PILAWA: Którym memem jesteś? Między dziadersami a fatalistami

W wirtualnej rzeczywistości boomer jest zajadłym wrogiem doomera i vice versa. Wszystko w co wierzy boomer, doomer poddaje w wątpliwość. Doomeryzm jest opowieścią o końcu: dobrobytu, tradycyjnych związków, planety. Podczas gdy boomer wierzy w Zachód, stabilne i bezpieczne życie rodzinne, receptą doomera na pomyślną przyszłość jest utrzymanie status quo. Boomer nie jest w stanie zrozumieć, jakim cudem w tym bezpiecznym, kolorowym i przepełnionym atrakcjami świecie można narzekać na brak satysfakcji z losu. Boomer sądzi że problem nie leży w świecie, ale w słabości doomera, który nie potrafi dorosnąć.

Anonimowa sława

W 2018 r. nieznany z imienia użytkownik publikuje w serwisie 4chan charakterystyczny mem. Przedstawia młodego mężczyznę w czarnej bluzie, z kilkudniowym zarostem, podkrążonymi oczami, izolującymi od świata słuchawkami na uszach i papierosem. Naszkicowana w Paincie smutna postać otoczona jest takimi hasłami jak: „stracona młodość”, „bez szansy na awans”, „wstydzi się rozmawiać z rodziną”, „nie nawiązał przyjaźni od 2012”, „alkoholizm”, „ma Tindera, ale brzydzi się z niego korzystać”, „zależy mu, ale nic nie może zrobić”. Użytkownik podpisuje swoje dzieło jako „23-letni doomer” (doom – ang. fatum, los).

Post niemal od razu staje się viralem. Internauci masowo replikują mema, dodając do niego nowe hasła. Kilka dni później dzieło opuszcza 4chana i zalewa cały Internet. Po kilku miesiącach poważni ludzie zaczynają pisać o doomerach i upatrywać w tym określeniu nowej etykiety pokoleniowej. Zostaje w końcu wypowiedziany międzygeneracyjny konflikt: w prawym narożniku naiwni i stetryczali boomerzy, w lewym zaś doomerzy, depresyjni i wieszczący apokaliptyczne wizje. 

W jaki sposób jednak odnieść memy do rzeczywistości? Czy mamy do czynienia z nową odsłoną globalnego konfliktu pokoleń? A jeśli tak, to jaki kształt konflikt ten przyjmuje w Polsce? Żeby odpowiedzieć na te pytania, najpierw trzeba trochę szerzej opisać, jakie socjologiczne intuicje kryją się pod tymi fenomenami cyberkultury.

 

Boomer

Łysiejący „zakolak”, wąs, plebejski uśmiech i koszula z krótkim rękawem rozpięta na trzeci guzik – tak boomer wygląda najczęściej w formie obrazkowej. Urodził się po wojnie, w czasach wyżu demograficznego. Wiedzie wygodne i dostatnie życie. Dom, samochód, dzieci, wnuki, ogródek, kosiarka. Sądzi, że do wszystkiego doszedł własnymi siłami i żyje w świecie najlepszym z możliwych. Nie rozumie nowych technologii, nie ulega lękowi przed zagładą klimatu, wyraża negatywne opinie na temat młodych osób, które są przewrażliwione na własnym punkcie, nie potrafią dorosnąć, odpowiedzialnie pracować i po prostu wziąć się w garść. 

Ma precyzyjnie ukształtowany światopogląd – kiedyś buntował się przeciwko systemowi, dziś wierzy w wielkie narracje – jest patriotą i/lub osobą religijną. Dorastał w świecie, który miał jasno zdefiniowanego wroga – Związek Radziecki; w państwie, które gwarantowało bezpieczeństwo, materialną stabilizację i wolność tym, którzy o nie zabiegali; w rzeczywistości, w której popkultura zalała świat, sprzedając amerykańską receptę na szczęście. 

Świat dawał poczucie bezpieczeństwa, wszystko było na swoim miejscu, każdy zajęty był realizacją indywidualnego projektu na życie, istniała też pula wspólnych doświadczeń, dzielonych ze wszystkimi rówieśnikami, wiele spraw i poglądów po prostu było oczywistych. 

 

Doomer

Doomer to dwudziestoparolatek, apatyczny i zblazowany pracownik korporacji. Wychowany w przeświadczeniu, że cały świat stoi przed nim otworem, że może osiągnąć sukces, że jest kimś wyjątkowym. Wkraczając w dorosłość dochodzi do niego, że żył pod kloszem stworzonym przez rodziców i popkulturę. Rzeczywistość okazuje się nie tylko brutalna, ale i po prostu nieciekawa i nudna. Tak naprawdę nie było wielu dróg, wszystkie one okazały się iluzją, mirażem sprzedawanym w reklamach i filmach. Z młodzieńczych marzeń nie zostaje nic, jedyną opcją jest monotonna harówka w korporacji. Doomer stanowi część procesu, którego nawet nie rozumie, jest wyłącznie trybikiem skomplikowanego mechanizmu, nie widzi bezpośrednich i namacalnych efektów swojej pracy. 

Odkrywa, że każda wielka narracja – czy to religia, czy polityczna ideologia, czy jakikolwiek światopogląd – to wielka mistyfikacja, którą można „zaorać”, korzystając z internetowej przeglądarki. Cierpi z powodu nadmiaru samoświadomości, czytuje Nietzschego i Schopenhauera (a raczej przegląda ironiczne memy, w których głównymi bohaterami są ci niemieccy filozofowie), twierdzi, że bez przerwy odczuwa coś na kształt Sartrowskich mdłości. Nie opuszcza go chroniczny lęk przed ekologiczną zagładą świata, cierpi z powodu braku stabilizacji, poczucia wolności i bezpieczeństwa. Sądzi, że został rzucony w świat, który nie ma żadnego sensu. W końcu popada w depresję.

Nie zgadza się na rzeczywistość stworzoną przez boomerów, nie ma jednak siły na bunt. Jest samotny, nie potrafi tworzyć stałych relacji, stara się korzystać z Tindera, częściej jednak rozładowuje seksualne napięcie na PornHubie. Ucieka w używki. Dotyka go przemożne wrażenie, że jest wyłącznie statystą rzeczywistości, nikim potrzebnym ani ważnym. Czuję się lekceważony przez rodzinę i polityków. 

Wrogowie

W wirtualnej rzeczywistości boomer jest zajadłym wrogiem doomera i vice versa. Wszystko w co wierzy boomer, doomer poddaje w wątpliwość. Doomeryzm jest opowieścią o końcu: dobrobytu, tradycyjnych związków, planety. Podczas gdy boomer wierzy w Zachód, stabilne i bezpieczne życie rodzinne, receptą tego drugiego na pomyślną przyszłość jest utrzymanie status quo. Boomer nie jest w stanie zrozumieć, jakim cudem w tym bezpiecznym, kolorowym i przepełnionym atrakcjami świecie, można narzekać na brak satysfakcji z losu.

Boomer sądzi, że problem nie leży w świecie, ale w słabości doomera, który nie potrafi dorosnąć. Jego zdaniem wyrazem niedojrzałości jest upatrywanie wad we wszystkim tylko nie w sobie, i to w sytuacji, gdy żyje się w jednym z najbogatszych krajów na świecie.

Boomer opisuje rzeczywistość XXI wieku za pomocą kategorii z poprzedniego stulecia. Pragnie jasnego wartościowania, informacje o świecie czerpie z tradycyjnych mediów, posiada proste rozwiązania na każdy problem. Doomer zaś w każdym wartościowaniu widzi przemoc, narzeka na bańkowość mediów funkcjonujących na zasadach post-prawdy, ma uczulenie na jakiekolwiek recepty, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miałyby rozwiązać jego problemy. Komunikacja boomera z doomerem nie jest możliwa. Z ust boomera wydobywają się tylko połajanki, święte prawdy i dobre rady, ze strony doomera można oczekiwać jedynie rechotu, ironii bądź gniewu, a w najlepszym razie obojętności.

 

Memy w procentach

Tyle jeśli chodzi o memy. Jednak jak rzeczywistość wirtualna ma się do tej realnej? Łatwo narazić się na śmieszność, sądząc, że doomerzy i boomerzy tworzą dziś jakąś dominującą socjologiczną realność. Nie po to socjolodzy przez dziesiątki lat badają kolejne generacje, żebyśmy teraz nadmiernie ufali ironicznym obrazkom, publikowanym anonimowo w internecie. Trudno jednak ignorować fakt olbrzymiej popularności tych memów, szczególnie wśród młodych użytkowników. Młodzi ludzie na całym świecie masowo utożsamiają się z doomerami, a także masowo uważają swoich ojców i dziadków za boomerów. Ponadto wiele badań, również dotyczących polskiego społeczeństwa, pokazuje, że w tych pokoleniowych generalizacjach można odnaleźć szczyptę prawdy, szczególnie jeśli spojrzymy na kondycję psychiczną młodych dorosłych.

W tym kontekście użyteczne okazują się coroczne badania przeprowadzane przez CBOS, które dotyczące samopoczucia Polaków. Ich użyteczność polega na tym, że w kilku aspektach pytania zadawane respondentom wymagają bądź to „doomerskiej”, bądź „boomerskiej” odpowiedzi. Chodzi o takie kwestie jak poczucie bezradności, lekceważenia przez władzę, odczuwanie znużenia, zniechęcenia oraz depresji.

We wszystkich tych kategoriach w 2020 r. osoby najmłodsze wypadały najgorzej spośród wszystkich grup wiekowych. Jak czytamy w komunikacie, osoby te „wyraźnie częściej doświadczały też niektórych negatywnych emocji, zwłaszcza poczucia bezradności (44% wobec 31% wśród ogółu), depresji (32% w stosunku do 21% wśród ogółu), a także zniechęcenia i znużenia (47% wobec 36% wśród ogółu)”. Autor opracowania podkreśla również, że „częstość odczuwania depresji, bezradności i znużenia osiągnęła wśród najmłodszych respondentów najwyższy poziom na przestrzeni ostatnich dwóch dekad”. Jeszcze wyraźniejsze różnice zauważamy w odpowiedziach na pytania dotyczące lekceważenia przez świat polityki. 64% osób między 25 a 34 rokiem życia często czuło się w poprzednim roku wyraźnie lekceważonych przez władzę, dla porównania wśród osób mających 65 lat i więcej odsetek ten wynosił 27%.

Kluczowym elementem autoidentyfikacji „doomerów” jest poczucie schyłkowości świata i depresyjność. CBOS odzwierciedla te elementy. Oczywiście odpowiedzi respondentów trzeba czytać w kontekście pandemii koronawirusa. To jednak dość intrygujące, że młode osoby najgorzej zniosły ten czas. Przecież to właśnie zdrowie i życie starszych osób, nie deklarujących tak masowo poczucia depresji, było zagrożone przez wirusa. Tymczasem najbardziej depresyjni okazali się względnie bezpieczni podczas pandemii młodzi ludzie. 

Badania te nie są odosobnione. Z sondażu Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, przeprowadzonego w maju 2020 r., dowiadujemy się, że izolacja powiązana z poczuciem bezsilności i zagrożenia najmocniej wpłynęła na grupę młodych: „W grupie ryzyka klinicznego nasilenia objawów depresyjnych w grupie wiekowej 18- 34 lata było przed pandemią 16,2% badanych, a w czasie pandemii 36,6% […] Osoby w grupie wiekowej 18-24 lata przejawiają najwyższy (istotnie wyższy niż pozostałe grupy wiekowe) poziom objawów depresji i lęku uogólnionego w czasie epidemii […], natomiast osoby w grupach wiekowych 55-64 lata i powyżej 64 lat charakteryzują się najniższym nasileniem objawów depresji”.

Można oczywiście postawić zarzut, że wszystkie przytoczone do tej pory dane nie dowodzą, że doomerzy i boomerzy istnieją. Zarówno CBOS jak i badanie przeprowadzone przez UW należy czytać przecież przez pryzmat pandemii, z jaką polskie społeczeństwo mierzyło się w całym 2020 r. Logikę wpisaną w ten zarzut można jednak odwrócić. Skoro kilkumiesięczna względna izolacja i nałożone ograniczenia tak mocno nadwyrężyły zdrowie psychiczne młodych dorosłych, a w tym samym czasie osoby starsze, realnie narażone na utratę życia, przeszły ten okres bez większego szwanku, to pandemia nie tyle wywarła jakiś znaczący wpływ, co okazała się wielkim sprawdzianem dla psychicznej odporności społeczeństwa. Covid obnażył w Polsce słabość młodych dorosłych, a potwierdził siłę starszych pokoleń. Przynajmniej więc w tym aspekcie badania te pokrywają się z boomersko-doomerskim dyskursem. Pojawia się pytanie: Co może być źródłem siły 40+ latków, a co źródłem słabości osób mających 20-30 lat?


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie

Kolonizacja myślenia

Zanim postawię hipotezę, która może być odpowiedzią na to pytanie, w kilku słowach trzeba jeszcze zwrócić uwagę na jeden aspekt debaty o doomerach i boomerach. Przedstawione wyżej charakterystyki bardzo mocno skojarzone są z historią amerykańskiego społeczeństwa ostatnich kilku dekad. Trudno przecież utrzymywać, że nasi rodzice, a szczególnie dziadkowie, dorastali w rzeczywistości miodem i mlekiem płynącej. Komunizm nie był czasem radosnej konsumpcji, dobrobytu, stabilnego i dostatniego życia. Społeczeństwo, owszem, łaknęło zachodniego świata, lecz kiedy amerykańska młodzież popijała colę i jadła hamburgery, polscy rówieśnicy kolekcjonowali po niej butelki znalezione w śmietnikach, a o hamburgerach nie mieli często nawet pojęcia.

Dyskurs boomersko-doomerski jest kolejnym przykładem narracji z importu, stanowiącej wyrazisty przykład peryferyjnego charakteru Polski. Przypomina trochę sposób opisywania świata charakterystyczny dla mieszkańców kilku większym miast w Polsce solidaryzujących się z ruchem BLM. Osoby te organizowały rok temu protesty przeciwko strukturalnemu rasizmowi i posługiwały się językiem niczym nie różniącym się od tego, który był używany w Stanach. Obrazki wyłącznie białych studentów z Wrocławia klękających przed zdjęciem zamordowanego przez amerykańską policję czarnoskórego George’a Floyda wyglądały dość ironicznie. Równie zabawne mogą wydawać się osoby posługujące się importowaną opowieścią o boomerach i doomerach, sądzące, że w „komunizmie to było lepiej, bo każdy miał stabilną pracę, dostawał za darmo mieszkanie i malucha”.

 

Katolickie dziaderstwo

Istnieje jednak kontekst, w którym dyskurs boomersko-doomerski jest w Polsce nawet bardziej adekwatny niż na Zachodzie. Komfort polskiego dziadersa (polski odpowiednik boomera) wynika z dorastania i życia w kulturze mającej silne fundamenty. Kulturze, w której rokrocznie powtarzane rytuały zrymowane są z wyjątkowymi okresami świąt, a pomiędzy nimi w rytmie ośmiogodzinnej pracy rozgrywa się zwykłe, spokojnie życie. Egzystencjalną pewność nadawały cele tożsame dla każdego – zdobyć zawód, ustatkować się, wziąć ślub kościelny, założyć rodzinę, ochrzcić dzieci. Religia, choć zdarzało się w jej prawdy powątpiewać, tworzyła stabilny świat, stanowiła dla zdecydowanej większości ostateczny trybunał niepowątpiewalnej prawdy. Religia, choć często traktowana jak powietrze, określała i nadal określa dziaderski sens życia.

W pokoleniu młodych dorosłych, polskich doomerów, właśnie w stosunku do stabilności oferowanej przez kulturowy katolicyzm wydarza się rewolucja. Raport Katolickiej Agencji Informacyjnej Kościół w Polsce opublikowany w 2020 r. nie pozostawia złudzeń. Kilka przykładów: w 1992 r. raz w tygodniu do Kościoła chodziło 73% młodych, w 2018 – 35%; w 2008 r. Kościołowi ufało 81% polskiego społeczeństwa, w 2020- 42%. Klasycznie najgorzej jest ze zgodnością z nauczeniem Kościoła dotyczącym seksualności. Niemal 50 % studentów uważa, że zakaz współżycia seksualnego przed ślubem nie ma sensu, przeciwnie sądzi tylko 18 %z nich. Z kolei 79 % studentów twierdzi, że współżycie przed ślubem jest potrzebne do udanego życia, a tylko niecałe 11 % uważa, że nie jest potrzebne. Co roku co raz mniej par decyduje się na ślub kościelny, coraz mniej chrzci dzieci, coraz mniej w ogóle liczy się z tym, co proponuje nam instytucjonalny Kościół.

Bardzo dużo mówi się dzisiaj o zwiększonej dynamice polskiej sekularyzacji, dużo rzadziej zauważa się jej realne konsekwencje. Spustoszenie, jakie pandemia wywarła w psychice młodych polskich dorosłych, prowokuje hipotezę, że to właśnie brak egzystencjalnej pewności, metafizycznego ugruntowania w religii, jest choć częściowo odpowiedzialny za niespotykane do tej pory nadwyżki lęku prowadzącego ostatecznie do stanów depresyjnych, a nawet samej choroby. Kiedy nasze codzienne życie totalnie odwróciło się do góry nogami, to katolicka kotwica pomogła dziadersom opanować lęk przed zarażeniem i śmiercią. Nic dziwnego więc, że doomerzy zamknięci we wnętrzu swoich mieszkań i beznadziejnego światopoglądu gorzej przeszli przez ten kryzys.

Nawet jeśli ta trudna do weryfikacji hipoteza jest nieprawdziwa, to jednak kieruje nas w stronę głównej myśli tekstu – emanacją polskiego dziadersa jest katolicki ksiądz, a doomersko-boomerski konflikt jest w Polsce najbardziej wyrazisty w kontekście stosunku do katolicyzmu. Polscy doomerzy nie mogą już słuchać księży, którzy każdym gestem i słowem przypominają, że to właśnie oni reprezentują normalność i wspaniały świat drogocennych wartości, że należą do tego samego stanu, do którego należeli największy Polacy XX w.: Wojtyła, Wyszyński, Blachnicki. Jeśli tak jest, a przecież nie wypada publicznie zgłaszać wątpliwości, to katolickich dziadersów uzbrojonych w święte koloratki trzeba poważać i słuchać. Ambona to miejsce wydawania nakazów i zakazów moralnych, a młodzi mają się wziąć w garść, bo przecież dla nich wywalczyliśmy ten wspaniały świat.

Boomer w internetowym pierwowzorze staje się dla doomerów obiektem lekceważenia i drwin. Identycznie wygląda stosunek polskich doomerów uczulonych na koloratkę. Przypomina to anegdotę Sorena Kierkegaarda, którą w kontekście braku szacunku wobec zawodu teologa przywołał Benedykt XVI we Wstępie do chrześcijaństwa. Opowiada ona o pewnym klaunie zatrudnionym w wędrownym cyrku, który został wysłany przez swojego dyrektora do pobliskiej wsi, aby ostrzec przed zbliżającym się pożarem. Mieszkańcy widząc pomalowanego błazna, potraktowali jego ostrzeżenie jak żart. Byli przekonani, że klaun chce ich w ten sposób zwabić na przedstawienie. Ten zrozpaczony, mimo wielu prób, nie spełnił swojej misji, a cała wieś została spalona w pożarze. 

Dziś błaznem tym są już nie tylko teolodzy, ale wszyscy księża. Wywołują wśród doomerskiej części społeczeństwa zwykły rechot, nikt nie traktuje ich poważnie. Jedyną być może zmianą w stosunku do anegdoty Kierkegaarda, w związku z problemem wykorzystywania seksualnego w Kościele, jest być może to, że duchowni-klauny – jak w znanym motywie z horrorów – zamiast bawić, zaczynają również budzić strach.

***

Chrześcijaństwo jest opowieścią o nadziei, która przyszła z zewnątrz do świata. Jest jedyną prawdziwą wielką narracją, która wydarzyła się w historii. Bez przyjęcia tej prawdy nie da się przekroczyć dusznego doomeryzmu, który jak tlenu właśnie takiej nadziei potrzebuje. Chrześcijaństwo jest jednak również opowieścią, która uczy, że pobożnego życia nie da się zredukować do nakazów i zakazów dyktowanych przez rygorystyczne prawo religijne. Przed moralnością jest etyka – najpierw trzeba zapragnąć życia według powinności, a dopiero później szczerze powinności te zacząć praktykować. O zagrożeniu współczesnym faryzeizmem, sprowadzającym wielką opowieść o nadziei do ciasnego moralizmu, powinien pamiętać każdy katolicki boomer, w koloratce czy bez.


Tekst powstał w ramach projektu: ,,Kontra – Budujemy forum debaty publicznej” finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Konstanty Pilawa
Konstanty Pilawa
Członek zarządu Klubu Jagiellońskiego. Redaktor naczelny czasopisma idei „Pressje”. Redaktor, wydawca i szef działu„Nowa chadecja” na portalu opinii Klubu Jagiellońskiego. Współtwórca podcastu „Kultura poświęcona”. Przygotowuje doktorat z filozofii politycznej oświeconego sarmatyzmu w Szkole Doktorskiej Akademii Ignatianum w Krakowie.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!