wiosny Kościoła zmalał, a nawet opadł”. „Nie wiem, czy wiosna się skończyła czy może my się zestarzeliśmy i utraciliśmy duszpasterską gorliwość”. Efektów dialogu międzyreligijnego, czyli oczka w głowie Karola Wojtyły, także nie ma, bo „zmalał nasz entuzjazm ekumeniczny”. Pomysły były dobre, tylko wiernym brakuje „cierpliwości, wierności i wytrwałości w budowaniu osobistej wiary” – jedne z niewielu jakkolwiek konkretnych słów, które padają w rozmowie.

Wszystko to dwoma słowami można by podsumować jako lanie wody. Niestety od dekad – nie od Franciszka! – wlewa się ona obficie do przeciekającej Łodzi Piotrowej. Jeśli kardynał mówi coś jasno, to to, że nie chce być przywódcą. „Myślę, że nic innego nie robimy w Łodzi, jak tylko działamy i postępujemy zgodnie z tym, jak Kościół żyje od czasów Soboru Watykańskiego II. W związku z tym nie widzę się w roli protagonisty, który miałby wyznaczać jakieś nowe, nieznane szlaki”.

Bierność, managing decline? Może wiara, że Duch Święty poprowadzi Kościół, a grzeszni ludzie mogliby tylko zaszkodzić, gdyby się wtryniali? Pachnie trochę też postmodernistycznym „końcem wielkich wizji” – różne środowiska i wspólnoty w Kościele mają sobie działać, a góra nie będzie im przeszkadzać.

 

Cóż, może to i dobrze – kardynał Ryś reprezentuje uczciwy w swoim liberalizmie pluralizm, a to lepiej niż odgórny progresizm. Zapewne lepiej także niż odgórnie narzucana wiara zredukowana do kultu JP2 czy zaangażowania partyjnego. Mimo to, pozostaję po lekturze wywiadu z uczuciem pewnego zawodu.


POSŁUCHAJ TAKŻE:


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Kacper Kita
Kacper Kita
Analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura oraz Giorgii Meloni, a także esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!