Holland, Houellebecq i pragnienie samounicestwienia

fot. Martin Kraft / Wikimedia.org

Jacek ?akowski: „Przyjmiemy te kilkaset milionów migrantów z Afryki?”
Agnieszka Holland: „Jakie mamy wyj?cie? Zast?pi? nas, jak barbarzy?cy zast?pili Rzymian” ?akowski: „Boj? si?, ?e pr?dzej sami staniemy si? barbarzy?cami”

Holland: „Mo?e. Ale nie boj? si?, ?e przestaniemy istnie? jako bia?a rasa. Sami ku temu zmierzamy. Ju? si? nie reprodukujemy. Robimy miejsce dla innych. Mo?e co? lepszego si? z tego narodzi”.

Ten krótki fragment rozmowy opublikowanej na ?amach „Polityki” doskonale obrazuje stan ducha zachodnich elit demoliberalnych. Definiuje je brak afirmacji w?asnego istnienia oraz poczucie moralnego zobowi?zania do szerzenia tego braku afirmacji na spo?eczne masy. ??czy si? to z g??bokim przekonaniem, ?e europejska cywilizacja sprzed 1945 r. by?a czym? z?ym dla ?wiata. ?e jest ostatecznie redukowalna do sumy opresji i krzywd wyrz?dzonych innym przez z?ych bia?ych „heteronormatywnych” chrze?cija?skich m??czyzn, na czele z Holocaustem i kolonializmem. Najlepszym za?, co Europa wyda?a, jest O?wiecenie prowadz?ce w ramach kolejnych mutacji do nowej religii – kolejnych „generacji uniwersalnych praw cz?owieka”. Zadaniem potomków z?ych europejskich zbrodniarzy jest wymazywanie ich win wobec dziedziców ofiar, a przewodzi? maj? w tym kap?ani nowej wiary, czyli demoliberalne elity „o?wieconych”.

Jedni koncentruj? si? na „winach” chrze?cija?stwa, z rado?ci? przyjmuj?c sekularyzacj?. Inni podkre?laj? zbrodniczo?? „heteronormatywno?ci” czy „patriarchatu”, ?wi?c?c tryumfy, gdy gdzie? zawierane jest mniej ma??e?stw, wi?cej kobiet wybiera rozwi?z?o?? zamiast zak?adania rodziny albo m??czy?ni oddaj? stanowiska ze wzgl?du na swoj? p?e?. Kolejni skupiaj? si? na winie cz?owieka wobec przyrody, cz?sto mniej lub bardziej wprost uznaj?c obecno?? naszego gatunku na Ziemi za co? w gruncie rzeczy szkodliwego i niepo??danego oraz zamazuj?c granice mi?dzy lud?mi a zwierz?tami. Popularnym tematem jest wreszcie imigracja. Europejczycy nie maj? moralnego prawa odmawia? osiedlania si? nie-Europejczykom w ich krajach. Nie maj? te? moralnego prawa oczekiwa? od imigrantów asymilacji. Gdy kilka lat temu Brytyjczycy pochodzenia europejskiego stali si? mniejszo?ci? w Londynie, BBC pisa?a o „wielkim sukcesie”.

 

Rzym upada po raz wtóry

Gdyby jakikolwiek znany prawicowy artysta, polityk czy komentator powiedzia? o „ko?cu bia?ej rasy”, która b?dzie „zast?piona przez imigrantów”, ta sama „Polityka”, TVN i inne media demoliberalne grza?yby jego wypowied? co najmniej kolejne kilka tygodni. S?yszeliby?my o „teoriach spiskowych”, „powielaniu tez skrajnej prawicy”, a „naziolek” trafi?by na ok?adki. „To z takich s?ów bior? si? potem obozy ?mierci!”. Wyobra?my sobie tylko, co by si? dzia?o, gdyby takie zdanie znalaz?o si? w podr?czniku prof. Roszkowskiego! Prawda jest jednak taka, ?e je?li kto? w Polsce identyfikuje si? jako „bia?y”, to zapewne ponadprzeci?tnie cz?sto w?a?nie ?yj?cy w poczuciu winy przedstawiciele liberalnej elity lub ludzie uformowani przez nich w ten sposób. Ich punktem odniesienia nie jest bowiem Polska, ale Zachód, a Zachód to zbrodnie i opresja, za które trzeba teraz zap?aci?. Dla przeci?tnego Polaka „bia?a rasa” to kompletna abstrakcja – dooko?a praktycznie wszyscy s? biali, wi?c kolor skóry nie jest istotnym elementem jego to?samo?ci.

Burza medialna mia?aby tak?e miejsce, gdyby ktokolwiek w tonie krytycznym stwierdzi?, ?e je?li Europejczycy nie b?d? mie? dzieci, to zostan? zast?pieni przez pozaeuropejskich imigrantów na swojej ziemi. Po pierwsze dlatego, ?e „przecie? oni s? takimi samymi lud?mi i takimi samymi Europejczykami jak my!”. Po drugie „nikt nie ma prawa mówi? kobietom, ?e powinny rodzi? dzieci – jej cia?o, jej wybór!”.

Nikt nie ma prawa sugerowa?, ?e istnieje zwi?zek przyczynowo-skutkowy mi?dzy decyzjami konkretnych ludzi o za?o?eniu rodziny lub nie, a d?ugofalowym dobrem wspólnoty. „Prawa” jednostek do wygodnego ?ycia tu i teraz maj? z zasady prymat.

 

Znów – gdyby to prof. Roszkowski stwierdzi?, ?e „biali ludzie si? nie reprodukuj?” i wobec tego wymr?! Olaboga!

Wi?kszo?? Europejczyków pozbawionych instynktu przetrwania po prostu o tym nie my?li, zajmuj?c si? d??eniem do beztroskiej konsumpcji ró?nego rodzaju dóbr. Cz??? elit, jak Holland, ma jednak ?wiadomo?? konsekwencji swoich dzia?a?, w tym konsekwentnego promowania konkretnych wzorców w kulturze.

Je?li Europejczycy maj? mniej dzieci ni? nie-Europejczycy, jest ich wielokrotnie mniej od nie-Europejczyków w skali ?wiata, pozwalaj? si? osiedla? milionom nie-Europejczyków, nie wymagaj? od nich asymilacji, a ?ycie w Europie jest powszechnie postrzegane jako atrakcyjne, to konsekwencje s? oczywiste. Holland nie bawi si? w opowie??, ?e dzi?ki in?ynierii spo?ecznej imigranci stan? si? takimi samymi post?powymi, zsekularyzowanymi Europejczykami jak ona i Jacek ?akowski.

 

Dziennikarz „Polityki” nie udaje, ?e ch?tnych imigrantów jest garstka i wystarczy „otwarcie si?” na tego konkretnego Ahmeda stoj?cego na granicy polsko-bia?oruskiej, tylko mówi o „setkach milionów”. Re?yser sama odwo?uje si? do najbardziej standardowej metafory historycznej u?ywanej przez przeciwników imigracji i szerzej cywilizacyjnej degradacji Europy – upadku staro?ytnego Rzymu.

 

„A w Rzymie nie chc? wiedzie?, który z nich si? zbli?a
Ospa?ej my?li nic ju? nie porwie do buntu
Wi?c trac? dni i noce na biustach kurtyzan
Lub pisz? podr?czniki mi?osnego kunsztu”


Zapoznałem się z Polityką Prywatności danych osobowych i wyrażam zgodę na ich przetwarzanie


Powrót szlachetnego dzikusa

Autorka „Zielonej granicy” stwierdza, ?e „mo?e co? lepszego si? z tego narodzi”. Wiadomo – gorzej ni? toksyczna, zbrodnicza, patriarchalna cywilizacja europejska by? nie mo?e, wi?c warto spróbowa?. Widzimy tu klasyczn? t?sknot? o?wieconego intelektualisty za szlachetnym dzikusem. Widzimy zasadniczy brak afirmacji w?asnego istnienia oraz wspierane degeneracj? z nadmiaru dobrobytu przekonanie, ?e ?ycie to cierpienie, wi?c w gruncie rzeczy nie warto, ?eby trwa?o dalej. Przychodzi jednak na my?l tak?e powie?? wyra?aj?ca ducha naszej epoki, czyli „Cz?stki elementarne” Michela Houellebecqa – w tym roku maj?ce ju? ?wier? wieku!

„Ludzko?? ma znikn??; ludzko?? ma da? pocz?tek nowemu gatunkowi, pozbawionemu p?ci i nie?miertelnemu, który przezwyci??y problem indywidualizmu, roz??ki i troski o przysz?o??”. To has?o jednego z bohaterów, nosz?cego zreszt? polskie nazwisko Hubczejak. Naukowiec „wyg?osi? bardzo krótk? mow?, ze zwyk?? sobie brutaln? szczero?ci? o?wiadczy?, ?e ludzko?? powinna czu? si? zaszczycona, jest bowiem pierwszym w ca?ym znanym nam wszech?wiecie gatunkiem zwierz?cym, który sam stwarza warunki do powstania swojego zast?pcy”.

Tu chodzi?o o transhumanizm i tworzenie nowego gatunku nadludzi. U Houellebecqa pierwsza istota zast?puj?ca homo sapiens zosta?a zaprezentowana w 2029 r. Francuski pisarz przeszar?owa?, podobnie jak w przypadku „Uleg?o?ci” i kandydata Bractwa Muzu?ma?skiego wygrywaj?cego wybory prezydenckie w 2022 r. Mechanizm jest jednak ten sam.

Cz?owiek Zachodu dokonuje uroczystej autodestrukcji, sk?adaj?c w ofierze przetrwanie w?asne i swojej grupy. Nie chce mu si? ?y?, bo ?ycie to cierpienie, samotno??, troska, odpowiedzialno??. Bohaterowie „Cz?stek” chc? ?y?, póki mog? sobie u?ywa? poprzez seks, u?ywki i konsumpcj?. Gdy ich cia?a przestaj? by? do tego zdolne, wol? odej??. Dos?ownie, poprzez samobójstwo („eutanazj?”), albo odcinaj?c si? od ?wiata. 

 

Cz??ciowo zatracili instynkt przetrwania, cz??ciowo s? sparali?owani egzystencjalnym l?kiem i melancholi?. Oryginalny koniec Bruna, jednego z g?ównych bohaterów „Cz?stek”, tak maluje Houellebecq:

„Zaparkowa? na ulicy Albert-Sorel, dok?adnie naprzeciwko mieszkania swojej by?ej ?ony. Nie musia? d?ugo czeka?: po dziesi?ciu minutach jego syn z tornistrem na plecach pojawi? si? przy ko?cu alei Ernest-Reyer. Wydawa? si? czym? zatroskany, mówi? po drodze sam do siebie. O czym móg? tak my?le?? By? ch?opcem raczej samotnym, mówi?a mu Anne; zamiast je?? obiad w szkole z kolegami, wola? wróci? do domu i odgrza? sobie danie, które mu przygotowa?a przed wyj?ciem do pracy. Czy cierpia? z powodu jego nieobecno?ci? Prawdopodobnie tak, ale nic o tym nie mówi?. Dzieci znosz? ?wiat, który doro?li im zbudowali, usi?uj? przystosowa? si? do niego najlepiej, jak potrafi?; a pó?niej w wi?kszo?ci wypadków powielaj? ten sam wzorzec. Victor doszed? do bramy, wystuka? kod domofonu; sta? kilka metrów od samochodu, ale go nie widzia?. Bruno po?o?y? r?k? na klamce drzwiczek, uniós? si? na siedzeniu. Brama zamkn??a si? za dzieckiem; Bruno pozosta? przez kilka sekund nieruchomo w tej samej pozycji, potem ci??ko opad? na fotel. Có? móg? powiedzie? swojemu synowi, co wa?nego mia? mu do przekazania? Nic. Nie by?o nic takiego. Wiedzia?, ?e jego ?ycie jest sko?czone, ale nie rozumia?, na czym ten koniec polega. Wszystko jawi?o mu si? jako ponure, bolesne i mgliste.

Uruchomi? samochód i w??czy? si? do ruchu na Autostradzie Po?udniowej. Jecha? w stron? Antony, skr?ci? w kierunku Vauhallan. Klinika psychiatryczna dla pracowników o?wiaty znajdowa?a si? nieco w bok od miejscowo?ci Verrieres-le-Buisson, tu? ko?o lasku Verrieres; park zapami?ta? bardzo dobrze. Zaparkowa? samochód na ulicy Victor-Considerant, kilka metrów dziel?cych go od bramy wej?ciowej przeby? na piechot?. Pozna? lekarza dy?urnego.

Powiedzia?: – Wróci?em”.

 

Zerwanie ?a?cucha pokole?

Bruno nie wierzy, ?eby móg? da? co? swojemu synowi. Ma do?? ?ycia. Woli sam zamkn?? si? w psychiatryku, poddawa? kuracji bez nadziei na wyleczenie i tam sp?dzi? reszt? ?ycia, co jaki? czas wychodz?c na prostytutki. Symbolicznie odrzuca naturalny porz?dek przekazywania dalej z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie, który tworzy narody, religie i cywilizacje.

Hoeullebecqowski cz?owiek-cz?stka elementarna nie widzi warto?ci w przekazaniu dalej swoich genów, w osi?gni?ciu sukcesu przez swoje potomstwo. Nie czuje si? cz??ci? ?adnej wspólnoty przekraczaj?cej jego w?asny materialny byt, o któr? chcia?by zawalczy?. Granice jego do?wiadczenia wyznacza jego cielesno??. Pragnie by? zast?piony, ?eby „to wszystko” si? wreszcie sko?czy?o. Chce zwolni? si? z konieczno?ci ?ycia. I?? na wagary, jak ucze?, który boi si? i?? na lekcj?, bo nie wie jak zrobi? zadanie, o które zapyta go nauczyciel, albo któremu po prostu si? nie chce. Bruno to zwyk?y facet.

 

Cz?owiek Houellebcqowski nale??cy do liberalno-progresywnej elity – taki jak Hubczejak – dok?ada do swojej kondycji ?yciowej ?wiadomo?? samounicestwienia oraz ideow? podbudow?. On owszem, czuje si? cz??ci? grupy – ale grupy, której zadaniem jest sko?czy? ze sob?. Której misja dziejowa wype?ni si? w z?o?eniu siebie samego w ofierze, akcie historycznej sprawiedliwo?ci, obmycia si? z win przodków. Mo?e nawet b?dzie to realizacj? O?wiecenia? Tak jak robi to Agnieszka Holland. Ostatnia ksi??ka Houellebecqa nieprzypadkowo nazywa si? w?a?nie „Unicestwi?” (cho? na polski przet?umaczono j? niedos?ownie jako „Unicestwienie). Intelektualista ma ju? do?? czekania na Godota, wybiera „czekanie, a? ?mier? sama przyjdzie” w duchu „Wujaszka Wani” Czechowa.

Narody trac? na znaczeniu, kiedy „trac? ?wiadomo?? w?asnej wy?szo?ci” – pisa? Cioran. To samo dotyczy cywilizacji, ale do pewnego stopnia tak?e rodzin, plemion, wspólnot religijnych. Odchodz?, kiedy przestaj? mie? przekonanie, ?e ich odr?bne istnienie jest czym? warto?ciowym. Kiedy trac? poczucie, ?e jest jakie? „my” i jakie? „oni”, ?e „my” jeste?my w czym? lepsi ni? „oni” oraz ?e lepiej, ?eby?my to „my”, a nie „oni” ?yli, byli liczni, silni, panowali nad danym terytorium.

Prawdziwa Holland czy fikcyjny Hubczejak maj? ?wiadomo?? „nas” i „ich”, ale ?wiadomie wybieraj? ust?pienie miejsca, bo nie widz? warto?ci w przetrwaniu „nas”. Houellebecq pokazuje, jak ten fundamentalny brak autoafirmacji, powszechna depresja i melancholia, przenika si? z ideologicznym samobiczowaniem oraz hedonizmem.


POS?UCHAJ TAK?E:


Afirmacja zamiast destrukcji

„Oni” mog? za? by? fascynuj?cy dla zm?czonego ?yciem Europejczyka – w ró?nych powie?ciach francuskiego pisarza b?d? to czasem transhumanistyczni „nadludzie”, czasem kosmici, czasem muzu?manie. „Ich” ??czy jedno – oni swój instynkt przetrwania zachowali. Znów – Mohamed na tratwie dobijaj?cy si? na Lampedus? nie zazna? prawdopodobnie jednej dziesi?tej bogactwa i beztroski przeci?tnego Europejczyka. Ale zazwyczaj ma instynkt przetrwania, podczas gdy Europejczyka dobrobyt i aksjologiczna pustka dawno z niego wypra?y, a swoje do?o?y?a in?ynieria spo?eczna t?pi?ce „wielkie narracje”. Mohamed chce dosta? si? na bogat? ziemi? i zaj?? j? dla siebie. Inaczej nie ryzykowa?by ?ycia. Cz?sto instynktownie chce te? sp?odzi? na niej du?o potomstwa, bo jest to naturalna forma brania terytorium w posiadanie. S?abo?? Europejczyków utwierdza go w tym, ?e warto próbowa?, bo pr?dzej czy pó?niej ulegn?. Europejczycy mog? wr?cz na si?? przypisywa? nadchodz?cym „im” pot??ne witalno??, m?sko??, si??, zdecydowanie – zarówno ci praktykuj?cy tytu?ow? uleg?o?? jak ci chc?cy stawia? opór, którzy zazdroszcz? nadchodz?cym i ich – z w?asnego punktu widzenia – idealizuj?.

Odpowiedzi? na t? dominuj?c? postaw? autodestrukcji – nie tylko w kontek?cie imigracyjnym – mo?e by? tylko autoafirmacja. Zarówno na poziomie jednostki jak wszelkich wspólnot. Instynkt przetrwania mo?na w sobie rozbudzi? na nowo, nawet je?li my sami lub nasi bezpo?redni przodkowie go zatracili.

 

Ostatnie kilka lat pokazuje wzrost znaczenia rozmaitych ruchów i ?rodowisk, które to w?a?nie obiecuj? – nadanie ?yciu sensu poprzez prac? nad sob?, ?wiczenia fizyczne, lektury, pog??bienie znajomo?ci dorobku w?asnej cywilizacji, za?o?enie rodziny. Naturalnie najcz??ciej adresatami takich tre?ci s? m?odzi m??czy?ni. I bardzo dobrze. Jacek ?akowski ma racj? – je?li chcemy przetrwa?, musimy sta? si? troch? jak owi „barbarzy?cy”.

Wspieram dobrą publicystykę

75% ( 3000 / 4000 zł )
Wspieram!

Tekst powsta? w ramach projektu pt. „Stworzenie forum debaty publicznej online”, finansowanego z dotacji Narodowego Instytutu Wolno?ci Centrum Rozwoju Spo?ecze?stwa Obywatelskiego.

Kacper Kita
Kacper Kita
Analityk i publicysta, członek redakcji portalu Nowy Ład, prowadzący dział wideo NŁ. Szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową oraz szeroko pojętą kulturą. Autor biografii Érica Zemmoura oraz Giorgii Meloni, a także esejów biograficznych nt. m. in. Charlesa de Gaulle’a, Marine Le Pen i Benjamina Netanjahu.

WESPRZYJ NAS

Podejmujemy walkę o miejsce głosu prawdy w przestrzeni publicznej. Bez reklam, bez sponsorowanych artykułów, bez lokowania produktów.
To może się udać tylko dzięki wsparciu Czytelników. Tylko siłą zaangażowania Darczyńców będzie mógł wybrzmieć głos sprzeciwu wobec narastającego wokół chaosu!