KUŹ: Dwie bitwy o Intermarium

fot. https://twitter.com/prezydentpl

Kraje międzymorza toczą obecnie dwie bitwy, w których stawką jest ich przyszłość. Pierwsza to bitwa o przetrwanie, przeciwko Rosji; druga to bitwa o rozpoznanie, tocząca się w umysłach Europejczyków, a zwłaszcza zachodnioeuropejskich elit. W jednej strzela się amunicją, w drugiej -informacjami. Jedna rozstrzygnie się stosunkowo szybko. Druga może być najdłuższą bitwą nowoczesnej Europy.

W europejskiej percepcji wojny na Ukrainie doszło w tym tygodniu do dwóch momentów symbolicznych. Pierwszym był prezydent Macron plotący o tym, że ludobójstwa nie ma, bo przecież „Rosja i Ukraina to bratnie narody”, a „to, co się teraz dzieje, to szaleństwo”. Drugi to wyproszenie prezydenta Niemiec Franka Waltera Steinmeiera z planowanej wizyty w Kijowie. Taką wizytę odbył za to prezydent Duda oraz prezydenci Estonii – Alar Karis, Łotwy – Egils Levits oraz Litwy – Gitanas Nausėda. To, że w tym gronie nie było Steinmeiera oraz fakt, że Niemcy nadal kluczą w sprawie szybkich dostaw ciężkiego sprzętu, zwłaszcza czołgów, podczas gdy starcie w Donbasie wchodzi w decydującą fazę, zapisze się już trwale na kartach historii. Pytanie tylko czy będzie to opis tego, jak w bólach wykuwał się kolejny potężny blok państw europejskich, słynne Intermarium. Blok, który rósł nieprzerwanie w siłę począwszy od zwycięstwa donbaskiego, a w kilkadziesiąt lat później gospodarczo i politycznie przyćmił starą Europę, o Moskiewskiej Republice Ludowej nawet już nie wspominając? A może będzie to kolejna łzawa opowieść o idealistycznym romantycznym zrywie narodów dawnego „Polish-Lithuanian Commonwealth”, które może i na kilka lat odepchnęły Rosję, potem jednak ich marzenia zostały utopione we krwi?

Dwa wspomniane symboliczne momenty pokazują również, jak niektóre kraje w Europie Środkowo-Wschodniej odkrywają wspólnotę interesów oraz jak, przy okazji, odkrywają też niestety, jak wiele dzieli je w relacjach z Zachodem kontynentu. Intermarium niby już jest dla Niemiec oraz Francji znacznie ważniejszym partnerem handlowym niż Rosja. Nie o liczby jednak chodzi, tylko o zmianę mentalną, o coś co w filozofii heglowskiej nazywa się „walką o rozpoznanie”. Zachód Europy widzi nas bowiem na swojej mapie mentalnej jako strefę buforową pomiędzy nim a wielką, tajemniczą i potężną Rosją. Nie oszukujmy się, od samego początku nowoczesnej niemieckiej polityki wschodniej, od roku 1970 i pięknego gestu Willy’ego Brandta byliśmy tylko smaczną przystawką, daniem głównym miała zaś być ostatecznie Moskwa. Po drugie, zachodnia Europa myśli o nas kliszami, co widać pewnie trochę wyraźniej we Francji z racji geograficznego oddalenia i silnego poczucia kulturowej wyższości. Polak to we Francji antysemita nawet jeśli np. ma w rodzinie przedstawicieli inteligencji żydowskiej lub jego dzieci uczęszczały do prywatnej żydowskiej szkoły. A szkoła ta, dodajmy, inaczej niż we Francji nie musi być wcale przez 24 godziny na dobę monitorowana przez policję, by zapobiec zamachom. Polak to także podstępny hydraulik zabierający pracę uczciwym francuskim robotnikom, nawet jeśli najprężniej rozwijającą się branżą w Polsce jest przemysł IT. Ukraińcy i Rosjanie to wreszcie dla prezydenta Francji bracia, którzy się w końcu pogodzą, bo mówią podobnym językiem, a poza tym my Francuzi chcielibyśmy powrotu do naszej ukochanej eurazjatyckiej architektury bezpieczeństwa budowanej wraz z Kremlem. Do projektu, w który głęboko wierzymy od czasów De Gaulle’a. Tyle Francja wie o Polsce, natomiast co do innych państw regionu, to dobrze, jeśli francuski polityk w ogóle potrafi wymienić ich nazwy.  

Nie ma jednak sensu wchodzić już z zachodnimi potęgami w spory godnościowe, których żadnymi argumentami werbalnymi i tak nie wygramy. Głęboki nurt polityki wschodniej tych krajów ukształtował się co najmniej pół wieku temu, stereotypy społeczne ugruntowały się zaś jeszcze wcześniej. Teraz jest już za późno na powolne budowanie wzajemnego zrozumienia, bo nadchodzi właśnie czas epokowych bez mała rozstrzygnięć. Przygotowując się do nich musimy jednak, rzecz jasna, działać ostrożnie i rozważnie. Premier Morawiecki słusznie na ostatnie filipiki Emmanuela Macrona odparł, iż we Francji panuje cisza wyborcza i zamierza ten zwyczaj uszanować. Prezydent Duda słusznie przyjął uprzejmie prezydenta Steinmeira w Warszawie i unikał przy tym drażliwego tematu niezaproszenia niemieckiego przywódcy do Kijowa. Równocześnie jednak musimy jako region budować własną przyszłość oraz podmiotowość, niestety już w pewnej wyraźnej kontrze do tego jak nas politycznie, gospodarczo i kulturowo widzi Paryż oraz Berlin.

Zachód, a zwłaszcza Niemcy, stoją starym przemysłem i utrzymują względną konkurencyjność w stosunku do Chin tylko dzięki tanim paliwom z Rosji, co właśnie jest im odbierane. My tymczasem powinniśmy, zamiast kopiować ich wzorce, wybiegać w przyszłość. Kijów i Warszawa mają tutaj kluczowe znaczenie. Pierwsze jaskółki polityczno-ekonomicznej wiosny jaka może ogarnąć nasz region już widać. Jesienią zeszłego roku na przykład Google podjął decyzję, by w Warszawie ulokować największe w Europie centrum rozwoju technologii chmurowej. CEO koncernu Sundar Pinchai ogłaszając zaś pomoc dla Ukrainy wygłosił niedawno niezwykle ważne przemówienie. “Wierzymy w siłę i przyszłość Europy Środkowo-Wschodniej. (…) Będziemy nadal inwestować w tym regionie i wspierać ludzi i firmy dotknięte wojną oraz jej trudnościami. A kiedy ta wojna się skończy, będziemy tu dla Ukrainy i regionu w dłuższej perspektywie.” Pinchai wie co mówi, jeśli idzie o inwestowanie w Ukrainę. Zwycięstwa w infosferze, jakie święci Kijów, nie wzięły się znikąd. Ukraina zawdzięcza je młodym świetnie wykształconym ludziom, osobom takim jak Mychajło Fedorow. Zaledwie 31-letni ukraiński minister ds. transformacji cyfrowej jest swego rodzaju ikoną pewnego pokolenia. Niedawno Fedorow uruchomił charytatywne przedsięwzięcie typu block-chain, którego celem jest sprzedaż wirtualnych eksponatów w internetowym muzeum rosyjskiej inwazji. Projekt okazał się błyskawicznym sukcesem, generując 2 miliony dolarów w ciągu nieco ponad dwóch dni działalności.

Obyśmy więc trzymali się razem jako region dłużej niż tylko po to, by zrobić kilka dobrych zdjęć. Oby kraje Intermarium wygrały dwie wielkie bitwy, które się teraz na naszych oczach rozgrywają.


Tekst powstał w ramach projektu: „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Michał Kuź
Michał Kuź
doktor nauk politycznych i publicysta, w latach 2018-21 również w służbie dyplomatycznej. Współpracował m.in. z „Nową Konfederacją”, „Pressjami” i „Rzeczpospolitą”, a obecnie jego eseje i analizy poza „Magazynem Kontra” ukazują się także w „Rzeczach Wspólnych” oraz „Teologii Politycznej co tydzień”. Absolwent Louisiana State University, pracuje jako wykładowca w anglojęzycznym programie International Relations na Uczelni Łazarskiego.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!